Urodzona bez grzechu
Rycerz Niepokalanej 9/1948, grafika do artykułu: Urodzona bez grzechu, s. 221

W lipcu br. zmarł we Francji Jerzy Bernanos, uważany za jednego z największych pisarzy katolickich naszych czasów. Ostatnie jego dzieło pt. "La France contre les Robots" jest jakby testamentem dla Francuzów, w którym wzywa ich, aby nawrócili do tradycji chrześcijańskich, jeżeli chcą uchronić człowieka i jego prawa. Wśród powieści Bernanosa najsłynniejszymi są: "Pod słońcem szatana" - psychologia świętości, której natchnienie dał św. Jan Vianney, i "Pamiętnik wiejskiego proboszcza". Z tej ostatniej powieści podajemy poniżej wyjątek, dotyczący Najśw. Maryi Panny, Jej nieskalanej najmniejszym grzechem niewinności. Ujęty jest on w formie rozmowy między dwoma księżmi, a kończy się przeżyciem wizyjnym bohatera książki.

... - Czy ty się modlisz do Najświętszej Panny?

- Też pytanie!

- Tak się to mówi!... Tylko czy modlisz się do Niej jak należy, dobrze? Ona jest naszą matką, to się rozumie. Jest matką rodu ludzkiego, nową Ewą. Ale Ona jest również jej córką. Dawny świat, bolesny świat, świat sprzed łaski, kołysał Ją długo na swym strapionym sercu - przez wieki wieków - w niejasnym, niepojętym oczekiwaniu virgo genitrix...[1] Przez wieki wieków osłaniał swymi starymi rękami pełny mi zbrodni, swymi ciężkimi rękami cudowną dziewczynkę, której imienia nawet nie znał. Dziewczynką jest ta Królowa Aniołów! I pozostała nią, nie zapominaj o tym! - Średniowiecze dobrze to zrozumiało, średniowiecze zrozumiało wszystko. Ale spróbuj przeszkodzić niedołęgom przerabiać na swój sposób "dramat Wcielenia", jak on; powiadają! Gdy zdaje im się, że dla prestiżu powinni przebierać za pajaców skromnych sędziów pokoju, albo naszywać galony na rękawach kontrolerów kolejowych, zanadto by się wstydzili przyznać wobec niewierzących, że ten jeden, jedyny dramat, dramat dramatu - bo nie ma innego - rozegrał się bez dekoracyj i bez szyku. Pomyśl tylko! Słowo stało się Ciałem, a ówcześni dziennikarze nic się o tym nie dowiedzieli!...

... Najświętsza Panna nie miała ani tryumfu, ani cudów. Jej Syn nie pozwolił, żeby Ją musnęła chwała ludzka, bodaj koniuszczkiem swego wielkiego dzikiego skrzydła. Nikt nie żył, nie cierpiał, nie umarł tak prosto... Była urodzona bez grzechu, cóż za zdumiewająca samotność! Źródło tak czyste, tak przejrzyste, tak przejrzyste i tak czyste, że nie mogła w nim ujrzeć nawet odbicia swego własnego obrazu uczynionego jedynie na radość Ojca - o święta samotności! Starożytne złe duchy bliskie człowiekowi, oraz panowie i słudzy, straszliwi praojcowie, którzy kierowali pierwszymi krokami Adama na progu przeklętego świat i Chytrość i Pycha, patrzą oto z daleka na to cudowne stworzenie, umieszczone poza ich zasięgiem, nietykalne i bezbronne.

Zapewne, nasz biedny rodzaj ludzki niewiele jest wart, jednak dziecięctwo zawsze wzrusza go do głębi, niewiedza maluczkich każe mu spuszczać oczy - jego oczy, które znają zło i dobro, jego oczy, które widziały tyle rzeczy! Ale właściwie to jest tylko niewiedza. Najświętsza Panna była Niewinnością. Pomyśl tylko, czym my jesteśmy dla Niej, my, rodzaj ludzki? Och! naturalnie, Ona nie znosi grzechu ale ostatecznie, nie ma w tym żadnego doświadczenia, tego doświadczenia, którego nie brakowało największym świętym, nawet samemu świętemu z Asyżu, przy całej jego seraficzności. Spojrzenie Najświętszej Panny to jest jedyne spojrzenie dziecka, jakie kiedykolwiek spoczęło na naszej hańbie i naszej niedoli.

