Dowody biologiczne na istnienie Boga
Drukuj
Rycerz Niepokalanej 1/1949, grafika do artykułu: Dowody biologiczne na istnienie Boga, s. 17-19

Opisy zdjęć powyżej, od lewej: [1] Piotr Lecomte du Noüy [2] Część głównej nawy Katedry św. Patryka w New Yorku, gdzie w dniu 29.10.1948 odbyło się uroczyste nabożeństwo za duszę śp. Kard, Hlonda. Obecnych było 95 księży oraz około 4.500 wiernych [3] Kard. Franciszek Spellman po nabożeństwie za duszę śp. Kard. Hlonda. Po prawej stronie Kardynała stoi polski biskup z Chin Krause, który odwiedził Amerykę w sprawach misyjnych


Przed pół wiekiem wielcy biologowie nie tylko jednogłośnie opowiadali się za istnieniem Boga - nawet Lamarck[1] i Darwin - lecz wielu starało się wykazać istnienie Boga na podstawie biologii. W XX w. wielka część biologów zachowuje postawę agnostyczną, inni - często b. wybitni - wierzą w istnienie Stwórcy, lecz wiary tej nie czerpią z biologii, a dopiero ostatnio do tradycji nawrócił Lecomte de Noüy. Gdy poprzednio głównym dowodem biologicznym na istnienie Boga była planowość w strukturze zwierząt, dziś staje się nim ewolucja.

Plan - a więc Architekt

Od dawna zauważono, że istoty żyjące wykazują zasadnicze podobieństwa, dzięki którym można je zestawiać w grupy[2]. Zjawisko to przestudiowali gruntownie słynni przyrodnicy francuscy: Geoffroy Saint-Hilaire († 1844) i Jerzy Cuvier († 1832). Pierwszy pisze: "Natura ukształtowała wszystkie byty według jednego planu, w założeniu identycznego, a w szczegółach różnego na tysiące sposobów". Drugi przyjmuje 4 wielkie plany w świecie zwierząt. Szczegółowe badania, zwłaszcza na polu anatomii porównawczej, pozwoliły odkryć, że kończyny przednie ssaków, skrzydła ptaków i płetwy piersiowe ryby, to organy homologiczne, tj. złożone z tych samych kawałków,- że głowa ssaka, ptaka, gada i ryby jest utworzona, mimo pozorów, z tej samej liczby kości; że w rozwoju embriologicznym wielorybów i ptaków można się dopatrzeć zaczątków zębów. Cuvier, mając fragment nieznanego zwierzęcia, mógł zrekonstruować całe zwierzę, gdyż stwierdził nie tylko, jak Geoffroy, numeryczną stałość części, tworzących plan struktury i stałość ich stosunków, lecz również, że żadna część tego planu nie może się zmienić bez równoczesnej zmiany innych części. Odkrycia te prowadziły uczonych do wniosku, że wszystkie organizmy żyjące są rezultatem logicznego rozwoju jakiejś idei[3].

Myśli Francuzów rozwija w koncepcji swych archetypów słynny naturalista angielski Ryszard Owen († 1892), nadając im znaczenie filozoficzne. "Jedność planu, pisze, wiedzie nas do Inteligencji, która go poczęła. Zapoznanie lub negacja tej prawdy rzuciłyby na filozofię ludzką zasłonę, której by się już nigdy nie zdjęło. Uczniowie Demokryta i Epikura tak rozumowali: Gdyby świat był utworzony przez duchy czyli inteligencję wpierw istniejącą, tzn. bóstwo, musiałaby być przed jego stworzeniem idea czyli wzorzec wszechświata, a zatem znajomość porządku czasu i porządku natury przed istnieniem rzeczy. Gdy zaś ci filozofowie nie znaleźli śladu archetypu idealnego, wywnioskowali, że nie może być poznania i inteligencji przed zaistnieniem świata jako jego przyczyny. Dziś jednak, gdy się odkryło, że istnieje wzorzec idealny jako podstawa organizacji kręgowców, mamy dowód..., że znajomość bytu takiego np. jak człowiek istniała już przedtem, nim się człowiek pojawił: gdyż Inteligencja Boża, tworząc archetyp, miała przedwiedzę wszystkich jego modyfikacji".

Tym, który z teorii planów umiał wyciągnąć wnioski bardziej logiczne i wyczerpujące dla bezpośredniego udowodnienia, że Bóg istnieje, był przyrodnik szwajcarski Ludwik Agassiz († 1873), jeden z największych zoologów ubiegłego wieku. "Jeśli się wykaże, dowodził, że człowiek nie wynalazł, lecz tylko wyśledził systematyczny porządek natury;... że ta planowość nie jest koniecznym rezultatem praw fizycznych, lecz wolnym aktem Intelektu Najwyższego, dojrzałym w myśli przedtem nim objawił się namacalnie na zewnątrz, jeśli, krótko mówiąc, można udowodnić premedytację przed aktem stwórczym - to raz na zawsze skończy się z tą rozpaczliwą teorią, która chce tłumaczyć dziwy natury prawami materii i zaprzecza Boga, a nas oddaje monotonnemu i niezmiennemu działaniu sił fizycznych".

