List z Akabane
Drukuj
Rycerz Niepokalanej 1/1950, zdjęcia do artykułu: List z Akabane, s. 26

Opisy zdjęć powyżej, od lewej: [1] Klasztor w Tokio-Akabane w stadium budowy [2] Pierwsi przyjaciele naszych misjonarzy w Akabane


Mamy więc już swój klasztor w Tokio-Akabane. Oby służył chwale Bożej, celom Niepokalanej i zbawieniu dusz.

Obecnie budujemy drugi budynek: "dom pracy dla ubogich matek". Będzie gotowy około połowy września 1949 r.

Naszą dotychczasową pracą było prowadzenie niedzielnej szkoły i nauczanie katechumenów. Do szkoły niedzielnej uczęszcza około 200 dzieci, przeważnie ze szkoły elementarnej. Tę szkołę prowadzi stowarzyszenie młodzieży męskiej i żeńskiej oraz jeden profesor z pobliża. Do stowarzyszenia naszej młodzieży należy wiele pogańskich młodzieńców i panienek, przede wszystkim takich, którzy studiują katechizm i przygotowują się do chrztu.

Druga praca, to uczenie katechizmu. Pod tym względem naprawdę trzeba tylko chwalić i wielbić dobroć Boga. Jak się tu poczciwi ludzie garną do religii, to do tego czasu nie miało się wyobrażenia.

Przyszła niedawno stara babuleńka, już po osiemdziesiątce, protestantka, z prośbą by ją pouczyć o religii katolickiej i przyjąć do naszego Kościoła Katolickiego. Jej krewni są katolikami.

Przyszła matka z dzieckiem 5-letnim szukać ratunku w religii, bo w domu ojciec pijak przepił wszystko, nawet zabawki dziecięce; trudno wytrzymać, więc szuka ona pociechy i zbawienia w religii.

Przyszła druga matka, bo ma małego, miłego chłopaczka, a nie chce, żeby się zmarnował. Pragnie ze swoją siostrą zostać katoliczką, by potem dziecko nauczyć żyć uczciwie według wskazań religii i zapewnić mu szczęście wieczne, ucząc się katechizmu, tłumaczy nasze modlitwy i przepisuje dla swojego profesora muzyki, by i on się zapoznał z naszą religią. Jej profesor, od czasu jak oślepł, czuje się bardzo nieszczęśliwy. Pragnie więc owa niewiasta znaleźć mu szczęście w religii, dlatego specjalnym pismem dla ślepych przepisuje mu modlitwy.

Przychodzi młode małżeństwo, co się dopiero pobrało, urodziwe i szczęśliwe, ale pragnie być całkowicie szczęśliwe przez religię.

Przychodzi matka - której córka, od czasu jak została katoliczką, całkowicie życie odmieniła i czuje się bardzo szczęśliwa - i ona pragnie być tak samo szczęśliwa.

Przychodzą młode panienki i gorliwie studiują naszą religię. Dał im Pan Bóg piękną twarz i postać, ale pragną jeszcze mieć piękną duszę. Szukają więc wody chrzcielnej.

Zaczynają przychodzić i uczennice gimnazjalne. Jeszcze nie wiedzą dobrze co zło, dlatego zawczasu chcą się w religii katolickiej od tego zła uchronić. Po lekcjach w szkole, po drodze wstępują do klasztoru i słuchają lekcyj katechizmu.

Są i tacy, co cały dzień pracują w fabryce czy biurze, a dopiero potem, choć głodno i późno, przychodzą do nas na katechizm, wieczorem zaś po godz. 10 jedzą kolację.

Zwłaszcza po filmach, które wyświetlaliśmy 15 i 16 sierpnia, prawie codziennie przychodzi dwoje i troje ludzi z prośbą, by ich uczyć katechizmu. Do tego czasu uczyłem katechizmu sam, korzystając z pomocy dwóch mężczyzn. Ja uczyłem w poniedziałek, wtorek, środę i czwartek, a jeden z nich - w piątek, drugi - w sobotę. Miałem przeważnie dwie, trzy grupy codziennie: od godz. 6 do 8, od 8 do 10 wieczorem We dnie bowiem prawie wszyscy pracują po urzędach. Moi pomocnicy mieli po dwie grupy katechumenów co dzień: od godz. 6 do 8, od 8 do 9. Grupy są różne: troje, pięcioro i więcej. Niektóre grupy mają 10 i więcej osób. Ponieważ jednak napływ katechumenów jest coraz większy, poprosiłem do uczenia katechizmu jedną niewiastę, która ma już długą praktykę pod tym względem. Uczy prawie cały dzień kogoś - jedną, dwie i trzy osoby razem. Chociaż zadaniem tej niewiasty jest tylko uczenie katechizmu, zaczyna jej już brakować czasu. Trzeba myśleć o scalaniu pewnych grup uczących się, i w ten sposób redukować godziny nauki katechizmu, ale czasem o tyle takie scalanie jest niewygodne, ponieważ różne osoby w różnym stopniu postąpiły w nauce. Katechumenów mamy obecnie 60. Gdyby tak dalej napływali, jak do tego czasu, to trzeba będzie chyba nowego człowieka szukać do nauki katechizmu.

