Pani Janina tylko "się denerwuje"

- Mój mąż jest do niczego - skarżyła się pani Stolarczyk, nasza znajoma. - Dzieci w domu co chcą, to robią; on się nie odezwie, najwyżej delikatnie. A przecież porządek w domu musi być. Ja muszę na dziecko i krzyknąć, i pasem przyrżnąć nawet, gdy trzeba. Dlatego moje dzieci tylko ojca chwalą, a matka im niedobra: za ostra, histeryczka, wariatka; tata, tata jest dobry, tata samo złoto: ale z tym "złotem" cały dom by się przewrócił do góry nogami!

Zdziwiłem się, bo widuję dzieci pani Janiny co niedziela na Mszy, ładnie się modlą, a z nimi często i ojciec Stolarczyk, pobożny mi się wydaje ten człowiek. Powiedziałem to zaraz, a pani Janina mi na to:

- Ha, w kościele, raz na tydzień pomodlić się czyż to jaka sztuka? Idą, idą od nas z domu wszyscy co niedziela na Mszę: i tata, i dzieci; ale w te niedzielne rano dobudzić się ich nie można: bo samo żadne nie wstanie, matka musi budzić. A jak wstaną, to wszystko im daj do ręki: koszule świeże, skarpetki; i buty im oczyść, o ubraniu świątecznym pamiętaj, by schludnie wyglądali. Żadne się zawczasu o nic nie zatroszczy. Mój Boże, a jak wyjdą do kościoła, rozgrzebane w domu jak na pogorzelisku, nikt po sobie nie sprzątnie, nic a nic: ubrania, buty, bielizna - porozrzucana, lada gdzie, po-miętoszone wszystko, w nieładzie. Dopiero, ty matko, zbieraj każdą rzecz, włóż na swoje miejsce. Po powrocie z kościoła znów podetknij każdemu pod brodę śniadanie, bo żadne się do niczego nie ruszy, mąż w gazetę oczy wrazi, nic go nie obchodzi. I tak w kółko.

- Nie przyzwyczaiła pani ani męża, ani dzieci do roboty domowej, by pomagano pani.

- Ha, nie przyzwyczaiłam męża i dzieci. Męża jak męża, ale myślałam, że dzieci same się domyśla. Zresztą, czyż nie hałasuję na nie, czemu nic nie robią?

- Hałas, to mało. Trzeba przyzwyczajać: jak maleńkie dzieci.

- To nic nie pomoże!

- Pomoże

- Żeby to ojciec był inny! - westchnęła pani Stolarczyk - Ale ojciec "ciepłe kluski".

- O ojcu jeszcze pogadamy, ale pani też sama może wiele.

- Jak?! Ale jak?

- Niech pani przyzwyczaja nie od razu do wszystkiego. Ja słyszałem, że pani nawet buty dzieciom czyści?

- A no czyszczę, bo inaczej za dużo pasty by "wypaprali", na żywe błoto na butach pastę by kładli!

- Więc na początek niech pani im pokaże, jak się buty czyści i zaraz w swej obecności niech pani każdemu każe buty sobie oczyścić.

- Nie umieją! Nie da rady! Rozpacz z tymi moimi dziećmi!

- Umieją, nauczą się. Niech pani tak zrobi: wieczorem im zapowie: "Moje dzieci, nie jesteście już niemowlęta; mama nie będzie wam więcej butów czyściła. Ale chcę zobaczyć, które z was potrafi najładniej buciki oczyścić, najoszczędniej, żeby pasty mało wyszło. Chodźcie do kuchni, pokażę, jak się to robi". A potem: "Idźcie teraz i po kolei każde niech swe buciki oczyści". Następnie, razem z mężem, wszystkie pary bucików obejrzeć i ocenić, pochwalić tego, co najlepiej oczyścił. Wieczorem to wszystko zrobić, nie dopiero rano, zawczasu; bo rano każde dziecko zdenerwowane, gdyż w pośpiechu szykuje się do szkoły lub do roboty zawodowej. Z kolei może pani zobowiązać jedno dziecko po drugim, żeby i ojcu, i matce buciki czyściło. Z czasem tak samo rozpocząć z czyszczeniem ubrania, praniem skarpet i pończoch, ręcznika, chustek do nosa, z prasowaniem spodni, sukienki. Też: najpierw nauczyć tego, potem przypilnować raz i drugi, a wreszcie niech każde samo dba o siebie. Podobnie przyzwyczajać do wstawania samemu o godzinie z góry wyznaczonej...

- A bo to wstaną!! - machnęła ręką pani Janina.

