Podziękowania
Drukuj

Z powodu braku miejsca tylko niektóre w całości - inne w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują".

KARSZEW, dn. 17. II. 1929 r.

Córka moja zachorowała poważnie, Doktorzy orzekli, że jest to ostry kaszel kokluszowy i zapalenie płuc na oba boki. Przejęta tem do głębi serca uważałam ją za straconą dla mnie. Zdjęłam medalik Matki Boskiej Niepokalanej z siebie i włożyłam na jej piersi z całą wiarą i całą mocą serca swego. I błagałam Marję Niepokalaną o przywrócenie jej zdrowia. I od tej chwili nastało polepszenie, a dziś córka jest zupełnie zdrowa. Składam więc najgorętsze dzięki Matce Boskiej Niepokalanej.

Wywiązując się z obietnicy, jaką uczyniłam, posyłam 5 zł.

Matka
Maria Klimek

CZERWONKA, 6. III. 1929 r.

Uważam za swój święty obowiązek ogłosić w "Rycerzu Niepokalanej" o uzdrowieniu mej córki przez Cudowny Medalik. Coreczka nasza licząca dopiero 5 miesięcy zapadła na dyfteryt: choroba to niebezpieczna. Sąsiadka dała nam Medaliczek Matki Bożej Niepokalanej, który po otrzymaniu założyliśmy chorej na szyję i zaraz córeczka była zdrowsza. Prócz tego zaczęliśmy Nowennę do Niepokalanej i gdy dokończyliśmy Nowennę, choroba zupełnie ustała. Prosimy o nadesłanie 7 takich medalików Niepokalanego Poczęcia, aby i inni również takich łask dostąpili, (of. 5 zł.)

Symforjan Wasilewski

LUBNA, dn. 14. III. 1929 r.

Stosownie do uczynionej obietnicy, składam N. M. Pannie najgorętsze podziękowanie za łaskę niespodziewanego uzdrowienia z ciężkiej choroby. Cierpiałem na rozedmę płuc, spuchnięcie wątroby i ataki sercowe.Lekarze już zupełnie stracili nadzieję, że kiedyś wrócę do zdrowia. W najkrytyczniejszej chwili mojej choroby słysząc o łaskach Niepokalanej przyrzekłem sobie, że jeżeli wrócę do zdrowia, ogłoszę w "Rycerzu". Z ufnością zaczęliśmy odprawiać Nowennę do M. B. Nieustającej Pomocy zostałem wysłuchanym. Choć nie jestem jeszcze zupełnie zdrowym, gdyż odczuwam małe bóle, ale mam nadzieję w Bogu i Matce Najśw., że wkrótce już całkiem powrócę do zdrowia. (of. 5 zł.)

Jan Wilczak

Powyższe stwierdzam; bo i ja również byłem tego mniemania, że człowiek ten nie wyzdrowieje.

Słomczyn, dn. 14. III. 1929 r.

Ks. St. Kozłowski,
Proboszcz.

WYGODA, dn. 10. III. 1929 r.

Będąc tu parę lat na posadzie w majątku, cieszyłem się powodzeniem, gdy nagle zaskoczyło mnie nieszczęście: skradziono kilka cetnarów, zboża i posądzenie padło na mnie, skutkiem czego zaraz utraciłem posadę. Gdym się martwił tem bardzo, przystąpiła do mnie siostra moja i pocieszając, wręcza mi "Rycerza Niepokalanej" i zachęca, bym do Matki Najświętszej pomodlił się gorąco i do św. Antoniego, a napewno mi dopomogą.

Czytając "Rycerza" prosiłem natychmiast gorąco Matuchnę Najśw. i św. Antoniego o wyratowanie mnie z tego położenia i rozpocząłem też nowennę. Po niedługim czasie dowiaduję się, że złodzieja ujęto, a ja tem samem odzyskuję moją posadę z powrotem. Składam więc publiczne dzięki i proszę o inne jeszcze łaski, o których wiem, że mi odmówione nie będą. (of. 5 zł.)

