Jestem mamą
Drukuj

O błogosławieństwie, jakim jest potomstwo, o wadze języka w czasie oczekiwania narodzin dziecka oraz św. Jadwidze i Maryi - wzorach macierzyństwa mówi Ewelina Gładysz.

Przemysław Radzyński: Kilka miesięcy temu wydarzyło się coś niezwykłego w Twoim życiu. Jak wspominasz ten moment?

Ewelina Gładysz: Chwili tej towarzyszyło uczucie radości, ale był to też moment niedowierzania, że to się dzieje naprawdę. Byliśmy z mężem otwarci na dziecko, które pojawi się w naszej rodzinie, więc nie była to sytuacja zupełnego zaskoczenia. Dla nas to wielkie błogosławieństwo od Pana Boga - znamy wiele par w naszym otoczeniu, które latami starają się o potomstwo. My jesteśmy małżeństwem ponad rok, więc kiedy na teście ciążowym zobaczyłam kreskę, a właściwie dwie kreski, to pomyślałam, że to wielki dar.

PR: W którym momencie uświadomiłaś sobie, że już jesteś mamą?

EG: Już w tej pierwszej chwili. Tak na gorąco też to zapisałam w swoim pamiętniku - nie chciałam, żeby ta chwila mi uleciała. Oczywiście jestem świadoma, że ciągle będę stawała się rodzicem. Przez kilka miesięcy oczekiwania na przyjście dziecka ciało kobiety zmienia się. Już na samym początku jej ciało zaczyna informować, że dzieje się coś niesamowitego. Dla nas minęły już cztery miesiące - mam świadomość, że pod moim sercem rozwija się życie, ale nie czuję tego jeszcze w namacalny sposób.

Niezwykłą chwilą jest badanie USG, kiedy widać maleństwo, słychać bicie jego serca. Już na tym etapie można zobaczyć nóżki i rączki. Nasi rodzice nie mieli takich możliwości. My przy każdej wizycie u ginekologa możemy śledzić rozwój naszego dziecka. To są wzruszające chwile dla mnie i dla męża.

PR: Z wykształcenia jesteś polonistą. Jakich określeń używasz na swój obecny stan?

EG: Jako małżeństwo uczestniczyliśmy w warsztatach dla rodziców. Przebywamy wśród młodych rodzin i nauczyliśmy się wrażliwości na język, którym operujemy. Zdarza mi się powiedzieć, że jestem w ciąży - to określenie powszechnie funkcjonuje w mowie, choć jest ono naprawdę niefortunne. Przecież słowo "ciąża" pierwotnie oznaczało właśnie "ciężar", "brzemię", "ucisk", "dolegliwość". W języku funkcjonuje wiele wariantów tego słowa. Jedne brzmią bardzo źle i uprzedmiotawiają kobietę; do takich wyrażeń należy czasownik "zaciążyć". Ale są też takie, które dla mnie osobiście mają wydźwięk bardzo żartobliwy i jestem w stanie się do nich uśmiechnąć, np. "ciężarówka".

Drugi wymiar tego problemu językowego dotyczy spraw bardziej delikatnych. W czasie oczekiwania na narodziny naszego dziecka mówimy z mężem, że już "jesteśmy rodzicami", a nie, że dopiero nimi będziemy. Przyjęcie dziecka w rodzinie jest istotne od pierwszych chwil, od samego poczęcia. A to przyjęcie dokonuje się także poprzez słowa, poprzez to, jak o naszym dziecku opowiadamy. Witamy je już na tym świecie. Mówimy o nim, że już jest.

PR: A dla kogo to jest ważne?

EG: Ważne jest dla dziecka. Od pierwszych chwil my nie mamy wątpliwości, czy ono jest, czy go nie ma. W tym kontekście toczą się dyskusje światopoglądowe. Czy dziecko jest zarodkiem, płodem? Czy to poczęty człowiek? Czy my możemy o nim decydować? Jako katolicy myślimy o nim jako o dziecku jeszcze nie narodzonym, które się rozwija. To dar przekazany nam od Boga, za który jesteśmy odpowiedzialni. Będziemy teraz żyli we trójkę. My już żyjemy we trójkę!

