Człowiek - istota pracująca

Pogadanki wychowawcze

1. Pierwsza styczność z pracą poprzez zabawę.

Praca to świadomy wysiłek. Dodajmy jeszcze - wysiłek pożyteczny. Procesy fizjologiczne, jak oddychanie, bicie serca, krążenie krwi, trawienie - to także niby praca, ale praca automatyczna; człowiek nie może jej sam, kiedy chce, zatrzymać, ani uruchomić.

[278]niemowlęcia zaczątków pracy dopatrywać się można w ssaniu, - płaczu i w zabawie rączkami i nóżkami. Ale, choć te czynności dziecko męczą, wysiłek jego nie jest świadomy, nie panuje ono nad swymi zajęciami, nie rozumie ich celu. Dopiero starsi nauczą dziecko, co to jest praca. Już dwuletnia nasza pociecha zapoznaje się z pracą, obserwując dorosłych i naśladując ich zajęcia w zabawie. My takie zabawy podsycamy, dostarczając dziecku zabawek, stanowiących miniaturę narzędzi pracy. Bywają to np. narzędzia ogrodnicze: wiaderko, konewka, grabki, szpadelek; piec i statki kuchenne: garnuszki, rondelki, wałek do ciasta, stolnica, zastawa stołowa. Szczytem marzeń dzieci w wieku przedszkolnym jest posiadanie taczek i wózeczka. Miniaturą samego dziecka, jako przedmiotu zabiegów i usług macierzyńskich jest lalka. Narzędzia pracy uczą współdziałania z przyrodą i podporządkowywania materii człowiekowi; lalka uczy obcowania człowieka z człowiekiem, obcowania najbliższego i najtroskliwszego, jakim jest stosunek matki do dziecka. Ubieranie lalki, karmienie, bawienie, usypianie - to przejaw instynktu opiekuńczego już w paroletnim dziewczęciu - i pierwsze przysposobienie do powszechnego obowiązku macierzyńskiego kobiet

Dziś, gdy w państwowym programie wychowania przewidziano dla wszystkich politechnizację, należało by rozpowszechnić majsterkowanie. Obserwując dzieci na wsi i w mieście, widzę, że to pokolenie, w porównaniu z poprzednim, nie majsterkuje. Dawniej przygotowanie narzędzi do zabawy, kijów do palanta, łuków, szabel, łódeczek z kory i z drzewa, czy, niesłusznie, osławionej "klipy" wymagało obróbki materiału przy pomocy głównie noża. Teraz tamte gry wyszły z mody - wszystko zastąpiła wszechwładna piła do "nożnej", do "siatki" i piłeczka celuloidowa do ping-ponga. Nie mam nic przeciwko wszelkim grom w piłki i piłeczki, ale oprócz tego dobrze by było, by nasze dziewczątka po staremu zaznajamiać z igłą i nożyczkami, niech by szyły dla lalek stroje, firanki i materace, zanim zaczną reperować własną odzież. Chłopcy zaś byliby nam wdzięczni za mały warsztat stolarski. Należy nadmienić, że zerwaliśmy z dawnym podziałem na zajęcia wyłącznie kobiece i wyłącznie męskie; chłopiec powinien umieć także gotować, posługiwać się igłą w potrzebie i żelazkiem, a dziewczynka no. młotkiem i obcęgami oraz, dajmy na to, kluczem do roweru.

2. Zaczątek pracy właściwej.

Już dwuletnie dziecię zaczynamy uczyć utrzymania porządku w jego światku, w miejscu zabawy, w pokoju. Mamusia (lub tatuś), gdy nadchodzi czas obiadu lub spania, albo wyjścia na spacer, zbiera wspólnie z dzieckiem jego zabawki i graciki, chowa je i uprząta pokój. Czynności te trzeba objaśniać i wykazywać ich celowość:

- Zbieramy zabaweczki, żeby były w jednym miejscu i żebyśmy ich jutro nie szukali. One idą spać do szuflady, a na podłodze porzucone - płakałyby.

- Teraz zamiatamy śmieci. Dzidzia też chce zamiatać. Proszę szczotkę. Kurz ścieramy ściereczką. Widzisz, jak teraz jest ładnie? [279]Będzie nam się przyjemnie spało - i jutro, jak słońce zajrzy do nas przez okno, to powie; o, jak czyściutko jest w pokoju Dzidzi...

