Młodość jak wielka przygoda
Rycerz Niepokalanej 4-5/1951, zdjęcia przy artykule: Młodość jak wielka przygoda, s. 124-126

Opisy zdjęć powyżej, od lewej: [1] Kazanie na Górze K. Bloch [2] W wielu krajach śpiewy kościelne wykonują chóry chłopięce [3] Pietà, rzeźba Ant[onio] Montauti’ego, w bazylice św. Jana Lateraneńskiego w Rzymie. [4] Kalwaria, rzeźba Ch. Dupon’a z 1901 r., Bruges (Belgia).


Jestem młody. Dopiero wchodzę w życie. Chciałbym od tego czasu postępować tak pięknie, bym nie żałował młodości. Chciałbym użyć młodości jak nikt. Chciałbym pobić pod tym względem wszelkie rekordy, bym, gdy młode lata miną, mógł powiedzieć sobie: Pięknie żyłem! I żeby mi tego zapasu radosnych wspomnień starczyło potem, hen, na wszystkie dalsze, ciężkie może lata!

Ale nie zwierzałem się z tym nikomu. Wierzyłem tylko z góry, że mi się uda, ponieważ od dawna widzę, że moja natura ciągnie mnie nieprzeparcie do tego, co szlachetne; że wiele więcej mam do tego chęci od innych. Nigdy mi nie imponowali rozpustnicy, pijacy, ani młodzieńcy ze słowem plugawym. Sporo osób kiwało nade mną głową, że się takim długo nie uchowam, że z latami człowiek postępuje mniej szlachetnie. Nie mogłem się z tym pogodzić, że ja się kiedy zmienię na gorsze; byłem pewny, że nigdy nie zejdę z drogi postępu moralnego.

A miałem taki zwyczaj,

że jeżeli porywała mnie jakaś nowa myśl, wpadałem do kościoła, klękałem przed figurką Niepokalanej i mówiłem Jej o tym. Więc i jednego wieczoru pobiegłem w to miejsce. Stanąłem tam - a było już szaro, z pracy wracałem - patrzę tedy na oblicze Niepokalanej i mówię. Matuchno Boża, chcę postępować najpiękniej ze wszystkich chłopców w Polsce. Szlachetnym życiem młodym chcę pobić wszystkie rekordy. Przyszedłem Ci to zameldować. Więc co Ty na to? - I spoglądałem dalej na cudną twarz Niebiańskiej Matki.

Czy co odrzekła?

Ona milczy jak każdy posąg. Ale coś gdzieś w człowieku wtedy przemawia, gdy na Nią patrzeć serdecznie. I to coś mówiło mi właśnie wówczas, bez dźwięków, bez ust: Chłopcze! Chcesz przeżyć wielką młodość? Bądź czysty! Zrobisz tym sposobem i Matce Najświętszej największą przyjemność, i sobie przyniesiesz siłę i radość. Matka Boża chce, ile razy na Cię wejrzy, cieszyć się z twego postępowania: że ma wśród chłopców polskich tak szlachetną postać jak ty. Matka Boża chce przez Twe postępowanie przynieść szczęście chłopcom i dziewczętom: żeby widząc ciebie, oni przez to wzmacniali swą chęć do pięknego postępowania. Bo Matce Bożej bardzo jest żal, gdy marnie się prowadzą, gdy grzeszą jako niedołęgi. A więc Matka Boża chce mieć w tobie nie byle kogo, ale siłę dla innych: byś był jak natchnienie dla pięknej młodości! Nie ma szczęśliwej młodości bez życia czystego: pamiętaj!

Stałem niemal na baczność przy tych słowach,

bo wydawało mi się, że to chyba sam święty Michał Archanioł, mój patron, Taki rozkaz dla mnie wydaje na zlecenie Pani Wojsk Niebieskich. A potem ucichło wszystko we mnie i już tylko szumiało mi w uszach kościelną ciszą świątynię zaległ mrok, kościelny gdzieś zgrzytnął kluczem w zamku, potem zadzwonił całym ich pękiem: dawał znać, że zamyka kościół. Przyklęknąłem, wyszedłem: by wprowadzić w życie plan Matki Najświętszej wobec mnie. By prowadzić życie młode i czyste. Ale nie trochę tylko czyste, nie trochę młode, lecz całkowicie.

Teraz spostrzegłem, że pokusy też są potęgą.

