Tajemnice radosne

Fragmenty

Poczęcie

Czy to możliwe?... Czyż byś naprawdę, Panie, znów tchnął w naszą miłość Swą stwórczą moc?...
Lęk i radość
radość z wybraństwa!

Janku, chodź, siądź tu koło mnie, posłuchaj...
Jestem dumna..., lecz bardzo znużona.
Będziesz przy mnie, Janku? na pewno?...
Będziesz dobry dla mnie?... Dodasz mi sił?...
Pomódlmy się razem...

Jakież to niewymownie piękne
"Oto poczniesz
i dziecię to będzie wielkie...
bo będzie... dzieckiem Bożym".
Chrześcijaninem.

Prawdziwe szczęście

To nie jest lekkie... Już od ośmiu miesięcy noszę piątego, a tamtych czworo wciąż wskakuje na mnie, ciągnie mnie i szarpie, uciekają, bo nie mogę ich dogonić....

A biedna sąsiadka obłożnie chora... Trzeba jej trochę pomóc i odciążyć ją od dzieci.

Mój Boże, jak by to się chciało choć na chwilę zsunąć ciężar z siebie, stać się znowu małym, pieszczonym dzieckiem, zapomnieć o wszystkim, co trudne.

Jakby to się chciało choć raz być tą, o którą kto inny się zatroszczy!...
Ale oto nadchodzi wieczór
i dziesięć zgłodniałych buziaków
(nasze dzieci i dzieci sąsiadki)
woła "Mamusiu, a kiedy kolacja!"

Gieniusia już ziewa i marzy o ciepłej pierzynce na świeżej słomie.
Chłopcy nie przestają się tłuc...

Każdy czeka na stół nakryty, gdzie po skończonym dniu, będzie mógł zażyć pokrzepienia, które daje "Dom".

A ty, która czekasz tylko chwili, kiedy i twoje nerwy mogłyby się nieco rozprężyć

Zapomnij o sobie!!!
Jeszcze jeden wysiłek, jeszcze jedno poderwanie się.
Nie zatrzymuj się,
opanuj się.
Działaj kojąco własnym spokojem,
pokrzepiaj siłą uśmiechu.

[272]A potem w ciszy zażyj radości z widoku dzieci uśpionych, tatusia wypoczętego, domu spokojnie tchnącego ładem.... zażyj tego niewymownego szczęścia jakie daje pewność, że się niczego nie oczekiwało, o nic nie prosiło, lecz do końca dawało
chleb,
ukojenie,
miłość!
Jakże wielkie jest wtedy... Szczęście!

Odkrycie

Gdybyście wiedzieli co to znaczy, być w dziewiątym miesiącu!
Ale wy przecież nie możecie tego wiedzieć.
Toteż jak niewymownie słodkie są mi, mężu umiłowany, twoja troskliwość i starania,
twoja dyskretna wstrzemięźliwość,
twoje usiłowania, by uprzedzić moje życzenia,
oszczędzić mi wszystkiego, co trudne.
Niepodobna wysłowić, jakie to cudowne
być otoczoną tak subtelną miłością.

Udręka

Moje brzemię, moje brzemię ciężkie lecz umiłowane! Oto stajesz się już silny, gwałtowny nawet.

Dolegasz mi coraz bardziej, obojętny na mój ból i nie spieszysz się z przybyciem, nieświadomy tego jak niecierpliwie czekam, by ujrzeć cię wreszcie!

Sprawiasz, że mój chód jest coraz bardziej ociężały;
chodzę jak staruszka,
albo raczej jak królowa przytłoczona swym dostojeństwem,
oddech mam krótki, niespokojny sen.

Z początku mogłam ci narzucić swój własny rytm. Ale teraz, gdyś się już stał prawie "kimś", już próbujesz własnych sił, rwiesz się ku samodzielności. Twoje godziny odpoczynku i zabawy już nie są w mojej mocy i czasem, gdy łaknę spokoju, potrząsasz mną, nie dajesz zapomnieć o sobie...

