Kościół Chrystusa

(Refleksje nawróconego racjonalisty)

Postanowiwszy przyłączyć się do któregoś z kościołów chrześcijańskich, nie miałem trudności z wyborem. Pod tym względem podzielałem uczucia kaznodziei unitariańskiego, dra Jakuba Martitneau, który tak pisał o rzymskim Kościele katolickim w swoich "Siedzibach powagi w religii": Dowodzi on, że Kościół katolicki był przez cały czas od Chrystusa, że nie było żadnego zawieszenia jego życia, żadnej luki w jego historii, żadnej przerwy w jego nauczaniu i że, będąc zawsze w posiadaniu, ma za sobą wszelkie prawa stróża tego, co zostało mu zlecone, i że to musi być przez wszystkich uznane, dopóki mu się wyraźnie nie dowiedzie utraty jego skarbu. "Gdybyśmy chcieli śledzić Boską spuściznę od czasu Cezarów, to czy spotkalibyśmy ją może na ścieżkach protestanckich, które gubią się w lasach germańskich i w Alpach szwajcarskich, czy też raczej na wielkiej rzymskiej drodze historii, biegnącej przez wszystkie stulecia i wiodącej nas do Grecji lub Azji Mniejszej, do samych drzwi kościołów, do których pisali Apostołowie?"

Wśród wszystkich sekt protestanckich, w których można by wybierać, nie znalazłem ani jednej, do której bym zapragnął wejść. Między początkiem chrześcijaństwa, a początkiem nawet najstarszej z nich leży przestrzeń tysiąca pięciuset lat, a doświadczenie mnie pouczyło, że nie należy w nich spodziewać się ani kościelnej jedności, ani prawdziwej powagi, ani zgodności nauczania. Co więcej, liczba ich znacznie wzrosła nawet od czasów mojej młodości. Pewnego razu w rozmowie ze znajomym na ten temat dowiedziałem się, że jego ojciec jest chrześcijaninem. Z początku myślałem, że wymawia on to słowo niewłaściwie, znajomy jednak zapewnił mnie, że istnieje sekta, zwąca się w ten sposób dla odróżnienia od zwykłych chrześcijan. Zapomniałem, jakie są szczególne właściwości doktrynalne tej sekty, ale pamiętam, że, choć ojciec był chrześcijaninem, to matka była baptystką, żona - uniwersalistką, a on sam - unitarianinem! To mnie naprowadziło na myśl zbadania ilości podziałów, w jakie popadł protestantyzm. Pojęcie o jego rozpadzie może dać fakt, że istnieje około 300 sekt, których niesposób tu opisać, gdyż są cieniami, pozbawionymi substancji.

W protestantyzmie postępuje stale naprzód proces rozkładu, którego nic powstrzymać nie może, ponieważ wszystkie te przez ludzi założone sekty powstają na zasadzie, że niezadowoleni członkowie kościoła mają pełne prawo opuścić go i założyć inny, który zwą "reformowanym". Na liście sekt ujrzymy rzeczywiście "reformowanych" prezbiterianów, metodystów, luteranów i tym podobnych, a wszystkie te kościoły są oczywiście "reformami" innych "reform" pierwotnej "reformacji" Lutra.

Tymczasem, wśród tego chaotycznego stanu rzeczy, dostrzegamy niezaprzeczalny fakt, że Chrystus założył Sam Kościół i to tylko jeden, i dał mu pełne polecenie i sakramenty. Lecz, w takim razie, jak śmieli Jego wyznawcy opuścić ten Kościół i na własną odpowiedzialność zakładać inny, czy wiele innych i postanawiać, który pierwotnych sakramentów zachowywać, a który odrzucić, oraz które z poleceń Chrystusa będą spełniać? Jest aż zanadto widoczne, że tak zrobili. Ale, gdy już tak zaczęli skubać i wybierać między sakramentami i obyczajami, starymi jak sam Kościół, i przyzywać "prawo indywidualnego sądu" w sprawach doktryny, to jakiego końca można się spodziewać? Wszystkie te sekty godzą się w przyjmowaniu Biblii za jedyne i nieomylne źródło, a każda z nich znajduje w niej teksty, które samowolnie tłumaczy, aby założyć na nich swoją specjalną idiosynkrazję[1]!

Oczywiście jednak Kościół, założony przez Syna Bożego i dotąd kontrolowany i prowadzony przez Ducha Świętego, powinien przekazywać to samo posłannictwo, z powagą, wszędzie. Czy robi to choć jedna protestancka sekta? żadna. Rok po roku protestancki schizmatycki duch prowadzi dalej swoje wykruszające dzieło. Podobne to jest do rzeki, która opuściła swoje koryto i rozlała się po licznych, nowych i kręconych kanalikach. A to jeszcze nie wszystko. Bo w miarę mnożenia się tych kanałów, rośnie i szerzy się obojętność i agnostycyzm tak, że świat już jest zagrożony religijną anarchią, albo całkowitą bezreligijnością. Dobrze znany wolnomyśliciel i filozof, dr von Hartman, porównując Kościół katolicki z protestantyzmem, tak się wyraża: "Jeśli mam być zbawiony przez Kościół, to obejrzę się wokoło za mocno ustalonym, potężnym Kościołem i będą wolał raczej przylgnąć do Skały Piotrowej, niż do jednego z niezliczonych protestanckich sekciarskich kościołów".

Żadna z wielu sekt protestanckich nie jest ani dość wielka, ani dość stara, czy silna, żeby się mogła porównać poważnie z powszechnym, starożytnym, Apostolskim Kościołem rzymskim.

Zadziwiające Ciało żywego Chrystusa! W wierze, w sakramentach, w nauce, ceremoniale, języku, karności, tym samym katechizmie i w posłuszeństwie dla jednej Głowy; w kaplicach, katedrach, wioskach, stolicach, w Europie, Azji, Afryce, Ameryce i na wyspach wszystkich mórz, wszędzie i po wszystkie czasy jest on ten sam! Jeśli świadectwo blisko dwudziestu wieków nie wystarcza do udowodnienia, że Kościół rzymski jest Instytucją, założoną przez Naszego Zbawiciela na Skale Piotrowej, to w takim razie świat w ogóle nie posiada Kościoła Chrystusowego! Jakże prawdziwe są słowa kardynała Newmana: "To, długo wyglądane, późno znalezione pragnienie serca - prawda po wielu cieniach, pełnia po tylu przedsmakach, dom po tylu burzach! Pójdźcie do niego, biedni błądzący, bo on i tylko on, może odkryć tajemnice waszego istnienia i treść waszego przeznaczenia!"