Młodość z wiosną tu duszy

Zmówiliśmy się ze Stefanem o pokusach. Pracujemy w jednej fabryce i jakoś zbliżyliśmy się. Pewnego dnia wracając z roboty rozmawialiśmy o tym, czy mężczyzna może się, utrzymać w czystości.

- Jak ty sobie radzisz? - pytał Stefan. - Bo słyszę od wielu, że pokusie nieczystej trzeba ulegać, że to dla zdrowia potrzebne.

Roześmiałem się z naiwności kolegi.

- Wiesz, - powiadam. Jest taka książka "Zagadnienia seksualizmu". Napisał ją profesor Uniwersytetu Łódzkiego Albert Dryjski. Czekaj... - tu stanąłem, wyjąłem notatnik - bo zapisałem sobie kiedyś z tej książki kilka zdań. Znalazłem wreszcie i czytałem: "Młodzież powinna bezwzględnie przestrzegać powściągliwości, gdyż nie może ona jej szkodzić; przeciwnie, może ona jej przynieść pożytek". A wiesz czyje to są słowa? To wynik ankiety wśród dwustu lekarzy, profesorów uniwersytetów radzieckich i niemieckich. Ale czekaj - szukałem dalej w notatniku - mam jeszcze jedno zdanie z tej książki: "Chciałbym dodać jeszcze - pisze Dryjski - że o czystość, a nawet ascetyzm płciowy, walczą ze szczególną siłą niektórzy wybitni fizjolodzy i pedagodzy Rosji Sowieckiej. Bechterew, np. w swej rozprawie o znaczeniu popędu płciowego dla rozwoju i funkcji organizmu powiada, że abstynencja płciowa przed zupełną dojrzałością fizyczną jest konieczna i że młodzież powinna bezwzględnie tłumić niższe popędy, a rozwijać wyższe, społeczne".

Co pobudza do ideału?

- No dobrze - mówił Stefan - ale wytłumacz mi, dlaczego to powściągliwość płciowa daje korzyści?

[182]- Te same myśli i we mnie nurtowały. Znalazłem na nie wyjaśnienie, gdy w zeszłym roku poznałem pewnego studenta medycyny, kolegę mojej starszej siostry, Heli, również studentki. Którejś niedzieli po południu przyszedł on do nas, ale ponieważ Hela przygotowywała się do egzaminu na poniedziałek, przeprosiła, że nie może nam towarzyszyć, więc we dwójkę wybraliśmy się sami na przechadzkę. Rozmowa potoczyła się na różne tematy lekarskie i między innymi zeszliśmy i na zagadnienia, o które ty teraz mnie zapytujesz.

- Widzisz - tłumaczył mi - młodzieniec, który nie zachowuje czystości, opóźnia swój rozwój cielesny, albo go powstrzymuje. Wstrzemięźliwość zatrzymuje w ciele mężczyzny jego hormony, które odżywiają następnie jego krew, a zwłaszcza dodatnio oddziałują na żywotność mózgu. Dlatego im mężczyzna bardziej powściągliwy, tym więcej w nim energii. Gdy zwyciężysz pokusę, czujesz się jak zwycięzca. Poprawia to twoje samopoczucie. Powiększa to sumę twoich sił duchowych. Zdajesz sobie z tego sprawę, że nie jesteś byle co, skoro umiałeś sobie poradzić z taką potęgą w samym sobie. Śmielej też wtedy patrzysz i na inne trudności swego życia. Powiększa się w tobie zadowolenie, radość z samego siebie, entuzjazm, optymizm. Po to właśnie pokusy, żeby im się nie dać, żeby je zwyciężyć, żeby nabrać nowych energii, nowych wartości, żeby naładować nowymi siłami swe ciało i duszę Ta przemiana energii witalnych na energię pracy - nazywa się w nauce sublimacją popędu.

