Z naszych misyj w Japonji
Drukuj

Maryja!

Mugenzai no Sono, 12.5. 37 r.

Piszę tylko list tymczasowy, bo na "prawdziwy" to czasu teraz nie ma. Wszyscy żyjemy tylko "undobą" (boisko sportowe dla wychowanków Małego Seminarium,).

Codziennie przychodzi cała chmara katolików do równania terenu, no i oczywiście trzeba im pomagać, bo w większości to niewiasty, a ich przecież nie stać na zmaganie się ze skałą, noszą tylko ziemię. W ostatnich dniach przychodzi nawet po 70-80 osób codziennie. Trzeba też im ugotować japońskiej zupy do ryżu, toteż we wszystkich działach pracy robi się na pierwszy plan to, co z tą pracą jest związane, a wszelkie inne odkłada się na później. Nie ma słów na wypowiedzenie gorliwości tych biednych, szarych katolików japońskich. Przychodzą w dużej ilości babulki wiekiem pochylone, a i dzieci jeszcze niedorosłe. Wszyscy chcą pracować bezinteresownie dla Matki Bożej. Parę dni temu widziałem nawet człowieka bez prawej ręki, ale za to lewą ręką oskardem kopal ziemię. - Ci, co nie mogą przyjść, to chociaż parę yen, lub kilkadziesiąt sen ofiary przyślą. Albo trochę "imo" (słodkie ziemniaki, bardzo używane przez ubogich w Japonii) w worku. - To jest prawdziwa ofiara w całym tego słowa znaczeniu. Nie może być porównania z ofiarą zamożnego, który z obfitości swych bogactw daje.

Nas także to wszystko zachęca do ofiar i ubóstwa. Bo jakże by to wyglądało, gdybyśmy ludziom świeckim dali się prześcignąć w ofiarności dla Maryi, albo gdybyśmy prowadzili wystawne życie, kiedy ludzie biedni ostatni swój grosz kładą na ołtarz chwały Bożej?

Teren jest kamienisty, zwłaszcza na środku. Dosłownie twarda skala, której oskard nie ruszy. Myślimy o wysadzeniu dynamitem, ale trudno znaleźć fachowca, a raczej jest, ale bardzo zajęty. Mur - ściana jest już na kilka metrów wysoka, a będzie jeszcze wyższa.

U nas porządnie słońce przygrzewa i pot obficie się leje zwłaszcza przy zmaganiu się ze skałą. Lato tego roku zaczęło się wcześnie, toteż zanosi się na porządne kąpielisko potowe w sierpniowym żarze słonecznym...

Mamy teraz nabożeństwa majowe. U nas śpiewamy litanię i jakąś pieśń po łacinie, a na ostatku pieśń po japońsku.

Br. Grzegorz zajęty na "hatake" (ogród), ale cóż teren duży, a on biedak jeden tylko. Gdyby było sporo łudzi do pracy na polu to i może nie trzebaby kupować żywności.

Na tym, kończę. Serdeczne pozdrowienia i to hurtowne, bo na detal nie mam czasu.

br. Celestyn.

P.S.

I ja wszystkim Przewielebnym Ojcom i Kochanym Braciom serdeczne w Niepokalanej zasyłam pozdrowienia. Może kiedyś znajdę co czasu i osobny list napiszę. Teraz z powodu nawału pracy jest to dla mnie niemożliwe. Módlmy się gorąco do Niepokalanej, aby misja nasza tu w Japonii coraz bardziej się rozwijała. Powtarzajmy Jej często "użyj także jeżeli zechcesz nas niegodnych do zaszczepienia wzrostu Twej chwały w tylu zbłąkanych i obojętnych duszach". Naprawdę tyle jest milionów pogan, tyle dusz nieznających Niepokalanej, a my tak mało, a raczej jeszcze może prawie nic dla nich nie uczyniliśmy. Prośmy Ją zwłaszcza, aby raczyła przysłać licznych żeńców do winnicy Swojej. Za mnie również o modlitwę proszę.

br. Mieczysław Maria Mirochna.

O. Mieczysław jest rektorem "Małego Seminarium Misyjnego" dla Japończyków, w którym kształci się obecnie 43 chłopców. (Red.)