Tak, mój kochany, żeby się do Niej dobrze modlić, trzeba czuć na sobie to spojrzenie, które nie jest wcale spojrzeniem pobłażliwości - bo pobłażliwość nie rodzi się bez pewnego gorzkiego doświadczenia - lecz tkliwego współczucia, bolesnego zdumienia, jeszcze jakiegoś uczucia niepojętego, niewysłowionego, które Ją czyni młodszą od grzechu, młodszą od narodu, z którego wyszła, i, chociaż jest Matką przez łaskę, Matką łask, młodszą latoroślą rodzaju ludzkiego.

- Dziękuję księdzu, - powiedziałem. Nie znalazłem innego słowa. A nawet powiedziałem je tak zimno!...

Moja biedna głowa nie mogła sobie już dać rady. Obraz Dziewicy-Dziecka, taki, jaki mi podsunął proboszcz z Torcy, jawił mi się ustawicznie i mimo wszelkich wysiłków, żeby odzyskać całkowicie przytomność, rozpoczęta modlitwa roztapiała się w marzenie... Obraz, jaki się we mnie tworzył, nie należał do tych, które umysł przyjmuje lub odrzuca, wedle upodobania. Czyż ośmielę się wyjawić go?...

Wzniosła istota, której małe ręce rozładowały piorun, ręce pełne łask... Patrzyłem na Jej ręce. To widziałem je, to już ich nie widziałem, a że moje bóle stawały się okrutne, że czułem, iż na nowo staczam się w nie, wziąłem jedną z nich w swoją rękę. Była to ręka dziecka, dziecka biednego, już zniszczona przez pracę, przez pranie. Jak to wyrazić? Nie chciałem, żeby to był sen, a przecież pamiętam, że zamknąłem oczy. Bałem się, że podniósłszy powieki, zobaczę twarz, przed którą zgina się każde kolano. Ujrzałem Ją. To była też twarz dziecka lub bardzo młodej dziewczyny, niczym nie olśniewająca. To była sama twarz smutku, ale smutku nieznanego mi, w którym nie mogłem mieć żadnego udziału, tak bliskiego memu sercu, memu nędznemu ludzkiemu sercu, a tym niemniej niedostępnego. Nie ma smutku ludzkiego bez goryczy, a ten smutek był tylko słodyczą bez buntu, a ten smutek był tylko przyzwoleniem. Przywodził on na myśl jakąś wielką noc, łagodną, nieskończoną. Nasz smutek wreszcie rodzi się z doświadczenia naszych nędz, doświadczenia zawsze nieczystego, ten zaś był niewinny. Był on niewinnością. Zrozumiałem wówczas znaczenie pewnych słów księdza proboszcza, które mi się wydały ciemne. Musiał ongi Bóg jakimś cudem zasłonić ten dziewiczy smutek, gdyż, choć ludzie są tak ślepi i surowi, poznaliby po tym znaku ich drogą córę, ostatnią kobietę zrodzoną z ich prastarej rasy, niebiańską zakładniczkę, dokoła której ryczały demony, i wszyscy oni powstaliby na Jej obronę, uczyniliby dla Niej szaniec ze swych śmiertelnych ciał.


"DWIE KORONY"

WYSZŁA JUŻ Z DRUKU nowa popularna biografia O. Maksymiliana Marii Kolbego, franciszkanina, założyciela polskiego i japońskiego Niepokalanowa, napisana pięknym, prostym, serdecznym stylem przez znakomitego pisarza Gustawa Morcinka. Autor odtworzył wiernie w "Dwu Koronach" sylwetkę syna tkacza podłódzkiego, wielkiego Polaka, misjonarza i gorącego czciciela Niepokalanej, którego proces beatyfikacyjny jest w toku. W jego refleksjach mieści całą historię i ideologię M.I. Przepiękne są parafrazy mów O. Kolbego. Nowa biografia jest znacznie obszerniejsza od "Skąpca Bożego" i zawiera więcej szczegółów z życia i pracy O. Maksymiliana. Książkę czyta się jak powieść. Stron 176, cena 180 zł. Nabyć można w Administracji "Rycerza Niepokalanej" i w księgarniach.

[1] Dziewica - rodzicielka