Niepokalana Matka Boga
Rycerz Niepokalanej 1/1949, zdjęcie do artykułu: Niepokalana Matka Boga, s. 9

Pewien nauczyciel ludowy był raz na socjalistycznym zgromadzeniu. Wracając do domu, natknął się na znajomego redaktora... Doszedłszy do bramy miasteczka, zatrzymali się przypadkiem przed posągiem Matki Bożej, dyskutując namiętnie o szkole i Kościele. Wtem wzrok nauczyciela padł na ów posąg, okryty grubą powłoką śniegu; tylko twarz Maryi była odsłonięta i patrzała nieziemskim wyrazem na żarliwego mówce. Ten widok pomieszał mu bieg myśli tak, że przerwał i dopiero po chwili rzekł:

- Czy widzi pan tę ośnieżoną Matkę Bożą? Długo tu ona już nie postoi, z twarzy jej i tak już prawie nic nie widać. Tak się to dzisiaj dzieje ze wszystkimi rzeczami. Nie rozbija się ich już z hałasem w szczątki, nie, one same spokojnie i niepostrzeżenie zapadają w ziemię i pewnego dnia nic pozostanie z nich ani śladu!

- Aż znów nie powieje wiatr wiosenny - odrzekł redaktor - i nie zmiecie tego białego całunu - a wówczas wychyli się znowu Panna Święta i do stóp jej padną nowe kwiaty i wieńce, a śnieg pójdzie w zapomnienie. To także symbol.

- I cóż pan chce przez to powiedzieć? - -napytał nauczyciel. - Czy sądzi pan, że taki fantastyczny zabobon, jak ten oto, będzie mógł jeszcze długo ostać się wobec elektrycznego światła naszych czasów?

- Tak, tak w samej rzeczy sądzę - odrzekł redaktor - pójdę nawet jeszcze dalej i powiem: samo to przeraźliwe światło elektryczne zgaśnie doszczętnie, węgiel nasz pozostanie pod ziemią, szkoły nasze zostaną zamknięte a biblioteki nasze zbutwieją, jeżeli te stare rzeczy, jak je nazywacie, znowu pośród was nie ożyją! Mój drogi panie, czyż na widok dzisiejszych nieświętych-panien, co to z krótkimi sukniami... kręcą się po wszystkich ulicach, nigdy się panu nie uświadomiło, dokąd my też naprawdę zdążamy i jakie znaczenie dla tego świata ma Panna Święta? Niech mi pan wierzy: ... im bardziej poznałem duchową niedolę ludu, im bardziej zbadałem świat nowoczesny, - tym bardziej odchodzi mnie ochota do zaprzeczania rzeczom starym.

Onegdaj powiedział do mnie pewien starszy robotnik: "W moim cyrkule Matka Boża jest jedyną przyzwoitą kobietą". Zapytuję pana: czy takie powiedzenie nie mówi nam więcej o upadku świata, aniżeli wszystkie inne oznaki rozkładu? Kto zna Adama i Ewę, wie, że z upadkiem przyzwoitej kobiety upada także kultura ludzka. Pożądanie Ewy jest naturą, pożądanie zaś Maryi kulturą i ochroną samej natury przed wynaturzeniem... Tam, gdzie zatraca się wstydliwość kobieca i gdzie wskutek tego kobieta zatraca szacunek dla swego lepszego "ja" a mężczyzna szacunek dla kobiety, tam we wszystkich dziedzinach załamują się wszystkie prawa niewidzialnego świata, a następstwem tego jest powszechny tryumf zwyrodniałej zwierzęcości...

Otóż z tej otchłani może nas wywieść jedynie najwznioślejsze wcielenie niepokalanej dostojności kobiecej; tylko ona zdoła wyrwać duszę mężczyzny spod wszechwładzy zmysłowego egoizmu i wpośród całej naturalności stworzyć miejsce dla nadnatury. Zaprawdę, to czym dla ludzkiej kultury była "Virgo Immaculata" (Dziewica Niepokalana) - a kultura to przecie okiełznanie zwierzęcości - wykracza daleko poza wszystko, co w opanowaniu zewnętrznych sił natury zdołała osiągnąć nowoczesna technika.

A ponadto: jeżeli Matkę Bożą nazywa się także Pośredniczką między Chrystusem a człowiekiem naturalnym, to można to i w tym sensie tłumaczyć, że Maryja, jako szlachetność natury kobiecej, i uduchowiła nieskończenie całe się mężczyzny i kobiety, a tak nie tylko podniosła i umocniła kobietę we wszystkim, co w niej najlepsze, lecz i w mężczyźnie także obudziła zupełnie nowy rodzaj duchowej czci dla kobiety, stwarzając w ten sposób nową, potężną przeciwwagę wobec Ewy. Carlyle powiada pewnego razu: "kobieta jest symbolem spraw wyższych"; słowa te odnoszą się właśnie do dzieła, które w duszy kobiety zdziałała Maryja, a dzięki któremu nastąpiło nie tylko cudowne pogłębienie się różnicy pomiędzy obiema płciami, lecz także złamanie przemocy napięć wyłącznie zmysłowych...

