Podziękowania
Drukuj

GRABIE w styczniu 1939 r.

W miesiącu grudniu utworzył m się na szyi oserak, który następnie przeziębiłem, skutkiem czego po dwóch tygodniach poddałem się operacji, po której na drugi dzień dostałem wysokiej gorączki 41.1 °. Lekarz nie rokował nadziei, abym wrócił do zdrowia, gdyż nastąpiło zakażenie krwi i krwotoki.

Po Spowiedzi św. i namaszczeniu mię Olejami św. gorąco modliłem się, przede wszystkim do Najsł. Serca P. Jezusa i Niepokalanej, oraz napiłem się cudownej wody z Lourdes. I o dziwo, gdy wiedza lekarska wątpiła o moim wyzdrowieniu - Matka Niepokalana wówczas podała mi rękę abym powstał i ku zdziwieniu współtowarzyszy szpitalnych wracałem do zdrowia. Za otrzymanie tej szczególnej łaski wywiązuję się z danego przyrzeczenia i składam publiczne podziękowanie, prosząc Marię o dalszą opiekę.

Mieczysław Sendorek

(-) Prawdziwość tego cudownego wyzdrowienia jako naoczny świadek potwierdzam (-) Ks. Ludwik Pitlok kapelan szpit. Św. Łazarza w Krakowie

ROPA w lutym 1939 r.

Z końcem grudnia 1938 r. uległem atakowi apoplektycznemu skutkiem którego doznałem porażenia prawej strony ciała. W tej ciężkiej chorobie zwróciłem się z gorącą prośbą do Niepokalanego Serca Jezusowego i do Niepokalanej Pocieszycielki przez przyczynę św. Patronów Polskich i Wielebnego Ojca Wenantego o pocieszenie na zdrowiu. Niegodna prośba moja została wysłuchana. Po miesiącu choroby, porażenie ustąpiło. Mogę chodzić, władam ręką, piszę i chociaż część obowiązków mogę spełniać. Za tę wielką łaskę ja niegodny Najsł. Sercu Jezusa i Niepokalanej Panience Świętym Patronom i Wielebnemu Ojcu Wenantemu za ich wstawiennictwo, z serca przejętego niewypowiedzianą wdzięcznością, składam pokorne, a gorące podziękowanie i zanoszę prośbę serdeczną o dalszą opiekę i łaskę.

Adam Wawrzykowski

WARSZAWA w styczniu 1939 r.

Córeczka nasza 7-letnia przechodziła ciężką, spóźnioną operację wyrostka robaczkowego. Ropa wychodziła i ranka nie goiła się przez 3 miesiące. Jednocześnie przechodziła ciężkie choroby: zapalenie otrzewnej, odrę, szkarlatynę, grypę. Przez cały czas choroby dziecka gorąco modliliśmy się o jego zdrowie i Msze św. odprawiały się. W końcu przyszło zapalenie ucha, ból straszny, temperatura wysoka. Lekarz orzekł, że konieczna operacja, trepanacja czaszki. Rozpacz nasza wtedy nie miała już granic, ale ufności nie traciliśmy w pomoc Matuchny Niepokalanej. Jeszcze goręcej błagaliśmy Ją, aby obeszło się bez tej ciężkiej operacji, bo dziecina tak schorowana już nie wytrzymałaby jej pewnie. Daliśmy dziecku napić się cudownej wody z Lourdes i za uszkiem obmyło się nią bolące miejsce. Równocześnie tegoż dnia Babcia dziecka, będąc w Wilnie, prosiła Matuchny Ostrobramskiej o uzdrowienie małej. I tego samego dnia ustąpił ból i gorączka. Następnego dnia lekarz zdumiony stwierdził, że zlikwidowana jest zupełnie choroba i nie pozostał nawet ślad jej i wyraził, że to tylko cud mógł sprawić. Ogłaszamy publicznie tę wielką łaskę, dziękując gorąco Matce Najśw. i Sercu Jezusa za tę i wiele innych doznanych od Miłosierdzia Bożego.

