N.M.Panna wychowawczynią naszych dzieci
Rycerz Niepokalanej 9/1948, grafika do artykułu: N.M.Panna wychowawczynią naszych dzieci, s. 240

Zeszły się sąsiadki i rozmawiały o dzieciach. Nie wychwalały ich jedne przed długimi, jak zwykle, ale narzekały, że są leniuchy, że nie szanują rodziców, nie mają serca dla starców ani dla biednych. Każde rozpiera się łokciami i chce być pierwsze przy misie, a do kościoła nie można zapędzić.

- Zmieniły się czasy - wzdychała Józefowa, jak ja byłam młoda, to było całkiem inaczej. I gniewam się i gniewam i czasem wybiję i nic nie pomaga.

- A ja - mówi jedna - i tłumaczę i uczę i też nic nie pomaga.

- A ja na to wszystko i wyjąkała organiścina - niech sobie szkoła radzi z moją dziewczyną.

- Myślałam, że mój chłopak, jak się zacznie uczyć, to będzie mądrzejszy i lepszy, a on stał się tylko bardziej arogancki i zuchwały - biadała Katarzyna.

I tak każda coś dorzuciła. Jedna tylko Gertruda milczała. Niedawno pochowała córkę i pewnie o niej myślała, gdyż dwie łzy ukazały się w jej oczach. Posłuchajcie matki - odezwała się wreszcie. - Czy istotnie - tylko dzieci nasze są winne? Czy my nie mamy win na sumieniu?

- Oho! Chce nas uczyć - mruknęła wyelegantowana Zofia.

- Pozwólcie jej mówić - zawołały kobiety.

Więc Gertruda ciągnęła dalej swą myśl.

- Staramy się o to, by dzieci nie były głodne, ile to nas trudu kosztuje.

- A czy to źle? - zapytały.

- Nie, to jest dobrze, bo dzieci rosną i muszą jeść więcej niż my, ale to nie wszystko. Myślimy o ubraniu, kołaczemy do Caritasu, do U.N.R-y, sprzedajemy, kupujemy, szyjemy, przerabiamy, i to nie jest złe, ale to nie wszystko. Myślimy o zabawie dla młodzieży, uczymy pływać, ślizgać się, grać na fortepianie, posyłamy do szkoły. To wszystko jest bardzo ważne, ale to nie wszystko. Czyż bowiem równie gorliwie zabiegamy o dobro duszy? A i ona ma swoje potrzeby, i ona jest nieraz głodna, bardzo głodna. Chce słowa Bożego, a nie dajemy dobrych książek, nie rozmawiamy o Bogu. Chce ta dusza Chleba Anielskiego, a my ten głód wyszydzamy, lub wprost zabraniamy częstej Komunii św. Dusza chce więcej kochać Boga niż to czyni zwykły człowiek, a my nie pozwalamy, bo się boimy, że syn zostanie księdzem, a córka zakonnicą.

- Prawdę mówi Gertruda - odezwała się Marianna. - Czy robimy z dziećmi rachunek sumienia jak to czytałyśmy w "Rycerzu"? Czy wymagamy, by pełniły dobre uczynki, by wyrabiały w sobie cnoty, czy im w tym dajemy przykład?

Wszystkie umilkły i pospuszczały głowy.

- Już teraz rozumiem, co gdzieś czytałam, że aby dobrze wychować dzieci, trzeba to czynić z Matką Boską.

- Jak to? - zagadnęły.

