Gorzka nauka Francji
Drukuj

Któż nie zna w Polsce p. Walentego Majdańskiego? Głośny ten pisarz wywołał swymi artykułami i książkami wstrząs w milionach sumień, stając się pionierem walki o zdrową rodzinę w Polsce i obrońcą życia dzieci nienarodzonych. Tyle dobrego zrobił w tej dziedzinie, że wdzięczny naród mógłby mu już za życia wystawić pomnik jako "ojcu Ojczyzny". Nie bez podstaw była ta jego walka. Na Zjeździe Lekarzy Ginekologów (17-19 września ub. r.) w Warszawie, najpoważniejszy z lekarzy specjalistów, prof. Uniwersytetu Warszawskiego dr Adam Czyżewicz oszacował liczbę zabitych dzieci nienarodzonych w Polsce w latach 1921-1943 na 8 milionów. Gdyby dodać do tego także liczbę ofiar aż do dziś, wyniosłaby ona, jak podawały dzienniki, 10 z górą milionów zabitych dzieci. Nie zabili ich Niemcy... lecz swoi... Straszne to i hańbiące.

Zobaczmy, co dzisiaj sądzi o dzieciobójstwie Francja, która na sobie najlepiej odczuła straszne skutki tego przestępstwa. Jej gorzka nauka ma być dla Polski groźnym memento!

Poniżej podajemy pierwszy rozdział z książki prawnika dra Gastona Fedou pt. "Lavortement" (w skróceniu).

Zabójstwo dziecka w łonie matki jest, bez żadnej wątpliwości, zbrodnią wobec Boga i prawa moralnego. Rozumieli to nawet poganie. Już na 10 wieków przed Chrystusem znana była w Indiach modlitwa, będąca długim złorzeczeniem na tych, co zabijają płód ludzki. W 500 lat potem grecki filozof Pitagoras potępia taki czyn jako ciężką winę. Starożytne prawo Medów i Persów karało ją grzywną.

Z nastaniem chrześcijaństwa problem ten został rozwiązany z nieznaną dotąd jasnością i mocą. Dziecko w łonie matki ma już od chwili poczęcia duszę nieśmiertelną i dusza ta obciążona jest grzechem pierworodnym, tak jak u każdego człowieka nieochrzczonego. Od św. Tomasza z Akwinu Kościół poleca w razie potrzeby i możności chrzcić płód. Zabicie dziecka nienarodzonego zalicza do najcięższych zbrodni, gdyż pozbawia ono bezbronną istotę wiecznego widzenia Boga w niebie, i dlatego, już od 4 wieku, karze ekskomuniką sprawców tej zbrodni. Prawo świeckie, zarówno feudalne jak potem królewskie, karało ich śmiercią.

Ale ludzie wyłamywali się nieraz spod prawa, zwłaszcza od 18 w., kiedy prawo świeckie pod wpływem racjonalizmu stało się pobłażliwsze dla dzieciobójców. Doszło do tego, że dziś dzieciobójstwo stało się jedną z najstraszniejszych plag w świecie. Odczuła ją na sobie dobitnie Francja.

Powszechnie już uważa się we Francji, że jedna z wielu przyczyn jej klęski w czerwcu 1940 r. leży w stosunku ludności francuskiej do niemieckiej jak: 1:2. W 1830 r., a więc niecałe 4 pokolenia temu - liczba ludności obu tych krajów na terytorium z 1939 r. była prawie ta sama (33 mil. Francuzów na 35 mil. Niemców), gdy w 1940 r. było tylko 40 mil. Francuzów na 80 mil. Niemców. Ilość urodzin we Francji spadła z 1.022.000 w 1876 r. do 790.000 w 1913 r., do 613.000 w 1938. do 518.000 w 1941[1], a więc zmniejszyła się o 49% w 65 latach, tj. w 2 pokoleniach, a w jednym departamencie nawet o 76%. Doprowadziło to do przewagi trumien nad kołyskami. Nadwyżka zgonów nad urodzinami podniosła się z 34.000 w 1935 r. do 330.000 w 1940 r., a do 170.000 w 1941 r. Prowadzi to do starzenia się narodu francuskiego.

Opłakany stan. w jakim znajduje się dziś Francja, wykazuje naocznie bezpośrednie następstwa spadku urodzin. A są też skutki mniej na razie widoczne, ale pewne: skutki gospodarcze i finansowe - gdy liczba wytwórców i spożywców zmniejsza się, słabnie cała działalność, gospodarcza; gdy co roku maleje liczba płatników, to i dochody państwa kurczą się ustawicznie, dalej znaczne skutki moralne - wytwarza się wygodnictwo, kult samolubstwa, a dla młodych współżycie ze starcami staje się gnębiącym ciężarem. Jeżeli nie przyjdzie naprawa na polu ludnościowym, Francja pogrąży się na zawsze w stan niewoli, w jaki dziś popadła.

Gdzie szukać przyczyny tak wielkiego spadku urodzin? Najwięksi uczeni twierdzą zgodnie, że w dobrowolnym ograniczaniu płodności przez rodziny francuskie. Ograniczanie to, zaczęte 200 lat temu, przekształciło - jak mówią - Francję, "niegdyś tak kwitnącą życiem i młodością, w kraj o żywotności schyłkowej, zagrożony, że wkrótce stanie się krajem starców". Aż do 1750 r. mieliśmy średnio 5 dzieci w rodzinie; w przeddzień wojny było ich tylko dwoje. F. Boverat w swej ostatniej pracy "La Resurrection par la Natalite" rozróżnia 3 przyczyny spadku urodzin: osłabnięcie wiary religijnej, skandaliczna różnica poziomu życia między rodzinami dzietnymi i bezdzietnymi i rozszerzenie się znajomości środków antymacierzyńskich. Przerywanie ciąży jest bezpośrednim skutkiem i objawem tych trzech przyczyn i stanowi jeden z głównych czynników spadku urodzin".