Wyszkowscy

L.S. Potwierdzam zgodność (-) dr. F. Mroczek

Ł.......... w lutym 1939 r.

Niniejszym pragnę Ci wyrazić o, Mamusiu Niepokalana wobec wszystkich ludzi słowa najwyższej wdzięczności za to, że wysłuchałaś długo zanoszonych do Serca Twego moich modlitw i dałaś mi to o co Cię prosiłem: zdrowie i pracę. Bowiem po długiej chorobie (gruźlica kości) dziś jestem zdrowy i po długich i bezskutecznych staraniach się o pracę, dziś ją otrzymałem. Wiem Mamusiu Niepokalana, że słowom mej wdzięczności dużo ludzi nie wierzy. I ja tak nieraz myślałem, gdy czytałem podobne podziękowania. Jednak dziś myślę inaczej. Wiem i wierzę, że przy Twojej pomocy. Niepokalana, będę szczęśliwy w życiu. Dzięki Ci Matuchno Najśw. za wszystko, błogosław mi w pracy i moim zamiarom!

Kulczycki Władysław

OSTRÓW LUBELSKI w styczniu 1939.

Po powrocie z wojska byłem przez 1½ roku bez pracy . I wtedy to zwróciłem się do najświętszej Panienki z prośba o pomoc w znalezieniu pracy, wierząc mocno, ze tylko Ona mię wybawi z tak przykrego położenia. Z wielką ufnością wszcząłem staranie i nie zawiodłem się. Dzięki Matuchnie, mimo wielkich trudności, otrzymałem posadę. Niechże ten fakt posłuży ku większej czci i wiary w moc Niepokalanej, która nigdy nikogo nie opuszcza, kto się do Niej z ufnością zwraca.

Marian Janusz K.

L. S. Wiarygodność stwierdzam (-) Ks. Leon Bilski wikariusz parafii Ostrów

GRODNO w lutym 1939 r.

Kilka lat temu nauka szła mi bardzo ciężko. Pewnego razu zacząłem się gorąco modlić do N. M. Panny, św. Teresy, św. Salezego i swego patrona św. Józefa. Od tego czasu miałem ogromną radość wewnętrzną. Modlitwa stała się nawet dla mnie osłodą. Modliłem się kilka razy na dzień. Nauka, która szła mi dość ciężko, teraz zacięła iść dobrze, tak że wysunąłem się na pierwsze miejsce. Tak doskonałej pamięci sobie nie przypisywałem. Był to jedynie znak, że otrzymałem jako łaskę od Matki Najśw.

Zostałem powołany do odbycia czynnej służby wojskowej. Nawet i w wojsku uciekałem się zawsze do Niej w ciężkich sprawach życiowych. Będąc w wojsku miałem składać egzamin z dziedziny w której szkoliłem się. Na egzaminie zależało mi bardzo, gdyż od niego w dużej mierze zależał stopień podoficerski. Zacząłem zasyłać gorące modły przed cudownym obrazem M. Boskiej Nieust. Pomocy. I... wynik był dobry!

O Mario! wiem, że nie zginę, jeżeli mnie Ty z łaskawych rąk nie wypuścisz. Prowadź mię przez życie a niczego nie będę lękał się i zawsze stanę na straży Imienia Twego, aby było z szacunkiem i czcią w obecności mojej wymawiane.

Marjan J.

BIELSKO w styczniu 1939 r.

Wywiązując się z przyrzeczenia, składam pokorne podziękowanie Matce Bożej za opiekę i ocalenie mnie z ciężkiej choroby, która mnie nawiedziła w październiku ub. r. Były to grypa i angina z wysoką gorączką i komplikacjami mózgowymi, co w mym podeszłym wieku groziło niechybną śmiercią. Ufna modlitwa do Lekarki chorych wyjednała mi łaskę powrotu zdrowia. Polecam się nadal opiece N. Marii Panny wraz z mym synem, pragnąc, czcić Ją do końca życia.

