Co mówię do Pana Jezusa po Komunii św[iętej]?

Jakże mi teraz miło iść na Mszę! Po Baranku Bożym udajemy się razem, ja, żona, Adam i Tadeusz - ku wielkiemu ołtarzowi, by się połączyć z samym Panem Jezusem. Mój Boże, co to za skarb! No i ile to nam daje zdrowia moralnego! Higiena! Porządek gruntowny w sumieniu, w duszy - w osobie żony, we mnie, w dzieciach! O, bardzo jesteśmy wdzięczni za to naszemu proboszczowi! Ale zachęcił on nas i do drucie rzeczy. Powiada kiedyś z ambony: "Sporo już osób w naszej parafii uczęszcza co sobota i niedziela do sakramentów świętych. Wzbogaciły one swe życie osobiste i wspólne o wielkie szczęście coniedzielne. Jednak proszę pamiętać, że skuteczność Komunii świętej zależy też wiele od naszego do niej przygotowania i od tego, jak po Komunii dziękujemy Panu Jezusowi!"

Wieczorem zagadnąłem właśnie o to swoich domowników.

- Czy ty, Tadziku - mówię - nie jesteś zbyt nerwowy: bo tak bardzo się spieszysz, idąc na swoje miejsce w kościele po przyjęciu Komunii świętej?

I obaj z Adamem sami wtedy nie wiecie, co z rękami zrobić. To złoży ręce trochę, jak wraca od ołtarza, to opuści je na brzuch i tak idzie przez kościół. Czy to ładnie? I klękacie potem tylko na jedno kolano? Czemuż to tak?

- A, bo widzi tatuś - odzywa się Adam - człowiek się wstydzi ludzi w kościele. Żeby tak w domu, to złożyłbym ręce po Komunii jak anioł na obrazku i idąc do Komunii, to samo, a potem, po Komunii uklęknąłbym porządnie na dwa kolana, pobożnie, zgrabnie, z najgłębszą czcią dla przyjętego Pana Jezusa. Nie wiem jak kto, ale ja na oczach ludzi gorzej się zachowuję, niż gdybym był sam w kościele. Przecież tatuś widzi, że w domu ani ja, ant nikt nie klęka na jedno kolano, tak jak nie trzymamy podczas pacierza rąk opuszczonych na brzuch.

- Jednak mamusia odchodzi od ołtarza po przyjęciu Komunii z rękami pobożnie złożonymi, gdy wraca na kościół na swoje miejsce. - zwróciłem, uwagę Adamowi.

- A, bo wszystkie kobiety tak! - zawołali chłopcy.

- Moje dzieci - odpowiedziałem - bo objaw pychy owo trzymanie byle ja[16]kie rąk i mizerne klękanie. To pycha, ale i brak śmiałości. Bo komuż mamy okazywać korniejszy hołd niż Bogu?

I tu przyznałem się, że mnie tez było ciężko z początku, gdy dopiero zacząłem praktykować, że od ołtarza wracałem z pobożnie złożonymi rękami, bo cały kościół spoglądał na mnie jak na widowisko. Ale wytrzymałem ten powszechny wzrok ludzki, a teraz tak już w tę pobożną praktykę wszedłem, że nie podnieca wcale moich nerwów, nie stanowi dla mnie problemu odwagi. Patrzy kto na mnie, czy nie patrzy, kroczę pobożnie, myślę nie o sobie, nie o ludziach na kościele, ale o Panu Jezusie. Spróbujcie i wy, nie bójcie się w kościele wyrażać tak głębokiej czci dla Boga jak w domu.

- Ja może spróbuję - deklarował Adam.

- Jak ty, to i ja też - oświadczał Tadek. - Bo rzeczywiście - zaraz dodał - jakże tu się wstydzić ludzi w wyznawaniu Boga! Toż to tchórzostwo!

- Natomiast wiecie, co stanowi obecnie dla mnie nowe zadanie? - zwierzałem się chłopcom. - Czy pamiętacie? Ksiądz ostatnio mówił, że tym więcej łask osiągamy dzięki Komunii świętej, im lepiej się przygotowujemy na przyjęcie Pana Jezusa i im goręcej Mu dziękujemy po Komunii. Jak wy jedno i drugie wykonujecie? Bo ja, ilekroć spojrzę na was po Komunii, krótko tylko widzę skupienie na twarzy. A przed?

