Wyznania nawróconej
Drukuj

Sierpień 1925 r.

Byłam wielką grzesznicą. Jeden z mych licznych występków, chciałabym dla przykładu opowiedzieć, by wykazać, jak niebezpiecznym jest choćby z początku był małym. Może kogo co nie zdaje sobie sprawy z następstw winy, pobudzę tym do zastanowienia. - Chciałabym także dowieść, jak Niepokalani czuwa nad grzesznikami, wykazać jakich Bóg używa środków do wyrwania nas z grzechu. Oby moje opowiedziane tu doświadczenie, mogło posłużyć tym, którzy je czytać będą.

Dziewczynką małą byłam jak zaczęłam przyzwyczajać się do kradzieży. Wybierałam rodzicom pieniądze na różne łakocie i pisemka, za któremi przepadałam. Nie czułam nigdy żalu gdy skradłam, większą przykrością dla mnie byłoby odmówić sobie ulubionych rzeczy. Tłomaczyłam sobie, że biorąc rodzicom nie mogę mieć grzechu, uważałam się za współwłaścicielkę. Nieszczęsna! gdybym była mogła przewidzieć do czego taki nałóg może doprowadzić.

W szkole zgubiłam kluczyk od piórnika, przywłaszczyłam sobie kluczyk koleżanki, powie ktoś może, że takie drobnostki, głupstwa przytaczam. Przepraszam bardzo, przysłowie powiada: "od łyczka do rzemyczka, od rzemyczka do koniczka". Tak było ze mną. Nie wchodzi w rachubę co się kradnie, ale o samą kradzież o czyn. Po skradzeniu tego kluczyka czułam wstyd, ale gdy później skradłam książkę, to tylko miałam obawę, by się nie wydało. Oto jak się zatraca poczucie. Po pewnym czasie skradłam znów kilka książek i wytłomaczyłam sobie, że to starym ludziom nie potrzebne, że leżą bezużyteczne, a ja przynajmniej będę miała co czytać. Bóg dobry poruszał sumienie, ale zagłuszałam je, nigdy wyraźnie nie powiedziałam sobie "jesteś złodziejką"; bałam się tego wyrazu.

Upłynęło tak lat kilka. Zdawało mi się, że nastąpił we mnie zwrot ku lepszemu życiu. Czułam w sobie trochę niesmaku z postępków dawniejszych, ale widocznie było to tylko zewnętrzne uczucie, żalu jeszcze nie było.

Rodzicom zaczęło się gorzej powodzić, musiałam szukać zajęcia dla siebie, przyjęto mnie do składu spożywczego, tam zobaczyłam, że moja współpracownica posyła do domu swego różne wiktuały. Pomyślałam sobie, ja zrobię to samo, bo w domu zdarzają się dni w których niema co ugotować i zaczęłam na nowo kraść. Tu chciałabym zwrócić uwagę co może zdziałać zły przykład, - gdybym była nie widziała co ona robi, bałabym się, że może kto zauważyć, a tak wiedziałam, że ona mi szkodzić nie będzie również z obawy. Wyrzuty sumienia miewałam nieraz bardzo natarczywe, ale szatan postarał się o wytłumaczenie, dowodził, że to w potrzebie, - co ja mam robić? - płacą marnie, a w domu bieda, co wybierzesz, szeptał mi ten oszust - Boga czy rodzinę? Przecież ci Bóg cudu nie uczyni, nie spuści ci z nieba żywności dla wszystkich twoich. O! ten wąż chytry, jak on umie omamić swoją ofiarę.

Chciałam iść do spowiedzi, zalewałam się łzami rzewnemi, byłam już przy konfesjonale i - odeszłam. Nie dopuścił mnie, bał się, że mu się z rąk wymknę. Duch mój szarpał się na strzępy, widziałam dokąd spadłam, wstyd mnie było, bo znajomi szanowali mnie, cenili a ja na to nie zasługiwałam, nie miałam tyle siły woli by sobie powiedzieć "ty musisz zaprzestać tego".

Bóg sam położył kres. - Zlikwidowali ten skład, zostałam bez posady. - Powinnam była zrozumieć zrządzenie Boże, ale widocznie nałóg się głęboko zakorzenił i osłabił wolę. - Dostałam inną posadę, w składzie galanteryjnym i robiłam swoje, - mogłam powiedzieć wtedy złemu doradcy: "przecież tu do jedzenia nic nie ma, nie usprawiedliwię się", - ale chciwość już się pokazała, zawsze miałam mało, - to okazało się potrzebne, tamto niezbędne i t. d., a szatan triumfował.