Antoniewicz Stefan

MICHAŁOPOL, dn. 22. III. 1929 r.

We wrześniu ub. roku o zachodzie słońca poszli bawić się do lasu 5-letni mój synek i 7-letnia dziewczynka, ale zamiast trzymać się tylko brzegu, zapuścili się głębiej i zabłądzili. Gdy nie wracali dłuższy czas do domu, zaniepokojony poszedłem z żoną szukać ich i przez kilka godzin wśród chłodnej nocy szukaliśmy daremnie... Włosy mi stawały na głowie z przerażenia, co też się stać mogło, bo las bardzo głęboki, przytem pełno w nim bagnisk, torfowisk i topieli... Nawoływania na nic się nie zdawały - więc już straciliśmy obydwoje nadzieje, by ich odszukać można było: myśleliśmy, że napewno gdzieś się potopili...

W tem strapieniu żona moja wezwą a pomocy św. Antoniego, ja zaś Matuchny Niepokalanej, ślubując ogłosić to w "Rycerzu", gdyby nas Matka Najśw. pocieszyć raczyła. I po tej modlitwie i obietnicy, z nową otuchą puściliśmy się na dalsze poszukiwanie. Zaszedłem najpierw do stojącego w pobliżu domu i - jakież było moje zdziwienie, gdy zastałem tam dzieci moje śpiące spokojnie na łóżku! Dom ten oddalony był o 6 wiorst; dzieci pomyliły sobie drogę i poszły w przeciwnym kierunku aż tak daleko.

Gdy zwłóczyłem z ogłoszeniem tej łaski, synek zachorował nam ciężko. Już straciliśmy wszelką nadzieję, gdyż nikt nam nie ręczył za jego życie. Zaczęliśmy jednak prosić bardzo o pośrednictwo u Boga Niepokalanej ślubując już teraz napewno wszystko to ogłosić w "Rycerzu" wysłuchała nas znowu Matka Najświętsza - za co składamy najgorętsze podziękowanie Matce Niepokalanej i św. Antoniemu, prosząc o dalszą opiekę, (of. 4 zł.)

K. Skibiński

ŚWIECA, dn. 28. III. 1929 r.

W czerwcu zeszłego roku zaziębiłem się skutkiem wielkiego przemoknięcia na deszczu i długiego przebywania w mokrem ubraniu. Choroba powiększała się z dnia na dzień, a lekarz orzekł, że nie wie, czy mnie co pomoże: mam bowiem już 61 lata, sprawa więc trudna. I rzeczywiście pomóc nic nie mógł: choroba postępowała dalej, aż dostałem osłabienia żołądka i spuchnięcia wnętrzności w piersiach i brzuchu. Do tego dołączyły się ataki serca i drżączka w całem ciele. Zasięgnąłem tedy znowu rady innego już lekarza, a ten to samo powiedział, co i tamten, I rzeczywiście było ze mną coraz gorzej. Za trzecim razem powiedział mi lekarz, że zapisuje ostatnie lekarstwo, a gdyby nie pomogło, to będzie przekłuwał, by obaczyć, czy nie tworzy się woda. I dodał, że choćby mi się nawet polepszyło, to choroba może nazad wrócić. Ale mi się nic nie polepszyło.

Teraz została mi ostatnia nadzieja: pomoc z nieba. Mówić mi było bardzo trudno, więc żona z dziećmi zaczęli Nowennę bo Matki Bożej Nieustającej Pomocy o zdrowie dla mnie, a ja myślą tylko łączyłem się i nimi. Już trzeciego dnia odczułem polepszenie, a nim Nowennę ukończyli, opuściłem łóżko, bo byłem zdrów. Nie posłałem jednak zaraz podziękowania do "Rycerza", pomnąc na słowa lekarza, że choroba może powrócić. Ale minął grudzień, styczeń, luty i marzec już się kończy, a ja zdrowy jestem; co więcej, podczas gdy przez ostatnie cztery zimy nie mogłem chodzić do kościoła, tej zimy, choć mrozy były tak okropne, chodziłem do kościoła i wogóle mogłem wszędzie chodzić. I nic mi się nie pogorszyło.