W podobny sposób będziemy dbać o porządek odzieży i o czystoś ciała dziecka, wciągając dziecko umiejętnie, w coraz większym zakresie do współdziałania w czynnościach porządkowych.

Drugi rodzaj pracy - to pomaganie starszym. Już dwu, trzyletnie dzieciątko może coś podać, podnieść, przynieść. W miarę jego dorastania należy stopniowo powiększać jego obowiązki porządkowe i pomoc dla domu; niech dziecko sprząta, zmywa, przede wszystkim zai niech dba coraz więcej o porządek koło siebie, niech czyści zawsze własne ubranie i dokonywa samo najprostszych reperacji. Wszystko to powinno dziecko robić stale, przyzwyczajając się do owych czynności, jak do pacierza. Ważną rzeczą jest umiejętne wciąganie dziecka do pracy, wyrabianie w nim pracowitości głębokiej, tj. połączonej z upodobaniem do pracy. Większość rodziców popełnia tu poważny błąd; pracowitości uczą, skoro tylko napotkają na jakiś opór lenistwa lub przekory - środkami wyłącznie antypatycznymi, narzekaniem, naganą; karą, przymusem. Oczywiście starsi, gdy się uprą, przeprowadzą swoją wolę presją czy terrorem i doraźny cel osiągną: dziecko zrobi to co mu każą. Ale nie osiągną celu głównego, wychowawczego, poróżnia się z dzieckiem i obrzydzą mu pracę.

3. Praca szkolna

Znamienną cechą naszej cywilizacji jest olbrzymia, w porównaniu np. ze średniowieczem, przewaga pracy umysłowej nad fizyczną. Cała technika jest wytworem inteligencji człowieka, któremu od początku dokuczała, bądź nie wystarczała praca rąk, nóg i grzbietu. Dziecko naszych czasów, jeśli nawet pochodzi z nieuprzemysłowionej wsi, gdzie rękami dużo się robi, zanim zapozna się z ciężką pracą fizyczną, jest zmuszone podjąć wielogodzinną pracę umysłową w szkole. Zresztą wiemy, że w niektórych rodzinach dzieci wiejskie często pracują przy gospodarstwie więcej, niżby należało. Co do miejskich - są one znów nie raz przesadnie zwalniane z wszelkich obowiązków domowych dlatego, że się uczą. Cały ciężar pracy porządkowej, dbałości o odzież itd. spada wówczas na matkę. W takich warunkach łatwo może się wychować typ tak zwanego kociaka (bażancicy) uraz niebieskiego ptaszka, lub złotego młodzieńca (zwanego ostatnio figusem, lub bikiniarzem), który myśli, że jego zadaniem jest wesoło spędzać czas, oczywiście poza domem. Naturalnie musimy się liczyć z przepracowaniem i ze zmęczeniem dziecka, ale normalnie chłopak, czy dziewczyna chodząca do szkoły - tak samo powinna zadbać o oczyszczenie, upranie, odprasowanie własnej odzieży (chłopak musi umieć prasować sobie spodnie) i wyręczanie, w miarę czasu i sił, matki i ojca w ich zajęciach domowych.

Co do odrabiania lekcji - trzeba wytworzyć w dziecku przyzwyczajenie do systematycznej pracy domowej - nie tylko nad przedmiotami, które lubi, ale i nad tymi, do których nie czuje powołania. Praca szkolna ucznia ma, w istocie, charakter ćwiczeń i o tyle podobna [280]jest do sportu. Wykonywana ciągle, nawet zrazu z pewną doraźną przykrością, jak trudne ćwiczenie gimnastyczne, doprowadzi z czasem do rozwinięcia odpowiedniego jakby organu, do wyrobienia sprawności. Uczeń, zwłaszcza już licealista, powinien sam zmuszać się do odrabiania - i to solidnego, właśnie tych przedmiotów, które mu "idą" trudno. Taka praca kształcąca jest podobna do szukania minerałów; czasem dopiero po mozolnych kopaniach i wierceniach docieramy do obfitego źródła.

Do pracy można się przyzwyczaić i można w niej znaleźć przyjemność, zwłaszcza jeśli się myśli o celu, do którego praca zbliża i o zdolnościach, które praca w nas podtrzymuje i rozwija. Pracowitość daje także spokój sumienia.