Przed wojną liczono 400.000 poronień zamierzonych na 600.000 urodzin rocznie, ale w rzeczywistości, można powiedzieć, poronienia zabierały blisko połowę dzieci poczętych. W niektórych dzielnicach miejskich było 3 razy więcej poronień niż urodzin! Występku tego dopuszczały się mnie i dziewczyny porzucone i matki wielodzietne, a głównie rozwódki i matki o 1 lub 2 dzieciach.

Ten czarny obraz, już sam z siebie wymowny, robi jeszcze większe wrażenie, gdy się zwróci uwagę na straszne skutki dzieciobójstwa, zarówno moralne jak zdrowotne, społeczne i narodowe. Dotyczą one w pierwszym rzędzie dziecka. Istota ludzka istnieje od chwili poczęcia. Od pierwszych tygodni zarodek ludzki posiada wszystkie organy, od 3-go tygodnia bije w nim serce, choć w zależności od systemu nerwowego matki; po 2-im miesiącu całle dziecko porusza się, choć matka jeszcze tego nie czuje, gdyż otoczone jest płynem. Jest pewne, że dziecko zabijane w łonie matki cierpi - można widzieć, jak kurczy się, jak broni się przed śmiercią - obojętnie jakim sposobem śmierć jest mu zadawana. Dlatego to dzieciobójstwo obciąża sprawcę i matkę wielką odpowiedzialnością za pogwałcenie przykazania Bożego - "Nie zabijaj". Wiedzie ono dalej do zboczeń umysłowych i moralnych u przestępców, wznieca wyrzuty sumienia, zwłaszcza u matki, gdy na starość zostaje sama, opuszczona, bez żadnej podpory.

Obok cierpień duchowych są i fizyczne, nawet śmierć. Co roku umiera we Francji 30.000 młodych kobiet, 1000 zaś w samym Paryżu, z powodu dzieciobójstwa. Dziesiątki tysięcy traci zdrowie na całe życie. Zjawiają się najrozmaitsze choroby, jedne prędzej jak: perforatio, infarctus, wrzód maciczny, peritonitis z następującą po nim septicemią i tężcem, inne później jak: inflammatio matritis, salpingitis, inflamatio ovarii, nieraz nagła śmierć bez widocznej przyczyny lub z powodu skrzepu, a prawie zawsze przedwczesne zestarzenie się. Nie walczy się bezkarnie z prawem natury. Wielka ilość dziewcząt, licząc na dzieciobójstwo, zatraca czystość, która daje kobiecie godność. Dzieciobójstwo odbija się i na najbliższym otoczeniu kobiety, a zawsze jest nieszczęściem dla kraju. Zabiera Bogu i ojczyźnie dziecko.

Przyczyny dzieciobójstwa są przede wszystkim moralne. We Francji tak systematycznie wypieranej z pierwiastków chrześcijańskich i zeświecczanej, wszelkie siły, które skłaniają jeszcze dziewczęta ku dobru i cnocie, są jakby tłumione i duszone przez siły pchające do zła. Te ostatnie przenikają prawie wszystkie ośrodki w różny sposób: przez kino, książki[2], "przezorne" rady kolegów i koleżanek. Zatracają one u dziewczęcia wszelką czystość, wstyd i poszanowanie dla natury i macierzyństwa. Względy gospodarcze, jeżeli istnieją, są według nas na ostatnim planie. Na cóż walczyć z dzieciobójstwem, jeżeli się nie uzdrowi i nie podniesie klimatu moralnego. W tej dziedzinie więcej niż w jakiejkolwiek innej prawdziwe jest powiedzenie Juvenalisa: "Quid leges sine moribus" (Cóż warte prawa bez obyczajów).

Ale i prawo musi walczyć z plagą dzieciobójstw. Najpierw ma karać surowo winowajców. Energiczne środki i kary takie jak więzienie, obóz, praca przymusowa, a nawet śmierć, obniżyły w Niemczech liczbę poronień z 1.000.000 przed 1933 r. do 300.000, a potem do 50.000, 100.000 w epoce współczesnej - wynik znaczny, jeżeli się zważy, że liczba urodzin przez 2 lata wzrosła o 200.000, a między 1933 a 1940 r. o 40%. Również w Austrii, gdzie dzieciobójstwa były tak częste, po zastosowaniu surowych kar w 1938 r. w samym Wiedniu podwoja się w ciągu jednego roku liczba urodzin. Podobnie w Związku Radzieckim prawo z 1936 r., zakazujące poronień, powstrzymuje skutecznie tę plagę.

Równocześnie trzeba stosować środki zapobiegawcze, mianowicie rozciągnąć ścisłą czujność nad domami położniczymi, zakładać domy dla matek, przeprowadzać, reglamentację akuszerek, zaliczyć w kodeksie do przestępstw karalnych namowę do dzieciobójstwa, propagandę antymacierzyńską, sprzedaż środków antymacierzyńskich itp.

Podniesienie obyczajów i zdrowe prawodawstwo, to ratunek dla narodu.

Dr Gaston Fedou

[1] W 1941 r. rodziło się 5 Niemców na 1 Francuza.

[2] Autor przytacza przykład 14-letniej dziewczyny , karanej sądownie za poronienie, u której jako jedyną lekturę znaleziono 2 książki W. Margaritte’a i "O małżeństwie" Leona Bluma.