Młodzieniec czysty nabiera też większej delikatności wobec kobiet, piękniejszego wobec nich postępowania, głębszego dla nich szacunku. Nabiera postawy pomocnika, dobrego kolegi, opiekuna. Z kolei z tej pięknej, powściągliwej miłości powstaje zapał do nadzwyczajnych wyczynów - żeby się popisać przed ukochaną - czy to w pracy czy w nauce, czy w sztuce, czy jeszcze inaczej. Przecież w ten sposób powstawały najpiękniejsze dzieła sztuki, wynalazki, podróże naukowe, wielkie czyny historyczne.

Krótko mówiąc, powściągliwość rodzi natchnienie do wielkich czynów, powiększa zapał, pobudza do szlachetnego postępowania, do ofiarności, do przedsiębiorczości, do bohaterstwa. Niewiele nadzwyczajnych i pięknych czynów byłoby w życiu, gdyby nie czystość, gdyby nie zwyciężanie pokus; zwłaszcza młodość byłaby szara, beznadziejna, płaska, gdyby była rozpustna.

I wiesz - przekonałem się, że ów medyk ma rację.

Walka o opanowanie ciała

Stefan jest chłopakiem myślącym. Zresztą jest po maturze. Powiada mi:

- Zdajesz sobie sprawę, że są dwie okoliczności, gdy chłopca najniebezpieczniej atakuje pokusa - gdy pozostaje sam i gdy przebywa sam na sam z dziewczyną. Ciekawy byłbym - mówił Stefan - jakie ty wyrobiłeś sobie sposoby walki z pokusami w tych dwu okolicznościach. Nie gadaj więc ogólnikowo, powiedz mi raczej, jak ty sam sobie w jednym i drugim wypadku radzisz, bo to dla mnie najciekawsze. Konkretyzm!

- Widzisz, ułatwiam sobie warunki, bym się nie poddał pokusie. Przede wszystkim na ile tylko mogę, nie zostaję nigdzie sam jeden, ani w domu, ani poza domem. A znów gdy tylko to zależy ode mnie, dobieram sobie na towarzysza kolegę, który mnie nie podnieca żadnymi rozwiązłymi "pogaduszkami". Nie wyleguję się długo w łóżku. Gdy się krócej śpi, pokus ma mniej czasu. Zrobiłem sobie plan zajęć dziennych i ściśle go przestrzegam. Jak sam wiesz, lubię uprawiać sport. Poza tym babka przypominała mi ciągle bardzo delikatnie, że na noc powinienem nieco mniej jadać i w rezultacie wmówiła we mnie, że to jest bardzo korzystne dla zdrowia, do czego istotnie nabrałem przekonania i ściśle tego przestrzegam. Dzięki temu bowiem jestem bardziej odporny na pobudki zmysłowe. W ciągu dnia chętnie się śmieję, szukam wszędzie piękna, radości, pracuję z zapałem. Patrzę na ludzi od strony dobrych wartości ich charakteru. Życie całego dnia daje mi tyle różnych radości, że mam ich dosyć. Nie czytam też książek, które by mnie podniecały, nie oglądam takich obrazków. Bo i po co obrazy te mają potem mnie dręczyć? I post mi tu pomaga, bo uczy mnie łamania pożądliwości mego organizmu. W ogóle, im więcej odmawiam sobie przyjemności pożyteczniejszych, wyższego rzędu, tym bardziej ułatwiam sobie przez to zwycięstwo nad pokusami zmysłowości.

[183]Gdy pokusa atakuje

- Zgoda! - zawołał Stefan. - Rozumiem, te wszystkie twoje sposoby utrudniają pokusie działanie na ciebie i zmniejszaj ilość pokus, ale czyż mimo to pokusy nie są straszliwie natarczywe? Co wtedy?