Podpis nieczytelny

CZERNIEWICE w lutym 1939 r.

W ostatnich łatach tj. w 1937-38 r. doszliśmy do zupełnej ruiny materialnej. Mając na utrzymaniu żonę, matkę i 5 nieletnich dzieci w latach 13, 10, 7, 6 i 4, zostaliśmy bez żadnych środków do życia. Wszelkie starania o posadę spełzły na niczym, a prowadzonego przez poprzednio interesu uruchomić nie mogliśmy z braku gotówki. Na domiar wszystkiego spodziewaliśmy się szóstego dziecka które zamierzaliśmy usunąć, lecz Niepokalana obroniła nas od tej zbrodni. Otrzymaliśmy wrześniowy numer "Rycerza", który zawierał artykuł: "W obronie życia niemowląt". Po przeczytaniu artykułu odstąpiliśmy od złych zamiarów a zwróciliśmy się do Niepokalanej z gorącą prośbą o pomoc. W krótkim czasie prośba nasza wysłuchaną została. Od ludzi dobrych serc i mocnej wiary otrzymaliśmy pożyczki w sumie zł 200 i 500. Interes nasz uruchomiliśmy i dzięki Metce Niepokalanej rozwija nam się pomyślnie.

J. J. S. G.

L.S. Prawdziwość powyższego potwierdzam. - Sam wręczyłem J. G. 500 zł przysłanych na moje ręce dla niego aż z Bydgoszczy - Ofiarodawca zaznaczył iż ofiarę te składa ku uczczeniu Niepokalanej. (-) Ks. Michał Szwabiński

MYSTKÓW w lutym 1939 r.

W dniu moich imienin i przez ręce św. Patrona zanoszę najgorętsze podziękowanie Przeczystej Bogarodzicy - Najlepszej Matce za łaskę kapłańskiego powołania. Tobie też resztę życia poświęcam i ofiaruję jak również najpokorniej ofiaruję serca tych wszystkich, których mi o Matko moja, oddano w moje niegodne włodarstwo.

Ks. Walenty Klusarz wikariusz w Mystkowie

NOWE MIASTO w lutym 1939 r.

Dnia 24.10.38 r. córka nasza Krystyna, licząca 10 i pół roku zachorowała na ciężkie zapalenie płuc i opłucnej; później ta straszna choroba zaatakowała nerki, bo przyszło ostre, krwawe zapalenie nerek. Przy tych wszystkich ciężkich chorobach zdawało się nam, że dziecko nie wytrzyma tego. Były chwile beznadziejne z powodu bardzo osłabionego serca. Wtedy udaliśmy się, jak wiele innych ludzi, z gorąca prośbą do najlepszej, najpotężniejszej i miłosiernej Matki Niepokalanej, Serca Jezusa, św. Andrzeja Boboli i królowej Jadwigi o przywrócenie zdrowia naszej córce. Po przyjęciu Komunii św. i podaniu chorej cudownej wody z Lourdes córka zaczęła przychodzić do zdrowia i dziś już chodzi. Wypełniamy przyrzeczenie i tą drogą składamy gorące podziękowanie Najświętszej Marii Niepokalanej, Sercu Jezusa, św. Andrzejowi Boboli, Królowej Jadwidze bo tylko za Ich przyczyną córka nasza odzyskała zdrowie. Prosimy też Serce Jezusa i Najświętszą Pannę Marię o dalszą opiekę nad całą rodziną.

M. J. żywiccy

L.S. Potwierdza w całej osnowie. (-) Ks. Józef Budowski prob. w Nowym Mieście

BIAŁKI w marcu 1939 r.