- To wszystko - odpowiedział nauczyciel, gdy poszli dalej - przemawia mi zupełnie do przekonania... ale trudność zaczyna się wtedy, "gdy tę wzniosłą ideę duchową, unaocznioną symbolicznie przez "Virgo Immaculata", głosi się jako prawdę rzeczywiście w Matce Bożej wcieloną i ucieleśnioną.

- Zapewne - odrzekł tamten - ale niech pan zagadnienie to rozważy bez żadnych przesądów tzw. racjonalizmu i powie, czy było to tylko cudowną wiarą, czy raczej wyrazem najzdrowszej potrzeby duszy, domagającej się należytego zrównania pomiędzy przyczyną a skutkiem, jeżeli ludzkość pierwszych wielkich stuleci chrześcijaństwa nie mogła Matki Bożej uważać po prostu za zwyczajną istotę ludzką? Czyż nie tkwi w tym właśnie najgłębsza mądrość, że przyjęto, iż dusza tej niewiasty, która w łonie swoim nosiła takie życie, musiała sama również znajdować się w jakimś nieporównanym zgoła stanie Łaski, który zapewne w jakiś przygotowujący i zapowiadający sposób odpowiadał przyszłemu panowaniu Syna Jej nad naturą? Czy uważa pan to naprawdę za możliwe, by Jezus Chrystus wstąpił w życie ludzkości, a równocześnie olbrzymi ten cud nie wstrząsnął do głębi i nie przełamał całego naturalnego biegu i rozwoju rzeczy, i samej natury nie powołał do niesłychanego wysiłku? Zaprawdę, kto w Maryi nie widzi najwyższej kobiety, ten nie uznaje także podstawowej zasady przyczyny i skutku!

- W tej formie - odpowiedział nauczyciel - nic mi oczywiście nie przeszkadza przyjąć tej wiary. Mimo to jednak wiara w dzieworództwo i wiele innych jeszcze rzeczy to postulaty zbyt wybujałe...

- ...Drogi panie... Co się tyczy przyjętego przez Kościół cudownego misterium tego wcielenia, to wiara ta w o wiele mniejszym stopniu gwałci mój rozum, niż, gdybym uwierzyć miał, że Jezus Chrystus wstąpił w życie bez owej nadnaturalnej przyczyny. Kto wierzy w Boga i w Jego moc, wnikającą w głąb życia, nie wiem, jakby począł sobie ze swą wiarą w Boga i w Jego działalność na ziemi, nie mając równocześnie wiary w Niepokalaną Dziewicę... Nie jest bynajmniej wiara w ów cud zdziałany za pośrednictwem Ducha Św. jakimś zmaterializowaniem prawdy duchowej, ale przeciwnie, jest uduchowieniem materii; takiej zaś silnej wiary w oddziaływanie Ducha Św. potrzeba nam dziś bardziej niż kiedykolwiek, jeżeli mamy przezwyciężyć w sobie ducha czasu. Niech mi pan wierzy, że nauka o elektryczności utoruje znowu drogę do teologii i wiary w cud. Czyliż bowiem jakiekolwiek oddziaływanie ducha na materię nie jest już samo przez się cudem, wymykającym się spod wszelkich wyjaśnień materialistycznych? Dogmaty chrześcijańskie zajmują się właśnie tym niepojętym stosunkiem pomiędzy duchem i materią; opisują one akty pracudu oświetlającego i opromieniającego ów cudowny stosunek i tworzącego zarazem wzór i prawo dla jego dalszego rozwoju.

Tak rozmawiając, wrócili obaj mężczyźni pod ośnieżony posąg Matki Bożej. Redaktor przystanął i począł ostrożnie odgarniać laską śnieg, okrywający cokół pomnika.

- Niech pan spojrzy - rzekł - ile tu różyczek; prosty lud czuje, że tej prawdzie tylko kwiaty należy składać w hołdzie, gdyż słowa nie są jej godne - tu w języku tych różyczek wypowiadają się najdelikatniejsze i najgłębsze uczucia i przeczucia, które dopiero chrześcijaństwo obudziło w duszy ludzkiej. O jakże marne są wszystkie moje słowa w porównaniu z tym oto hołdem!

Obaj mężczyźni poszli dalej i wmieszali się znowu w ruch uliczny; tam zaś na polu, w śnieżnej zawierusze stał dalej posąg Matki Bożej i wkrótce śnieg przykrył znowu odsłonięte różyczki, a potem całą Matkę Bożą; stała tam w zawiei, niby biała piramida, otulając w migotliwy płaszcz spadających bez końca płatków śnieżnych wiekuistą swą tajemnicę.


Jest to wyjątek z dzieła pt. "Chrystus o życie ludzkie". Autor Foerster, choć jeszcze protestant, przeciwnik hitleryzmu, dlatego zmuszony przebywać poza Niemcami, przez głębokie wnikanie w Ewangelię coraz głąbiej rozumie ducha katolicyzmu.