Socjalizm polski jest marksowski

Między postanowieniami Pierwszego Polskiego Synodu Plenarnego, obowiązującymi wszystkich polskich katolików, znajdujemy w rozdziale IV uchwałę, że "nie godzi się należeć, popierać ani współpracować z sektami, z masonerią, z socjalistami ani innymi organizacjami zarówno jawnymi jak tajnymi, które są wrogie Kościołowi i porządkowi społecznemu, albo szerzą zobojętnienie religijne" (uchw. 57, par. 3). W ten sposób Episkopat Polski, idąc śladami wielokrotnych napomnień Papieży, postawił ruch socjalistyczny poza nawiasami życia dostępnego dla katolików. Mógł bowiem ktoś mniemać, że słowa Stolicy Apostolskiej, odnoszące się do całego świata, a więc nie uwzględniające stosunków istniejących w każdym poszczególnym państwie, można traktować jako mniej obowiązujące u nas, gdzie socjalizm przybrał jakoby mniej szkodliwe społecznie i wrogie katolicyzmowi formy. A mniemanie to spotykamy w Polsce dosyć często wśród ludzi mało uświadomionych religijnie i to nie tylko w najszerszych masach, łatwo podlegających bałamutnej agitacji, ale nawet tam, gdzie należało by się spodziewać umiejętności stosowania katolickiej miary do teorii i praktyki polskiego socjalizmu, mianowicie wśród inteligencji.

Socjalizm jest wielkim ruchem społecznym i już z tego względu należy się z naszej strony dużo uwagi; jeśli ponadto wśród katolików istnieją o nim fałszywe wyobrażenia, pozwalające im na pobłażanie czy nawet współpracę z tym ruchem, omówienie zagadnienia socjalizmu w Polsce staje się koniecznością.

Na początek musimy przypatrzeć się, jakie jest źródło socjalistycznego programu, skąd on czerpie najbardziej podstawowe zasady swojej nauki i czy źródło to jest czyste.

Otóż w tym względzie żadnych nie może być wątpliwości: socjalizm polski zupełnie wyraźnie i świadomie wywodzi swój rodowód z bezwzględnie przez Kościół potępionej nauki żyda Marksa, na jego materialistycznych i bezbożnych wskazaniach buduje całe swoje działanie.

I niech nikt nie uważa tego za domysł, za dowolne przypuszczenie, na które dopiero szukać trzeba dowodów, dopuszczających jedynie prawdopodobieństwo tego sądu.

Mamy bowiem wyraźnie i bezpośrednie przyznanie się socjalistow do tego marksistowskiego rodowodu, ostatnio wyrażone przez jednego z przywódców polskiego socjalizmu, p. K. Czapińskiego. Czytaliśmy mianowicie w organie jego partii (PPS) "Dzienniku Ludowym" z dnia 23 lutego 1938 roku jego własne słowa, że "manifest komunistyczny" był, jest i będzie wyznaniem wiary polskich socjalistów, że wyłożone tam zasady w pełni obowiązują. A nie ograniczają się one do dziedziny tylko społecznej (rzekomej poprawy losu mas pracujących), ani politycznej (zdobycia władzy politycznej przez przywódców proletariatu), ale sięgają również w dziedzinę religijną, w której dążą do zniszczenia religii, jako "burżuazyjnego przesądu".

Oczywiście socjaliści nie zawsze i nie wszędzie otwarcie się do tego przyznają, aby nie szkodzić propagandzie swego ruchu. W osobnym artykule zobaczymy, co się kryje za hasłami, wysuwanymi przez nich w tej dziedzinie. Również ich dążenia społeczne z naczelną ideą "walki klas" trzeba oświetlić osobno. Teraz chodzi tylko o stwierdzenie, że socjalizm pozostaje na gruncie zasad "manifestu komunistycznego" i obce mu są jakiekolwiek zmiany co do jego zasadniczego stanowiska.

Możemy się o tym przekonać nie tylko z otwartego przyznania się p. Czapińskiego, ale i ze stosunku do pewnych odłamów socjalizmu zachodnio-europejskiego, które przystąpiły do rewizji marksistowskich założeń i nauk mistrza swojego w mniejszej lub większej mierze się dziś wypierają.

Dla przykładu wspomnieć należy belgijskiego socjalistę De Mana, który zdecydowanie odrzuca naczelne zasady Marksa, sprzeciwia się walce klas i zniesieniu prywatnej własności i drugiego jeszcze, obecnie premiera belgijskiego, Spaaka, który również publicznie przeciw walce klas występuje.

Jakież przyjęcie spotkało ich złagodzony program, w którym znajdujemy również pewien szacunek dla prawd moralnych chrześcijaństwa, u naszych socjalistów?

Skrytykował De Mana w osobnej broszurze znany pisarz socjalistyczny L. Kruczkowski, skrytykował wspomniany już K. Czapiński (w "Robotniku" 26. V. 1938 r.), zaliczając niepożądanego nowatora do rzędu pisarzy utopijnych, a to z tego powodu, że u niego "ideał socjalistyczny oddala się od nas i stopniowo ginie we mgle...". Socjalizm bowiem w terminologii swych wyznawców ma dwa okresy - utopijny - przed Marksem i naukowy - po Marksie, który właśnie to dążenie socjalistyczne o charakterze etycznym ujął w dumne "naukowe", materialistyczne i bezbożne zasady rewolucyjne.

Widać z tego stosunku naszych socjalistów do zmian w socjalizmie zachodnio-europejskim, że nie myśli on wprowadzać do swego programu nic, co by się nie mieściło w granicach nauki Marksa, że żadnego postępu w nim nie ma, że dzieje nie nauczyły go absolutnie nic, chociaż inni pod wpływem życia do rewizji swoich poglądów przystępują.

A gdyby jednak polski socjalizm złagodził swoje zasady, stępił ostrze swych wystąpień, czy nasze stanowisko odrzucające go winno ulec zmianie? Odpowiedź znajdujemy w encyklice Ojca św. Piusa XI - nie! "Wobec złagodzenia lub pewnego stępienia fałszywych zasad powstaje - a raczej bezpodstawnie porusza się w pewnych kołach - pytanie, czy nie można także zasad chrześcijańskiej prawdy nieco złagodzić i stępić, aby pójść naprzeciw socjalizmowi i spotkać się z nim niejako w połowie drogi. Są tacy, którzy się łudzą, że się w ten sposób uda pociągnąć socjalistów do nas. Próżna to jednak nadzieja. Ci, którzy chcą być apostołami wśród socjalistów, winni opowiadać pełną i całą prawdę otwarcie i szczerze, bez żadnych ustępstw na rzecz błędu. A przede wszystkim, jeśli chcą być prawdziwymi głosicielami Ewangelii, niech dowodzą socjalistom, że te ich żądania, które są słuszne, o wiele mocniejsze uzasadnienie znajdą w oparciu o zasady chrześcijańskiej wiary i o wiele skuteczniejszą realizację w oparciu o chrześcijańską miłość" (Quadragesimo anno"). Więc nawet w tym, dalekim od polskich stosunków stanie, katolik nie może mieć wątpliwości co do swego wobec socjalistów stanowiska!

Z materialistycznym i bezbożnym, z Marksa zaczerpniętym bagażem zasad wstępuje polski socjalizm w życie. Zobaczymy w dalszych rozważaniach, jak wrogo odnosi się do katolicyzmu i jak szkodliwie oddziaływa na życie społeczne.