Powiedz spowiednikowi, co ci dolega
Drukuj

Po długim błąkaniu przyszedł nareszcie do poznania swej niedoli i rozterki wewnętrznej. Lecz jak temu zaradzić? Sumienie go pchało do wynurzenia się przed jakimś przyjacielem. Myślał, że w ten sposób pozbędzie się wyrzutów sumienia. Rozprawiał więc z kilkoma przyjaciółmi o stanie swego sumienia, lecz te wyjawiania nie przyniosły mu upragnionego wewnętrznego spokoju.

Razu pewnego spotkał się w salonie przyjaciela z pewną bardzo pobożną protestancką panną, poetką, Ludwiką Hemel, która później powróciła na łono Kościoła Katolickiego. Ta uzyskała jego szczególniejsze zaufanie. Przed nią więc wyjawił wszystkie swe bolączki wewnętrzne. Wysłuchała go cierpliwie, a w końcu rzekła: "Cóż to panu pomoże, że to mówisz młodej dziewczynie, przecież jesteś pan katolikiem i masz szczęście spowiadać się. Powiedz więc pan swemu spowiednikowi, co panu dolega". Na te słowa wybuchł Brentano głośnym płaczem i rzekł dobitnie, iżby mogli go wszyscy obecni słyszeć: "A więc to mi mówi córka luterskiego pastora! Potem, wzruszony głęboko, usunął się od towarzystwa i płakał rzewnie.

Już przedtem usłyszał od tej samej panny, iż można być wielkim człowiekiem pod względem rozumu, a mimo to bardzo nędznym pod względem moralnym. Teraz znowu usłyszał od tej samej protestantki, że wyznania wewnętrznych usterek nie należy czynić w salonie wobec młodej panny, lecz w konfesjonale przed kapłanem. Czuł się niezmiernie upokorzony, ale zarazem odczuł całą słuszność tych uwag. Łaska Boska poczęła działać. Brentano nie stawiał jej już oporu. Poszedł do starego proboszcza Teubera i oświadczył mu krótko, że odbędzie spowiedź generalną, skoro tylko się do niej należycie przygotuje. Tenże przemówił do niego po ojcowsku, podał kilka rad i gorąco zachęcił do wykonania tego zbożnego zamiaru.

Minął wreszcie miesiąc, miesiąc walk najcięższych między duszą a ciałem, Bogiem a światem. Lecz Brentano wytrwał - przygotował się należycie. Odbył spowiedź, otrzymał rozgrzeszenie. Zacny kapłan na pożegnanie uścisnął serdecznie poetę. Czuł się szczęśliwy. Pokój wewnętrzny zawitał do jego duszy. A gdy na drugi dzień przyjął Komunię Św[iętą], zdawało mu się, że niebo z swą szczęśliwością zstąpiło do duszy i serca jego. Odnalazł Kościół św[ięty], swą matkę duchową, odnalazł Boga swej młodości. Czuł się nad wyraz szczęśliwym człowiekiem. Odtąd wytrwał do śmierci na drodze cnoty. Jest to ten sam Brentano, który spisał widzenia świątobliwej Katarzyny Emmerich.

Może i tobie drogi przyjacielu, coś dolega, coś gniecie i gryzie twoje sumienie? Może od długich lat nie znasz drogi do konfesjonału, bo wojna cię odzwyczaiła, albo też grzech ciężki powstrzymuje cię od niego. Nie znasz spokoju ni we dnie ni w nocy. - A więc naśladuj Klemensa Brentano! Teraz czas wielkanocnej spowiedzi św.! Idź, czyń podobnie - a znajdziesz spokój sumienia!...