Anielskie głosy

IX.

Przybysze do szopki byli to pasterze. Pilnowali oni ogromnych stad owiec, które i w zimowej, słotnej porze wypasały się na stepach, ciągnących się na południowy wschód od Betlejem, w kierunku Morza Martwego. Byli to ludzie prości, przeważnie starzy, bo pasterski zawód wymagający dużo doświadczenia i odwagi rozciągał się na całe życie i łączył swych zwolenników w rodzaj kasty, odcinającej się wyraźnie od innych stanów społeczeństwa.

Gdy weszli w drzwi stajenki, zaczęli jeden przez drugiego wyjaśniać powód swego przybycia: Nocowaliśmy o jakie pół mili stad przy owcach, czuwając na zmianę, gdy nagle wnet po północy stała się światłość tak jasna jak słońce w południe i oświeciła całe legowisko nasze, i namioty, i stada. Zbiegliśmy się wszyscy w ogromnym strachu. W samym środku światłości stał Anioł. Spojrzał na nas łagodnie i zaczął mówić, nie z żadnym gniewem ale z wielką dobrocią. Trwoga zaczęła nas opuszczać; utkwiliśmy oczy w zjawisko niebieskie i zaczęliśmy słuchać. Ani jedno słowo Anioła nam nie uszło. Mówił on, że w mieście Dawidowym narodził się dziś Zbawiciel świata, Chrystus Pan. Powiadał, że z tego narodzenia i nam i całemu ludowi będzie wesele wielkie, bo ten narodzony z Bogiem nas pojedna i za grzechy zapłaci. A kiedy pytaliśmy, gdzie my tego Maleńkiego znajdziemy, powiedział nam Anioł, że będzie Dzieciątko leżeć w stajence, uwinione w pieluszki i złożone w żłobie.

Umilkł pierwszy pasterz, ale wnet odezwało się kilka głosów: Nie koniec na tym! Aż strach powiedzieć, co się potem stało! Tysiące Aniołów otoczyło nas dokoła w jasności niepojętej i zaczęły śpiewać tak cudownie i tak radośnie, że nam serca ustawały od podziwu i wzruszenia. A potem ogromnym kołem podnieśli się ku niebu i usłyszeliśmy z góry takie słowa ich pieśni: "Chwała na wysokości Bogu a na ziemi pokój ludziom dobrej woli".

Maryja i Józef słuchali tego opowiadania pasterzy z nowym przypływem wdzięczności dla Boga. Cała nędza mizernej stajenki stanęła [265]przed nimi w nowym w świetle. Cóż znaczą te biedne pieluszki i żłóbek, czy ten chłód i ta wilgoć bydlęcego schronu, gdy niebo wysyła swe blaski i rozbrzmiewa całe od radosnych pieśni!

Rycerz Niepokalanej 10/1952, rys. do artykułu: Anielskie głosy, s. 265

"Tutaj jest Dziecię - rzekła Maryja pasterzom - pójdźcie za Mną a zobaczycie".

Panienka Najświętsza poszła przodem, za Nią cała gromadka przybyszów. Napełniła się stajenka wonią źle wyprawnych skór owczych i kilkanaście postaci, całkiem pierwotnych ludzi zaczęło posuwać się ostrożnie w głąb skalnej pieczary. Maryja stanęła przy żłóbku i ukazała dłonią leżące Dziecię. Spało Ono spokojnie i w swoich lichych pieluszkach wydać się mogło samym ubóstwem i słabością. Ale pasterzom świeciły jeszcze w oczach blaski anielskiego widzenia i brzmiały w uszach tony słyszanej pieśni. Poklękali około żłóbeczka i wpatrywali się w Dzieciątko z jakimś dziwnym przejęciem wiary. Stare, brodate głowy, ogorzałe od słońca i pomarszczone trudem stepowego życia, chyliły się pokornie ku ziemi. Może i czuli z niezmierną wdzięcznością, że są pierwocinami powołanych, a w każdym razie prosili Boga w swych prostych sercach, aby to Dzieciątko i dla nich stało się zbawieniem.

