Rozejść się czy ratować słabszą jednostkę?

W małżeństwie jedna osoba zależy ustawicznie od drugiej. W dodatku nie używa się tu przemocy, bo małżeństwo to dobrowolny związek, dlatego dobre lub złe współżycie zależy tu wyłącznie od dobrej woli męża i żony. Otóż z tej to wolności męża i żony płynie wielkie niebezpieczeństwo. Bo tylko wtedy można przezwyciężyć kłótnie, gniewy i wszelkie nieporozumienia, jeśli natrafiamy w drugiej osobie na dobrą wolę.

Lecz co robić, gdy nie widać tej dobrej woli? Lub, co gorsza, gdy nie widać jej coraz częściej? Wówczas dobra strona próbuje różnych środków, a gdy te nie pomagają, napastuje ją pokusa: rozejść się...

Im bardziej jest kto wrażliwy i wygodniejszy, tym ostrzej napastuje go myśl o rozejściu się.

Zastrzyki dobroci

Co robić, gdy żona u męża lub mąż u żony, bądź wzajemnie, zauważą tę pokusę... rozejścia się? Wówczas należy się starać być tym bardziej dobrym dla osoby, która chciałaby się rozejść. Z tym większą cierpliwością i pogodą trzeba znosić jej kaprysy, złe humory i złą wolę. Kto zaś umiałby to znosić z pogodą od samego początku, gdy tylko zaistniały trudności, ten z miejsca urwałby łeb dalszym niebezpieczeństwom. Bo jedynie za pomocą dobra można zwyciężać zło w małżeństwie.

Rozmowa jako broń

Szczególnie skuteczną bronią są tu rozmowy. Nigdy bowiem nie oddziałujemy tak silnie na drugą osobę, jak wtedy, gdy z nią rozmawiamy. Toteż głupi są ci małżonkowie, którzy prze-stają z sobą rozmawiać, gdy jedno rzuci myśl o rozejściu się. Przecież za pomocą rozmowy można od razu wejść... do twierdzy nam wrogiej. Właśnie gdy grozi rozejście się, należy za wszelką cenę wciągać do rozmów osobę rozgrymaszoną, pytać o przyczyny nieporozumień, wysuwać sposoby zażegnania gniewów, przedstawiać wspólne potrzeby, zwłaszcza wskazywać na dzieci i na konieczność dawania im dobrego przykładu.

Nie trzeba przy tym się bać, że z początku rozmowy, czy w ogóle podczas pierwszych rozmów - spotkają nas dąsy, a nawet obelgi czy rękoczyny. Choćby dopiero za setnym razem udało nam się doprowadzić rozmowę do końca, będzie to wielkie zwycięstwo. Bo nie ma w małżeństwie większego zwycięstwa niż ocalenie jedności. I ten z obojga małżonków ma większą zasługę, kto skuteczniej walczy o tę jedność.

Szlachetne bohaterstwo

Spójrzmy jeszcze na małżeńskie trudności po męsku. Przecież życie w małżeństwie z osobą tak nierównego usposobienia - jest ciekawsze, niż z osobą pogodnego charakteru. Bo jeśli wspólne pożycie zarasta spokojem i błogostanem, to wraz z tym może się stać nudne. A jednocześnie jakież to męskie - bronić jedności własnego małżeństwa! Ile tu sposobności do bohaterstwa! A jak hartują takie szlachetne boje, jak wzmacniają charakter!

Oczywiście, kto przy tej okazji nauczy się trafiać do rozumu i serca drugiej osoby, temu ta zręczność życiowa przyda się i w obcowaniu z innymi ludźmi, w życiu publicznym, zawodowym.

Czysty zysk

Trzeba też patrzeć oczami przyszłości na taką nadąsaną żonę, czy rozwydrzonego męża. Jakże to z czasem będzie wdzięczna mężowi taka żona, co rozbijała jedność, lecz on przywiązał ją z powrotem do gniazda rodzinnego!

Niemniej uwielbiał będzie żonę mąż, który okazał się takim niedołęgą, że zachciało mu się rozejść, a ona odwiodła go od tego. Bo cóż to za niedołęstwo nie umieć współżyć aż do śmierci chociaż z jedną osobą i to z własną żoną, z własnym mężem! A przy tym mężczyźnie przystoi być człowiekiem honoru i chociaż jednej osobie na ziemi dotrzymać słowa.

Ale z tego, że powód do rozejścia się daje osoba słabego usposobienia, wynika jeszcze jedno. Oto taka słaba jednostka, gdyby odeszła od męża czy żony, nie utrzymałaby się może długo na drodze uczciwości. Mogłaby wpaść w rozpustę. Zacząłby się wtedy u takiej osoby łańcuch zdrad małżeńskich, nastąpiłoby ohydne wykolejenie. Kto tedy ocala jedność małżeńską, ratuje od takich wykolejeń drugą, słabszą osobę w małżeństwie.

Na olimpiadzie życia

Trudno wymagać, by pierwszy lepszy człowiek dokazał w swym życiu jakichś nadzwyczajnych czynów. Ale każdy z nas - i mały i wielki - może dokazać choćby tego, żeby z jedną osobą, której dał słowo u ołtarza, przeżył całe życie. A umiejętność ta, to nie bagatela, gdzie bowiem zbyt mało małżeństw posiada sztukę trwałego współżycia, tam społeczeństwo rozpada się. Tak mówi nauka historii.

I na odwrót: społeczeństwo może być ubogie i mało kulturalne, ale jeśli posiada trwałe małżeństwa, rozwija się zdrowo całe tysiące lat, choćby wśród największych trudności.