Zaufać Bogu

Z ufnością iść trzeba przez życie i nigdy się nie załamywać, nawet w największych nieszczęściach.

A dlaczego?

Czyż Pan Bóg nie wie o wszystkim? Czyi nie jest wszechmogący? Czyż w Jego rękach nie są wszystkie prawa natury i nawet wszystkie serca ludzkie? Czyż cośkolwiek może się stać we wszechświecie, jeżeli On na to nie zezwoli?... A jeżeli zezwala" czyż może zezwolić na coś co nie byłoby dla naszego dobra, dla większego dobra, jak największego dobra?...

I gdybyśmy na chwilkę otrzymali rozum nieskończony i zrozumieli wszystkie przyczyny i skutki, nie wybralibyśmy dla nas nic innego tylko właśnie to, co Pan Bóg dopuszcza, bo On, jako nieskończenie mądry, wie najlepiej co dla naszej duszy lepsze i, jako nieskończenie dobry, tego chce i na to tylko zezwala, co nam posłuży do większego szczęścia w niebie.

Dlaczegośmy więc czasem zrozpaczeni?

Bo nie widzimy tego związku pomiędzy naszym szczęściem, a tymi okolicznościami co nas trapią, a nawet z powodu ciasnoty naszej głowy NIE MOŻEMY wszystkiego wiedzieć.

Cóż więc mamy czynić?

Zaufać Bogu. Przez to zaufanie bez zrozumienia bezpośredniego rzeczy, oddajemy nawet wielką chwałę Bogu, bo uznajemy Jego mądrość, dobroć i potęgę.

Zaufajmy więc Bogu, a zaufajmy bez granic, wiedząc, że jeżeli tylko starać się będziemy pełnić Jego Wolę, nic nas prawdziwie złego spotkać nie może.

Więc czy nie należy starać się o odwrócenie, uchylenie trudności?

Owszem, można i trzeba, o ile to tylko od nas zależy, zrobić wszystko by usunąć trudności na drodze naszego życia, ale bez niepokoju, bez czarnego smutku, a tym bardziej rozpaczliwej bezradności. Te stany duszy nie tylko nie pomagają do rozwiązania trudności, ale czynią nas niezdolnymi do mądrej, roztropnej i rzutkiej zapobiegliwości.

We wszystkim zaś nie zapominajmy powtarzać za Panem Jezusem w Ogrojcu: "Ale nie moja, lecz Twoja Wola niech się stanie". I gdy Pan Bóg będzie uważał za stosowne, tak jak było w Ogrójcu, by prośba nasza nie odniosła skutku i przyszło nam kielich wychylić do dna, nie zapominajmy, że Pan Jezus nie tylko cierpiał, ale też potem chwalebnie zmartwychwstał. I że my też poprzez cierpienie zdążamy do zmartwychwstania.

I tak się do tej lichej ziemi za bardzo przywiązujemy; cóż by to dopiero było, gdyby nawet od czasu do czasu żaden kolec nas nie ukłuł, Chybabyśmy sobie wtedy chcieli już niebo założyć wpośród tego ziemskiego prochu i błota.

Ufajmy więc, zaufajmy Panu Bogu przez Niepokalaną bezgranicznie, i starajmy się, zapobiegajmy ile sił starczy, ale spokojnie. Zawsze zaś Wolę Bożą ponad naszą przenośmy. Wtedy krzyże staną się nam, jak być powinno, szczeblami do szczęścia i zmartwychwstania w Niebie.