Wybuchł w nocy pożar nie wiadomo z jakiej przyczyny. Płonęły zabudowania sąsiednie jedne po drugich. Pożar szalał w całej pełni. W tej tak bardzo strasznej i rozpaczliwej dla mnie chwili nie straciłam nadzieję w pomoc N M. Niepokalanie Poczętej i św. Antoniego. Zaczęłem modlić się gorąco, błagając o ocalenie naszych zabudowań przed pożarem. Przyrzekłam jednocześnie, że po wysłuchaniu próśb, ogłoszę to publicznie, zamówię Mszę św. oraz złożę ofiarę do św. Antoniego. Wywiązując się z danego przyrzeczenia składam najserdeczniejsze podziękowanie Pośredniczce wszystkich łask jak również św. Antoniemu.

W. Starężyna

L.S. Zaświadczam, że zdarzenie to prawdziwe. (-) Ks. I. Kobyliński

KOŚCIENKO, w lutym 1939 r.

Wywiązując się z przyrzeczenia obietnicy, publicznie dziękuję Najśw. Sercu Jezusa, Matuchnie Niepokalanej, św. Antoniemu oraz św. Tereni od dz. J. za wyleczenie mego brata, który przed czterema laty ciężko zachorował na krwotok płucny tak, że nie sądzono mu życia. Daną obietnicę zlekceważyła i znów w r. 1938, w styczniu zapadł na nowo w chorobę zapalenia opłucnej z wyciekiem ropnym. Choroba była tak ciężka. Lekarze orzekli, że musi być przeprowadzona operacja tzw. plastyka. Wtenczas z całą ufnością udała się cała rodzina do Tych, Którzy nie zawodzą. Zamówiliśmy Msze św. Odmawialiśmy nowenny, oraz dając choremu do picia wodę z Lourdes. Przy badaniu lekarze orzekli, ze operacja zbyteczna tylko punkcja. I dzisiaj brat czuje się zdrów i spełnia obowiązki nauczyciela.

Katarzyna Płakówna

L. S. Prawdziwość wyżej opisanego faktu stwierdzam (-) ks. J. Sączyński proboszcz

ZŁOTOWO w lutym 1939 r.

Składam najgorętsze podziękowanie Najsłodszemu Sercu Jezusowemu, Marii Niepokalanej, św. Józefowi i św. Teresie, za łaski, za łaski i miłosierdzie okazane mi w bardzo ciężkim przejściu życiowym. Ostatnio - za otrzymanie posady. Proszę o dalszą opiekę, bo wiem dobrze, że tylko ten "kto się w opiekę poda Panu swemu" za przyczyną Pośredniczki wszystkich łask - Marii, Matki Niepokalanej, może kroczyć śmiało w życiu codziennym!

Fr. Ch.

L.S. Poświadczam, że powyższe zgadza się z prawdą. (-) Ks. J. Chabowski proboszcz

RADOMSKO w marcu 1939 r.

W ubiegłym miesiącu znalazłem się w bardzo przykrej sytuacji materialnej i miałem wiele kłopotów. Aczkolwiek nie jestem praktykującym katolikiem i jestem dość sceptyczny w kwestiach religijnych - odniosłem się o ratunek do Matki Boskiej i prośba moja odniosła skutek. Matka Najświętsza dopomogła mi, zarówno w kłopotach materialnych, jak i w b. ciężkiej sytuacji, w jakiej znalazł się mój brat. Za to wszystko spełniając daną Matce Bożej obietnicę, dziękuję Jej za udzieloną mi łaskę.

Tadeusz Starostecki

WARSZAWA w lutym 1939 r.