[266]Pasterze wyszli, żegnani serdecznie przez Maryję i Józefa, ale nie Wszyscy skierowali się ku swoim pastwiskom. Niektórzy udali się do miasteczka i tam zaczęli opowiadać znajomym, tak nocne widzenie anielskie, jak to, co znaleźli w opuszczonej stajence. Wieść prędko się rozeszła: mieszkańców Betlejemu ogarnęło zdziwienie. Koło szopki nie było już poprzedniej ciszy; raz po raz zjawiał się ktoś ciekawy, by przekonać się o prawdzie tego, co powtarzano sobie po mieście.

Przychodzili ciekawi, ale wśród tych ciekawych były i dobre szlachetne serca, którym żal się zrobiło, że taka miła, taka zacna rodzina musi tułać się z małym Dzieciątkiem w opuszczonej stajni. Zaczęto zastanawiać się i radzić, czy nie dałoby się znaleźć lepszego mieszkania. Przy dobrej woli pokazała się rzecz zupełnie możliwa. Z serdeczną prostotą ofiarowano inne umieszczenie w samym miasteczku Józef i Maryja chętnie przyjęli ofiarę. Z jednej strony bowiem tajemnica, która żądała samotności, już była się dokonała, z drugiej strony zdawali sobie sprawę, że dłuższy pobyt w zimnej grocie, o tej zwłaszcza porze roku, byłby dla Dziecięcia a może i dla nich niebezpieczny. Pożegnali więc stajenkę, tak pełną niewymownych, im tylko wiadomych, wspomnień i przenieśli się tam, gdzie dobre serca przygotowały im miejsce.

[267]To był jeden owoc anielskiego zjawienia i hołdu pasterzy. Były jednak nadto dwa inne owoce, daleko głębsze. Najpierw w tę prostą pasterską rzeszę padł obfity posiew tej wiary, która potem miała świat cały ogarnąć. Mówi Ewangelia, że "wrócili się pasterze, wysławiając i chwaląc Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im było powiedziane". Ci pierwsi czciciele zamienili się więc na pierwszych wyznawców zjawionego na świecie Zbawiciela.

Drugi przedziwny owoc dokonał się w sercu Matki, a raczej pojawił się w Niej jako zawiązek, który miał rozwijać się i rosnąć przez lat z górą trzydzieści. Opowiedziawszy widzenie i przybycie pasterzy, mówi Ewangelia tak ślicznie: "A Maryja wszystkie te słowa zachowywała rozważając w sercu swoim". "Wszystkie te słowa" to znaczy, że nic nie ginęło z tych słów i wydarzeń, którymi Ojciec z nieba uwierzytelniał posłannictwo Syna swego na ziemi. Wszystko to - jeśli wolno tu użyć takiego porównania - jakby na najczulszej kliszy, odbijało się na sercu Maryi i odbijało się na to, by w Jej pamięci i ukochaniu pozostać na zawsze. W duszy Panienki Najświętszej "nie atramentem, ale Duchem Boga żywego, na cielesnych tablicach serca" pisała się cała przecudowna Ewangelia "Jezus Chrystusa, Syna Bożego" a pisała się tak żywo i w takich blaskach, jakich nigdzie indziej mieć nie mogła. I tę Ewangelię "rozważała" Maryja w sercu swoim; to była Jej strawa duchowna, to Jej nauka, to Jej słodycz, to Jej siła. Wszystkie tej Ewangelii obrazy i słowa powracały w Jej świadomości, zawsze pełne, zawsze nowe i z nich, jak mówi Apostoł, "uczyła się Chrystusa" jakby przedziwnej lekcji danej Sobie od Ojca.

I dzisiaj w niebie nie czego innego pełne jest serce Maryi. I dzisiaj znaleźlibyśmy w tym sercu i tę ubogą ciemną stajenkę, w której ujrzała po raz pierwszy Boskie swoje Dziecię i prostych grubo odzianych pasterzy i słyszane przez pasterzy chóry anielskie. A wszystko to są poszczególne rysy tej rzeczywistości większej i piękniejszej niż cały świat, to jest tego "Żywotu, który był u Ojca i zjawił się nam", a zjawiwszy się, zamieszkał najpełniej i najcudowniej w tej Matce, przez której łono został nam dany.