Agassiz udowadnia, że w przyrodzie jest systematyka, plan, i że formy zwierzęce nie mogły się wyłonić przez ślepy mechanizm sił fizyko-chemicznych. Stwierdza to najpierw fakt, że typy identyczne zwierząt znachodzi się na całej ziemi w najrozmaitszych warunkach i że na odwrót - różne typy znajduje się w identycznych warunkach; dalej fakt, że spotyka się jedność planu w zwierzętach skądinąd dosyć różnych; fakt istnienia równoczesnego wszystkich typów zwierzęcych w pierwszych okresach geologicznych itd. Więc przy tworzeniu form zwierzęcych przewodniczyła myśl, przedwiedza, wszechwiedza. "Jeśli możność rozumowania logicznego, dodaje, jest przywilejem właściwym umysłom wykształconym; jeśli możność kombinowania różnych myśli i wyciągania z nich nowych jest jeszcze rzadszym przywilejem niektórych bogatych umysłów; jeśli zdolność równoczesnego rysowania różnych linii myślenia jest takim darem, że historia przekazała nam tylko kilka jej wypadków (Cezar dyktujący równocześnie kilka listów), jeśli wszystko to jest możliwe jedynie dla wyższych intelektów - chcielibyśmy przeczyć interwencji najwyższej Inteligencji, przywołującej do bytu kombinacje, w porównaniu z którymi wszelkie ludzkie koncepcje są tylko igraszką dziecinną?"

Wiedza, badanie naukowe, mają dla Agassiza wartość filozoficzną i teologiczną. "Historia naturalna, mówił, winna stać się analizą myśli Stwórcy".

Rozwój - a więc Kierownik

Teoria ewolucji zmieniła postawę biologów. Gdy dawniej przyrodnicy wykazywali istnienie "myśli, obdarzonej przedwiedzą, potęgą, dobrocią, wielkością, wszechwiedzą, opatrznością", teraz zaczęli się przeciwstawiać zdecydowanie wszelkim próbom "spirytualizmu" w wiedzy. Co więcej, teoria ewolucji poszła na usługi materializmu i ateizmu. życie uznano za sumę zjawisk fizyko-chemicznych, którym miał wystarczać ślepy przypadek zamiast Boga.

Reakcja na ten mechanizm wyszła z kół biologów. Udoskonalenie mikroskopu, głębsze wniknięcie w życie komórki i w świat pierwotniaków, odkrycie Pasteura, potwierdzające niemożliwość wytworzenia się organizmu z materii tzn. życia z materii martwej - kazały inaczej patrzeć na życie. W 1891 r., z chwilą głośnych badań J. Driesh’a nad jajkiem jeża morskiego, ma miejsce nawrót do orientacji "spirytualnych"

Driesh, zajmując się embriologią, udowodnił, że jajko w rozwoju nie jest sztywnym mechanizmem, ale zna, jeśli wolno się tak wyrazić, cel, do którego zdąża, wie, jak uzupełnić braki, ma zdolność automatycznej regulacji. Ta plastyczność terenu embrionalnego, potwierdzona przez badania ostatnich 30 lat, prowadzi go do przyjęcia w każdym organizmie zasady, która kieruje embrionem w spełnieniu jego zadania. Nazywa ją "entelechią". Przez to przyjmuje uboczne istnienie "jakiejś rzeczy" z zewnątrz, kierującej poszczególnymi entelechiami. Tak więc, choć Driesh’owi nie chodziło o udowodnienie istnienia Boga, jego witalizm suponuje ideę Boga[4].