Czcijmy Marię! Tymi słowy chcę publicznie wyjawić moją wdzięczność Marii Najświętszej za Jej łaski i pomoc. Od dłuższego czasu byłem bez posady. Marzyłem o własnym szczęściu, o rodzinie i o tym oby mieć swój kącik. Codziennie modliłem się do Marii Najśw. prosiłem Ją o pomoc, by dopomogła mi do osiągnięcia stanowiska. Przeżywałem czasem chwile zwątpienia. Bywało, że powiedziałem sobie: tu tylko cud może mieć miejsce - a na to nie liczyłem, gdyż jestem zwykłym śmiertelnikiem... Mimo wszystko nie zaprzestałem się modlić chociaż bywały dni, że i na ten wysiłek trudno mi było się zdobyć. W takich wypadkach, wystarczyło mi spojrzeć na obraz Matki Najśw. i Jej błogi pełen litości wzrok pociągał mnie i utulał. Czułem, że rzeczywistość szybko minie. I nie pomyliłem się. Nie trwało długo a otrzymałem pracę. Dzisiaj jestem szczęśliwy że mcm zajęcie, do którego rwały się młode ręce, pełne sil i energii. Odtąd ani na chwilę nie wątpię w pomoc Marii Najśw. i wiem, że czcząc Ją będzie mi dobrze żyć i umierać. Jej macierzyńskie serce jest tak hojne dla wszystkich, którzy Ją proszą.

Podpis nieczytelny

POZNAŃ w lutym 1939 r.

Po dojściu do pełnoletności, dostałem się w grono zepsutych i niereligijnych kolegów. Prędko zapomniałem o Bogu i skwapliwie unikałem spowiedzi. Praktyki religijne poszły w zapomnienie. Kiedy już moje zapamiętanie doszło do szczytu - rozpiłem się. Skutki nie dały na siebie długo czekać. Rozpustne życie sprawiło, że zaniedbałem się w pracy zupełnie i nadużyłem swojej władzy. Wydalono mnie z pracy i pociągnięto do odpowiedzialności służbowej.

Na krótko przed zwolnieniem mnie z posady, będąc kiedyś na wsi w sprawach urzędowych, znalazłem w kancelarii gminnej zupełnie przypadkowo egzemplarz "Rycerza". Więcej z ciekawości niż z potrzeby, której wtedy jeszcze nie znałem, przestudiowałem treść pisemka Marii i trafiłem na rubrykę ..podziękowań". Potężne wrażenie uczyniły na mnie te podziękowania za doznane łaski innych. Od tego momentu, zaczęło się we mnie budzić wielkie, jakieś nieznane, pragnienie powrotu do życia religijnego, do którego przysposobili mnie w domu.

Po utracie pracy, narzeczona moja odrzuciła mnie. W wyniku pijaństwa i trosk zapadłem na płuca. Lekarze twierdzili, że tylko duże starania i dobrobyt mogą mnie uratować. Byłem wtedy bez pracy i... bez żadnej zapomogi. Prócz mnie, matka miała na utrzymaniu 3 nieletnich braci moich. Takie były warunki, w których miałem się leczyć, a czekała mnie jeszcze rozprawa za przewinienie służbowe.

Oddałem się gorąco w opiekę Najśw. Marii. Rzuciłem dawne towarzystwo, poszedłem do spowiedzi, zapisałem się do "Milicji Niepokalanej", sprowadziłem cudowną wodę z Lourdes wraz z medalikiem N.M.P. Odtąd uczyłem się żarliwej, serdecznej modlitwy do Opiekunki zgubionych. Między słowa modlitewne wplatałem błagalne prośby o cud naprawy mojego życia, o gorącą wiarę, poprawę bytu, odmianę na lepsze, o zdrowie, pracę. I stał się cud. Sprawdziłem to na sobie i tej wiary, tego przekonania nikt mi nie odbierze. Sprawy urzędowe przeszły bez większych następstw. Wkrótce dostałem pracę, później awans. Zdrowie znacznie się polepszyło i jestem dziś na drodze do zupełnego wyleczenia. żałuję, że tych faktów nie może nikt potwierdzić - jednakże pozostało mi to silne przeświadczenie, że z chwilą ucieczki pod opiekę Najświętszej Panienki, zło odwróciło sic ode mnie i wiem dobrze." że tylko dzięki nieskończonemu miłosierdziu Marii wybrnąłem bez większych kar za pięć lat złego życia. Dziś dziękuję Jej serdecznie!

Marian J.W. (nazwisko nieczytelne)