Teresa zadowolona, że ją słuchają, zaczęła powtarzać jakiś referat z zebrania matek chrześcijańskich. Dziecko, ażeby się wychowało musi mieć dobrą matkę, a matka wtedy będzie dobrą, gdy się upodobni do Najświętszej Matki. Ona kochała Syna, widziała w Nim Boga. I matka musi kochać w dzieciach Boga żyjącego w ich sercach i wszystko czynić, by one nie wygnały Boga z duszy. Maryja rozkazywała Jezusowi, a On Jej słuchał, bo taka była Wola Boża. I my musimy rozkazywać dzieciom, a nie słuchać ich niemądrych zachcianek i kaprysów. Maryja dzieliła się z biednymi tym, co miała, chrześcijanka czyni to samo i w ten sposób broni serca dziecięce przed samolubstwem. Maryja wraz z Synem i św. Józefem rano i wieczór zanosiła modły do Ojca Niebieskiego, w szabat spieszyli do bóżnicy, a na święta Paschy do Jeruzalem. I matka-katoliczka pilnie strzeże wspólnej modlitwy i pilnuje niedzielnej Mszy św. Maryja się sama dużo modliła i w tym jest dla nas wzorem, bo modlitwa matki wszystkie łaski sprowadza na głowę dziecka, a cóż dopiero modlitwa do Matki Najświętszej, która zna wszystkie troski macierzyńskie.

- Przyszła mi myśl - rzekła jedna z uczestniczek zebrania - że młodzież więcej pociąga wizerunek Niepokalanej niż Mari; z Dzieciątkiem. Dlaczego?

- Bo jest czysta, biała, nieskalana - odpowiedziała druga - a młodzież dąży do ideału i choć może ma już różne grzeszki, zło nie przeżarło jeszcze całej duszy i na dnie jest tęsknota za tym, co piękne i dobre.

- Tak, tak, ideał każdy ma moc budzenia ukrytych sił w duszy - jak nas uczą w książkach - popisała się Zosia. - A któż jest większym ideałem jak nie Niepokalana?, zwłaszcza, że skoro stanie przed stęsknionym, sercem, modli się za to serce i bierze pod swój płaszcz na wieki. Tak, tak, powtarzały sobie kobiety, trzeba oddać dzieci Maryi. Powiedzieć Jej: Matko, my nie możemy dać sobie rady z tymi dziećmi, weź je i wychowaj sama, pokaż, co potrafisz.

- Ale ten akt musimy często powtarzać - dorzuciła Katarzyna - i wciąż dzieci pod Jej wpływ poddawać. A więc już malutkim dajmy medalik Niepokalanej. Gdy już się zaczną uczyć dajmy im różaniec. Już przedszkolakom opowiadajmy o małej Maryi, dzieciom szkolnym dajmy książeczki o Jej życiu, o cudach zdziałanych za Jej przyczyną, o cudownych objawieniach itd. Uczmy pieśni maryjnych i poezji, których tak wiele opiewa Jej chwałę i dobroć. Obrazy Matki Bożej zdobić mają ściany naszych domów. Pierwsza podróż dziecka ma być do miejsca cudami słynącego. Wcześnie zapiszmy dzieci do żywej róży, polem do Sodalicji, a przede wszystkim do Milicji Niepokalanej. Ucząc historii ojczystej ukazujmy Jej opiekę cudowną. Ukazujmy obrazy największych mistrzów świata, którzy Maryi swój talent poświęcali.

- Ale przede wszystkim niech dzieci Ją naśladują - przerwała Józefowa. Najmłodsze niech się wzorują na Niej w posłuszeństwie i pracowitości. Starsze niech naśladują Jej skromność i pokutę. Młodzież dorastająca na Jej modlę ćwiczy się w czystości i ofiarnej miłości.

Rozbudzajmy ufność do Maryi, by w każdej potrzebie do Niej się zwracały, a "nie słyszano od wieków..."

Ważną chwilą w życiu dziecka czy młodzieży, będzie akt oddania się Niepokalanemu Sercu Maryi, ale muszą rozumieć, do czego się zobowiązują. Pociągnijmy je do tego własnym przykładem. Niech młodzi widzą, że od chwili oddania się temu Niepokalanemu Sercu, więcej w nas czystości, więcej miłości tkliwej, a mocnej, więcej ofiarności, więcej zapału dla sprawy Bożej.

- Tak, tak - skończyła Teresa - nie będziemy wtedy narzekały na dzieci, ale z wdzięcznych serc popłynie do nieba: "MAGNIFICAT".