Dar Opatrzności
Drukuj
Dar Opatrzności

Św. Maksymilian trafił do świątyni Opatrzności Bożej, ponieważ on sam był darem Opatrzności dla franciszkańskiego zakonu, Kościoła w Polsce i chrześcijaństwa w Japonii oraz dla wielu osób, które zetknęły się z nim osobiście lub zapoznały się z jego dziełem.

W XIX w. zakon franciszkanów konwentualnych bardzo podupadł. U progu XX w. zakonników franciszkańskich na świecie było niewiele ponad tysiąc. Zaborcy sukcesywnie zamykali wszystkie klasztory w zaborze pruskim i rosyjskim. Przetrwały jedynie klasztory w zaborze austriackim, a w nich żyło nieco ponad stu zakonników. Władze austriackie przyczyniły się do zniszczenia życia wspólnego przez zabezpieczenie finansowe zakonników. Każdy zakonnik otrzymywał od rządu pensję na własne utrzymanie.

Franciszkańska odnowa

W ostatnim dwudziestoleciu XIX w. polscy franciszkanie podjęli reformę. Dzięki niej prowincja galicyjska zaczęła się powoli odradzać. Powolne przywracanie życia wspólnego, z zachowaniem zakonnego ubóstwa pozwoliło na otwarcie własnego wyższego seminarium w Krakowie i niższego we Lwowie.

Wraz z odradzaniem się życia zakonnego ożywiał się także duch apostolski. Zaczęły się wyjazdy franciszkanów na rekolekcje do różnych miejsc, a także do obsługi duszpasterskiej Polaków, rozrzuconych w różnych miejscach świata. Kapłani głoszący rekolekcje zachęcali młodych do podejmowania życia zakonnego i kapłańskiego.

Przez krótki czas po rosyjskiej rewolucji w 1905 r. franciszkanie z Galicji mogli głosić słowo Boże także w zaborze rosyjskim. Jeden z nich głosił nauki rekolekcyjne w Pabianicach, podczas których zachęcał chłopców, aby wstępowali do franciszkanów do Lwowa. Opatrzność sprawiła, że słuchali go dwaj rodzeni bracia Kolbowie: Franciszek i Rajmund, których pociągała przede wszystkim perspektywa darmowej szkoły.

Jeszcze w tym samym 1907 r. trafili do franciszkańskiego małego seminarium we Lwowie i rozpoczęli naukę na poziomie szkoły średniej. Pod koniec tej szkoły wstąpili do franciszkanów i tam - we Lwowie - w roku szkolnym 1910/11 odbyli zakonny nowicjat. Odtąd Rajmund stał się bratem Maksymilianem, a Franciszek - bratem Walerianem. Po nowicjacie kończyli jeszcze ostatnią klasę szkoły średniej we Lwowie i po wakacjach 2012 r. obaj znaleźli się w wyższym seminarium franciszkańskim w Krakowie.

W 1912 r. odradzająca się prowincja franciszkańska postanowiła wysłać siedmiu kleryków na studia do Rzymu. Na liście wyjeżdżających braci Kolbów nie było. Już po rozpoczęciu nauki w Krakowie okazało się jednak, że ktoś z tej listy nie pojedzie, a na jego miejsce wciągnięto br. Maksymiliana. Gdy w 1915 r. Włochy przystąpiły do wojny przeciw Niemcom i Austrii, Polacy urodzeni na terenie zaboru austriackiego musieli Włochy opuścić, on jednak mógł tam pozostać, jako "rosyjski poddany". Dzięki temu skończył studia, uzyskując doktoraty z filozofii i z teologii.

Latem 1917 r. zachorował w Rzymie na gruźlicę, a jesienią z sześcioma kolegami z innych krajów założył Rycerstwo Niepokalanej, 28 kwietnia 1918 r. otrzymał święcenia kapłańskie; 22 lipca 1919 r. uzyskał doktorat z teologii, po którym natychmiast wyruszył do Polski i 29 lipca 1919 r. mógł już w Krakowie odprawić Mszę świętą.

Od września zaczął wykładać filozofię i historię Kościoła, ale z jego wykładów studenci mieli niewielki pożytek, bo będąc chorym na gruźlicę mówił tak cicho, że niewiele można było z tego skorzystać. Po roku pobytu w Krakowie, w ciągu którego zaszczepił wśród zakonników i wśród świeckich Rycerstwo Niepokalanej, musiał się poddać długotrwałemu leczeniu gruźlicy płuc. Gdy po prawie półtorarocznej kuracji wrócił do Krakowa, uzyskał od przełożonych pozwolenie na wydawanie miesięcznika maryjnego, któremu nadał tytuł "Rycerz Niepokalanej". Miał to być łącznik z rozrzuconymi po Polsce członkami Rycerstwa Niepokalanej, ale od początku Ojciec Maksymilian pragnął, by pisemko to apostołowało, by prowadziło do nawracania i uświęcania wszystkich, którzy wezmą je do ręki. Zaczął je wydawać od stycznia 1922 r. Przełożeni zakonni zapowiedzieli, że w wydawaniu nie pomogą mu finansowo, ale to go nie przeraziło.