- Nie wiem, jak pani budzi. Trzeba z początku siłą budzić. I klapsa dać. I krzyknąć. I nie odejść przy tym, dopóki nie wstanie, długo zaś nie czekać W ten sposób postępować raz, drugi, dziesiąty i setny: aż się każde przyzwy[284]czai. Dzieci powinny na głos matki pryskać z łóżka. Ale przed taką zaprawą należy z dziećmi porozmawiać wieczorem o wstawaniu, o porządnym wstawaniu, po męsku; i uprzedzić je, że będą odtąd energicznie budzone.

Gdy na przykład zgromadzi pani dzieci i wytłumaczy im, że one same już powinny sobie czyścić buty, a odzywać się pani wtedy będzie do ich ambicji, że przecież nie są już małymi, niezaradnymi dziećmi, i że mąż i pani będziecie oceniali, kto najpiękniej, najoszczędniej buciki oczyścił: to wtedy oddziaływać będzie pani na swe dzieci jak na ludzi, jak na istoty rozumne, obdarzone godnością ludzką. Podobnie: gdy zachęcać pani będzie wieczorem do wstawania rano punktualnie i bez ociągania się. Ale gdy nazajutrz podejdzie pani do łóżka i zawoła energicznie "wstawać!", a jednocześnie, gdy to nie poskutkuje, zabierze się pani z jeszcze większą energia, by natychmiast wstawały - i tak co dnia rano, aż do skutku, aż do czasu, gdy dzieci na głos pani, same zrywać się będą. Bez tego nie przyzwyczai pani dzieci do pięknego postępowania, do brania na siebie przez dzieci coraz to nowych obowiązków, które są potrzebne nie tylko po to, żeby był porządek w domu, lecz i po to. by dzieci były przygotowane do życia. Człowiek bowiem ma taką naturę, że jeżeli chce wykonywać coś lepiej, a do tego trzeba trudu, to sam się zmusza do tego, albo ktoś go do tego musi zmuszać. Lecz gdy zmusi sam siebie raz, drugi i setny, czy też ktoś go zmusi wielokrotnie: to potem łatwo mu już to przychodzi, bez żadnego zmuszania. Przyzwyczaja się. Otóż do mnóstwa, do nieprzebranego mnóstwa czynów pożytecznych i dla dzieci i dla społeczeństwa trzeba zmuszać dziecko, zmuszać natarczywie, wytrwale, dzień za dniem, latami: dopóki się go nie przyzwyczai. W tym celu tłumaczyć dziecku nalepy najpierw, ale potem zaraz zmuszać je i zarazem świecić mu własnym przykładem: oto sens wychowania. Tymczasem pani nie uporządkowała sobie takiej pracy nad dziećmi, tylko pani "hałasuje" i "krzyczy", "denerwuje się" itd. - bez planu i nieumiejętnie. Kto tak czyni, ten wiele może przy tej okazji stracić zdrowia, ale dzieci nie wychowa.

- Ale żeby też i mąż mi coś w tym pomógł! - jęknęła pani Janina - Bo on to taki "ciapu kapusta, ciapu groch". Nie ruszy się do żadnej roboty w domu, ani pomoże w wychowywaniu dzieci.

- Z mężem podobnie postępować. Ale pani łaskawie zapamięta: najpierw przyzwyczajać dzieci do czyszczenia butów, potem ubrania itd. A przy każdym takim przyzwyczajaniu najpierw nauczyć potrzeby nowego obowiązku; następnie zapowiedzieć, że mają go wykonywać, i wreszcie dopilnowywać, zmuszać do wykonywania. Zmuszać, aż do skutku, choćby dziecko wrzeszczało, że nie chce, w niebogłosy.


Kalendarzyk na odbudowę Kościołów Warszawskich

Biuro Rady Prymasowskiej C.K.W. komunikuje, że podobnie jak w latach ubiegłych wydaje kalendarzyk na rok 1953.

Artystyczna strona zewnętrzna i przejrzysty układ dwubarwny kalendarzyka zjednały temu wydawnictwu powszechne uznanie.

Cena egzemplarza zł 3.- Ponadto Biuro Rady posiada pewną ilość kalendarzyków oprawnych w płótno z notatnikiem w cenie zł 10 za egzemplarz.

Zamówienie należy kierować pod adresem: Biuro Rady Prymasowskiej Odbudowy Kościołów Warszawy - Warszawa, ul. Nowogrodzka 49.

Instytucje handlowe otrzymują 20% rabatu.

Biuro zwraca się z prośbą do osób pojedynczych, by zaopatrywały się w kalendarzyki w swoich parafiach a nie nadsyłały zamówień do biura, gdyż to powoduje opóźnienie wysyłki i stwarza dodatkowe koszty dla nabywcy.