Nasze główne błędy wychowawcze

Zachwycamy się naszymi aniołkami, kiedy mają kilka lat - a potem zaskakuje nas zmiana w dzieciach: co się stało, że wyrosły im różki? Zaczyna się wtedy zwykle wychowywanie niecierpliwe i gwałtowne: morały, wymyślanie, nawet bicie - i nic nie pomaga.

1.Wychowywanie od samego początku.

Trzeba zrozumieć, że żadne dziecko nie jest stuprocentowym aniołkiem. Wdzięk fizyczny (człowiek jest najpiękniejszy, kiedy ma lat 2 do 6, i drugi raz mniej więcej w latach 15-22) - to nie to samo, co uroda duszy, a raczej należałoby tu mówić o kulturze duszy. Pierwszy nasz błąd - to utożsamianie fizycznego wdzięku, jaki ma, zwłaszcza dla rodziców, prawie każde małe dziecko - z charakterem i duszą. Mamy prawo cieszyć się zdrowiem i urokiem naszych pociech, ale to jeszcze nie wszystko. Dziecięcia wpółuśpiona duszyczka nie jest jeszcze doskonała i będzie się rozwijać, i kształcić przez całe życie.

Wiemy z książek pielęgniarskich, że wychowanie dziecka rozpoczyna się od pierwszego dnia po jego przyjściu na świat. Niemowlę czuje i powoli zaczyna myśleć. Posiada instynkty i już od pierwszych dni i tygodni nabiera przyzwyczajeń. Wychowanie w tym okresie jest związane z troską o jego potrzeby cielesne, z karmieniem, przewijaniem, kąpielą, spacerem, gimnastyką - i polega przede wszystkim na regularności tych zabiegów i na umiejętnym hartowaniu niemowlęcia.

Szczególna troskliwość i czułość, z jaką mąż i całe otoczenie powinno traktować kobietę w stanie błogosławionym - nie może ustać po urodzeniu dziecka. A to nie tylko dlatego, że od zmartwień psuje się pokarm matki, ale też dlatego, że dziecko powinna otaczać dobra atmosfera moralna. To znaczy, że ludzie, którzy dziecko otaczają i mają z nim najwięcej do czynienia, powinni żyć w zgodzie, mieć cierpliwość, pogodne usposobienie, a także powinni i dziecko i siebie wzajemnie kochać.

Mówimy tu ogólnie: ludzie, ale mamy na myśli przede wszystkim rodziców. Nie tylko dlatego, że wychowanie dziecka jest ich obowiązkiem i prawem. I obowiązki i prawa rodziców wobec dziecka wynikają z tego, że to jest ich dziecko, że oni dali mu życie. Dziecko jest dalszym ciągiem ich życia i jest z nimi związane.

2. Działanie atmosfery domowej.

Opowiadali mi lekarze szpitala położniczego, że niejednokrotnie stwierdzili dziwny fakt. Oto kiedy matce robi się zastrzyk, to w momencie samego ukłucia, jej dziecko, które dotąd smacznie spało w długim końcu sali albo w innym pokoju, budzi się nagle z bolesnym płaczem. I odwrotnie - ileż to niemowląt spotkałoby nieszczęście, uduszenia się, udławienia itd.. gdyby nie to, że matka wyczuła niebezpieczeństwo i instynktem wiedziona pobiegła na ratunek.

Są to fakty dziwne; świadczą one o tym, że choć z urodzeniem dziecka zostaje zerwany związek fizyczny matki z dzieckiem, to jednak trwa nadal połączenie psychiczne, niewidzialne, ale rzeczywiste. Między [93]tymi dwoma ludźmi jest jakby sznur psychiczny, po którym mogą przebiegać prądy, czy też promienie nerwowe. Taki sam związek psychiczny Wytwarza między ludźmi niespokrewnionymi z sobą - miłość

Nieraz dzieciątko nas zadziwia; powie coś takiego - jakby było jasnowidzące, odgaduje tajne troski rodziców, orientuje się w niesnaskach domowych. Ojciec, matka - są rozczuleni; cudowne dziecko! Naprawdę zaś dzieciak nie jest cudowny, tylko jest po prostu wasz, i jest połączenie psychiczne między nim a wami, o czym my rodzice na ogół nie wiemy albo zapominamy. I to jest nasz drugi podstawowy błąd. Nie liczymy się z obecnością dziecka, nawet trzy lub czteroletniego. One jest według nas głupiutkie, nic jeszcze nie rozumie. Tymczasem dziecko, które nie umie jeszcze dobrze mówić i słowami rozumować, ma za to rozwiniętą lepiej od dorosłych zdolność wyczuwania, czyli tzw. intuicję. Dziecko naturalnie nie wie, co to jest np. pożyczka weksel, podatek posada, pieniądz - ale wyczuwa doskonale wszelkie silne uczucia i nastroje ludzi mu bliskich: radość, przygnębienie, zmartwienie, szczególnie zaś uczucia między jego matką a ojcem: wszelkie zadrażnienia, niechęci, kłótnie, pretensje, rozłamy uczuciowe, nienawiści.

