Poselstwo niebieskie

II

Rycerz Niepokalanej 2/1952, zdjęcia do artykułu: Poselstwo niebieskie, s. 36

Kiedy skończyła się już dzienna praca w domu czy w ogrodzie o wieczornej porze zapewniającej spokój i ciszę, zwykła była Panienka Najświętsza chronić się do małej izdebki, która była zarazem ubożuchnym Jej mieszkaniem. Chroniła się tam tylko po to, żeby się modlić. Na tej modlitwie upływały Jej długie chwile, ciągnące się nieraz przez godzinę i więcej. Dla przeczystej Jej duszy rozkoszą było obcowanie z tym Ojcem w niebie, którego kochała nad życie. A że za pobytu w świątyni przyswoiła sobie niejedną z tych próśb gorących a tęsknych, którymi stary zakon usiłował wyjednać zesłanie Zbawiciela, z pewnością i na Jej usta powracały nieraz westchnienia podobne do tego krzyku serca Izajasza proroka: "Obyżeś rozdarł niebiosa i zstąpił, od oblicza twego góry by spłynęły!"

Była to pora wiosenna: gotowano się już w całym kraju na doroczną pielgrzymkę do świętego miasta, gdy pewnego wieczora modlitwa Najświętszej Panienki przeciągnęła się dłużej niż zwykle. Odczuwając do głębi potrzeby duchowe, tak świata, jak wybranego ludu, całym sercem błagała, by nadszedł już ten "Upragniony wszystkich narodów" i przyniósł grzesznej a bezradnej ludzkości obiecane nowe życie.

Z zamkniętymi oczyma i z twarzą ku niebu zwróconą klęczała Maryja przed swym Bogiem, gdy nagle uczuła się zewsząd objętą promieniami przedziwnego światła. Izdebka, przed chwilą zupełnie ciemna, tonęła teraz w łagodnym a potężnym blasku. W środku tej nadziemskiej światłości stał w ludzkiej postaci Anioł Boży z niewymowną radością w twarzy ale i z wyrazem czci głębokiej. Maryja powstała z klęczek i zdumiony wzrok skierowała na niebieskiego posła, ale natychmiast spuściła znów oczy na ziemię. Z ust bowiem Anioła wyszły słowa, które wprowadziły w Jej serce jakieś zamieszanie niepewności i trwogi.

Przybysz z nieba witał Ją jak to było powszechnym zwyczajem, życzeniem zdrowia i Bożej opieki, ale czemuż dodawał słowa, które były dla Niej zupełnie niepojęte? Ona, w pojęciu własnym tak mała i niska, miała być "pełną łaski" i "błogosławioną wśród wszystkich niewiast świata"?! Co to miało znaczyć i do czego to nawiedzenie anielskie mogło zmierzać? Zalękniona i zmieszana, nie wyrzekła Maryja ni słowa.

Tymczasem z ust Anioła płynęły dalsze i bardziej jeszcze zdumiewające nowiny. Zapowiada Jej poseł Boży, że pocznie i porodzi Syna, który zasiądzie na tronie Dawidowym, by dzierżyć królestwo tak wielkie i potężne, że ono przetrwa przez wieki i końca nigdy nie zazna.

Pod nawałem tych olbrzymich obietnic drżało serce Panienki Najświętszej z przejęcia i trwogi. Pojęła już, że poseł niebieski zwiastuje Jej imieniem Bożym macierzyństwo Mesjasza, a więc przez Nią ma zejść na ziemię to szczęście, do którego od lat tysięcy wzdychały ludzkie serca. Ale jakże ona może zostać matką, kiedy swą czystość złożyła Bogu w nieodwołalnej ofierze?

[36]Dotąd milcząca, postanawia teraz Maryja przemówić. Ale co powie? Czy będzie dziękować za niesłychane skarby, które samo niebo kładzie Jej w dłonie? Czy wyrazi swą gotowość do wejścia w najłaskawsze plany Boże?

Rzecz doprawdy zdumiewająca! O obiecanej sobie chwale nie wspomni Maryja ni słowem. Nie powie też jeszcze, że przyjmuje cudowną zapowiedzianą przez Anioła, łaskę. Zamiast tych lut innych słów podobnych, Ona, młodziutka panienka, tak mocno ugruntowana w niskim o sobie rozumieniu odważy się na pytanie i to takie pytanie, które zamiesi na chwilę oczekiwane przez całe niebo zezwolenie.

"Jak się to stanie - gdyż męża nie znam?" te tylko słowa wyszły z ust Maryi, cicho lecz z przedziwną jakąś powagą i mocą. W tych kilku wyrazach jak płomień jasny wytrysło z Jej serca tak gorące umiłowane dziewictwa, że za ten klejnot gotowa była wszystko poświęcić, nawet to, co obiecała Jej przed chwilą zapowiedź niebieska. Poświęcić?! Ale czy Bóg mógł żądać od Niej takiej i tego rodzaju ofiary?

Nie wiedząc jeszcze w szczegółach, jak miało się ziścić obiecane Jej macierzyństwo, przez to pytanie swoje weszła Maryja samorzutnie - w wątek myśli i odwiecznych planów Bożych. Przewidywał Bóg te Jej te jej słowa i te uczucia Jej serca, kiedy przed siedmiu wiekami wkładał usta Izajasza przepowiednię o "Pannie, która pocznie i porodzi Syna" uradowało się więc serce Boże, kiedy przeczysta dusza Maryi, samą tylko miłością wiedziona, tak mężnie obierała przeznaczoną sobie drogę.

