Nieśmiertelność duszy

Teorie naukowe a głos życia

Nieśmiertelność duszy! Oto największa tajemnica żywej przyrody. Interesuje ona każdego człowieka, narzuca mu się z nieprzepartą siłą w chwili głębokiej refleksji, zwłaszcza przy blasku gromnicy nad łożem umierającej drogiej nam osoby lub w jesiennym poszumie drzew cmentarnych. Organicznie się łączy z całą naszą psychofizyczną naturą i wyczuciem moralnym.

Dziwna i niepojęta rzecz! Już u samej kolebki ludzkości i jej prymitywnych zaczątków życia cywilizacyjnego rodzi się żywa świadomość tej tajemniczej prawdy. Mało tego! Zagadnienie nieśmiertelności z tą chwilą staje się nie tylko centralnym punktem myśli religijnej, filozoficznej, naukowej, artystycznej i społecznej, ale też i głównym motorem życia indywidualnego i zbiorowego! Ta odwieczna prawda, przyjmująca swoiste zabarwienie religijne i filozoficzne stosownie do ducha danej epoki i danego kontynentu, znalazła najbogatszy, najcudowniejszy i ściśle sprecyzowany wyraz w nauce Chrystusa, który zapewnił nas: "Ja żyję i wy żyć będziecie" (J 14,19).

Dopiero w. XIX poważył się na próbę obalenia prawdy o nieśmiertelności duszy. Uczeni, zahipnotyzowani wynikami badań w dziedzinie zjawisk fizykalnych i materii, zaczęli głosić, że dusza nieśmiertelna to wytwór abstrakcji religijnej i filozoficznej czy egzaltowanej fantazji, sprzeczny z rzeczywistością przyrodniczą.

Jednak to nowe "credo" świata naukowego nie dało ludzkości nawet względnej częściowej pewności, że nieśmiertelność duszy jest tylko zwykłym mitem. Wszelkie najsubtelniejsze argumenty, przemyślne chwyty i precyzyjne sofizmaty wyznawców światopoglądu antymetafizycznego zawodziły i nieraz kończyły się kompromitacją. Nawet główny argument używany przez sceptyków w polemice z ludźmi wierzącymi: "A czy kto widział ducha?" - przy obecnym stanie nauki nie może być stosowany do duszy człowieka. Nie dlatego bynajmniej, że świat naukowy stał się już ostrożniejszy i powściągliwszy w wyrokowaniu o tajemniczych zjawiskach wszechświata, a to w związku z tajemnicą atomu, którego nigdy nie widział, ale którego panicznie się boi. Samo doświadczenie naukowe - jak stwierdzają uczeni - prowadzi z konieczności do spirytualizmu i ducha włącza w świat rzeczywistości żyjącej. Ale o tym będę później mówił. Na razie chcę zwrócić uwagę czytelników na stronę psychologiczną tego zagadnienia, posługując się teoriami, którymi operują niewierzący.

Dzisiejsze teorie filozoficzne twierdzą, że warunki gospodarcze stanowią główny motor zjawisk cywilizacyjnych, kulturalnych i politycznych. Kiedyż była największa zależność ekonomiczna od surowych sił przyrody i najcięższa walka o byt ludzkości, jeżeli nie w pierwszym okresie jej istnienia na tej planecie? A jednak prawda o nieśmiertelności duszy - ta najwyższa synteza religijna i filozoficzna, która, myśląc racjonalistycznie, winna być późniejszym dorobkiem myśli cywilizacyjnej i kulturalnej, staje się własnością już pierwszego człowieka i ogarnia swym przemożnym wpływem całą społeczność ludzką bez względu na rasę, narodowość, kulturę, stan socjalny, stopień wychowania, płeć oraz wiek.

Następnie zagadnienie duszy, zdawałoby się, powinno było w pierwszym rzędzie interesować przede wszystkim warstwy wyższe pod względem intelektualnym. Tymczasem spostrzegamy tu prawdziwie paradoksalne zjawisko natury psychologicznej. Oto właśnie te wyższe warstwy społeczne w pewnych okresach historycznych szybciej się degenerują i demoralizują, a w związku z tym łączy się u nich zachwianie lub upadek wiary w świat nadprzyrodzony i nieśmiertelność duszy. Gdy tymczasem warstwy ludowe, żyjące w ścisłym zespoleniu z całą przyrodą, i bardziej podatne na sugestie wrodzonych instynktów, przechowują wiarę w nieśmiertelność duszy z całą pierwotną żywiołowością i czystością. A przecież współczesna psychologia, nawet racjonalistyczna i naturalistyczna, widzi w instynktach biologicznych nie tylko główny motor aktywności świadomościowej, ale i wyraz swoistej, nieomylnej mądrości istot żyjących. Psycholog-biolog ma tu bogate pole do obserwacji, gdy wiara w kwiat nadprzyrodzony i nieśmiertelność duszy wyrasta spontanicznie z najgłębszych tajników ludzkiej podświadomości, a umysł usiłuje jedynie znaleźć racjonalne rozwiązanie religijne i filozoficzne.

Wszelki zaś sceptycyzm i niewiara jest jedynie powierzchownym i sztucznym nalotem myślenia racjonalistycznego lub naturalnym następstwem osłabienia moralnej wrażliwości człowieka. Taki zaś stan duszy burzy wrodzoną równowagę duchową i staje się czynnikiem wewnętrznej dysharmonii, która nieraz kończy się prawdziwą tragedią życiową.

