Jak poznać po butelce?

[288, okładka, s. III]Jesteśmy raz z dziadkiem na skraju lasu i widzimy pełno papierów i kilka rozbitych butelek.

- Co byś powiedział o tych ludziach, którzy tu wczoraj w niedzielę z miasta na wypoczynek do lasu przyjechali? - zagadnął mnie dziadziuś.

- Bo ja wiem... Nie widziałem przecież tych ludzi.

- A ja mógłbym wiele o nich powiedzieć - odparł dziadek, choć też ich nie widziałem.

Siedliśmy. Ale ja zerwałem ! Ale ja zerwałem się i zacząłem zbierać kawałki szkła, do najdrobniejszego, ułożyłem je potem wszystkie na jedną kupkę, oderwałem kawałek darniny, wydrapałem dołek dość głęboki, wrzuciłem tam to szkło, przysypałem ziemią i założyłem na wierzch tą samą darnią.

- Po coś się tym bawił? Pokaleczyłeś się, widzę. Pobrudziłeś spodenki, mama będzie wyzywała - burczał stary dziadzio. - Niechby leżało wszystko, jak wpierw co cię to obchodzi!

[okładka, s. IV]Zawstydziłem się i odszedłem na bok, otrzepałem spodnie, wymyłem ręce w strudze, wyssałem raz i drugi z palca krew i nieśmiało zacząłem kołować w pobliżu dziadka, ale nie zbliżałem się do niego. Bałem się, że znów będzie zrzędził. Tymczasem staruszek jakby nigdy nic powiada:

- A z tymi papierami - co byś zrobił gdyby tu mnie nie było? Jak to, ten śmietnik w lesie tak zostawisz?

Popatrzyłem na dziadzię z niedowierzaniem. Twarz miał teraz bardzo przyjemną. Zebrałem tedy papierzyska, poznosiłem je na rów przy szosie i spaliłem. Tymczasem dziadek coś pod jakimś krzakiem oglądał, a potem wrócił na pieniek na dawne miejsce, siadł, zawołał mnie i powiada:

- Wyzywałem na ciebie, ale to tylko udawałem. - W gruncie rzeczy jestem zadowolony z tego, coś zrobił ze szkłem. Ale powiedział mi, mój kochany, dlaczegoś tak posprzątał te porozbijane butelki?

- Żeby się kto nie pokaleczył. Teraz lato, dzieci tu bydło pasą, boso. A choć i kto w butach tu chodzi, to może obuwie przebić. I - nieporządek; sprzątnąć trzeba. Przecież mamusia, jak się co stłucze w domu, zaraz każe do najdrobniejszego szczegółu pozbierać z podłogi i wynieść na śmietnik, ale to zaraz; od ręki.

- Widzisz, mój wnusiu - rzekł dziadek - ty, gdy patrzysz na las, to myślisz o innych ludziach, dbasz o tych ludzi, żeby się nie skaleczyli. A czy, ci co tu wczoraj bawili, też dbali o ludzi? Czy myśleli o dobru i bezpieczeństwie innych ludzi, czy tylko o własnej przyjemności?

- Chyba tylko o sobie myśleli - rzekłem.

- A więc widzisz, Jędruś, że już coś wiemy o tych ludziach, co tu wczoraj gościli, chociaż ich obaj na oczy nie widzieliśmy. I to wiemy rzeczy bardzo dla nich niemiłe. To były sobki, egoiści, samoluby. Ale może oni i nie takie sobki, tylko nie pomyśleli, co robią, nie zastanowili się, tylko dla swojej przyjemności rozbij ab butelki? W takim razie to jeszcze dzicy ludzie, mało kulturalni, choćby i byli modnie i pięknie ubrani. - Zdziwiłem się, że dziadziuś laki mądry, bo mnie by to wtedy nigdy do głowy nie przyszło. Tymczasem staruszek pytał mnie dalej. - Ale odpowiedz mi, wnusiu, jeszcze na jedne pytanie, dlaczegoś ty te papiery na rowie spalił, a nie tu, w lesie?

- Żeby się las nie zapalił, bo mamy upały, drzewa wyschnięte. Czytałem w książce, że las może się nawet od iskier z lokomotywy zapalić.

- Pięknie. Ale czy wiesz, jak się mówi na człowieka, który dba o dobro publiczne, jakim jest las? Nazywa się tę cnotę "uspołecznieniem". Mały jesteś, masz dopiero dziesięć lat, ale już jesteś chłopcem uspołecznionym. Spójrz jednak tam, pod tę choinę, czy nie widzisz śladów, ogniska? Świeże ślady, prawda? Wczorajsi bywalcy tego się dopuścili? Choinę, świeżą, młodziutkie drzewko, poopalali. Czy można ich nazwać ludźmi uspołecznionymi?

- Nie.

- A więc widzisz, uzyskaliśmy o nich dalsze wiadomości, choć ich tu nie ma.

- O jeszcze o jedno cię zapytam, po coś te papiery tak zbierał?

- Nieładnie było z nimi w lesie.

- Mój najdroższy wnuczku - rozrzewnił się dziadek i łzy mu się pokazały w oczach - masz poczucie piękna, kochasz piękno przyrody, widocznie piękną dał ci Bóg duszę. A o tych brudasach, co tu ten las tak zaśmiecili, czy można powiedzieć, że oni kochają przyrodę, że cenią piękno.

- Chyba lubią las, bo tu do niego z daleka odpoczywać przyjechali. Mamusia tak tłumaczy.

- Lubieć, lubią, ale wyzyskują zarazem to piękno. Ale są też tacy ludzie, którzy lubią kogoś, ale go nie wyzyskują; i lubią różne rzeczy, ale ich nie niszczą. Jedni mają postawę wyzysku wobec ludzi i przyrody, a drudzy postawę przyjaźni i opiekuństwa. Co byś powiedział o tych osobach, które tu bawiły? Że to wyzyskiwacze i niszczyciele, prawda?