Jaka miała być ta droga, to odsłonił przed Nią Anioł w drugiej części, powierzonego sobie poselstwa. Miała zostać matka, nie przestając być dziewicą, bo Syn, który miał z Niej się narodzić, nie za sprawą człowieka, ale za sprawą Ducha Świętego miał się począć i dlatego miał t do samej głębi istoty swojej "Świętym" i najrzeczywistszym "Synem Bożym".

[37]Zwiastowanie było skończone: przed duszą Maryi roztoczył się już w całym blasku ten niepojęty cud, który miał dokonać się za Jej zgodą.

Cóż ona teraz powie? Jak przemówi? Boć na to zezwolenie, które wedle nauki Kościoła, imieniem całego rodzaju ludzkiego, dać miała i niebo całe czekało i zmęczona grzechem a spragniona Zbawiciela, czekała cała ziemia.

Przez małą chwilę postała Panienka Najświętsza w milczeniu. Serce Jej biło najwdzięczniejszą miłością, a na przecudną Jej twarz wystąpiło głębokie wzruszenie. Potem odezwała się po cichu, ważąc każde słowo z prostotą ale i z głębokim namaszczeniem: "Oto służebnica Pańska! Niech mi się stanie wedle słowa twego!"

Anioł pokłonił się głęboko, bo tak wielkich, tak pięknych, tak skutecznych słów nigdy jeszcze nie słyszano na ziemi. W krótkim tym zdaniu, okryta blaskiem cnót najwyższych objawiła się cała dusza Maryi, milsza Bogu nad wszystkich aniołów i świętych.

Na jaw wyszła najpierw najcudowniejsza Jej p( kora i całkowite poddanie woli Bożej. Anioł zwiastuje Jej macierzyństwo Najwyższego, Ona mianuje się niską Jego sługą i to sługą, w myśl przyszłej nauki Apostoła "nie żyjącą sobie" lecz tego tylko spragnioną by w Niej i na Niej spełniła się wola Ojca, który jest w niebiesiech. Jakimi drogami poprowadzi Ją ta najświętsza wola, o to nie pyta i w ogóle o sobie samej ani nie myśli ani nie wspomina. Jakby o innej osobie, tak mówi: "Oto służebnica Pańska", Jej własne "ja w grę wcale nie wchodzi i zupełnie na uboczu pozostaje.

Na najgłębszej pokorze nie kończy się jednak wypowiedź Maryi. W tym zupełnym uniżeniu znajduje Ona źródło nieprawdopodobnego męstwa. Czyż bowiem nie rozumiała Panna mądra, że Bóg Ją wzywa do rzeczy tak olbrzymich, że żadne na świecie stworzenie do nich nie dorosło? Czy nie pojmowała, że ma wejść z nieskończonym Majestatem Bożym w związek tak ścisły, że ani najwyższe chóry anielskie marzyć o nim nie mogą? Czy nie musiała się domyślać, że to niezmierne wywyższenie nie obejdzie się bez próby najdotkliwszych cierpień? A mimo to wszystko mówi śmiało: "Niech mi się stanie!"

Jakaż ogromna, jaka święta dusza mieszka w tej młodziutkiej dzieweczce! Jak pełna Ona była tej wiary, którą niebawem podziwiać w niej będzie Elżbieta, jak pełna nadziei, że pod skrzydłami opieki swojej poprowadzi Ją Bóg bezpiecznie aż na te szczyty, do których Ją wzywa!

Ale ponad te dwie cnoty, odezwała się w słowach Maryi najczystsza, najgorętsza miłość. Gdy usłyszała, że ten Bóg nieskończony, którego tak serdecznie miłowała żyjącego w niebie, ma zstąpić na ziemię i w Jej łonie zamieszkać, zabiło Jej serce ogromnym pragnieniem, żeby już posiąść na dobre tego Umiłowanego nad życie. W słowach: "Niech mi się stanie" dosłyszeć się można i tych wezwań oblubienicy z Pieśni nad pieśniami: "Niech przyjdzie miły mój do ogrodu swego... bo ja dla miłego mego a on dla mnie".

Panienka Najświętsza wypowiedziała wszystko, czego Bóg żądał i umilkła. Ale w tej samej chwili zaczęło dokonywać się coś, co doniosłością swoją sam akt stworzenia świata przewyższa. Nad biedną, grzesz[38]ną ziemią otwarło się niebo i najpierw stało się to co był Maryi zapowiedział poseł niebieski. "Duch Święty zstąpił na nią" i tchnieniem swej miłości wniósł w Jej dziewicze łono nowe życie. A za tym tchnieniem poszło to. co od dziewiętnastu wieków jakby nieustającym hymnem wdzięczności wspomina Kościół Boży: Słowo przedwieczne równe Ojcu, w łonie Maryi stało się ciałem, tj. poczęte zostało jako prawdziwy z Adamowej rodziny pochodzący, człowiek.

Poselstwo niebieskie było skończone; Anioł zniknął i światłość zagasła. W swej mrocznej izdebce została Maryja zupełnie sama Ale z oddali miejsc i wieków zdawała się już słyszeć, jak , błogosławioną zowią ją wszystkie narody" i jak miliony milionów powtarzają słowa: "Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi", bo w Tobie przywrócił nam Bóg żywot stracony i zaświecił nam światło, które nigdy już nie zgaśnie.