Tu znów okazał Bóg Swą łaskę, nie pomogły wyrzuty sumienia, użył doraźniejszego środka. Otóż znalazła się osoba, domyślająca się czynów moich i doniosła o tem memu pryncypałowi. Przywołał mnie i pyta: panno X. podobno pani dopuszcza się kradzieży, czy to prawda? - Zadrżałam - jedna myśl mi przebiegła "kompromitacja" momentalnie zdobyłam się na tyle odwagi i spokoju w głosie, że zaprzeczyłam. Ale zrozumiałam palec Boży, wybuchłam płaczem, uczułam się ogromnie przygnębioną i lichą; "złodziejką jestem" pomyślałam sobie otwarcie, co też mnie teraz spotka, siostrę mam, którą bardzo kocham, ta się niczego po mnie nie domyśla, teraz stanie się to jawnem, będzie mną pogardzać. Te i tym podobne myśli tłoczyły się do głowy. Długo płakałam, aż mnie zaczął pryncypał uspakajać, nalegając, bym się przyznała, że posady nie stracę tylko niech on wie prawdę. Za nic, nawet za cenę posady nie byłabym się przyznała, to by mnie za dużo upokorzyło, ale przychylność jego dodała mi odwagi, zapytałam "kto to mógł powiedzieć i co u mnie widziano?" wymienił mi takie rzeczy, jakich nie miałam, zrozumiałam, że owa oskarżycielka domyślała się tylko, że nie dowiedzie mi, - uspokoiłam się.

Gdy mnie zostawiono samą, klękłam i przyrzekłam Bogu, że jeśli uniknę kompromitacji, nie ruszę już niczego nigdy; w życiu. Stało się jak sobie życzyłam, dobroć Boga rozczulała mnie, czułam wdzięczność i już teraz żal szczery zawitał do duszy mej. Obrzydł mi wszelki grzech. W kilka miesięcy potem zmarła mi babka, patrzyłam na agonję, nicość ludzka stanęła mi przed oczyma, postanowiłam pojednać się z Bogiem, w krótkim czasie byłam u spowiedzi i uczułam się szczęśliwą jak dziecko. Dwa lata dobiega od tego czasu, a duch mój pełen wdzięczności ku Stwórcy, ku temu Ojcu najlepszemu.

Odkąd się z Nim pojednałam, doznałam nie jednej; łaski, Opatrzność tak czuwa nad nami, że mamy dosyć wszystkiego. Choć nieraz wieczorem ostatni grosz wydany, rano już nam Bóg pomaga i zsyła. Mogę twierdzić śmiało; że cudownie nas karmi. O! czemuż pierwej nie udałam się do Tego Najlepszego Ojca? - żałuje dziś tego i widzę jak mnie zły duch omamił, gdybym mogła ostrzegać teraz drugich przed nim, z jakąż radością bym to czyniła. Wołam tu, nie wierzcie szatanowi, temu kłamcy, obłudnikowi, mieszkańcowi ciemności - Bóg czuwa nad każdym, tylko trzeba nam z wiarą do Niego się zwracać.

A czy wiecie kto mnie ustrzegł od zatracenia?

O! to tylko Niepokalana, Jej to opieka czuwała nade mną. W dzieciństwie lubiłam śpiewać Godzinki na Jej cześć i nosiłam medalik Jej Niepokalanego Poczęcia, i później, :gdy nieraz dusza bardzo bolała odmawiałam litanję do Matki -Dobrej Rady. Ona o mnie nędznej nie zapomniała. Jej należy się moja wdzięczność, miłość i cześć. O Marjo czem ja się Tobie odwdzięczę? ja nędzna grzesznica, mnie byłby Bóg nie wysłuchał dla mych nieprawości, Tyś się za i mną wstawiła, uszczęśliwiłaś mnie, uratowałaś.

Z górą po pięciu latach przystępowałam do Sakramentu Pokuty, brakowało mi odwagi, jedno "Zdrowaś Marjo" odmówione i klęczałam u stóp Trybunału Pokuty. O Marjo opiekuj się zawsze grzesznikami, dopomagaj im, nie dopuszczaj, by szatan łowił dusze do swego królestwa ciemności. O Marjo bez grzechu poczęta, módl się za wszystkimi grzesznikami, którzy się uciekają do Ciebie i tymi którzy nie zwracają się do Ciebie. Ratuj dusze, bo Twoja opieka przemożną jest, Tobie Syn odmówić nic nie może.

A ty, który to czytać będziesz uciekaj się zawsze pod obronę Marji, Ona jest bowiem "Ucieczką grzeszników".

O Marjo niech Ci będzie cześć i chwała na wieki.

Emer


Marja pociechą rodzaju ludzkiego - stroskanego.

Św. Jan Damasceński