Narodzenie Maryi
Rycerz Niepokalanej 9/1952, zdjęcia do artykułu: Narodzenie Maryi, s. 225

Opis grafiki powyżej: Mała Miriam. Figurka M[atki] Bożej w Bazylice Narodzenia N.M.P. w Jerozolimie.


Nic nam nie wiadomo o narodzeniu i wczesnym dzieciństwie Niepokalanej. Ewangelia donosi nam tylko, że miała na imię Maryja, iż była małżonką Józefa, i że z Niej narodził się Jezus, którego zowią Chrystusem.

Wobec tego milczenia Ewangelii może się wydać dziwne, iż jest w niej podany bardzo szczegółowy rodowód Józefa, domniemanego ojca Jezusa. Znamy więc z Ewangelii imiona wszystkich po kolei przodków Józefowych, ale nie znamy - przynajmniej bezpośrednio - imion nawet rodziców Niepokalanej. Co może wydawać się tym bardziej niezrozumiałe, iż przecie krew przodków otrzymał Chrystus tylko od Maryi.

Z drugiej strony jednakże, Ewangelia tyleż podkreśla Macierzyństwo Maryi, co przemilcza Jej pochodzenie. Pomijając szczegóły dotyczące Jej narodzenia, dzieciństwa, wychowania. Ewangelia przystępuje natychmiast do rzeczy mówiąc nam od razu, iż Maryja jest Matką. Te same słowa, ten sam opis przedstawiają nam zarówno Matkę jak Syna. Nie słyszymy Imienia Maryi w oderwaniu od Imienia Jezusa! "Maryja, z której narodził się Jezus".

Wszystkie te szczegóły są oparte na głębokich racjach. Są niezmiernie wymowne dla każdego, kto się w nie wsłucha.

Mówiliśmy już wyżej, że Maryja jest nie tylko córką Adama, co Matką Jezusa. Nie tyle Jej rodzice Ją zrodzili, co Ona odrodziła tych rodziców i ród Dawidowy i pokolenie Judy, i naród żydowski, i rodzaj ludzki, i cały świat. Odrodziła odrodzeniem zaczerpniętym z Chrystusa.

Skoro Maryja była przed wiekami wyznaczona na Matkę Boga, właściwie jedynie w tym celu stworzona przez Bo[226]ga, który się chciał z Niej narodzić, przeto rzec można, - i to nie w sposób przenośny, ale jak najściślej dosłowny, iż Maryja jest Córką tegoż Jezusa, którego miała być Matką. Jest Córką Jego Bóstwa, a Matką Jego człowieczeństwa. Jak to trafnie powiedział jeden z Ojców Kościoła: rodowód Maryi wywodzi się od Boskości, a kończy się na człowieczeństwie Boga-Człowieka.

Stąd wynika, iż Ewangelia nie mogła nam godniej przedstawić Maryi jak przemilczając Jej doczesne urodzenie, a mówiąc nam wyłącznie o Jej Boskim Macierzyństwie i nie wspominając o imionach Jej rodziców, by tym mocniej podkreślić kto był Jej Synem. "Maryja, z której narodził się Jezus, którego zowią Chrystusem", Maryja Jezusowa jak Ją zwali Apostołowie.

Jeśli całe chrześcijaństwo streszcza się w tej wielkiej prawdzie umieszczonej na wstępie Ewangelii św. Jana, iż Bóg Wcielony "...wszystkim, którzy go przyjęli i uwierzyli w imię jego, dał moc aby się stali synami Bożymi; którzy nie z krwi, ani z żądzy ciała, ani też z woli ludzkiej, ale z Boga się narodzili" jakże całkowicie musiała być "narodzona z Boga" ta Dziewica, która pierwsza w sposób niepojęty przyjęła w siebie samą Osobę Słowa, przez którą i w której Słowo to stało się ciałem i zamieszkało między nami.

Nie potrzebowała Ona, jak my odradzać się przez łaskę otrzymaną już po cielesnym narodzeniu. W Niej łaska wyprzedziła naturę, przywłaszczyła Ją sobie, przeniknęła Ją, urobiła, podniosła Ją od samej chwili poczęcia, czyniąc z Niepokalanie Poczętej Córkę Boga, która miała stać się Jego Matką.

