Matczyne ruchy

OTO NASZ DAR

Cała obolała jeszcze trzymam cię, synu po raz pierwszy w obu dłoniach. Nie zaborczo, jak się trzyma zdobycz lub własność. Bo czuję, że twoje wątlutkie życie jest połączone niewidzialnymi nićmi z Czymś, co nie znajduje się w mojej mocy. Bo wiem, że harmonijny rozwój twego ciała i twej duszy zależy od Czegoś, co leży poza zasięgiem moich przewidywań.

Jesteś "moim synem"... A jednak Ktoś nieporównanie większy ode mnie wydobył cię z nicości i woła cię ku Sobie. I oto w tej chwili, oboje z ojcem twoim składamy cię w darze Panu życia i śmierci, Bogu, który cię nam powierzył, byśmy cię wiedli ku pełni rozwoju, który On ci przeznaczył a również ażeby tobie zostało dane dokończyć za nas ten hymn chwały Bożej, któregośmy może nie umieli śpiewać jak należy.

PRZEWIJANIE

Masz ci! znowu! Ileż to tych pieluch trzeba będzie prać? Grubasie malutki, taki żywy i świeży, że nie mogę się powstrzymać, by nie pobawić się trochę twymi różowymi nóżkami i rączkami, co się poruszają bezmyślnie.

Bawić się? I oto raptem czuję, że chociaż gaworzysz i uśmiechasz się bezębnymi dziąsełkami, jesteś bardzo wielki. Bo czuję, że trzymając ciebie, trzymam na kolanach... Jezusa.

Maryja w każdej chwili oglądała Boga w swoim Dzieciątku. Gdybym miała wiarę żywą, widziałabym Go również w tobie.

Daneczku! Mała latorośli Chrystusowego szczepu, przybytku trzech Osób Boskich, żywe tabernakulum Przenajświętszej Trójcy!

PRÓBA WODY

Wiem, Lucku, że tego nie lubisz. Ale trzeba będzie się przyzwyczaić, mój chłopaku. Choćbyś się nie wiem jak wyrywał i nie wiem jak miotał, czerwony i wściekły jak diablik, musisz się przyzwyczaić do mydła i zimnej wody.

[242]"Gdy oko wasze jest czyste, całe ciało wasze będzie jaśniało".

Bo wtedy dusza prześwieca przez nie.

Ale bywa również odwrotnie. Dzięki mojej nieustępliwości, dojdzie do tego, że, jak dobrodziejstwa, będziesz zawsze pragnął mieć umytą twarz, czyste ręce, ciało zadbane, a w ciele: duszę zrównoważoną i zdrową, rozkochaną w czystości.

Chociaż się opierasz, myję cię, mój mały, ażebyś kiedyś z własnej woli dążył niestrudzenie od Źródeł Łaski.

Z ŁYŻKĄ W RĘCE

Z miłością przyrządziłam pierwszą papkę mego brzdąca. A teraz pytanie: czy zechce jeść z łyżki, czy też wszystko co mu do ustek włożę wypluje mi prosto w twarz?

Mleczko świeżutkie, bielutka mąka, wszystko to osłodzone w samą miarę. No, chodź, tłuściochu, chodź na kolana. O, tak. I śliniaczek mama da pod bródkę. A potem będzie kładła do buzi to papusiu, na którym chłopczyk urośnie wysoki, wysoki i mocny.

Małe usteczka otwierają się, łykają, wypluwają, znowu łykają.

Kropla po kropli wlewam w ciebie to, co moja matczyna troskliwość uznała za najlepsze, najświeższe, najbardziej wzmacniające. Działanie odżywcze mojego pokarmu, którego już nie potrzebujesz, starałam się nadać temu nowemu pożywieniu. I cierpliwie nadal "karmię cię" mój mały. Kosztem wielu wysiłków, bezowocnych nieraz starań, a niekiedy i kosztem podstępu.

...I tak czyniąc myślę o Tobie, Panie, który mnie żywisz jak matka swoje dziecię.

NA KOLANACH MATKI

Moje kolana są tym schronieniem, ku któremu, w każdej chwili dążą nasze maleństwa. Ukołysani w tej żywej kolebce, rychło zapominają o bólu, czy strachu, czy "wielkim zmartwieniu", które ich tu przygnały.

"Mamusia jest?" mruczy jeszcze małe, uspokajając się z wolna.

Podobnie dusza tuli się do Ciebie, Boże mój, uspokojona i bezpieczna - bezpieczniejsza o całe niebo nawet, niżeli dziecko na kolanach matki.