Z powodu napływu katechumenów, czas naprawdę zniknął bezpowrotnie, bez nadziei, by się kiedyś poprawiła sytuacja. Do pomocy dostałem z Nagasaki jednego Brata Japończyka, ale ten, zamiast pomóc, zatrudnił mnie i siebie, i nas wszystkich jeszcze więcej, bo przez swoją gorliwość i nadprzyrodzone traktowanie gości - wielu ich przyciąga do klasztoru i do religii katolickiej. "Kłopot" ze świętymi duszami. Nazywa się on: Franciszek.

Goście przychodzą prawie od rana do wieczora, a wieczorem - głównie katechumeni i dzieci. Dzieci pogańskie gromadnie przychodzą wieczorem, nawet z daleka, na modlitwy wieczorne o godz. 7. Kupiły sobie katolickie książeczki do nabożeństwa i pod przewodnictwem Br. Franciszka odmawiają modlitwy, i każdego wieczora śpiewają pieśni do swej nieznanej Matki Niebieskiej - Niepokalanej, którą jednak bezwiednie kochają.

Od dwóch miesięcy istnieje u nas Stowarzyszenie św. Wincentego a Paulo. Zapisało się do niego też paru młodzieńców pogańskich. Temu Stowarzyszeniu pomagają w pracy panienki z "Caritas", przeważnie katoliczki. "Caritas" w Akabane jest bardzo potrzebna, bo biedoty tu bardzo dużo. W samym tylko najbliższym ośrodku jest 260 rodzin, które nie mają nic na swoje utrzymanie. Nasze Stowarzyszenie odwiedza takie rodziny, bada liczbę członków, stan materialny i moralny; po czym radzimy, jakie zapasy starych ubrań są u nas do rozdania i jak je podzielić między potrzebujących. Wybieramy najlepsze stare ubrania, wołamy biedaków do klasztoru, prowadzimy ich najpierw do kaplicy, by przynajmniej raz zbliżyli się do źródła szczęścia - do Boga utajonego w Najświętszym Sakramencie - którego nie zaznali w życiu a potem dajemy im ubrania. Do tego czasu rozdaliśmy ubrania około 40 rodzinom.

Na zakończenie przedstawię swoje prośby: - Prośba o pozwolenie na budowę ośrodka dziecięcego. Prośba o pieniądze na kościół w Akabane. Kaplica w nowowybudowanym klasztorze obejmuje jakie dwie trzecie parteru; z korytarzem - jeszcze więcej. Przez dwie niedziele była prawie pełna ludzi. W ostatnią niedzielę przybyło wiele nowych osób, tak że niektórzy tylko i część dzieci dostali się do wnętrza, inni, którzy się spóźnili, musieli stać na korytarzu. Gdy więcej ludzi będzie przybywać, kaplica wraz z korytarzem nie wystarczą. Trzeba na gwałt budować kościół, by pomieścić najpierw wiernych a potem tych, którzy się garną do naszej religii.

Od 15 sierpnia nasza kaplica w Akabane stała się kaplicą parafialną. Akabane - to nasza parafia, a ja - jej proboszczem urzędowo zatwierdzonym przez Ks. Arcybiskupa.

Proszę też pokornie o monstrancję dla naszego kościoła i dla Oji, o komże... (tu wyliczone są różne szaty i naczynia liturgiczne), o pieniądze na budowę klasztoru w Oji i Osaka.

Wreszcie proszę o wiele modlitwy za mnie nędznego grzesznika.

br. Donat M-a Gościński

Tokio-Akabane, 2.9.49.

List powyższy otrzymał O. Samuel Rosenbaiger, kierownik misji franciszkańskiej w Japonii. Obecnie przebywa on w Ameryce, gdzie głosi kazania i zbiera ofiary na misje.