Pogadanki wychowawcze

Straszaki i maharadżowie

Rodzice bywają tak czasem zajęci, że są szczęśliwi, jeśli mogą osadzić babcię w domu i powierzyć jej wnuczka lub wnuczkę. Czcigodne babunie stały się b. pożądanymi istotami. Tylko, drogie mamusie, jeżeli naprawdę możecie, nie zrzekajcie się wszystkich swych obowiązków macierzyńskich na rzecz babci. Ona kocha wnuczęta, ale starość nie radość; nie zawsze ma dostateczną cierpliwość i nie zawsze dość sił.

Straszenie dzieci

Młoda matka nieraz chce sobie odetchnąć, porozmawiać, zabawić się, a o dziecku się mówi, dla uspokojenia własnego sumienia: no, przecież [146]mu babcia krzywdy nie zrobi... Bywają i staruszki despotyczne, które nic sobie nie dadzą powiedzieć i na wszelkie uwagi nowoczesno-wychowawcze odpowiadają dumnie: - ja już niejedno dziecko wychowałam w życiu!...

Nie wszystkie stare sposoby wychowawcze są dobre. Dzieci nie powinno się straszyć nigdy, niczym i pod żadnym pozorem. Straszenie wywołuje nerwowość, histerię, lękliwość, nieśmiałość. Trzeba raz na zawsze zerwać z kominiarzami, porywającymi dzieci, z dziadami czarownicami w tej samej roli kidnapperów, z psem, który złapie za nogę, jeśli nóżka będzie bosa itd. W poskramianiu dziecka nie wolno się odwoływać do pomocy tych strasznych istot. Tak samo do pomocy przechodniów, lub przygodnych gości: - jak nie będziesz grzeczne, to ten pan cię zabierze. Jak nie przestaniesz płakać, to ja cię nie chcę; idź sobie do pani; prawda, że pani ją weźmie?

To są chwyty niewłaściwe, nie stosujmy ich, jeżeli chcemy, żeby dziecko miało pewność siebie, śmiałość do ludzi, odwagę.

Straszyć nie należy, ale ostrzegać poważnie i rzetelnie - trzeba. Dziecko powinno być uprzedzone, co je czeka, gdy dotknie się drzwiczek pieca (naturalnie nie chodzi tu o klapsa, tylko o sparzenie rączki), gdy spadnie ze stołu, połknie pieniądz, ukłuje się nożyczkami. Istotka nasza jest niedoświadczona, trzeba w niej wyrabiać ostrożność i roztropność.

Oszukiwanie

Bardzo powszechnym i bardzo źle na charakter dziecka wpływającym sposobem jest oszukiwanie go. Straszenie dziecka też jest najczęściej połączone z oszustwem. Okłamujemy dziecko dziesiątki razy na dzień, wmawiamy w nie, że coś jest takie, albo inne, że coś jest, lub czegoś nie ma. Oszukujemy, obiecując, a nie dotrzymując... Nie jest to błaha sprawa. Dziecko zorientuje się wcześnie, że jest oszukiwane i dojdzie do podwójnego wniosku: po pierwsze, że dorosłym nie można wierzyć, po drugie, że mądrość ludzi dorosłych polega na oszustwie i kłamstwie i że ta mądrość jest godna naśladowania. Tak jest, ojcze, matko; nie ma co się dziwić i oburzać, że dziecko nie ma zaufania do rodziców i że nie mówi prawdy. Nie pytajcie, skąd się to takie wzięło i od kogo nauczyło się tego, bo odpowiedź jest prosta: od was. Powiadacie, że wszyscy tak robią i że zawsze się tak robiło, żeby osiągnąć, co trzeba. Toteż zawsze i wszyscy narzekają na rozdźwięk między dziećmi a rodzicami, na nieufność dzieci i skłonność, szczególnie chłopaków, do wykłamywania się, do tak zwanego bujania.

Odrobina dobrej woli i chwila zastanowienia podszepnie nam właściwe, wychowawcze sposoby kierowania dzieckiem. Chcemy wyjść z domu - dziecko płacze i czepia się nas rączkami. Co robić? Spróbujmy wytłumaczyć mu, po co idziemy; jeżeli do pracy, to przystępnie opowiedzmy, co tam będziemy robić. Może to dziecko zainteresuje? Może zrozumie? Można sprowadzić mu towarzysza, przypomnieć mu o, zabawkach i zorganizować mu jakąś zabawę, nie szkodzi nawet mu coś obiecać z miasta, cukierka, ciasteczko itp., tylko o tyle obiecywać, [147]o ile zamierzamy dotrzymać. Niech dziecko wierzy w naszą słowność i uczy się od nas tej ważnej cnoty.

Swoboda i porządek

Ubierajmy dziecko tak na co dzień, żeby mogło swobodnie chodzić na czworakach, na kolankach, pełzać. Wymiatajmy spod łóżek i kanap; to są tajemnicze zakamarki dla dzieci. Nie zanadto i nie ciągle, ale pozwólcie im tam wchodzić.