Chłopcy milczeli. Żona - też, - Opowiem wam trochę z własnego doświadczenia - zacząłem. - Ja, gdy jest jeszcze przed Barankiem Bożym, bardzo serdecznie przepraszam Pana Jezusa za grzechy swoje i wasze i wyrażam radość, że Pan Jezus wstąpi za chwilę do serca mamusi, waszego i mojego. "Panie Jezu - mówię - czym żeśmy sobie na to zasłużyli? Jakiś Ty dobry! Dlaczego tyle lat przeżyłem i dopiero teraz poznaję się na Twojej dobroci! Panie Jezu, niech moi chłopcy tak Cię pięknie przyjmą, jak ci chłopcy, Twoi rówieśnicy z Nazaretu, z którymi się bawiłeś, gdy byłeś młodzieńcem na ziemi! Niech mamusia i ja tak Cię powitamy, jak Matka Boża i święty Józef Cię witali, gdy wstępowałeś w progi ich domku!" I wiecie, chłopcy? Żeby Zbawcy było jak najmilej u mnie postanawiam, że będę jeszcze bardziej dbał o szlachetność waszego życia, o świętość. I proszę, żebyśmy jednak Pana Jezusa jak najmniej ranili grzechami, chociaż uczęszczamy często do spowiedzi. I tak jak razem z wami idę do Komunii, żebym też wspólnie, z mamą, Tadziem, Adasiem, był w niebie. Bo i cóż to byłaby za rozpacz, jeśli któreś z nas potępiłoby się!"

- A po Komunii, co tatuś mówi do Pana Jezusa? - zapytał delikatnie Tadzio.

- Witam wtedy Pana Jezusa najpierw od mamusi, potem od was obojga i od Elżuni naszej, która umarła malutką dzieciną i jest w niebie, później od moich zmarłych świętej pamięci rodziców, krewnych, przyjaciół, dobrodziejów naszej rodziny, od naszego księdza proboszcza, od całej ludzkości.

- A później?

- Później wykorzystuję swoją wyobraźnię i wyobrażam sobie, że Pan Jezus przebywa w naszym domu, siedzi na krześle, wy na około Niego, a ja na przeciw naszego Boskiego Gościa i opowiadam Mu o was, o mamusi. Proszę, by każdego z osobna pobłogosławił. Opowiadam Panu Jezusowi wszystko o sobie, co obecnie przeżywam, swoje kłopoty w pracy, w domu. I tak, jak bym przy tym radził się, co robić. I ciekawa rzecz, że zawsze mi wtedy jakaś szczęśliwa myśl wpadnie do głowy: a to, jak postępować z tobą, Adaś: a to - z Tadziem. Czasem, tak w myśli, podprowadzam Panu Jezusowi pod oczy któregoś z was i opowiadam, jakie napotykacie trudności na drodze do poprawy. Polecam czułej pamięci Pan Jezusa wasze serca i mamusi. Proszę, by Pan Jezus przyjął ode mnie pozdrowienia dla Elżuni w niebie i żeby jej powiedział, że prosimy ją o ciągłą za nas modlitwę. Na takiej rozmowie z Panem Jezusem zejdzie mi raz dwa owe piętnaście minut, które trzeba poświęcić na modlitwę po Komunii.

Chłopcy się zdziwili, bo, wyrazili się, że dla nich ten kwadrans okropnie się dłuży.

- Moje dzieci - wyjaśniłem - ani się nie obejrzę, jak mi te piętnaście minut zleci, a tu przecież trzeba jeszcze odmówić modlitwę do Zbawiciela ukrzyżowanego z jednym pacierzem za Ojca świętego i Kościół, żeby także uzyskać odpust zupełny. Taki odpust ofiarowuję w intencji swojej lub za jakąś duszę w czyśćcu. Spróbuj, Tadziu, Adasiu, pogadać z Panem Jezusem, po Komunii. Spróbuj porozmawiać o sobie. Piętnaście minut dziękczynienia zleci [19]wtedy jak z płatka, a ile zdobędziecie nowych, wzmacniających myśli, natchnień do waszego młodego życia!

I rzucam jeszcze taką myśl: niech każde z nas po Komunii św[iętej] unika grzechu ciężkiego, żebyśmy stale mieli w duszy Boga. Wówczas jak najwięcej naszych umartwień i czynów Bóg nam zaliczy na niebo.