- Nie pozwalam, by mnie taka pokusa silnie rozdrażniła. Bo im wcześniej się z nią rozprawię, tym szybciej minie dla mnie jej niebezpieczeństwo. Natychmiast więc przed wyobraźnią stawiam sobie inny obraz, zamiast tego, którym mnie wyobraźnia nęci. Obraz z meczu, z zawodów. Gdy to nie pomaga, wykonuję kilka ciężkich ćwiczeń. To znów przypominam sobie, że patrzy Anioł Stróż na moją walkę z pokusą, że Bóg, że Matka Boża spogląda na mnie. Aby to sobie bardziej uzmysłowić, powiesiłem piękny Jej obraz nad łóżkiem Modlę się do Niej o pomoc, odmawiam krótkie modlitewki. Myślę też sobie wówczas, że Matka Boża musi być ze mnie, z tej mojej walki z pokusą - zadowolona; bo przecież jestem Jej synem; że musi Ona być nawet ze mnie dumna - z moich zapasów, z walk ze słabą naturą własnego mego ciała. A pomaga mi jeszcze do tego częsta spowiedź, już choćby przez to, że jest mi okropny wstyd wyznawać na spowiedzi, że byłem niedołęgą i poddałem się pokusie ciała. Pamięć na ten wstyd osłabia chęć do takich grzechów; im więc częściej się spowiadać, tym wyraźniej w człowieku żyje obawa przed takim potem wstydem na spowiedzi, tym przeto mniejsza ochota w człowieku do takich upadków. A już chyba najbardziej pomaga częsta, bardzo częsta, możliwie codzienna Komunia święta: ponieważ w Komunii świętej wchodzi do mego ciała sam Pan Jezus, który bardzo łagodzi we mnie pożądliwość. Codzienny rachunek sumienia, na wieczór, też robi swoje, bo kontroluje mnie i napomina. I dbałość o to, by w duszy mieć stale Boga - również ogromnie pomaga, ponieważ stara się wtedy człowiek nigdy nie zgrzeszyć ciężko.

- Dziwna rzecz - mówi Stefan - wszystko to jakbyś z mego życia wyjął! Ale jeszcze jedno - jak sobie radzisz z pokusą, gdy przebywasz z dziewczyną?

- Wyobrażam sobie, że jestem szlachetnym rycerzem, któremu honor nie pozwala na skrzywdzenie słabej dziewczyny. Na ile tylko mogę unikam przebywania z nią sam na sam, z daleka od ludzi.

Gdy się z nią znajduję w towarzystwie większej liczby osób lub gdy przebywam z nią na oczach ludzi, jest mi o wiele łatwiej zachować się wobec dziewczyny jak wobec człowieka. Nie udaję się więc z dziewczyną we dwoje na odludne i spacery, na kajak, bez ludzi. Gdy tańczę, wybieram takie tańce, które wymagają wiele ruchu, bo to odciąga mą myśl od pokusy. Niemało mi też pomaga zasada: że w dziewczynie powinienem widzieć córkę Matki Najświętszej; że gdy przebywam z dziewczyną, to na ten czas Matka Boża mi powierza honor swej córki. Również dziewczętom ułatwiam warunki do zdrowego moralnie postępowania z chłopcem. Dlatego gdy mi się dziewczyna naprasza, żebym z nią wyruszył na motocyklu gdzieś we dwoje na dalszą wycieczkę, czy na rowerze itd., nie zgadzam się na to. Mówię wówczas do niej: "A po co we dwoje? Nie mam tej zasady. Natomiast radzę pani kierować się taką zasadą: "Po ślubie - we dwoje, przed ślubem - nie!"

- I nie boisz się, że cię dziewczyna za to wyśmieje? - pytał Stefek.

- Głupia wyśmieje, a mądra się zastanowi. Wtedy właśnie poznajesz dziewczynę, czy mądra, czy też to lekkomyślny trzpiot. Od głupiej, lekkomyślnej z daleka: oto druga moja zasada. Lekkomyślna - sama jak pokusa kochasiu. Z dala od takich, bo to bardzo ułatwi ci warunki do spędzenia zwycięsko czystej szczęśliwej młodości. Ułatwiać trzeba sobie warunki do życia zdrowego moralnie, nie utrudniać, Stefanie! Czyż nie prawda?