Między pocałunkiem a klapsem

Podkomorzy w "Panu Tadeuszu" mówi: "...Bo nie jest bez grzeczności i miłość dziecinna". Myślę, że i rodzice też powinni być grzeczni dla dzieci. - Co? oburzy się któryś rodzic; ja mam myśleć o grzeczności w stosunku do smarkacza?

A dlaczegóżby nie, łaskawco? W myśl zasady: jaką miarką mierzysz... Szanujmy ludzi, jeżeli chcemy, żeby nas szanowano. Stosuje się to i do dzieci, a także do własnych dzieci.

Szacunek i cierpliwość

Szanujmy w dziecku człowieka. Dziecko rzadko odczuwa przyjemność, gdy je starsi całują; wyrywa się, ściera sobie odruchowo ślad pocałunku z buzi. Rodzicielskie pieszczoty są potrzebne, jednakże pieśćmy mniej, ale też mniej się złośćmy. Nie ma usprawiedliwień, że człowiek jest zmęczony, że jest tylko człowiekiem itd. Cierpliwość wobec dziecka musi być wielka. Zdarza się, że matka, nie mogąc utulić płaczącego dzieciątka, denerwuje się, wrzeszczy; cicho bądź!, wreszcie daje mu silne klapsy. Jest to błąd, karanie bez winy. Płacz maleństwa potraktowaliście, jakby pochodził z jego złej woli. Tymczasem niemowlę nie płacze nigdy bez powodu, coś musi mu dolegać. Jeśli nie potrafimy mu pomóc, przynajmniej nie zadawajmy dodatkowego bólu.

Dziecko trzeba rozumieć. Jest ono tak samo, jak my, dorośli, wrażliwe na cierpienie, krzywdę, niesprawiedliwość, delikatność, miłość, niechęć. Dlatego nie możemy sobie pozwalać w stosunku do dziecka na nic, co by mogło zaboleć, poniżyć lub urazić dorosłego człowieka.

Odmienny światek

Ale poza tym czuje ono i myśli inaczej, niż dorosły. Jest to cudzoziemiec w gościnie, którego obyczaje, choćby nas raziły lub śmieszyły, należy uszanować. Życie dziecka jest żywiołowe, to znaczy, że dziecko nie jest skryte, nie kieruje się świadomą powściągliwością, jak dorosły, nie jest cierpliwe, ani zdolne do systematycznego wysiłku, do pracy równomiernej w dłuższym czasie. Nie trzeba się z dziecka śmiać, nie trzeba mu przeszkadzać w zabawie, a już stanowczo nie wolno brutalnie gwałcić jego natury. Oczywiście nie na wszystko możemy dziecku pozwolić, bo może sobie nawet zrobić krzywdę i stać się zbyt uciążliwym pasażerem, dzieciakiem rozpuszczonym, który wszystkim przeszkadza. Ale jeżeli usłyszycie u sąsiada co chwila: - cicho! uspokój się! nie kręć się! posiedź sobie spokojnie! - to możecie być pewni, że tam nie rozumieją dzieci.

Dorosły potrafi siedzieć bądź to w bezmyślnej apatii, bądź rozmyślając o czymkolwiek. Myślenie dziecka jest bezpośrednio związane z jego życiem w obecnej chwili. Myśl dziecięca towarzyszy ruchom całego organizmu i wrażeniom, jest uzupełnieniem wrażeń i początkiem albo dalszym ciągiem poruszeń. Gdy więc dorosły zwykle rozumie przy[121]czynę swej radości lub smutku, robi coś z jakiego powodu, zachowuje się celowo, to dziecko zazwyczaj cieszy się, bo po prostu jest zdrowe i jest w nim uciecha, a poważnieje, gdy radość się wyczerpie. Krzyczy, skacze, wywraca kozły, ponieważ przypływ sił jego organizmu domaga się takiego właśnie wyładowania. Potem znów żywiołowe uspokojenie i tak w kółko.

Na świat zewnętrzny dziecko nie reaguje tak, jak ludzie starsi. Czasem spostrzec coś potrafi podobno lepiej, niż dorośli, ale są to wrażenia przelotne. Dziecko nie nauczyło się jeszcze uzależniać swego zachowania i myśli od tego co jest dokoła niego, co się dzieje w jego środowisku, od warunków życiowych. Ono żyje jak artysta: przede wszystkim wewnętrznym światem swojej duszy, swych uczuć i fantazji.

