Niebo

(Na dzień Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.)

"...Przecież każdy chyba się zgodzi, mówił Sokrates, że Bóg i sama idea życia, i jeśli jest poza tym coś jeszcze nieśmiertelnego, nigdy nie ulega zniszczeniu.

- Wszyscy się na to zgodzą... A skoro to, co nieśmiertelne jest i niezniszczalne, to i dusza, skoro jest nieśmiertelna, musi być i niezniszczalna.

- Musi, koniecznie.

- Więc, kiedy śmierć na człowieka przyjdzie, wówczas, chyba to, co w nim śmiertelne, umiera, a to, co nieśmiertelne, całe i niezepsute oddala się i uchodzi precz: uszło śmierci...

I dusza w dziedzinę do niej podobną odchodzi: bezpostaciową, boską, nieśmiertelną i rozumną, dokąd przyjdzie i będzie szczęśliwa; skończy błędną wędrówkę, wyzbędzie się bezmyślności i obawy i żądz dzikich i innych nieszczęść ludzkich i, jak mówią wtajemniczeni, naprawdę resztę czasu między bogami spędzi.

Zbawieni będą później żyli w ogóle bez ciała i pójdą do mieszkań jeszcze piękniejszych, niż te, które i opisać nie łatwo i w tej chwili nie czas po temu. Będą oni tam mieli świątynie i gaje bogom poświęcone, w których rzeczywiście bogowie mieszkają i oni głosy bogów będą słyszeć... a obcować z bogami twarzą w twarz...

Modlić się tylko trzeba do bogów, aby przeprowadzka stąd na tamten świat szczęśliwie wypadła"[1].

Taką naukę o niebie i życiu duszy złączonej z Bogiem głosił wielki filozof pogański Sokrates[2]. Słowa powyższe były wypowiedziane w więzieniu do przyjaciół w ostatnich godzinach mędrca, skazanego przez rodaków za rzekomą "bezbożność" na śmierć, w Atenach, w r. 399 przed Chr.

Wszelako nie filozofia grecka odkryła niebo. To, o czym tak głęboko z takim przekonaniem mówił genialny jej przedstawiciel, było znane i odczuwane na wiele wieków przed nim.

Człowiek pierwotny posiadał zdumiewające odczucie i zrozumienie rzeczywistości pozagrobowej. Czuł się on jednocześnie jak gdyby jej współtwórcą. Uświadamiał sobie, że los jego, wprawdzie zależny od Boga i w jego również spoczywa ręku. Stąd głębokie poczucie odpowiedzialności za życie, poczucie grzechu i cnoty, związane jak najściślej ze świadomością sądu, nagrody lub kary.

"...Ci, których życie wydawało się osobliwie zbożne..., którzy umieli w swej duszy ujarzmić to, w czym się jej zło kryło, a wyzwolili to, w czym dzielność..."[3] idą na "wyspy szczęśliwości". Ci zaś, których życie wyda się (na sądzie boskim) ani zanadto złe, ani nazbyt dobre "muszą odbyć w jeziorze Acheronie czas oczyszczenia i pokuty". A których stan wyda się nieuleczalny dla mnogości grzechów... tych los im należny miota do Tartaru, skąd nie wychodzą już nigdy"[4].

Musimy zaznaczyć, że powyższy pogląd na sprawy życia pozagrobowego znany był innym cywilizacjom świata starożytnego. Egipt, Indie, Chiny podobnie rozwiązywały zagadnienie ostatecznych przeznaczeń człowieka.

To, co było odwiecznym instynktem wiarą, przeświadczeniem, filozofią, religią, i tą nie dającą się dokładnie określić potrzebą duszy w epoce przedchrześcijańskiej znalazło swoje potwierdzenie w nauce i życiu Zbawiciela. Ewangelia jest księgą Bożą, która poprzez doczesność prowadzi człowieka do nieba, jako ostatecznego celu wszystkich ludzi. Tylko w świetle jej nauki o szczęściu płynącym z oglądania "twarzą w twarz" (1 Kor. 13,12) wiekuistej Prawdy, Miłości i Piękna, można zrozumieć niedoskonałość ziemskiego życia, jego niepokoje i udręki, przez które człowiek musi przejść, aby się oczyścić, udoskonalić i wysłużyć sobie żywot wieczny.

Co to jest niebo?

Katechizm powiada, że jest to miejsce, a raczej stan wiecznej szczęśliwości, pochodzącej z widzenia Pana Boga.