Łaska ukształtowała Maryję wyposażając Ją we wszystkie przymioty fizyczne i duchowe, które miała Ona, jako Matka, przekazać człowieczeństwu Syna.

Filii matrizant, powiada łacińskie przysłowie. Synowie bywają zazwyczaj podobni do matek. O ile bardziej jednak, niż synowie zwykłych niewiast, musiał być podobny do Matki Syn Dziewicy. Krew i mleko, którymi Niepokalana karmiła Jezusa musiały wytworzyć w Nim jak najdoskonalsze podobieństwo do Niej. Maryja musiała przekazać Synowi swoje oblicze, usposobienie, charakter, obyczaje i to w stopniu nieporównanie wyższym niżeli inne matki odtwarzają się w synach. Albowiem tylko Ona jedna miała udział w Jego dziewiczych narodzinach i żaden zewnętrzny wpływ, żaden niepokój, żadne tchnienie mogące zmącić niepokalaną czystość Jej dziewiczej osobowości, nie skaziły tego najwierniejszego podobieństwa.

Św. Paweł powiada: "...ale wyniszczył samego siebie przyjąwszy postać sługi, stawszy się na podobieństwo ludzi i postawą znaleziony jako człowiek". Gdzie indziej Apostoł narodów dodaje, iż Chrystus jest "uczyniony z niewiasty" - factus ex muliere. Nie "urodzony" lecz "uczyniony". Śmiałe słowo, które jasno wskazuje, iż Chrystus nie tylko łonem Maryi się posłużył, aby przybrać kształt człowieczy, ale też chciał być przez Nią "uczynionym", chciał, aby przekazała Mu podobieństwo do Siebie, podobieństwo oblicza i człowieczej postaci. Z czego możemy wnosić, iż Chrystus był najdoskonalszym obrazem, kopią Maryi.

Chrystus jest doskonałym człowiekiem jak jest doskonale Bogiem. Toteż natura ludzka musiała się w Nim objawić w swej najczystszej i najdoskonalszej postaci. Tym czystszej, im bardziej była wydoskonalona przez pełnię łaski jak była w Maryi. Skoro więc jedną z cech ludzkiej natury jest dziedziczność, podobieństwo dzieci do rodziców, Chrystus musiał jako człowiek być równie podobny do Maryi jak był podobny do Ojca Niebieskiego jako Bóg. Sw. Tomasz twierdził: Filius non minus Matris quam Patris imago est.

Toteż poznawano go zawsze po tym podobieństwie. "Zali nie jest On synem Maryi?" pytali się wzajem mieszkańcy Judei.

To podobieństwo jednakże wynikało tylko z tego, że Maryja wpierw została ukształtowana na obraz i podobieństwo Jezusa. Iż pierwsza otrzymała od swego Boga te zalety, obyczaje, rysy, które chciał po Niej odziedziczyć. Iż to Jezus-Bóg uczynił Tę, przez którą chciał i miał być uczyniony Jezus-Człowiek.

Słowo Przedwieczne, przez które wszystko uczynione jest, samo zgotowało sobie Swoje człowieczeństwo w Maryi. Bóg chciał, powiada św. Bernard, aby Maryja była Dziewicą, skoro z Niej, niepokalanej i bez zmazy, miał narodzić się Najczystszy, chciał aby była pokorna, ażeby z Niej mógł się narodzić Pokorny i Cichego serca. Twierdzenie [227]to rozciąga się również na wszystkie inne rysy i przymioty człowieczeństwa. Chrystusowego, których Maryja była skarbnicą.

Podobnie jak artysta najpierw tworzy model posągu, który zamierza wyrzeźbić, tak i Bóg "już w narodzeniu Najśw. Panny - powiada Bossuet, - ukazał nam, jeśli tak rzec wolno, szkic, projekt Chrystusa w tym żywym, naturalnym obrazie Jego nieskończonych doskonałości".

