O. Maksymilian Kolbe

...Wspominamy imię żyjącego w naszych tragicznych czasach bohatera męczennika O. Maksymiliana Kolbego, wielkiego franciszkanina, żarliwego czciciela Maryi, której Imię sławił na ziemi polskiej i po całym świecie. Twórcy Rycerstwa Niepokalanej, któremu Kościół być może da tytuł Patrona Skazańców i Opiekuna Obozów Koncentracyjnych, i wyniesie na ołtarze, jako najpiękniejszą postać spośród Męczenników lagrów niemieckich.

Oświęcim... Auschwitz, straszliwe piekło XX wieku. To, co tylko satanizm współczesnego człowieka mógł wymyślić dla starcia z powierzchni ziemi Imienia Bożego i dla triumfu bestii, miejsce kaźni okrutnej, które swą grozą nieskończenie przewyższa grozę dantejskiego piekła.

Złowieszczy lęk alarmowej syreny: biegną na Appelplatz skazańcy. Nędzne ludzkie numery, przeznaczone na zagładę, szkielety w pasiastych łachmanach, z rozpaczą i przerażeniem oczekujący swojej śmierci. Trupi zaduch unosi się nad barakami.

Szeregi skazańców stoją w bezruchu. Nie: co chwila ktoś pada z wyczerpania. Stojący odciągają go na bok. Niech kona. Wzdłuż szeregu ludzi, których żyjące ciała jutro, pojutrze, za tydzień, za miesiąc rozkładać się będą w ziemi, przechadzają się esesmani.

Wczoraj uciekł z lagru więzień.

Jeden z oprawców hitlerowskich, Fritsch, pomocnik Hessa, głównego kata Oświęcimia obwieścił, iż o ile zbieg nie wróci, 10 ludzi zostanie skazanych za karę na śmierć głodową. Więzień nie wraca, esesman wybiera spośród przerażonych skazańców swoje ofiary. Los pada na młodego sierżanta z kampanii wrześniowej. Raz już uciekł z lagru, teraz śmierć niechybnie go nie minie. Sierżant jest dobrym żołnierzem i nie boi się śmierci, ale jest również dobrym ojcem i mężem, a tam, daleko za drutami żona i dwóch synów czeka. "Jak mi żal żony i dzieci" - szepcze, gdy go wywołują z szeregu. Liczba ofiar dopełniona.

Gdy mają odejść do lochu śmierci, spośród stężałych w grozie i przerażeniu szeregów występuje stary człowiek w pasiaku i idzie spokojnie w kierunku esesmanów.

Stój...

Czego chcesz? pytają esesmani.

Jestem księdzem katolickim i pragnąłbym zastąpić tego człowieka, młodego i potrzebnego rodzinie. Jestem już stary i nikomu niepotrzebny... Proszę o tę łaskę...

Nad lagrem oświęcimskim zaległa śmiertelna cisza. Cisza podobna do tamtej, na wzgórzu Golgoty, kiedy oczy tłumów zapatrzone w Konającego wsłuchiwały się w szept Jego ust, aby nie uronić żadnego słowa.

Oczy tamtego tłumu były pełne nienawiści, oczy tych co stoją, wyprężeni w swych lagrowych pasiakach, zachodzą łzami.

Jezus zwyciężył wówczas Miłością i Jego słudzy wierni po wieki wieczne tym samym zwyciężać będą. Bo Miłości nic się oprzeć nie zdoła. Walą się w gruzy przed nią bramy piekieł, i Bóg na jej głos otwiera podwoje niebios.

Esesman nie rozumie miłości. Przedstawiciel systemu, który zdetronizował Boga-Miłość i zaprzedał się w służbę szatana, który zbrodnie i nienawiść ogłosił za prawo i podniósł do godności narodowej cnoty, nie może pojąć bohaterstwa miłości. Ale się jej lęka i instynktownie cofa się przed jej siłą.

Ofiara zostaje przyjęta. Akt heroizmu wobec Boga i ludzi dokonany.

"Większej nad tę miłość, żaden nie ma: aby kto duszę swą położył za przyjacioły swoje" (Jan, 15, 13).

Loch śmierci, straszliwa cela 11 bloku, gdzie konają powoli skazani, zamienia się w kaplicę. Czasami poprzez mury przedziera się echo przekleństwa. Ale zaraz cichnie. Skazańców podtrzymuje miłujące serce O. Kolbego. Pogryzione z głodu i rozpaczy wargi szepczą ostatkiem sił modlitwę: "Pomnij o najdobrotliwsza Panno Maryjo, iż od wieków nie słyszano"... Padają na cuchnące dno lochu wycieńczone w agonii ciała. Wśród jęków i rzężenia gaśnie jedno po drugim ludzkie życie... Już dwa tygodnie minęło... A Ojciec Kolbe wciąż żyje. Sterany ciężkimi chorobami, on, który miewał krwotoki płucne od lat najmłodszych, oddychając jednym zniszczonym płucem tworzył Niepokalanów polski i japoński, on, misjonarz niestrudzony, męczennik obozu w Amtitz, katowany na Pawiaku za wyznanie wiary w Jezusa Chrystusa, męczony w straszliwy sposób przez "Krwawego Capo" Krotta, zanim się tu dostał do tej śmiertelnej celi - wciąż żyje. Trwa na tym ostatnim posterunku. Bohaterski kapelan garstki żołnierzy ginących za przyszłą Polskę.

Już nie śpiewają nawet...

Ten głos, dochodzący z lochu, głos konających skazańców uderza w ciszę nocną echem skarg, jęków, modlitw i pieśni błagalnych, targa zmartwiałymi z przerażenia i bólu sercami mieszkańców straszliwego bloku . Wszyscy, nawet Niemcy, przechodząc obok tej żywej mogiły doznają dziwnych uczuć. I wszyscy wiedzą, że tam umiera święty.

Odchodzi ostatni w wigilię święta swojej Pani, Królowej i Matki. W wigilię Najświętszej Maryi Panny Zielnej, aby u Jej stóp złożyć ofiarę miłości, i aby w imieniu tych, z 11 bloku i tych, którzy w tysiącu innych miejsc umierają za Polskę - jako jej Orędownik, Patron lagrów i Apostoł skazańców, wyjednać przed tronem Bożym lepszą przyszłość.