"Błogosławieni czystego serca"

LISTY DO KRYSTYNY

O MOŻLIWOŚCIACH OSIĄGNIĘCIA ŚWIĘTOŚCI W MAŁŻEŃSTWIE

Krysiu miła!

W tym liście pragnąłbym zawrzeć myśli, które wprost obawiam się powierzać słowom, ich pospolitości i ubóstwu. Bo mówienie o czystości w ogóle wymaga słów, których posiadaniem, niestety, nie zawsze poszczycić się mogą nasze doczesne słowniki. A cóż dopiero, gdy chodzi o tę czystość serca i oczu duszy, która jest dobrem tak wielkim, iż wielu z nas wydaje się wprost nieosiągalna. Iluż to ludzi najlepszej woli i w najlepszej wierze utożsamia czystość z dziewictwem i sądzi, że czystość ludzi, żyjących w małżeństwie może być tylko względna, połowiczna, ułomna! Nie zastanawiają się oni nad tym, iż gdyby tak było w istocie, to słowa "Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądają!" nie mogłyby być wyrzeczone przez Tego, który przyszedł po to, by ludzkość całą, bez wyjątku, ku oglądaniu Boga powołać i zbawić!

Słowa "Błogosławieni czystego serca" albowiem oni Boga oglądają!" odczytać można również jako "Błogosławieni, którzy w każdej rzeczy Boga dostrzec umieją, albowiem serca ich pozostaną na zawsze czyste!" Gdy tak życie całe i wszystkie jego przejawy zamknąć w nawias tej podwójnej interpretacji czystości, powstaje jakiś magiczny krąg" w którym już nie ma miejsca, nie tylko na grzech, lecz nawet na najlżejszy cień doczesności, kładący się między wejrzeniem naszym, a kontemplacją Czystości nieskończonej. Albowiem ten, kto zwykł nieustannie dopatrywać się i doszukiwać Boga we wszystkim, nawet na dnie pokusy dojrzy natychmiast Najświętsze Oblicze, zlane krwawym potem ogrójcowego konania i cofnie się z przerażeniem i skruchą.

Już rozpoczynając ten cykl listów do Ciebie chciałem Ci powiedzieć, iż wydaje mi się, że najpierwszą i największą - jak również, w tej skali dotąd jedyną - jeśli tak rzec można "Bojowniczką" o świętość, a więc i o najdoskonalszą czystość serca w małżeństwie, była Najświętsza Panna. Czyż, bowiem nie umniejszamy po trochu wymowy cudu" w Kanie Galilejskiej, gdy przypisujemy go tylko nieskończonej dobroci Maryjnego Serca, która podyktowała Jej prośbę o cud po prostu dla zrobienia przyjemności zakłopotanym nowożeńcom? Czy też przypuszczać wolno, iż raczej zasmuciła się Maryja w sercu swoim na myśl o tym, że małżonkowie, z których ciał i dusz powstać mają nowe nieśmiertelne istoty, mieliby być pozbawieni wina doskonałości najwyższej, zadowalając się tylko wodą zwykłej bezgrzeszności, bacząc jedynie, by nie pozostała skażona, nie śmiejąc, lub nie chcąc nawet pragnąć, aby woda miłości małżeńskiej i rodzinnego życia mogła za dotknięciem Bożej Ręki zamienić się w wino świętości.

Pamiętasz, Krysiu, "ubożuchny ideał" poprawnej bezgrzeszności, o którym pisałem w jednym z moich pierwszych listów, iż jest on przez wielu uważany za najwyższy szczebel osiągalnej dla małżonków doskonałości. Czy nie wydaje Ci się, że ten "ubożuchny ideał", to była właśnie woda z Godów w Kanie? I oto zamiast tej wody, Maryja zapragnęła i dla małżonków tego tajemniczego wina, które przeistoczyć się może w Krew Chrystusową, "wina, które rodzi panny", czyli nieskalaną czystość serc i dusz!

Wiemy, iż rady ewangeliczne, o których wspominałem Ci też w którymś z moich pierwszych listów, będąc nieodzownym warunkiem osiągnięcia świętości, muszą dać się jakoś zastosować do życia w małżeństwie. Są one bowiem niczym innym, jeno najwyższą formą i jak najbardziej integralnym praktycznym zastosowaniem i przeżyciem trzech cnót kardynalnych. Czystość, umożliwiająca oglądanie i dostrzeganie Boga we wszystkim, pokrywa się z Miłością, która Oblicze Umiłowanego ma bezustannie przed oczami, lub szuka Go jak ukrytego skarbu tam, gdzie Go znaleźć nie może. Posłuszeństwo jest naturalnym wydźwiękiem wiary bez zastrzeżeń i wahania. A ubóstwo - bogactwem niezmierzonym tych, co żyją nadzieją!

Toteż w chwili, gdy klęczeć będziesz u ołtarza po złożeniu przysięgi temu, "którego nie opuścisz aż do śmierci", niech całe serce Twoje, Krysiu, wybiegnie ku Tej, która będzie z pewnością najdroższym i najmilszym gościem na Twój ślub zaproszonym: ku Maryi, Orędowniczce świętości małżeńskiej. I gdy tak z głębi rozkochanego w Niej serca, złożysz Jej w darze stągiew napełnioną po brzegi krystaliczną wodą ziemskiej miłości, by ukazała ją Synowi swemu a On ją zamieni na wino miłości Bożej, proś Maryję jednocześnie w pierwszym rzędzie o tę czystość źrenic i serca, która we wszystkim Boga oglądać zdoła.