Najsłynniejszy biolog ostatniej doby, Piotr Lecomte du Noüy (†1947), przyjmuje wprawdzie ewolucję, ("nasza wiara w ewolucję jest pochodzenia raczej intuicyjnego, metafizycznego niż naukowego"), ale ewolucja dostarcza mu najbardziej racjonalnego dowodu na istnienie Boga. Zapytuje się, czy można znaleźć wytłumaczenie ewolucji w granicach czystych praw przypadku, czy życie powstało samo z materii bezwładnej i odpowiada: nie! W swej książce "Przeznaczenie ludzkie" pisze: "Ci, którzy twierdzą, że ewolucja odbyła się dzięki przypadkowi, przypuszczają, że w prymitywnym elemencie materii, ożywionej ruchami brownowskimi[5], utworzyła się pewnego dnia rzadka konfiguracja, która przekształciła radykalnie warunki otoczenia życiowego, dając początek powstaniu komórki z jądrem. Kto tylko nachylił się z mikroskopem nad budową jądra komórkowego, stwierdza, że ta hipoteza nie ma wartości: chcąc wytłumaczyć za dużo, niczego nie tłumaczy. Nie chce zrozumieć, tylko po prostu chce zastąpić Boga przez przypadek. Jest to teoria gołosłowna. Kto się spoufali z rachunkiem prawdopodobieństwa, ten widzi, że jest ona zupełnie nieścisła. Nie zapominajmy, że prawdopodobieństwo utworzenia się jakiejś konfiguracji przez sam przypadek zmniejsza się z liczbą cząsteczek wchodzących w grę..."[6] Trzeba przyjąć z Lecomtem du Noüy, że "jakaś rzecz" spowodowała powstanie życia. Wstydliwi uczeni nazywają ją "anty-przypadkiem". Ten zaś biolog nazywa ja odważnie Bogiem.

"Nasze tłumaczenie - pisze - opiera się na telefinaliźmie, tzn. na przyjęciu wszechpotężnego Stwórcy. Nie wierzę w Boga więcej niż wierzę w rzeczywistość ewolucji lub w rzeczywistość elektronów. Lecz nie wierzę też mniej. Nie wspomagała mnie dawniej niezachwiana wiara w Boga, jak innych naukowców, którym zazdroszczę, lecz przeżerał mnie destrukcyjny sceptycyzm, który wówczas był w modzie. Trzeba było dopiero 30 lat pracy w laboratorium, aby przekonać mnie, że ci, którzy powinni byli mnie oświecić, jeżeli nie chcieli całkiem wyznać swej ignorancji, rozmyślnie mnie okłamali. Moje przekonanie dzisiejsze jest racjonalne. Doszedłem do niego po drodze biologii i fizyki, i jestem przekonany, że niemożliwe jest, by do znalezienia tego samego nie doszedł każdy myślący badacz, jeżeli nie jest całkiem w złej wierze". Więc ewolucja nie zastępuje Boga, ale służy za dowód, że On istnieje, ewolucja wykazuje celowość w przyrodzie i głęboką mądrość, która kieruje gatunki ku coraz większej doskonałości.

Wielki uczony, Lecomte du Noüy, uznaje, że trzeba zająć wobec świata nową postawę. Według niego tylko pogodzenie wiedzy i religii pozwoli myśli nowoczesnej wyjść ze skrępowania[7]. Tak więc ostatnie słowo biologii odnosi się do Boga. Na progu ery atomowej, umysł ludzki, zwycięski i zwyciężony, widzi się zmuszony ustąpić wobec Boga.

Według pracy J. Reverberiego
zamieszczonej w "Ecclesia".

[1] Lamarck zwalczał ateistów i m.in. powiedział: "Bóg stworzył materię i udzielił jej rozmaitych przymiotów, a będzie ona tak długo istnieć, jak długo się Bogu spodoba".

[2] Już Karol Linneusz (†1783), głośny botanik szwedzki, klasyfikuje rośliny i zwierzęta, a wnikając w "system natury" pisze: "Udało mi się odkryć ślady Boga nawet w najmniejszych tworach. Ileż tu potęgi, jaka mądrość, jaka niepojęta doskonałość".

[3] Geoffrey i Cuvier byli ludźmi głęboko religijnymi.

[4] Inny zwolennik witalizmu, Jan Reinke (w 1931). botanik, prof. uniw. w Getyndze, pisze wyraźnie: "Znajomość przyrody wiedzie nas koniecznie do pojęcia Bóstwa...; na podstawie prawa przyczynowości jesteśmy pewni istnienia Boga, jak istnienia natury". Zoolog Jan Henryk Fabre († 1913), wnikliwy badacz świata owadów, woła z zachwytem: "Ja w Boga nie tylko wierzę, ale Go widzę. Bez Niego wszystko jest ciemnością, bez Niego niczego nie rozumiem w przyrodzie".

[5] Robert Brown († 1858) botanik angielski, odkrył ruch oscylacyjny cząsteczek nieskończenie małych w płynach, który nazwano ruchem brownowskim.

[6] Rachunek prawdopodobieństwa wykazuje, twierdzi du Noüy, że do tego, by tylko jedna cząsteczka proteiny mogła powstać przez samą grę przypadku, musiałby istnieć świat sekstylion sekstylionów razy większy niż nasz... A przecież nie jednej cząsteczki, lecz milionów cząsteczek identycznych potrzeba, aby mogło się zacząć życie.

[7] Posłuszny prawdzie wielki uczony doszedł do Kościoła katolickiego i przed śmiercią przyjął wiarę katolicką.