Srebrna figurka Niepokalanej
Drukuj

Oto przepiękna figurka Maryi, arcydzieło złotnicze jakiegoś nieznanego rzeźbiarza. W postawie pełnej dostojności i majestatu Niepokalana trzyma Boskie Dzieciątko. Jej twarz o rysach idealnych tchnie pogodą i słodyczą. W tym co było tylko sztabą srebra sztuka w połączeniu z natchnieniem religijnym uchwyciła i odtworzyła widzialnie coś w pewnej mierze nieskończonego: Piękno doskonałe i odblask wiekuisty.

Zapyta ktoś, w jaki sposób ten pobożny klejnot, którego nie powstydziłaby się nawet królewska kaplica, stał się własnością Hermana, starego niedowiarka.

Na pewno nie nabył go z nabożeństwa do Matki Bożej, lecz z żyłki kolekcjonerskiej. Przepadał za starożytnościami: brązami, obrazami, medalami, ceramiką; całe jego życie upłynęło na zbieraniu rzadkich okazów.

Nic. więc dziwnego, że srebrna figurka Niepokalanej - nowy nabytek, uważany raczej za rzecz szczęśliwie znalezioną - sąsiadował na jednej półce z małym "Zwycięstwem z Samotraki", z marmuru, i z... tabakierką Ludwika XVI, pomalowaną w róże i wstążki.

"Piękno ustala równość wśród przedmiotów sztuki", mawiał nasz kolekcjo[241]nista, myśląc o tej dziwnej mieszaninie religijności i świeckości.

Herman miał siostrzenicę, Lucylę, która przygotowywała się w tym roku do Pierwszej Komunii Św[iętej]. Jedyna ze swej rodziny znalazła łaskę w oczach starego i nietowarzyskiego dziwaka. Miła i inteligentna, robiła z wujkiem, co się jej podobało, w czasie wakacji przewracała dom do góry nogami, bez skargi z jego strony, kazała się wtajemniczać w cuda kolekcji i bawiła się Tanagrą jak lalką.

Tylko mówiła często o dobrym Bogu, o Maryi i aniołach, recytowała i objaśniała głośno katechizm, a to bardzo niecierpliwiło staruszka. Spostrzegła to pewnego dnia i zapytała naiwnie:

- Powiedz mi, wujku, dlaczego trzymasz tak piękną figurkę Najśw. Maryi Panny, jeżeli Jej nie kochasz? I czemu stawiasz ją tam, za szybą, obok tej pani bez głowy, zamiast umieścić ją w swym pokoju i modlić się do niej każdego wieczoru?

Herman próbował się roześmiać.

- Tylko dzieci się modlą - powiedział - i ty, kiedy dorośniesz, to zapomnisz o tym.

- O, mój wuju, co to to nie. Mama mi powiedziała, że trzeba się modlić codziennie i przez całe życie. To ty nie odmawiasz "Ojcze nasz" i "Zdrowaś Maryjo"?

- Nie.

- Nigdy?

- Nigdy.

Dziewczynka umilkła zgorszona, spojrzała na wujka wielkimi oczami i wybuchnęła płaczem.

- A więc ty się potępisz, tak, potępisz. Ksiądz proboszcz nas zapewnił, że trzeba być wiernym Bogu przez całe życie od Pierwszej Komunii, aby po śmierci przyjął nas do pięknego raju. Ale może ty wcale nie przystąpiłeś do Pierwszej Komunii, powiedz?

Herman poczuł się zakłopotany wobec łez i ciągłych pytań siostrzenicy. Wzruszył ramionami.

- Zamilknij, mała; takie rozmowy nie przystoją dzieciakom w twoim wieku.

- "Ależ tak, ja chcę mówić. Przecież nie chcesz iść do piekła? To byłoby zbyt przykre dla ciebie, i dla mnie także... A może nie miałeś matki, która by cię nauczyła składać ręce i mówiła ci o dobrym Bogu, jak mnie moja mama?

Nagle kolekcjonista doznał wzruszenia. Przypomniał sobie rady swojej matki i radość wczesnego dzieciństwa. Aby się z tego otrząsnąć, zakrzyknął prawie gniewnie:

- Co ty, smarkata, będziesz mnie nawracać? Późno już, więc idź spać a mnie uwolnij od swoich nudziarstw.

- Owszem, pójdę, wujku, ale pozwól mi zabrać ze sobą na ten wieczór tę piękną figurkę Niepokalanej. Nie rozmawiasz z nią, więc nie będzie cię to dużo kosztować, a ja tak chciałabym ją mieć.

Dla świętego spokoju Herman otworzył oszkloną szafę, wyjął srebrną figurkę i wciskając ją porywczo w ramiona małej, powiedział:

- Idź i śpij dobrze do rana.

W godzinę potem uczony rozmyślał jeszcze, ukrywszy głowę w dłoniach. Powstał w nim cały świat myśli, zbudzonych słowami pobożnego dziecka. W pamięci odżyła słodka przeszłość, którą uważał za umarłą.

Nagle mruknął:

"Musiała przeze mnie płakać, biedactwo... Oby nie zachorowała. Domownicy tak mało czuwają!... A może bym poszedł zobaczyć?"

Od razu wziął lichtarz, zapalił i skierował się do pokoju dziecka. Otworzył i zaraz na progu zatrzymał się wzruszony do głębi.

Na stole, przykrytym białą serwetką i ozdobionym kwiatami, stała figura, połyskując w świetle kilku świec, a Lucyla klęczała przed ołtarzykiem, podłożywszy ramiona pod głowę. Łatwo było zgadnąć, że sen zdjął ją w środku modlitwy. Widok był czarujący.

Starzec wszedł, wziął na ręce siostrzenicę i zaniósł ją do łóżeczka. Wtedy dziecko na pół rozbudzone, przypominając sobie niedokończoną modlitwę, wyszeptało prawie nieświadomie, przed zapadnięciem w ponowny sen: "Niepokalana, Tyś taka dobra, proszę Cię o łaskę nawrócenia dla mojego wujka Hermana, którego tak bardzo kocham; proszę Cię o to w imię Ojca i Syna i Ducha Św[iętego]...".

Głowa jej kiwnęła się: zasnęła.

Starzec okrył ją delikatnie kołderką ł odpowiedział cichutko: "Amen".

Tak potężnie oddziaływują słowa dziecka na serca starców i na serce Maryi, że Herman klęknął przed Niebieską Panią i zaczął się modlić.