Trzeba trafić do duszy dziecka

Toteż zdrowe, normalne dziecko musi czasem śpiewać, wołać, przewracać się, pełzać itp. Można i trzeba stosownie ograniczać różne "dzikie wybryki, przewracanie mebli, tupanie, zwłaszcza jeśli pod nami ktoś mieszka. Ale żeby dziecina miała godzinami siedzieć spokojnie tego nie można od niej wymagać. Czasem potrafi siedzieć długo - w oknie, nad książką z obrazkami, nad jakimś robaczkiem - ale nie na żądanie, tylko samorzutnie, kiedy wpadnie w odpowiedni nastrój. Toteż jeśli chcemy dziecko do czegoś nakłonić, najlepiej nie nakazywać ostrym tonem, nie krzyczeć, nie wywoływać oporu malca (małej), ażeby go potem przełamywać, tylko po prostu odwrócić uwagę dziecka, zmienić przedmiot zainteresowania, podsunąć inne zajęcie, inną zabawę. Najczęściej można w ten sposób gładko przeprowadzić, co się chce.

Karmienie, ubieranie, kąpiel, mycie buźki i ząbków, kładzenie do snu - spotyka się często z oporem nawykowym dziecka. Czynność sama nie byłaby dla niego przykra, gdyby starsi tak nie postawili tej sprawy, że muszą "na tym punkcie przełamać upór" - czasem jeszcze dodają: "diabelski". - Co ja się będę z tobą kramarzyć; musisz się umyć i skończona parada! No i oczywiście zaraz awantura, bunt, wrzaski, użycie siły. W dziewięciu przypadkach na 10 można by tego wszystkiego uniknąć. Jak?

1. Delikatnie i przyjaźnie zaproponować dziecku, żeby to lub owo zrobiło.

2. Wyjaśnić sytuację: widzisz, już czas, mamusia ma jeszcze tyle do roboty (wyliczyć), jest taka zmęczona itd.

3. Wytłumaczyć potrzebę danego zabiegu (mycia, spania...), wyjaśnić dziecku cel czynności, powołać się na jej powszechność. - Buzia czysta jest miła, do pocałowania, wszyscy patrzą na ciebie z przyjemnością i mówią sobie: o, jakie to ładne dziecko, takie czyste! Wszyscy się myją - i tatuś, i Irka, i Zbyszek, a widziałeś, jak kotek się dzisiaj mył? Wytłumaczyć wreszcie konieczność czynności: codziennie się przecież myjesz...

Jeśli te sposoby nie skutkują, są jeszcze inne:

4. Wyznaczenie nagrody - w formie jakiegoś opowiadania, pośpiewania, ostatecznie cukierka.

[122]5. Oddziaływanie na ambicję przez współzawodnictwo - zwłaszcza jeżeli jest pod ręką jakieś inne dziecko, ale może to być też np. tatuś lub dziadzio. Wyścig mycia, jedzenia, ubierania - o uświęcony tytuł; kto pierwszy zje, ten będzie król, albo król Maciuś I.

6 Przeprowadzenie wszystkiego w formie zabawy. - Otwórz buzię, posłuchaj, jak ładnie szczoteczka będzie grać na ząbkach... Pijemy zupkę. Jesteś czarodziejskim ptakiem, który wypija jezioro, żeby krasnoludek mógł znaleźć" zatopiony pierścień... Można tu komponować proste historyjki, które się dzieciom szalenie podobają, np. o bocianie, który wyjada żabki itp.

Nie potrafisz, mamusiu (tatusiu, babciu) zmyślać bajeczek? - od czego sztuka czytania? Już dwu, trzyletnie dziecko kocha się w książeczkach z obrazkami i lubi słuchać wierszyków i bajeczek.

Czas

Jakbym słyszał rodziców, młodych i starych, mówiących: wszystko to dobre, ale ja na to nie mam czasu. Z dzieckiem załatwiam się krótko: daję mu klapsa i musi słuchać... Nie, kochani, nie czasu wam brakuje, tylko cierpliwości i dobrej woli. Lubicie się byle czym denerwować. A co byś rzekł, przyjacielu, gdyby cię ktoś na ulicy pchnął, bo on się spieszy i nie ma czasu cię grzecznie wyminąć lub powiedzieć uprzejmie "przepraszam"? Trochę jednakże czasu na uprzejmość musimy znaleźć w naszym zapracowanym dniu. Dlaczego mielibyśmy do obcych zwracać się grzecznie, a w stosunku do bliskich podnosić głos i nie przebierać w słowach?

Do duszyczki naszych najdroższych skarbów trafimy na pewno, jeżeli będziemy pamiętać o jednej z zasad pedagogicznych, którą wysunęliśmy w poprzedniej pogadance: wychowując innych zawsze musimy czuwać nad sobą i wychowywać siebie.