Dlatego często wewnętrzny promień łaski Bożej lub wicher katastrofy przyrodniczej wystarczy, a cały ten nalot abstrakcyjnych i subiektywnych sugestii zostaje w jednym -momencie usunięty na zawsze. A wówczas prastara i odwieczna wiara w świat nadprzyrodzony i nieśmiertelność duszy jaśnieje ponownie z całą siłą w naszej świadomości.

Dużo już ludzi za mej pamięci odeszło w krainę wieczności, ale najsilniej utkwił mi w pamięci pewien znany i wybitny inteligent, dla którego nie istniał dawniej ani Bóg, ani życie pośmiertne, a tym bardziej moralność chrześcijańska. Działo się to w 1909 r., a jednak widzę go, jakby to było dziś, gdy pisze te słowa. Stałem u jego łoża po udzieleniu ostatnich sakramentów św. Obok klęczały dwie płaczące kobiety. Błagał on o przebaczenie za ich złamane życie z jego winy.

Z oczu umierającego płynęły później ciche łzy a na twarzy malował się przedziwny spokój, zwiastun pojednania się z Bogiem i z pogwałconą prawdą.

Tak samo nigdy niezapomnianą pozostanie dla mnie chwila, gdy grupa więźniów zgromadzona na Montelupich w Krakowie, wyjeżdżała do obozu w Oświęcimiu. Wszyscy wówczas wierzący i niewierzący Polacy, Czesi, Ukraińcy i żydzi, rzucili się na kolana, wznosząc wspólne modły do Boga. Jeden wielki szloch panował w sali więziennej... Nic dziwnego. Bardzo niewielki procent tych skazańców wrócił do swego kraju. Co innego bowiem jest czcza i zimna teoria, a co innego wymowa faktów.

Ale wiara w nieśmiertelność duszy ma swe naturalne źródło nie tylko w wyczuciu intuicyjnym tajemniczych praw rządzących życiem i w odruchach instynktowych naszego sumienia, które znalazły przepiękny i głęboki wyraz w pismach Platona i wielkich mistyków Kościoła Katolickiego, ale ona tkwi również i w samym najsilniejszym i najpiękniejszym instynkcie, zwanym miłością. Miłość jest nie tylko koniecznością biologiczną, rodzinną, społeczną, mistyczną, ale też nieomylnym sprawdzianem prawdy. I dlatego w niej przede wszystkim będę szukał głosu życia, który wskazuje drogę w naszym dążeniu do wyczucia i zrozumienia tajemniczej prawdy, którą zwiemy nieśmiertelnością duszy. I nie trzeba go szukać aż w gronie ludzi wierzących. Wystarczy środowisko bezwyznaniowe, a nawet wrogie dla wszelkich objawów myśli religijnej.

Wracając z Wrocławia wstąpiłem po drodze do Łodzi. Spotkałem tam znajomego ks. katechetę, który opowiadał mi fakt następujący. Oto na jego lekcje w 8 klasie przychodziły dwie uczennice pochodzenia żydowskiego. Zdradzały dużą inteligencję i oczytanie, Szczególniejsze zainteresowanie żywiły do zagadnień religijnych i filozoficznych. Toczyły się gorące spory i dyskusje. Otóż pewnego dnia jedna z nich przyszła prywatnie do niego z następującą, znamienną prośbą. - "Spotkało mnie straszne nieszczęście. Mój najdroższy ojciec zmarł w tych dniach. Kochałam go ponad życie. Nam w domu od samego dzieciństwa wkładano w uszy, że nieśmiertelność nie istnieje, że kiedy śmierć porywa człowieka, to z tą samą chwilą zapada on w całkowitą nicość. Moja cała natura i podświadomość mówi mi instynktownie zupełnie co innego. Wszak ta cała teoria o nicości poza grobem jest oparta jedynie na domysłach subiektywnych, nie popartych żadnym faktem i dowodem przyrodniczym. Proszę, na miłość Boga, ułatwić mi właściwe podejście do tego zagadnienia, bo nie mogę się pogodzić z tym, że mój ojciec, który był tak rozumny i tak szlachetny, teraz zamienił się jedynie w garstkę marnego prochu".

I miała zupełną słuszność nieszczęśliwa i zrozpaczona córka. Jeżeli bowiem w naturze w samym świecie materii nic nie ginie, to dlaczego nasza podmiotowa świadomość jedynie ma stać się ofiarą okrutnej nicości?

I to nie jest głos tylko nielicznych jednostek; jest to żywiołowe wołanie ludzkości poprzez wszystkie wieki i tak będzie aż do skończenia świata. I to wołanie nie może pozostać bez odpowiedzi.

Musimy zbłąkanym duszom wskazać właściwą drogę w rozwiązaniu zagadnienia nieśmiertelności duszy. Nauka XIX w. sprowadziła je na fatalne drogi światopoglądowe -Ażeby wyrobić sobie o tym sąd obiektywny musimy się zapoznać z dorobkiem nauki XX wieku, który rzuca jasne światło na zagadnienie nieśmiertelności duszy, całkiem odmienne od teorii, które jeszcze dziś nie przestają wywierać wpływu na umysłowość, wychowaną w tradycjach i nałogach myślenia racjonalistycznego. Ale o tym będę mówił w następnym artykule.


Jeśli pragniemy nieść pomoc świętym duszom czyśćcowym, nie omieszkujmy polecać je Przenajświętszej Pannie we wszystkich naszych modlitwach.

Św. Alfons Liguori