Pewien młodzieniec, uczeń bezbożnych szkół medycznych we Francji, porwany wirem świata złego towarzystwa, złego przykładu, zaprzestał praktyk religijnych i wyrzekł się wiary, za którą jego ojciec z bohaterską odwagą krew swoją przelał.
Matka, złamana boleścią po stracie ojca rodziny jako widokiem bezbożności syna, śmiertelną niemocą złożona, zbliżała się do grobu.
Córka, która pojmowała cały ogrom boleści matki, i sama cierpiała, widząc nieszczęśliwego brata, lecącego na wieczną zgubę w wigilię Bożego Narodzenia, zbliżając się do łóżka chorej, mówiła.
- Droga matko, żebym to ja mogła pójść na Pasterkę do kościoła Notre Dame des Victoires; możeby Matka Boża nawróciła naszego niedowiarka.
- Z kimże ty pójdziesz, biedne dziecię? Ja nie wstanę już nigdy z tego łoża boleści.
- Z Adolfem, bratem moim?
- Z twoim bratem. Czy myślisz, że on pójdzie z tobą? ma taki wstręt do kościołów, że przy pogrzebie nie wejdzie, ale czeka za drzwiami.
- Spróbuję, poproszę go.
- Daj Boże, żeby twe prośby nie były daremne.
Uczeń medycyny z wybuchem gniewu przyjął tę propozycję. Tyle jednak uniesienia dowodziło resztki wiary, przygłuszonej wolnomularską bezbożnością.
Dzieweczka nie ustąpiła z placu i nareszcie zwyciężony jej słabością, około północy, Adolf towarzyszył siostrze do kościoła, i osiadł przy niej, ażeby ją do domu odprowadzić.
Uroczysta Msza święta w Notre Dame des Victoires bardzo go zajęła... przypatrywał się nabożeństwu i wcale się nie nudził. Podczas Komunii wszyscy około niego powstali i poszli do Stołu Pańskiego; siostra jego także... Adolf został sam jeden. Dziwne uczucie go ogarnęło. Wstydził się tego odróżnienia, tej samotności. Czuł się upokorzonym. Rzewne wspomnienia dzieciństwa wstrząsały jego duszą. Skruszony i tknięty łaską Bożą z przytłumionym jękiem upada kolana. Tymczasem siostra, przyjąwszy Boże Dziecię do żłóbka serca swego, ogrzewała je gorącą modlitwą za młodego niedowiarka, wracając na swe miejsce spostrzega brata klęczącego, zalanego łzami który zwracając się ku niej rzecze z cicha:
- Ratuj mnie siostro! ginę w mych grzechach. Księdza! co prędzej księdza!
Siostra musiała uspakajać gorące pragnienie pokutnika.
Po Mszy św. wyspowiadał się i rychło młodzieniec uściskał swą matkę, wołając z płaczem:
- Syn twój dziś wraca ku tobie, matko miła.
Portret ojca zdawał się doń uśmiechać.
Jak w stajence Betlejemskiej, tak i w tym szczęśliwym domku nikt nie pomyślał o spoczynku. O szóstej rano brat i siostra wrócili do kościoła Notre Dame des Victoires.
Z jakim nabożeństwem słuchali Mszy św., łatwo się domyśleć. Gdy przyszedł czas Komunii, wszyscy powstali i pośpieszyli do ołtarza i akademik z nimi.