To chwalebne przeznaczenie Maryi wyróżnia Ją spośród wszystkich Jej przodków, spośród całego rodzaju ludzkiego, łączy Ją z Synem Bożym w sposób jedyny, nieporównany, niewyrażalny, więzami, które są zarazem osobiste, bezpośrednie, dziewicze, macierzyńskie i Boskie. Są to więzy najściślejsze - po unii hipostatycznej człowieczeństwa z Boskością w Osobie Chrystusa - jakie łączą rodzaj ludzki z Bogiem.

W ślicznej alegorii przedstawia Gerson udział wszystkich łask i cnót w ukształtowaniu tej Dziewicy wybranej, Matki Syna, Córki Ojca, Oblubienicy Ducha Św[iętego]. Oto Czystość bierze w ręce materię, z której ma być uczynione Jej ciało, Opatrzność je kształtuje, a ożywia je Łaska. Po czym Miłosierdzie urabia Jej serce, Roztropność rozwija Jej rozum, Wstydliwość kładzie się na Jej czoło, Łaskawość zlewa słodycz na Jej usta, Wdzięk i Majestat zaokrąglają Jej lica, Skromność i Dziewiczość tchną z całej Jej postaci, promieniejąc z Niej pięknością i urokiem.

Cała Jej Osoba wyrażała prawdę zawartą w słowach Zwiastuna "Pan z Tobą". Dominus tecum. "Słowa te, powiada Nicole, dotyczą nie tylko mającego się dokonać Wcielenia Słowa, ale mówią też wyraźnie o zamieszkaniu Boga w Maryi. Albowiem Bóg mieszkał w Niej w sposób zupełnie wyjątkowy przepełniając Jej rozum i wolę, będąc źródłem wszystkich Jej czynów, których czystości najlżejsza zmaza nigdy nie splamiła. Tak, iż te słowa Dominus tecum, należy uważać za źródło pełni łask, jaką Anioł w Niej pozdrowił".

Stąd wyrazista odrębność postaci Maryi w Ewangelii. Na tle Jej własnego milczenia i skupienia, wśród zmienności ruchu, dramatycznego napięcia, czy hałaśliwej wrzawy tych scen i wydarzeń, które wstrząsnęły niebem i ziemią, mocno rysuje się ta postać dziewicza spokojna, majestatyczna, zarazem najbliższa Syna Bożego i najbardziej cofnięta w głąb obrazu, górująca nad wszystkimi, a równocześnie najbardziej naturalna w nadprzyrodzoności, najmniej zdumiona, najgłębiej wtajemniczona w sprawy Najwyższego, przechowywane w sercu z wiarą, której nic nie zdołał zachwiać, z wiernością nie znającą załamań. Postać jedyna, którą św. Ambroży tak pięknie określa: "Jej spojrzenia nie były nigdy wyniosłe, ani Jej głos podniesiony. Cała Jej postawa była odbiciem Jej duszy, obrazem Jej świętości".

Takie wrażenie wywołuje i będzie zawsze wywoływało Imię: Maryja. To imię tak słodkie, czyste, wdzięczne i święte. Imię najbadziej rozpowszechnione, a zarazem najbardziej niepospolite. Imię, co choć nadane tym, które je noszą, nigdy do nich nie przywiera, nigdy do nich właściwie nie należy, tak dalece jest ono wyłączną własnością Niepokalanej.

Maryja jest Jutrzenką Słońca Sprawiedliwości, rozpraszającego mroki Starego Zakonu, zabarwiającego niebo pierwszymi promieniami łaski. Pod tą nazwą wita Ją Kościół: Quae progreditur quasi Aurora consurgens. Obraz wyjątkowo trafny, wyrażający całą prawdę o Maryi. Oto gdy ujrzymy jutrzenkę, wiemy, że z jej łona wynurzy się niebawem ciało słońca. Niemniej jutrzenka jest nie tylko zwiastunką słońca lecz również wynikiem jego światła. Ze słonecznych promieni jest zrodzona, które z kolei wynurzają się z jej blasku. Podobnie Maryja zrodzona jest z promieni Przedwiecznej Mądrości, która jak Mądrość Wcielona wyłoni się z tej Jutrzenki.