Z naszych misyj w Japonji
Drukuj

Marja!

Mugenzai no Sono, dnia i stycznia 1936 r.

Minęły już święta Bożego Narodzenia... Już na tydzień przed niemi w sklepach tutejszych, oczywiście pogańskich, reklamowano pocztówki świąteczne, a, w oknach można było zauważyć choinki. Nawet na placach widać było zielone drzewka. Znaczenie choinki w Japonji jest inne niż w Polsce. Używają jej tutaj do ozdobienia mieszkania, sadząc jako małe drzewka w doniczkach.

Wieczór wigilijny spędziliśmy bardzo wesoło. O. Gwardjan w czasie wieczerzy przeczytał nam życzenia nadesłane przez różne osoby z Polski. Potem przy śpiewie kolęd tradycyjne łamanie opłatkiem. O północy uroczysta pasterka, na którą przybyło sporo katolików z Nagasaki.

W różnych stronach miasta rozległy się odgłosy dzwonów, zwiastując błogą rocznicę Narodzenia Bożego. Głos ten rozumiały zaledwie setki, a miljony nie wiedziały, co on oznacza.

Nowy Rok jak zwykłe obchodzono tu uroczyście.

... Dnia 2 styczniu Brat Jacek złożył uroczyste śluby wieczyste. Dzień ten buł radosny nie tylko dla niego, ale i dla nas wszystkich, bo oto jeden więcej zaprzysiągł całe życie poświęcić Bogu przez Niepokalaną. Szczęśliwy!...

... Niedawno dwóch braci wyruszyło na propagandę "Rycerza" do miasteczka Haiki, Uczącego przeszło 10.000 mieszkańców. Oto kilka charakterystycznych szczegółów z tego "wypadu":

Jedni chętnie przyjmują "Rycerza", inni znów nie chcą patrzeć nawet na pismo: są i tacy, którzy natychmiast wypraszają z domu, mówiąc, że religja państwowa (szintoizm) im wystarcza. Inni znów głośno oświadczają, że ich religja - to syty żołądek i dobrobyt, awiv życie pozagrobowe wcale nie wierzą. Naprawdę, jakże biedni ludzie...

Mieszkańcy Mugenzai no Sono
Obecni mieszkańcy Mugenzai no Sono: O. Korneli, gwardian konwentu (x), O. Maksymilian (xx); obok nich siedzą nowowyświęceni Ojcowie - O. Mieczysław i O. Aleksy. Za O. Gwardianem stoją dwaj młodzi Japończycy, kandydaci do zakonu. Grupę tę powiększają dwaj misjonarze z Niepokalanaowa polskiego, którzy dn. 18 lutego przybyli do Mugenzai no Sono.

W jednym, domu oświadczają nam, że mieszka tu bardzo gorliwy katolik. Przyjmie on nas z radością, gdyż w okolicy nie ma żadnego księdza. Mówią, że w każdą niedzielę zbiera młodzież i poucza ją o prawdach Wiary. Na "gwiazdkę" wydał nawet dla niej sporą ilość pieniędzy, byle młodych pozyskać.

Przejęci tem wstępujemy do jego domu, spodziewając się serdecznego przyjęcia. Weszliśmy do sionki, a tu... jak nie spadną na nas, niby grad, nienawiści pełne słowa, wymawiane z wściekłością... To pastor protestancki... - Ładne przyjęcie - myślimy sobie. Poczekaliśmy chwilę, aż się uspokoi, potem dajemy mu "Rycerza" i pytamy, ile jest protestantów w tem mieście. Mówi, że bardzo dużo. Słysząc to jego żona odpowiada, że niewielu. Upokorzony pastor umilkł i wyszedł z sali. - Teraz rozumiemy postępowanie "apostoła" protestantyzmu... Poganie więc myślą, że katolicy i protestanci - to jedno. W tem właśnie tkwi powód, że Japończycy stronią od katolicyzmu, bo znają już dobrze protestantów...

W całem więc mieście nie ma ani jednego katolika! Nie ma nawet misjonarzy! Tylko protestanci mają swą placówkę misyjną. Ach, cóż za bolesna, tragedja! Prawdy nie ma biednym kto wskazać, za to fałsz zarzuca na nich swe sidła. "Żniwo wielkie..."

Prawda, że Japończycy mają swoich bożków. Ale nie wszyscy są tak naiwni, by w tych żelaznych czy glinianych grubaskach czcić Boga. Ich wysoka inteligencja każe im uznawać jakiegoś wielkiego "ducha", który kieruje losami świata. Tylko ci prości ludzie wierzą jeszcze w martwe posążki. Inni mają je wprawdzie w mieszkaniach, ale raczej tylko dla ozdoby. Chociaż nie umieją rozeznać prawdziwego bóstwa, to jednak nie mogą wierzyć, by te martwe posągi miały wpływać na ich życie. Fakt ten może ułatwić- nawrócenie Japonji, naturalnie droga do tego trudna i żmudna.

Narazie tyle. Może na przyszły miesiąc napiszemy więcej. Za wszystko cześć i chwała Niepokalanej, naszej Pani i Matce!