Przeto udałem się po raz drugi do Niepokalanej: A Ona - tym razem - nic. Żadnych wzmacniających myśli nie usłyszałem w sobie. - Odejdę więc, Matko Boża, z niczym - powiedziałem do Niej - i przyjdę kiedy indziej: może mi co rzekniesz. Zresztą, ja się już od Ciebie nie oderwę. Chcę należeć do Ciebie na przepadłe: czy będziesz co mówiła, czy nie. Bo przecież na wszelki wypadek oświeca mnie wiara: wiem, co grzech, co szlachetne postępowanie.

I zawróciłem, by opuścić kościół, a tu widzę, obok filaru, w konfesjonale, księdza. - Oho! - pomyślałem - spowiednik widocznie ma mi dziś odpowiedzieć zamiast Matki Bożej. Podszedłem delikatnie i zapytałem po cichu, czy ksiądz nie poczekałby trochę, bym przygotował się, to wyspowiadałbym się. Ksiądz się uśmiechnął życzliwie, a później, już po wyznaniu grzechów, powiada:

- Chłopcze, nie bój się, że cię napastują pokusy, bo to dowód, że jesteś normalnym zdrowym młodzieńcem. A przy tym, widzę, masz temperament, tacy zaś miewają więcej pokus. Ale czy wiesz, na co są pokusy? Po to: byś był silniejszy. Bo ile razy przezwyciężysz pokusę, tyle razy wydobędziesz z siebie, ukryte dziś w tobie, nowe, potężne siły ducha do trzymania w ryzach następnych, jeszcze większych pokus. Dlatego czyś nie zauważył, że ilekroć pobiłeś pokusę, to czułeś się silniejszy. Ładowałeś swą duszę nowymi siłami. Zdobywałeś poczucie własnej wartości. Rósł w tobie honor chłopca. Są - uważasz, mówił dalej ksiądz - mądrzy chłopcy i głupi chłopcy. Głupi myślą naiwnie, że pokusa jest po to, by się jej poddać. Nawet nie próbują poszukać zwycięskiego rozwiązania. Nie rzucają się do walki. Podnoszą od razu ręce do góry. To niedołęgi, mizeraki. Rozpustnik, to niedołęga, bo on nie może sobie dać rady sam z sobą. Czasem rozpustnik udaje zucha wobec dziewczyny, ale cóż to za zuch, który nie umie zwalczyć pokusy i ulega jej jak biedne zwierzę. A przecież ty, chłopcze - mówił ksiądz - musisz być mocny. Ojczyzna mocnych chłopców potrzebuje, chłopców wysportowanych. A walka z pokusami, to sport nabywania sił moralnych. Ponieważ same siły fizyczne, to za mało. Istniał kiedyś naród samych sportowców, ale wymarł; z czego? z braku sił moralnych. Bóg angażuje cię na zawodnika do najtrudniejszego rodzaju sportu: do zdobywania wielkich sił moralnych, skoro dopuszcza w życiu tyle wielkich pokus, pokusa, to okazja do ćwiczeń, do zaprawy pod wielką moc ducha. Musisz tedy stać się pod tym względem świętym zawodnikiem. Czy pływasz? - spytał naraz ksiądz.

- Tak - odrzekłem.

- No to rozumiesz, co to płynąć pod prąd? nie dawać się fali? Śmiać się jej niejako w oczy? Nie robić z tego tragedii? Otóż podobną musisz zająć postawę wobec pokus: bo prawdziwy mężczyzna kocha pokój, ale lubi walkę. A czy ty - znów zapytał ksiądz - nie chciałbyś być chłopcem walki? Jakiej walki? O co? "Życie jest walką o byt" - słyszysz od ludzi, a ja ci powiem: życie jest walką o szlachetne postępowanie.

Ta spowiedź

odkryła przede mną nowe horyzonty. A jeszcze na następnych spowiedziach ksiądz wyjaśnił mi wiele innych spraw, po męsku i po katolicku. Bo ja chodzę do spowiedzi częściej. I myślę, że prawdziwy mężczyzna nie ucieka od spowiedzi. Odważny mężczyzna. Natomiast tchórz jest na tyle niedołęgą, że nie potrafi utrzymać się od grzechu, a potem boi się przyznać do tego na spowiedzi, więc stroni od konfesjonału. Robić głupstwa umie, ale nie umie zdecydować się na walkę ze swym niskim poziomem moralnym.

