Człowiek bez kręgosłupa

Załatwiłem sprawę w Urzędzie Skarbowym i wracałem do domu na wieś. Jechałem autobusem. Naprzeciwko mnie siedział mężczyzna średnich lat, z miasta, doskonale wyglądający. W samochodzie było tłoczno, obok nas zaraz, usadowiła się na walizce młoda, przystojna dziewczyna. Ów mężczyzna nie dawał spokoju dziewczynie, uporczywie zapraszał ją do siebie "na kolanka". Dziewczyna zakrywała twarz dłońmi i śmiała się, pasażerowie dworowali sobie z natręta i dziewczyny, humor rósł.

- Za stary z pana chłop! - odezwał się ktoś do mieszczucha. - żeby młodszy, to sama by do pana pobiegła.

- Cha! cha! cha! cha! - zaśmiali się ludzie w samochodzie.

Miałem tego dosyć. Zwróciłem się do wesołka:

- Czy pan ma córkę?

- Mam.

- A siostrę ma pan?

- Mam.

- A co by pan powiedział takiemu łobuzowi, który by publicznie zapraszał pańską siostrę lub córkę do siebie na kolana?

Mieszczuch zamilkł. I ludzie w samochodzie ucichli. Ja zaś mówiłem wtedy tak: - A przecież ta dziewczyna, co ją pan do siebie na kolana zaprasza, jest czyjąś córką i czyjąś siostrą, a będzie czyjąś żoną i czyjąś matką. Dlaczego pan nie ma szacunku dla dziewczyny, która jest Polką? Gdyby ta dziewczyna miała więcej odwagi, wiedziałaby, jak panu odpalić, zamiast uśmiechać się głupio na pana zaczepki.

- Może jej się nawet podobało to zaproszenie - odezwał się ktoś.

- Tak, tak, przecież to dowód "powodzenia"! - zaśmiała się jakaś dama.

- Czyby jej się podobało, czy nie, naszym obowiązkiem tu, w autobusie, byłoby stanąć w obronie jej godności kobiecej - odrzekłem - bo każda Polka, to nasza siostra. Dziwię się, że kobiety, które są tu, w autobusie, nie stanęły w obronie! Za mało się, panie, same szanujecie, dlatego coraz więcej szerzy się poniewieranie kobiet w Polsce.

CZŁOWIEK, KTÓRY STRACIŁ ROZSĄDEK

Myślałem, że mieszczuch obraził się, tymczasem patrzę, a po zejściu z autobusu podchodzi on do mnie (obok szła jego mała córeczka) przedstawia się, pyta o drogę do naszej wsi, a potem idziemy razem i rozmawiamy w najlepsze. Okazało się, że osobnik ten, to "przyszywany" mąż jednej z mężatek, pochodzącej z naszych stron, która się "rozeszła" z mężem i obecnie spędzała u nas na wsi urlop. Okropna to historia! Zaraz zacząłem mu to wymawiać.

- Jak pan może tak okropny przykład dawać swemu dziecku? - wskazałem na jego córeczkę.

- Zaraz widać, że pan jest zacofany! - odpowiedział, wyśmiewając mnie. - Dzisiaj inaczej ludzie się na to zapatrują.

- Nie, panie! - odrzekłem. - Ja widzę w tym co innego, mianowicie: że pan jest mężczyzną bez honoru, bo kradnie pan cudzą żonę. Jest pan złodziejem i to ohydnym.

- Ej, panie! - syknął - są różne poglądy na takie sprawy: pan uważa życie z cudzą żoną za zło, a inni uważają to za dobro.

- Jak to: a czy pan nie jest katolik? - zapytałem.

- Katolik, ale nie fanatyk. Bo widzi pan - zaczął mi tłumaczyć - są różne religie i ja wcale nie wiem, czy akurat religia katolicka jest prawdziwa. Używam więc życia, bo kto tam dojdzie, która religia jest prawdziwa, a co użyję, to moje: tego mi nikt nie wydrze.

- A czemu pan wydziera drugim żonę? I dlaczego pan jest taki niedołęga, że nie potrafi pan żyć z własną, prawdziwą żoną?

- Kto by z nią wytrzymał?!

- Im trudniej z nią wytrzymać, tym większa sztuka z nią żyć! Czemu pan tchórzliwie ucieka przed własną żoną? Co by się stało z Polską, gdyby wszyscy mężowie byli takimi niedołęgami jak pan? I jaki pan przykład daje swej córeczce: czy i ją pan szykuje na to, by kradła cudzych mężów? Co z pana za ojciec?! Jak pan wychowuje dziecko? Jaki los byłby dzieci polskich, gdyby każdy ojciec był takim łajdakiem i niedołęgą jak pan? Mówi pan, że pan nie wie, która religia jest prawdziwa. Widocznie pan stracił zdrowy rozsądek, bo komuż mamy zaufać, jak nie Chrystusowi? Komuż mamy wierzyć, jak nie Kościołowi, który ma najwięcej męczenników i świętych? Przepraszam za porównanie, ale pan mi wygląda jak ten psiak, co stracił... węch, i który dlatego nie może już odnaleźć śladu... prawdy. Szkoda mi pana! Pan nie ma kręgosłupa, lada niewiasta prowadzi pana za nos, gdzie chce. Czemu dziś, gdy trzeba, żeby Polska miała jak najwięcej moralnie zdrowych mężczyzn, pan podkopuje byt Polski i przechodzi pan na stronę gangreny?

CZY KTO POPRAWIŁ PANA BOGA?

Mówiłem ostro, tak jak mi dyktował chłopski rozum, ale spokojnym głosem, nie unosiłem się. I ciekawa rzecz, mój nowy znajomy jakoś wytrzymywał to, nie opuszczał mnie. Bajał jeszcze różne modne bzdury, aż powiada do mnie:

- Tak jak pan, myślą ludzie na wsi. W mieście już ludzie tak nie myślą.

- Tak jak ja, myśli Pan Bóg - odpowiedziałem - a kto rozumu nie stracił, ten, czy to na wsi, czy w mieście, trzyma się Przykazań Boskich. Dziś nie ma podziału na inne głowy na wsi i inne w mieście, ale tak na wsi jak w mieście są ludzie głupi i mądrzy, źli i dobrzy. I niech pan da mi odpowiedź na jedno pytanie: czy omylił się kiedy taki człowiek, który postępował tak, jak Bóg nakazuje? Bo cóż, drogi panie, można wymyślić mądrzejszego ponad Przykazania Boskie?