Z naszych misyj w Japonii
Drukuj

MODLITWA ZA JAPONIĘ

O Maryjo, jaśniejąca Gwiazdo Zaranna, Któraś była Zwiastunką wzejścia Słońca Prawdy i Sprawiedliwości na ziemi, racz łaskawie oświecić mieszkańców Cesarstwa Japońskiego, aby jak najprędzej rozproszyły się ciemności ich umysłów i wiernie uznali Jasność światła-wiecznego, Syna Twego Panaego Jezusa Chrystusa. Amen.

(300 dni odpustu za każdorazowe odmówienie tej modlitwy; odpust zupełny raz w miesiącu. Benedykt XV, 16 stycznia 1913 r.)

U nas opustoszało trochę z powodu wyjazdu internistów. Braci-tubylców będzie wkrótce tylu co nas Polaków. Dobrze więc, że tak jest, boć japoński Niepokalanów jest dla Japończyków przeznaczony.

Dnia 9 lipce mieliśmy "dzisin" (trzęsienie ziemi). Kończymy obiad, O. Mieczysław czyta o nowoczesnym pogaństwie, aż tu nagle jakby na podkreślenie tego, że jak Nerony, Dioklecjany, Napoleony i inni im podobni niczym są wobec potęgi Bożej, ziemia poczyna się trząść. Refektarz jest na pzym piętrze. Budynek trzeszczy porządnie, belki się wyginają, lampy kołyszą, a niektórzy z nas bieleją. Byli tacy, którzy chcieli zwiewać, ale nim opuścili refektarz, już się wszystko uspokoiło.

W krajach gdzie są dzicy Hiwarosi czy Basutoci misjonarz musi się strzec, by go nie chwycili i nie zjedli, tu znów trzeba być przygotowanym na trzęsienie ziemi. I tak, nie ma kącika bez krzyżyka.

Lekcje skończyli chłopcy 12-go lipca, a 13-go rozjechali się do domu. Pojechali też z nimi bracia: Romuald i Kasjan, celem poczynienia zakupu produktów spożywczych, bo tam są dużo tańsze. Przy okazji br. Kasjan odpocznie sobie troszkę, bo biedny, bardzo był przemęczony.

13, 14 i 15 wypadają tu pogańskie "Zaduszki". Obok naszego klasztoru jest cmentarz pogański, więc mieliśmy okazję widzieć wszystko. W pierwszych dwóch dniach odwiedzają groby krewni zmarłych, palą na nich świeczki, kadzidło, zawieszają duże papierowe kule z świeczkami wewnątrz (przy niych grobach po kilkadziesiąt tych kul), przynoszą ryż, wódkę dla zmarłych - ku pokrzepieniu się. Wierzą, że w tym czasie dusze zmarłych krewnych przychodzą do nich i obcują Z nimi. Klaszcząc w ręce modlą się i proszą swoich zmarłych krewnych o dalszą opiekę. 15 lipca dusze wracają do "raju". Odprowadza się je z największym przepychem. Od paru dni każda bogatsza rodzina buduje specjalne małe okręciki, W których mają odprowadzać do morza dusze swoich krewnych. Ciekawy byłem, jak ten pochód dusz wygląda, więc O. Gracjan pozwolił pójść kilku Braciom. O godz. 9-ej wieczorem zaczyna się pochód. Lampy z grobów zabierają, wieszają je na okręcikach i kierują się w stronę morza. Przed każdym okręcikiem idzie 2-ch ludzi z dzwonem (niektórym zastępował go stary żelazny garnek czy miednica) i silnie uderzając weń drewnianymi młotami, wykrzykują: "dai-dai". Strzelają przy tym strasznie, że aż uszy bolą. Ulice zabite od publiczności i od tej procesji okręcików. Policja trzyma po" rządek. Po godzinie może dochodzimy razem z taką procesją do morza. Już odbywa się "odjazd dusz" Śmieszne to, ale ciekawe. Gdy niosący owe okręciki są już niedaleko morza, przyśpieszają kroku i z wielkim rozmachem jarzący się od światła okręcik wrzucają do morza. W okręcikach tych jest dużo kwiatów, ryżu, ryb, a nawet pieniędzy, "na podróż" dla dusz. Nie wrzucają do wody, be by tym z pół zatoki Nagasackiej zawalili, ale na wielkie łodzie, które potem wyciągają na pełne morze i zatapiają. Bywało, że od świec zapalił się okręcik i wszystko buchnęło płomieniem, wtedy straż ogniowa ustawiona po obu stronach puściła w ruch sikawki i ogień tłumiła. Patrzyliśmy się na to może z godzinę i w tym czasie naładowali coś 10 ogromnych łodzi tych okręcików. Niektóre naprawdę śliczne i duże, tak, że 10-20 ludzi musiało je dźwigać. W niektórych okręcikach siedziały dzieci. Przed samym aktem wrzucenia okręcika do morza wysadzano je. Gdyśmy wracali do domu, jeszcze na ulicach pełno było narodu z tymi okręcikami. Powiadali, że do 4-ej rano może "odjadą" wszystkie dusze. Uroczystości te nie w całej Japonii są znane, tylko w Nagasakach i w okolicy. Biedni ci ludzie. Ile to modlitw trzeba zanieść do Boga za te liczne, w błędnej wierze pozostające dusze.

Ściana-mur pod boiskiem wyższa. I ludzie zaczynają przychodzić, więc może da się przed przyjazdem O. Gwardiana boisko skończyć.

Wasz w Niepokalanej współbrat Alfons Maria.

* * *

OKINAWA ken, 19. VII. 1937 r.

Dzięki "Rycerzowi" poznałam sprawy o zbawieniu i mimo, że jestem słabą, jednak żyję zadowolona. Dotąd nie znając prawdziwej drogi Bożej byłam pogrążona w ciemnościach i utrapieniach. Teraz Matka Boża udzieliła mi wielkiej radości z poznania prawdziwego Boga.

Przepraszam, że przez tak długi czas nie uiszczałam prenumeraty. Jestem chora i wciąż leżę i to było powodem. Prosiłam matkę, która teraz przysłała trochę pieniędzy. Proszę nie zapominać o mnie i w przyszłości.

Hika Hisae.


OKAYAMA ken, 26. VI. 1937 r.

Serdecznie dziękuję za list, "Rycerza" i obrazek, który niedawno otrzymałem.

Pochodzę z Shizuoka. Jestem chory nieuleczalnie (dostałem trądu) już 7 lat. Czas schodził mi w opuszczeniu i samotności bardzo powoli. Przybywszy do Aisei en poznałem katolicyzm i dowiedziałem się o istnieniu P. Boga. Wskutek tego osiągnąłem spokój wewnętrzny za co jestem P. Bogu głęboko wdzięczny. Zrozumiałem teraz Opatrzność Bożą i czuję się szczęśliwym mimo choroby dokuczliwej.

Przysłany obrazek zawiesiłem w swoim szpitalnym pokoiku. Z "Rycerzem" nigdy się nie rozłączam. Jestem wprawdzie chory, cierpię bardzo, ale gdy rozmyślam o Niebie, czuję się lepiej. Wiem, że tam już nie będę cierpiał.

Tamiyama Franciszek Mitsuo.