Porządek w mieszkaniu! Z jakim trudem go utrzymujemy! Trzeba jednak sobie powiedzieć: porządek musi być, a dziecko swobodę ruchów i zabawy musi mieć! Oczywiście, że dziecko musi się stopniowo przyzwyczajać do utrzymywania czystości dokoła siebie i do utrzymywania porządku w mieszkaniu. Ale, państwo porządniccy i czystakiewiczowie, nie przesadzajmy i nie róbmy z dziecka zdrowego, z bujną fantazją, werwą, wesołością, ruchliwością - porcelanowej lalki, która stoi w pudełku. Niech się dziecko bawi; nawet niektóre krzesła może czasem poprzesuwać, albo jakieś papierki czy klocki po podłodze rozrzucić. Później naturalnie nakłońmy dziecko do uporządkowania z powrotem wszystkiego. Nie nakłaniajmy tylko siłą, groźbą, cierpkimi morałami, oschłym upominaniem:

- Znów naśmieciłeś! Zawsze robisz to samo! Nigdy się nie nauczysz porządku! (okropne są w stosunku do dzieci te trzy słowa: znowu, zawsze i nigdy - niesprawiedliwe, dokuczliwe, upokarzające)...

Nie, moi drodzy; zaczynajmy chociaż mówić do dziecka łagodnie, spokojnie, w przyjaznym tonie, zawstydźmy maleństwo delikatnie, pomóżmy porządkować, zbierać, zobaczymy, z jaką ochotą dziecko się do pracy zabierze.

Przestrzegania czystości ciała i ubrania uczmy dziecko dość wcześnie, ale także stopniowo, wymagając coraz więcej, w miarę jak dziecko jest coraz starsze i nie stosując zbyt ostrych kar za byle co, bo to by skrępowało poczucie swobody dziecka i źle wpłynęło na rozwój jego charakteru.

Zabawki

Warto zwrócić uwagę na ważne zagadnienie wychowawcze: rozwój dziecka przy różnym zaopatrzeniu w zabawki. Duża ilość kosztownych zabawek nie jest dziecku potrzebna, a nawet źle wpływa na jego rozwój. Dziecko zaczyna się nudzić. Zabawki szybko obojętnieją, mały posiadacz nie dba o nie, szybko rzuca je w kąt, albo niszczy. Znudzony maharadża żąda nowej zabawki.

Bywa inaczej. Rodzice, ciocie, babcie - uważają, że trzeba dziecko nauczyć poszanowania zabawek, których mu się tak dużo i tak znacznym kosztem dostarcza. Kupują mu przyzwoitą półkę lub szafkę oszkloną i młodociany rozrzutnik przekształca się w skąpca, który ogląda swoje lśniące bogactwo, poustawiane na półkach. Rzadko owe wózki, pociągi, samochody, żołnierzy - wyjmuje, a szczególnie nie robi tego, gdy przychodzi do niego z wizytą jakieś dziecko. Powiada, że szafa jest zamknięta, a klucz mu zginął. Albo mówi wprost, że nie ma chęci do [148]zabawy. Książek też nikomu nie pożycza; tak jest nauczony. Czasem nakłoniony przez rodziców, albo jakoś przyparty do muru, że nie może odmówić, wydostaje książkę z rozdartym sercem, ogląda ręce kolegi, pokazuje, że są brudne, żąda, żeby pożyczający książkę obłożył, bo jeżeli nie, to już mu nigdy nic nie pożyczy... Sam nie bardzo lubi czytać. On chce tylko mieć, mieć coraz więcej.

Taki jest. zwykle jedynak. Ale może to być też starsze z dwojga dzieci, które rzeczywiście zamyka wszystko na klucz, a szyby w szafce zasłania, żeby młodsze nie mogło nawet widzieć, co tam jest. Pożycie takiego rodzeństwa jest ciągłą walką o prywatną własność. To moje. Tego ci ruszyć nie wolno. Odejdź stąd, nie dotykaj się moich, zabawek. Zabraniam ci patrzeć na moją lalkę. Mamusiu, pną znów czyta moją książkę. Tato, on znowu nie bawi się swoimi zabawkami tylko rusza moje!.,.

W tym wizerunku snadnie przejrzeć się może bardzo wiele dzieci domów "przyzwoitszych". Tak wychowuje się ciasny egoista, tępy, bez wyobraźni, sobek, który w gromadzie zgłupieje, kandydat na "bażanta".

Nie potrzeba dziecku wiele, żeby się dobrze bawiło; sznurek, kij, korek, drut, kółko, guzk, kawałek papiery,.. Jeśli ma klocki, COŚ co się kręci na gwoździu, jakiś wiatraczek, piłkę no, to już jest wspaniale zaopatrzone. Dziecko w raju jest dopiero wtedy, kiedy ma odpowiedniego towarzysza(-szkę) zabawy. Wtedy rekwizyty mogą być jeszcze prostsze: kawałek starej szczotki, zdarte kapcie, butelka na kiju - i rozgrywają się całe historie: polowania, połowy, podróże, przygody morskie, walki, pochody, pogrzeby, nabożeństwa, sceny rodzinne...

Jeżeli już dziecko jest upośledzone przez nadmiar zabawek, trzeba wiedzieć, że jest jeden sposób, aby się nimi bawiło korzystnie dla swego rozwoju psychicznego. Należy postarać się o towarzystwo dwojga lub więcej dzieci, spragnionych widoku zabawki; oni już urządzą wspaniałą zabawę i potrafią rozruszać naszego otępiałego i zgnuśniałego jedynaka. Wyobraźnia zbiorowa stworzy szybko plan jakiejś ruchowej zabawy z podziałem ról - w transport, w dom książki, straż pożarną, w cyrk,.. Tylko przypilnujmy nieco, żeby naszemu "właścicielowi" władzą, wynikająca z posiadania, nie uderzyła do głowy, żeby nie powtarzał:

- Oddajcie mi moje zabawki, jak nie chcecie mnie słuchać! Idźcie sobie!...

Wychowanie jest sztuką przekazywania zalet, co udać się może tylko przy samokontroli wychowawcy i jego ciągłej walce z własnymi wadami.