Teresa z Konnersreuth - dzisiaj
Rycerz Niepokalanej 1/1948, grafika do artykułu: Teresa z Konnersreuth - dzisiaj, s. 16

W wiosce bawarskiej tuż- przy granicy czeskiej od 20 już lat pewna prosta wieśniaczka widzi i przeżywa w każdy piątek cierpienia i ukrzyżowanie Chrystusa. Od tego czasu żyje bez pożywienia. Nazywa się Teresa Neumann, a jej wioska Konnersreuth znana już jest całemu światu.

Tłumy odwiedzających

Od zakończenia działań wojennych odwiedziło ją ponad 12.000 Amerykanów i niezliczona rzesza Niemców, którzy przedstawiają jej swe skargi i proszą o radę. Ta cudowna istota liczy obecnie 50 lat i uważana jest nieoficjalnie jako święta.

Na drzwiach świeżo malowanego i ozdobionego kwiatami domu rodziny Neumann wisi kartka z napisem: "Teresa nie przyjmuje żadnych odwiedzin". Mimo to mały przedpokój, wiodący do pokoju Teresy, jest przepełniony. Są tam same kobiety.

Drzwi się otwierają i Teresa, robiąca wrażenie dobrze odżywionej wieśniaczki, pozwala wejść następnej.

Wchodzę do obszernego, jasnego pokoju widzę telefon i wielki aparat radiowy.

- Czego sobie pani życzy? - pyta Teresa.

- Po Bawarii idzie pogłoska jakoby siostra miała przepowiadać nową wojnę i wiele nieszczęść, oświadczam.

Teresa uśmiecha się przyjaźnie i każe siadać, wskazując na wygodną ławkę.

Na obu rękach można zauważyć stygmaty, które wyglądają jako świeże, lekko zagojone czworokątne blizny. Stygmaty na głowie zakryte są białą, wieśniaczą chustą, a na piersi i stopach szeroką niebieską suknią.

Teresa nie chce prorokować

- Proszę pisać, mówi z naciskiem - że nigdy nie wypowiadałam jakichkolwiek proroctw i nigdy tego czynić nie będę. Nigdy również nie mówiłam o nowej wojnie. Każę się tylko modlić, żeby Bóg do tego nie dopuścił.

Przychodzi tu b. dużo ludzi, nieraz z daleka, i proszą, bym im coś powiedziała o ich zagubionych synach ojcach czy narzeczonych. Bardzo współczuję nad ich losem, lecz nic im nie mogę o tym powiedzieć. Niech się nie trudzą podróżą do Konnersreuth.

Lekarstwo na smutek po ukochanych

Wzdychając, mówi dalej: - Pani widziała tabliczkę na moich drzwiach? Nie pomaga wiele. Jak mogłabym kogoś oddalić, kto jest rzeczywiście w potrzebie? Ot, ta pani, która przed chwilą stąd wyszła, chciała popełnić samobójstwo, bo straciła wszystkich krewnych, a o ostatnim synu nic nie wie. Wystarałam się dla niej o pracę w szpitalu. Towarzyszce jej, żalącej się z powodu straty ukochanego, doradziłam, by rozweselała tę panią, która chciała sobie odebrać życie. Przyrzekła mi to.

Teresa i Gestapo

Stygmatyczka przywykła już do odwiedzin, które trwają od 1927 r. Władze hitlerowskie nie dawały jej spokoju. Ponieważ nigdy nie chciała mówić "heil Hitler", upierając się przy swoim "Grüss Gott", i utrzymywała stosunki z wielu cudzoziemcami, Gestapo nie dowierzało jej i przeszukiwało papiery.

- Dziwię się - mówiła im - że jeździcie sobie eleganckim samochodem; wszyscy nasi mężczyźni są na froncie, a wy co robicie?

Pewien dowódca brygady chciał obalić "legendę" o Teresie, ale, gdy ją poznał, zmienił swój zamiar.

Teresa nie wykonuje ciężkich robót. Dużo czasu spędza w swojej cieplarni i ogródku i stroi kościół. Poza tym jeździ na swym wózku, zaprzężonym w dwa koniki i odwiedza wielu ubogich chorych. Zanosi im potrzebne pożywienie i odzież.

O Amerykanach ma dobre mniemanie. "Są uprzejmi i pełni szacunku. Również dziewczęta. Uważam tylko, że za wiele pokazują z siebie. Czemu nie wdziewają na siebie skromniejszych sukien, przecież w Ameryce jest dosyć materiałów."

Proboszcz o swej parafiance

Proboszczem Teresy jest ks. Naber. Ma już ponad 70 lat. Do Konnersreuth przyszedł w 1909 r., gdy Teresa miała 11 lat. Przypomina ją sobie jako pilną, spokojną i prawdomówną dziewczynkę. Rodzice jej byli biedni i mieli jeszcze dziewięcioro innych dzieci, więc Teresa poszła na służbę. Kiedy w 1918 r. - mówi proboszcz - wybuchł pożar w domu jej gospodarza, przy ratowaniu spadła z drabiny i została kaleką, a w rok później zaślepła i musiała leżeć bezradnie w łóżku. 29 kwietnia 1923 r. w dniu beatyfikacji św. Teresy od Dz. Jezus patronka wyprosiła jej wzrok, i przepowiedziała długie życie, pełne cierpień; 17 maja 1925 r., w dniu kanonizacji św. Teresy, zaczęła chodzić.

W Wielki Piątek 1926 r. nastąpiły po raz pierwszy stygmaty. Odtąd krwawią od wieczoru każdego czwartku przez piątek, połączone z wizjami. Teresa przeżywa Mękę Chrystusa, a w chwili Jego śmierci zapada w podobny do śmierci sen. Gdy odwiedzający cisną się w jej pokoju, krew płynie z wszystkich ran Teresy. Wypowiada ona wtedy słowa i proroctwa, których sobie potem nie przypomina.

20 lat bez pożywienia

Od 20 lat, a dokładniej od września 1927 roku Teresa nic nie je i nie pije, przyjmuje tylko Komunię św. Mówi: "Ja żyję Chrystusem". Zarządzono badania, lecz nie osiągnięto przekonywujących dowodów. Prof. Ewald z Göttingen, prof. Specht z Erlangen i Ernest Seidl z Waldsassen obserwowali Teresę przez 14 dni, a 4 pielęgniarki dozorują dzień i noc. Nie przyjmując pokarmu, ważyła po badaniach tyle, ile przedtem. Dr Seidl stwierdził pod przysięgą, że nie istnieje inne wyjaśnienie jak tylko to, że Teresa jest pod specjalną opieką Bożą. Prof. Ewald domagał się jednak badań w szpitalu, ale nie zgodziła się na to rodzina Neumannów.

Kościół katolicki, który znany jest z tego, że w wypadkach nadzwyczajnych w najwyższym stopniu jest ostrożny, wykazuje i tutaj całkowitą wstrzemięźliwość z wydaniem swego sądu.