Św. Jan w Księdze Objawienia daje przecudny opis nieba, które przyrównywa do miasta ozdobionego drogimi kamieniami i złotem, oświecanego nieustającą światłością Bożą, w mieście tym nie ma "śmierci, ani krzyku, ani boleści. Nikt tam już ani łaknąć, ani pragnąć nie będzie". Bóg "otrze wszelką łzę z oczu ludzkich" (Ap 21,4 i 7,16).

Św. Paweł, który w zachwyceniu nadprzyrodzonym spojrzał w blask chwały niebieskiej, był tak przytłoczony ogromem jej wspaniałości i piękna, że nie próbował nawet odtworzyć tego stanu, ograniczył się jedynie do stwierdzenia, iż "ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce nie zdołało pojąć, co zgotował Bóg tym, którzy Go miłują" (1 Kor 2,9).

Zatem szczęście niebios, to stan duszy, która osiągnęła Boga, czyli Prawdę, Miłość i Piękno w całym jego blasku i niezmierzonym ogromie.

Dusza jak ptak, wznosi się coraz wyżej w błękit boskiej miłości i pokoju. Wolna od niedoskonałości, żądz, niewiedzy i innych udręk żywota, rozkoszuje się pełnią życia, mierzonego skalą natężeń miłości, która jest jedynym miernikiem czasu w tym szczęśliwym, bezczasowym bytowaniu. Jej towarzystwo, to "obcowanie świętych". To najsłodsza obecność Królowej Nieba, Matki Bożej, aniołów i świętych. To radosna łączność z tymi, których za życia kochała miłością rozumną i czystą.

W dzień sądu Ostatecznego Bóg przywróci duszy jej ciało. Z dawno rozprzęgniętych atomów, które nieraz tak bardzo przytłaczały nas na tym świecie, Bóg stworzy nową szatę, ciało uwielbione, bez skaz, jaśniejące i nieśmiertelne, na wzór uwielbionego Ciała Jezusa zmartwychwstałego i Maryi wniebowziętej.

Dlaczego jednak tak bardzo niepokoi nas ten tajemniczy świat nieba?

Dlaczego budzi obawę, a niekiedy nawet przeraża?

Właściwie, to nie wieczność, ani niebiosa, ale przejście do nich połączone z niepewnością czy tam się dostaniemy, niepokoi nas i zmusza do kurczowego trzymania się życia.

Rzadko kto z nas, śmiertelnych, umie zwyciężyć ziemię i podbijać całkowicie ciało pod rozkazy ducha. Rzadko kto z nas umie się wyzbyć miłości własnej i opanować nieporządną miłość tego świata, i to jest główną przyczyną, dla której myśl o życiu pozagrobowym odsuwamy od siebie daleko, A gdybyśmy nawet zwyciężyli samych siebie i żyli Bogiem, to jeszcze pozostawałby w nas biologiczny lęk przed śmiercią. Lęk będący echem potężnego głosu natury, która z woli Bożej każe nam bronić swego doczesnego życia, i walczyć z tym wszystkim, co je usiłuje zniszczyć.

Ale jak mówi Prefacja: "wiernym, Panie, życia nie odbierasz, a tylko je zmieniasz a po zniszczeniu doczesnego ich przybytku, mieszkanie im wieczne w niebiosach gotujesz" dla wierzących i kochających Boga śmierci nie ma.

Niebo jest ojczyzną tych, którzy życie Jezusowe urzeczywistniali w swoim ludzkim życiu.

A przewodniczką na tych niebieskich szlakach będzie zawsze Maryja.

Jej to życie właśnie - najdoskonalszy wzór zjednoczenia człowieka z Bogiem - staje się naszym drogowskazem do nieba.

Jej cnoty - świętość ujawniona w całokształcie Jej przeczystego życia - to kamienie milowe, nieomylne i najpewniej wskazujące nam właściwy kierunek.

Przez Jej niepokalaność, która ma nam dopomagać w walkach z żądzami...

Przez Jej bezgraniczną ufność, która ma nas uczyć poddania się woli Bożej.

Przez miłość i pokorne służebnictwo Pańskie...

Zapatrzeni w Jej przejasny, uwielbiony wzór, - mamy zwyciężyć ziemię, i z "materiału", jakiego dostarcza nam życie doczesne, tworzyć nieśmiertelność, przeobrażać własną osobowość na podobieństwo Jezusowe, aby przez Niego i z Nim i w Nim, za wstawiennictwem Wniebowziętej osiągnąć ostateczny nasz cel: łaskę i chwałę wniebowzięcia.

[1] Platona "Fedon" rozdz. 56 w oprac. Wł. Witwickiego.

[2] Sokrates, filozof grecki z IV w. przed Chr.P.

[3] Platona "fajdros" rozdz. 37.

[4] "Fedon", jak wyżej, rozdz. 63.