Dla Bożej chwały

Jesienią tegoż roku Ojciec Maksymilian dostał od przełożonych polecenie, że ma się przeprowadzić do Grodna. Z Krakowa wyjechał 19 października wieczorem, zabrał ze sobą redakcję "Rycerza Niepokalanej", która mieściła się w jego teczce. Mimo niesprzyjających okoliczności pisemko jednak rozwijało się. W 1927 r. miało tam już nakład 40 tys. Nie miało długów, a redaktor zdobył ok. 20 kandydatów do zakonu, którzy pomagali mu w wydawnictwie.

Grodzieński klasztorek był niewielki. O dalszym rozwoju wydawnictwa nie było mowy. Ojciec Kolbe wpadł na pomysł stworzenia klasztoru, który będzie się zajmował tylko wydawnictwem i propagowaniem Rycerstwa Niepokalanej oraz tym, co się jeszcze z tego wykluje. Znalazł miejsce na taki klasztor niedaleko Warszawy, wyżebrał - można tak powiedzieć - teren, na którym własnymi siłami zakonników wzniesiono baraki, w których rozwinęła się działalność wydawnicza, rodząca zaskakujące owoce. Klasztor-wydawnictwo nazwał Niepokalanowem, ponieważ chciał, aby ośrodek ten był własnością Matki Bożej Niepokalanej oraz by służył zbawczemu dziełu Chrystusa tak, jak służyła mu sama Niepokalana. Przez 12 lat przedwojennej działalności Niepokalanów był ważnym ośrodkiem apostolskim w Polsce.

Niepokalanowskie pisma oddziaływały na ok. 5 mln Polaków. Prowadziły katechizację najuboższych warstw społeczeństwa, neutralizując wpływ propagandy lewicowej, często komunistycznej i antynarodowej. Działalność apostolska Niepokalanowa nie tylko przyczyniła się do zachowania i ożywienia życia religijnego, ale przygotowała znaczną część społeczeństwa do wytrwania w wierności Kościołowi i Ojczyźnie na czas wojny, a przez rozwój Maryjnego kultu usposobiła polskich katolików do wielkiej odnowy religijno-moralnej, przeprowadzonej w duchu Maryjnym z inicjatywy i pod kierunkiem sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego. Nikt - poza Opatrznością Bożą - nie polecał św. Ma-
ksymilianowi takiej działalności, dlatego można go nazwać wielkim darem Opatrzności dla Kościoła w Polsce.

Nawet kres działalności Męczennika Miłości, położony przez wojnę, przyniósł nowe i niezwykle dobre owoce. Jego śmierć w obozie Auschwitz, poniesiona w imię miłości i w obronie godności człowieka pokazała, że żadna niewola nie jest w stanie pozbawić prawdziwej wolności człowieka i chrześcijanina, wiernego Bogu i szanującego swoją ludzką godność.

Boży dar

Św. Maksymilian był też niezwykłym darem dla zakonu. Swoim życiem i odwagą w podejmowaniu działalności apostolskiej, a także misyjnej, przyczynił się do odnowy całego zakonu. Nie dysponując żadnymi środkami materialnymi, nie angażując ludzi, których zastał w swoim zakonie, założył prężny ośrodek apostolski, który w okresie międzywojennym był największym klasztorem męskim w całym Kościele. Trwając w niezwykłej prostocie i pokorze, człowiek ten pokazał, jaki duchowy potencjał tkwi w duchowości Kościoła i duchowości franciszkańskiej. Jego przykład pociągnął innych, którzy za jego wzorem wyruszyli odważnie na misje, podejmując działalność na wszystkich kontynentach. Przed wojną, obok założonej przez niego misji w Japonii, zakon prowadził tylko dwa skromne ośrodki misyjne - w Chinach i w Północnej Rodezji (na terenie dzisiejszej Zambii). Dziś funkcjonują odrębne prowincje zakonne w Japonii, w Korei Południowej i w Indiach, w Zambii, trzy prowincje w Ameryce Łacińskiej, a także prężne ośrodki w Kenii, Tanzanii, Ugandzie, Burkina Faso i liczne placówki w Ameryce Południowej. Wiele z nich nosi imię św. Maksymiliana, co dowodzi, z czyjej inspiracji zrodziły się te ośrodki.

Rozwój misji, który zawdzięczamy inspiracji pochodzącej z życia naszego Świętego, liczba kościołów zbudowanych pod jego wezwaniem, wskazuje, że Święty jest nie tylko darem Opatrzności dla Polski i dla franciszkanów, ale że jest on darem dla całego Kościoła.

Człowiek ten żył tylko 47 lat, a przez większość czasu nosił w sobie nieuleczalną wówczas chorobę, która niszczyła go do tego stopnia, że w wieku 45 lat nazywano go "starym". W początkach wojny musiał się czasem posługiwać laską. Nie był on ani geniuszem pióra, ani złotoustym mówcą, ale miał gorącą wiarę, niezwykłą miłość Boga i Matki Bożej, i z nich czerpał wszelkie natchnienia i odwagę do ich wcielania w życie. Wierzył, że Bóg utrzymuje go przy życiu po to, by głosił chwałę Bożą i przyczyniał się do zbawienia ludzi. Starał się więc maksymalnie wykorzystać to życie, które było darem Bożej Opatrzności.

O. Paulin Sotowski OFMConv

Rycerz Niepokalanej | lipiec-sierpień 2016 | Dziedzictwo kolbiańskie

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się , żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?