PR: Co jest jeszcze ważne w sferze języka dla mamy oczekującej narodzin dziecka?

EG: Język jest istotny w czasie wizyt u lekarza. Ze swojego niewielkiego doświadczenia i doświadczenia naszych przyjaciół wiemy, jak bardzo różnie wygląda ta kwestia. Są lekarze, którzy podczas każdej wizyty, kiedy tylko pojawia się obraz USG, witają maleństwo i zwracają się do niego w sposób bezpośredni. I są też tacy lekarze, którzy używają słów trudnych: płód, terminacja, czyli wywołanie przyspieszonego porodu, w końcu aborcja. Podają tę informację w kontekście możliwości, jakie małżeństwo ma przed sobą. Wiemy, że dla wielu wierzących par to trudne chwile.

Kolejny wymiar dotyczy pewnego współuczestnictwa małżonków. Na przykładzie niefortunnego "bycia w ciąży". Wielu znajomych zwraca uwagę, że nie powinniśmy mówić, że jesteśmy w ciąży, bo to tylko kobieta jest w ciąży. Uważamy, że to jest krzywdzące dla mężczyzny, bowiem osłabia jego pozycję w rodzinie, ale i dla kobiety, bo stawia ją w bardzo samotnej roli. Rodzina to kwestia współuczestnictwa i współodpowiedzialności. Oboje jesteśmy rodzicami. Dziecko jest owocem wzajemnej miłości. My taką miłością się obdarowaliśmy i dziecko, którego narodzin oczekujemy, jest NASZE.

PR: Czy w czasie oczekiwania na dziecko towarzyszyła Ci jakaś specjalna modlitwa?

EG: Jeszcze zanim poczęło się dziecko, często chodziłam do trzebnickiej bazyliki - klękałam przed Najświętszym Sakramentem, a później przy grobie św. Jadwigi Śląskiej. Modliłam się, żeby Pan Bóg tchnął we mnie życie. Ale nie myślałam konkretnie o dziecku. Dotyczyło to raczej mojej sytuacji życiowej. Miałam pragnienie, ale nie potrafiłam go wyartykułować. Czułam, że coś się we mnie duchowo zmienia.

PR: A czemu św. Jadwiga?

EG: Myślę, że ona jest niedocenioną świętą. Zwłaszcza tutaj w Trzebnicy. Jest to kobieta z odległych czasów, z którą pewnie trudno się utożsamić. Ale Jadwiga jest świętą bardzo bliską współczesnej kobiecie. Była matką siedmiorga dzieci, a potrafiła się również bardzo mocno zaangażować w pomoc ubogim i potrzebującym. Ufundowała klasztor. Nie zaniedbywała życia rodzinnego, a potrafiła dać siebie innym. Może trudno powiedzieć, że pracowała zawodowo, ale bycie księżną z pewnością nie sprowadzało się wyłącznie do roli reprezentacyjnej.

PR: A czy w tym czasie Twoje myśli kierują się też w stronę Maryi?

EG: Jedną z moich pierwszych myśli była właśnie chęć zawierzenia siebie i maleństwa Maryi. Wiedząc, że Maryja doświadczyła podobnego stanu, mam świadomość, że mogę być blisko Niej, że Ona rozumie i moją radość, i moje lęki.

PR: Czego można nauczyć się od Maryi - młodej mamy?

EG: Pokory i odwagi. Maryja nie zawahała się, gdy mówiła fiat. Dzisiaj wiele kobiet mówi o prawie do własnego brzucha. Maryja nie miała tego problemu - powiedziała "niech mi się stanie", a to wymagało od Niej wiele odwagi. Ona jest też przykładem zawierzenia Panu Bogu i wielkiej miłości do Jezusa.

Rycerz Niepokalanej 1/2012, s. 33

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.