Lekarstwo na plotki
Drukuj

Nie wraca kamień w wodę wrzucony, nie wraca i słowo raz wypowiedziane.

Gdy pewnego dnia jakaś penitentka, dama z wielkiego świata, oskarżała się przed św. Filipem Nereuszem z ósmego przykazania Bożego, ten się zapytał:

- Czy wada ta przeszła już u ciebie w nałóg?

- Niestety tak.

- Czy popełniasz ją co dzień?

- Tak, a nawet kilka razy dziennie.

- Moja córko - rzekł święty - twój grzech jest o wiele większy, niż może to sobie uświadamiasz, lecz miłosierdzie Boże jest nieskończone. Nie wątpię, że jeśli tylko masz szczerą wolę poprawić się, to wyleczysz się w krótkim czasie z tej wady, tak zdaje się silnie zakorzenionej. Za pokutę zrobisz to, co ci polecę. Pójdziesz do sklepu spożywczego, kupisz zabitą przed chwilą indyczkę, udasz się za miasto do wyznaczonego miejsca i po drodze powoli rozrzucać będziesz pióra indyczki, a mięso upieczesz i zjesz. Po skończeniu - wrócisz znów do mnie, aby zdać sprawę z tego, co wykonałaś.

Można sobie wyobrazić zdumienie owej niewiasty.

- Posłucham cię, mój ojcze - odrzekła pokornie, mimo wątpliwości, które się jej nasunęły.

Po czym odeszła, wypełniła najdokładniej polecenie spowiednika i wróciła z powrotem do niego. Uczucie zdziwienia połączone z ciekawością napełniało jej duszę.

- Doskonale, że wróciłaś, córko - zawołał święty na jej widok, - i że wiernie spełniłaś mój rozkaz. Sądzę, że nie omieszkasz wypełnić drugiej części pokuty, która jest tylko dalszym ciągiem pierwszej, a zapewniam cię, że raz na zawsze wyzbędziesz się swej wady. Wróć na to samo miejsce, z którego zaczęłaś rozrzucać pióra, idąc tą samą drogą postaraj się je wszystkie z powrotem zebrać.

- Ależ to niemożliwe, mój ojcze! Rzuciłam je na los wiatru, który je poniósł daleko, jakże możesz żądać, ojcze, ode mnie spełnienia twej woli? Wszelkie kroki zwrócone w tę stronę będą daremne, wrócę z próżnymi rękoma.

- Otóż właśnie, moje dziecko, otóż właśnie. Oszczerstwo, obmowa, to jak te pióra rzucane przez ciebie, których, jak sama twierdzisz, już nie znajdziesz. Słowa twe - tak nieraz bolesne, szkodliwe dla drugich, przepadły w uszach i sercach nieznanych ci często ludzi, którzy dalej roznosili fałszywe sądy przez ciebie rozsiewane. Czy można je teraz zmienić - przebiec tę drogę prowadzącą do uszu ludzkich - dotrzeć do tych wszystkich, którym powierzyłaś wymysły swej wybujałej wyobraźni, wymysły nic wspólnego nie mające z prawdą?

- Tak, mój ojcze. Dlaczegóż nigdy o tym nie pomyślałam? Proszę tylko modlić się za mną, bym się mogła poprawić. - Odejdź, córko, i nie grzesz więcej.