A wtedy, w małżeństwie swym ujrzysz niezmierzoną wielkość Boga-Stwórcy! Poddając się Jego prawu miłości między mężem i niewiastą, poczujesz jak wstrząsa Tobą dreszcz nieskończoności. Poczujesz jak ufna, miłosna pokora zamyka Cię w Rękach Pana "przyszłego wieku", kształtującego na nowo Twe ciało i duszę, by wyprowadzić z nich nowe istnienia. Urabiającego Cię, żeby z ust niemowląt, których się staniesz matką, "uczynić sobie chwałę doskonałą"!

Dojrzysz, że miłość Twoja do męża i męża do Ciebie jest tak subtelna i żarliwa, ofiarna i mocna, nie tylko dlatego, a nawet wcale nie dlatego, że się sobie nawzajem podobacie, lecz dlatego, iż już przed wiekami wybrał was oboje Ten, który jest samą Miłością, abyście swym uczuciem świadczyli o pięknie Jego dzieł.

Gdy w bólu ciała rodzić będziesz przyszłego wyznawcę Prawdy Chrystusowej, zrozumiesz, w nagłym olśnieniu, nieodzowną konieczność, jaką dla zbawienia ludzkości, skażonej grzechem, była fizyczna Męka Najwyższej Mądrości. I ból Twój przeistoczy się w ofiarę złożoną na zadatek zbawienia i świętości dla tego, którego oto wprowadzasz na szlak wiodący w wieczystą nieśmiertelność Bożego Królestwa.

Gdy, z sercem rozdartym czuwać będziesz u łóżeczka chorego dziecka, ujrzysz nagle siedząca przy sobie Maryję. Samotność Twą w ciemności pulsującej przyśpieszonym oddechem gorączki i trwożnym biciem Twego własnego serca, pocznie Ona rozpraszać słowami dziwnych zwierzeń. Pocznie Ci opowiadać, jak to Ona również od wieków po wieki czuwa przy ludziach, zżeranych bakcylami grzechu, trawionych gorączką, bredzących w malignie. A wsłuchując się w te zwierzenia Matki Ciała Mistycznego Chrystusa, poczujesz się Jej towarzyszką i pomocnicą.

Rozczarowania i zdrady, niewdzięczność i okrucieństwo nawet, doznane od najbliższych, będą budziły w Twym sercu echa ewangelicznych słów. Poczujesz się bliską skardze Chrystusowej: "Tak nawet godziny nie mogliście czuwać ze mną!" A na pocałunek Judaszowy nie będziesz umiała odpowiedzieć inaczej, niż: "Przyjacielu!"

Poznasz drogę, którą Maryja i Józef przemierzali przez trzy dni w poszukiwaniu zagubionego Pacholątka. Lecz jeśli na pytanie: "Cóżeś nam to uczynił?" dojdzie Cię wieść, że tu chodzi "o sprawy Ojca", uczynisz, jak Maryja, wiele miejsca w sercu swoim, by w nim móc złożyć wszystkie słowa i czyny, którymi przejawiać się będzie indywidualne powołanie Twego dziecka.

Ale podobnie jak blask słońca odbija się nie tylko w tafli jeziora, lecz również w najdrobniejszej kropelce rosy, ba, w kałuży nawet, tak obraz Boży odbijać się będzie Twym czystym spojrzeniem nie tylko w wielkich wydarzeniach życia małżeńskiego, lecz we wszystkich drobiazgach i to nie tylko wdzięcznych, lecz nawet uciążliwych i rzekomo szpetnych. Gotując posiłek dla swej rodziny, skojarzysz tę czynność z myślą, że trud Twój złączony z zasługami ukrytego życia w Nazarecie, dopomaga do nakarmienia Bogiem dusz spragnionych Jego Miłości i Prawdy. A uginając się nad balią, w oparach mydlin i brudu, automatycznie przypomnisz sobie wielkie dzieło oczyszczenia dusz ludzkich z grzechowego brudu, to dzieło, w którym Bóg wzywa Cię do współpracy, jak wzywa wszystkich Swych wybranych.

Czyż zdołam Ci wyliczyć, Krysiu kochana, w ilu i jakich okolicznościach zdołasz sercem czystym i miłością płomiennym, dojrzeć swego Boga? Ci, dla których myśl o Bogu jest stałym pożywieniem duszy, potrafią opowiadać przedziwne rzeczy o Jego obecności, dostrzeżonej w każdym zjawisku. Czy pamiętasz, jak to święta Teresa Wielka potrafiła znaleźć paralelę pomiędzy architekturą twierdzy, a wewnętrznymi mieszkaniami duszy? To znów, jak porównała do gry w szachy zabiegi duszy miłującej, by zadać mata Królowi Miłości, co w końcu udaje się dopiero Królowej, zwanej Pokorą? W trzysta lat po niej, druga wielka karmelitanka, Teresa od Dzieciątka Jezus, zadumała się znów nad mechanizmem dźwigu, tego wynalazku swego stulecia i za pomocą jego funkcjonowania wyjaśniła nam tak pięknie metody działania łaski Bożej.

"Serce czyste stwórz we mnie Boże!" Oto powinno być motto, założenie i fundament Twego małżeńskiego życia! A Twoja kontemplacja Boga w sanktuarium własnej rodziny w niczym nie ustąpi kontemplacji karmelitanki, adorującej Chrystusa, w Hostii utajonego!