3. Samowychowywanie wychowawców.

Do siedmiu mniej więcej lat nie wymagaliśmy nic od "aniołeczka"; potem nagle zaczynamy dużo wymagać i dziwimy się, że dziecko nie jest takie, jak być powinno. A my sami - czy jesteśmy tacy, jak należy? "Ja już jestem stara - odpowiada przeciętna matka, choćby miała 20 lat - i już się nie zmienię"... Podobnie myśli ojciec. To jest nasz trzeci zasadniczy błąd. Jesteśmy zatwardziali i nie rozumiemy, że głaz może tylko kaleczyć i miażdżyć, ale nie ożywi nikogo, bo sam nie ma wewnętrznego życia. Nie ma ruchu moralnego w naszych duszach i naszych rodzinach. Stoimy w miejscu, toteż w najlepszym razie możemy dzieci doprowadzić do miejsca na którym stoimy i znów się zatrzymają. Jest to błędne koło; "uwięzione wychowanie", jak pisał W. Majdański w "Gigantach".

4. Komu właściwie służymy?

Wiąże się z tym jeszcze jeden błąd, może najgorszy: etyka przyjemności i ideologia stopy życiowej. Chcemy, żeby dziecku było dobrze, powiadają rodzice. Co mają na myśli? Zdrowie i zamożne wygodne życie. Szczęście, pojmowane jako brak trudów i suma różnych "życiowych" przyjemności. Wolno nam i o tym marzyć dla dziecka. Ale czy to jest głównym celem życia? Czy mamy poprzestać w walce o materialne potrzeby? Kto w biedzie myśli tylko o chlebie, a zapomina j duchowych dążeniach, ten w dostatku będzie marzy i tylko o bogactwie itd Nie hodujcie w sobie głodnego wilka, bo ten w sprzyjających okolicznościach przekształci się w rekina kapitalistycznego.

Przyjemność i stopa życiowa to religia - naszych czasów, rozpowszechniona bardziej, niż inne religie. Nie jest cc nowość; ta sama treść kryła się w kulcie złotego cielca, o którym mówi Stary Testament.

[94]Chcemy dziecko wychować i wykształcić, aby zajęło odpowiednie stanowisko społeczne i zdobyło sobie zamożność celem miłego używania życia. Natomiast nie marzymy o tym, żeby dziecko było dobre, żeby wyrosło na pożytecznego ludziom człowieka, ż by przyniosło szczęście innym. Nie chcemy i nie potrafimy kształcić siły jego charakteru/ szlachetności uczuć, prawości moralnej. Toteż nie dziwmy się, że dziecko umie czytać, a nie potrafi pozdrowić sąsiada, że zna wyższą matematykę albo kończy politechnikę, a wstydzi się np. nieść w mieście koszyk, kiedy idzie z matką.

5. Konieczne warunki.

Aby wychowanie "ruszyło z miejsca" - owszem, przyda się też i przeczytanie paru książek pedagogicznych. Ale przede wszystkim rodzice muszą spełnić pewne warunki; jeżeli nie zechcą, nie nauczy ich tego żadna książkowa sztuka wychowania

1. Musimy uznać, że wychowanie człowieka rozpoczyna się od samego początku jego życia. Dusza dziecka, pozostawiona sama sobie zdana na igraszkę przypadkowych wpływów, pozbawiona świadomego kierownictwa - rozwijać się będzie, rzecz oczywista, wraz ze wzrostem ciała, ale nie będzie to rozwój pomyślny. Wychowanie trzeba rozpocząć od pierwszego dnia i prowadzić bez przerwy.

2. Wychowanie bez dobrego przykładu wikła się w sprzecznościach, które skupią się na duszy dziecka. Atmosfera moralna polega na cnotliwym życiu i pożyciu rodziców, a cnota ma się nie tylko wyrażać słowami, ma też panować w myślach i powinna być pełniona w uczynkach. Dzięki szczególnemu połączeniu dusz rodziców z duszą dziecka - ich przykład życiowy działa automatycznie i wywiera wpływ najsilniejszy.

3. Jeżeli będziemy gnuśnieć w zastoju moralnym, to choćbyśmy byli nie najgorsi, niewiele w pracy nad dziećmi osiągniemy. Nie może prowadzić ten, kto stoi. Kto wychowuje kogoś, np. własne dziecko, musi jednocześnie prowadzić robotę samowychowawczą, a wtedy i wychowawca i wychowanek będą szli razem ku jednemu celowi, ku wspólnemu ideałowi. Człowiek uczy się całe życie i nawet gdy twierdzi, że jest "za stary", wychowuje się, lepiej lub gorzej, sam o tym nie wiedząc, aż do grobu. To samo wychowywanie powinno być prowadzone świadomie skuteczne; szczególnie potrzebne jest ono rodzicom Nie trzeba już rozwodzić się nad tym, że do sposobów owej akcji samowychowawczej należy np. korzystanie z Sakramentu Pokuty i codzienny rachunek sumienia.

4. Jeżeli naprawdę nam miłe zbawienie duszy naszego dziecka, jeżeli chcemy je doprowadzić do wysokiej kultury moralnej i ułatwić mu wyrobienie silnego charakteru, musimy zerwać z marzeniami o dobrobycie, jako głównym celu życia; może to być najwyżej cel pośredni, uboczny. Najważniejszym celem życia i wychowania ma być zbawienie duszy w akcji rozszerzania chwały Bożej, w przygotowywaniu zrębów Królestwa Bożego na ziemi, w budowaniu siły rodzinnej, narodowej.