I do Komunii co niedziela przystępuję

- Mój kochany - powiedział mi kiedyś znów spowiednik - gdy przyjmujesz Hostię świętą, wstępuje do twego organizmu żywa krew Pana Jezusa. To jakby transfuzja Krwi Boskiej do twojej ludzkiej, Nabiera przez to twoja krew, twoje ciało jakby natury Bożej. Ciało takie jest odporniejsze na pokusy. Komunia święta szczepi tę odporność. Jakaś tężyzna moralna powstaje w organizmie. Jesteś szczepiony, dlatego zło tak łatwo cię nie chwyta, a raczej trudno jest złu cię chwycić. Ach, mój synu - westchnął ksiądz - gdyby ludzie byli mądrzy i wiedzieli, co to Komunia święta, spowiedź: to ręce by nam, księżom, mdlały od rozdawania Komunii, a głowy by nam pękały od słuchania spowiedzi.

Trzeba mieć wielkiego przyjaciela,

któremu by się można było zwierzać z najtajniejszych swoich spraw. Ja go mam w spowiedniku i w jednym, bardzo szlachetnym lekarzu. Przecież do niedawna byłem tak naiwny, że wierzyłem, iż rozpusta jest koniecznie potrzebna młodemu człowiekowi dla zdrowia. Gdy to powiedziałem temu lekarzowi parsknął śmiechem i powiedział:

- To niedołęgi tak mówią, którym się nie chce sublimować swoich energii męskich. Nauka medycyny mówi przecież dziś - powiada - że popęd rozrodczy może mężczyzna sublimować, to znaczy, gdy gorliwie pracuje, oddaje się sportowi, uczy się porządnie, wówczas energie płciowe zamieniają się na energie potrzebne do pracy, nauki i sportu. W ten sposób sport, nauka i praca - dają lepsze wyniki, a twój organizm nabywa nowych sprawności. Inaczej, wykazałbyś te sprawności, ale na mniejszą miarę, a ambitnemu, dzielnemu chłopcu, jak ty, to by nie wystarczyło. Trzeba tylko dbać o to - tłumaczył doktór - żeby gdy przychodzi pokusa, nie cackać się z nią długo, ale z miejsca i z radością ją usunąć za pomocą ciężkiego jakiegoś wysiłku, wielkiego aktu radości czy aktu strzelistego modlitwy, na przykład do Niepokalanej.

Nie brak mi i innych przyjaciół,

bo bardzo dużo jest dobrych dziewcząt i chłopców. Ja ich wszystkich lubię. Nawet złych i zepsutych się nie boję, bo mówię sobie: diabeł przyszedł kusić nawet Pana Jezusa, a ja miałbym się bać kusić do szlachetnego postępowania? - tego lub owego chłopca czy dziewczynę, którzy, co prawda, ile postępują, ale najczęściej dlatego, że nie zbliżył się do nich żaden chłopiec wybitnie odważny, a zarazem szlachetny, żeby u tych niedołęgów wzmacniać ich słabą odporność na zło.

Tylko nie trzeba się bać postępować wobec nich najszlachetniej, inaczej, piękniej, bardziej po Bożemu niż oni: w sposób czysty. Nie bać się, choćby z początku się z nas wyśmiewali. Bo często wyśmiewają czystego chłopca, a w gruncie rzeczy, w myśli, są pełni dla niego podziwu. "Mądry chłopak!" mówią na niego w duchu. Zwłaszcza gdy skądinąd jest to sympatyczny, serdeczny, koleżeński młodzian.

Jak miło zostawiać za sobą ślad dobra!

Mój Boże - muszę wyznać publicznie - jak miło zbliżyć się do kolegi, koleżanki, w sposób szlachetny, czysty; nie osłabić, ale wzmocnić przy tej okazji ich duszę! Pokazać im własnym swoim wobec nich i na ich oczach postępowaniem, jak szczęśliwą, dzielną i piękną jest młodość, gdy się jest czystym! I pokazać tym samym, że można być czystym! Bo w czym jak w czym, ale w dążeniu do czystego, skromnego, moralnego postępowania - Niepokalana nasza Matka, najbardziej lubi pomagać młodemu chłopcu, dziewczynie. A wiem to po sobie, Drodzy Koledzy i Koleżanki!