A jednak, ani myślę się skarżyć.
To przecie takie szczęście, niknąć, topnieć niejako, na korzyść tego, którego się pragnie widzieć zdrowym i silnym.
Podczas, gdy rwący nurt twego życia nie pozwala mi zmrużyć powieki, składam w ofierze te ostatnie udręki, aby wykończyć to, czego niedostawa doskonałości twego ciała i duszy...

Lada dzień, już będziesz poza mną, będziesz
tak wielkim, że ja, twoja matka, będę cię całowała ze czcią o malutka kruszynko ludzka,
w którą Pan tchnął iskrę Boskości!

Narodzenie

"Dzieciątko nam się narodziło
Syn został nam dany!"
Czy to syn?...
Och!...

I cała wstrząśnięta jeszcze ostatnimi bólami mamusia opada na poduszki w niezmiernym, znużonym spokoju,
Rozwiązanie...
nareszcie!....
czuję się jak odrodzona!

Kształtując ciało mego dziecka, moje własne ciało odzyskało jakąś nową moc, jak gdyby nową krew. Już nosząc go, czułam się młodszą, a teraz pod cudotwórczym działaniem macierzyństwa, czuję się cała odmieniona od stóp do głowy.

Jeden z cudów przyrody...
Jakaż to wiosna zakwitnie również na nowo w naszych duszach i w naszym domu!
w naszych duszach!
Ach, myślałam, że skonam, tak strasznie to bolało.
Dygotałam cała z lęku.
Ból skręcał mnie, jak wicher wykręca gałęzie,
prawdziwe konanie!

Ale w tych męczarniach wycierpianych pod Twoim spojrzeniem o Chryste, ofiarowanych w jedności z Twoim cierpieniem, czułam jak topnieją we mnie i nikną ostatnie ślady starych grzechów, które wlokły się za mną bez końca...

Ślady niecierpliwości, zmysłowości, samolubstwa
ślady wiecznie nieujarzmionego "ja".
Jak po burzy następuje pogoda, tak i my odnajdziemy całą świeżość dzieciństwa.

Niemowlątko, któreś dnia
jeszcze nie przeżyło,
oglądam cię w zachwycie,
oglądam niewinność twej duszyczki,
twą ufność w ojcowskich ramionach,
niezmącony spokój twego snu.

Malusieńkie stworzonko, takie drobne!...
tak czule umiłowane przez Ojca
w niebiesiech, tak troskliwie pieszczone przez Niepokalaną.

Pokora... Ufność... Pokój...
....Łaski Dziecięctwa!!

"Dziecko nam się narodziło
Syn został nam dany"

Prawdziwy Emanuel, który sprawia, że Bóg jest z nami
poprzez dziecięctwo,
poprzez czystość
[274]stawiając nas na szlaku ewangelicznej przygody
która każe zapomnieć o sobie,
potęgując w nas tę czystą miłość,
która łączyła Maryję i Józefa.
Łaski Narodzenia!

Ofiarowanie

...cały mój orszak powrócił z kościoła.

Oto weszli wszyscy malcy z policzkami zaczerwienionymi od zimna i wzruszenia.

Za nimi kroczy tatuś rozradowany i przynosi mi do pocałowania naszego małego chrześcijanina.

Wszyscy szturmem zdobywają moje łóżko, krzyczą jeden przez drugiego, opowiadają o oglądanych dziwach.

"Wiesz, mamusiu, ksiądz proboszcz miał białą stułę..." "Andrzej darł się, że aż strach!... i wykrzywiał się okropnie!". "Wszyscy zmówiliśmy razem "Ojcze nasz", Jacek trzymał świecę".

Wybuch wiosny, drzwi rozwarte na niebo!
"Ich Aniołowie bezustannie oglądają oblicze Ojca".
Doprawdy, zbudowaliśmy więcej niż katedrę
z naszego ciała, z twojej i mojej krwi, złączonych w jedno, zgotowaliśmy Bogu żywą świątynię
naszego synka.

Oto w dniu dzisiejszym zamieszkała w nim Trójca Przenajświętsza i powtarza się cud Wcielenia!