Dlatego dziękuję publicznie Najśw. Marji Pannie Nieustającej Pomocy Matce Bożej, bo Jej tylko zawdzięczam, że jeszcze żyje. I ażeby jak największa była stąd cześć i chwała Niepokalanej, proszę ogłosić to w "Rycerzu". Każdy niech się z ufnością ucieka do Niepokalanej, a napewno będzie wysłuchany, bo Marja jest wszystkiem dla wszystkich.

Franciszek Podemski

WARSZAWA, dn. 29. III. 1929 r,

Z wdzięczności dla Najśw. Serca Jezusowego i Matki Jego ogłaszam co następuje: Byłem przez trzy miesiące w bardzo krytycznem położeniu materjalnem. Dzięki natchnieniu św. Teresy od Dzieciątka Jezus i św. Antoniego, odprawiłem wraz z żoną trzykrotnie nowennę do Najśw. Serca Jezusowego i Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. W ciągu trzeciej nowenny pomogła mi Matka Najświętsza wstawiennictwem Swem u Serca Jezusowego do zrobienia kilku dobrych interesów, choć miałem brudną konkurencję do zwalczenia.

Na chwałę Bożą i Najśw. Bogarodzicy proszę o ogłoszenie niniejszego. Na ofiarę posyłam 10 zł.

Mieczysław Agopsowicz

WARSZAWA, dn. 4. IV. 1929 r.

Przez pół roku cierpiałam na uporczywe chroniczne zapalenie ucha, które w żaden sposób nie chciało ustąpić mimo bardzo starannej kuracji i kilkomiesięcznego pobytu na Południu. Po powrocie z zagranicy leczący mnie doktor znalazł mnie równie chorą jak przed wyjazdem. Wtedy zrozpaczona, w sam dzień Wniebowzięcia Najśw. Marji Panny, 15 sierpnia, położyłam na noc do chorego ucha trochę waty umoczonej w wodzie przywiezionej z cudownego źródła w Lourdes. Nazajutrz uczułam się zupełnie dobrze i słyszałam normalnie, a gdy w parę dni później pokazałam się lekarzowi, znalazł ucho zupełnie zdrowe, a bębenek uszny, z którego przez kilka miesięcy wydzielała się materja, zagojony. - Od tego czasu, a więc już przeszło od pół roku, ucho jest najzupełniej wyleczone, słuch zupełnię normalny, i nawet w ciągu tak ostrej tegorocznej zimy, nie zachowując żadnych ostrożności, nie czułam najmniejszego śladu tej długiej niebezpiecznej choroby. (of. 15 zł.)

Aniela Gosiewska

LWÓW, dn. 4. IV, 1929 r.

Przepełniona wielką wdzięcznością, wywiązując się z danego przyrzeczenia, przesyłam na wykup papieru 25 zł., jako podziękowanie Najsłodszej Matuchnie za wyproszenie mi u Boga ogromnie wielkiej łaski.

Ludwika Kozłowska

ZBARAŻ, dn. 5. IV. 1929 r.

Doznawałem wielkiego niepowodzenia w życiu, przytem dręczyły mnie jeszcze straszne cierpienia moralne. Będąc już prawie u celu swych marzeń - w nowicjacie - zapadłem na ciężką chorobę piersiową i wróciwszy do domu, zacząłem powątpiewać w swoje powołanie i zdrowie. Do tego dołączyły się jeszcze fatalne stosunki materjalne i cały szereg innych niepowodzeń tak, iż straciłem wszelką nadzieję możności dalszego kształcenia się.

Rozważając swe położenie, wziąłem do ręki "Rycerza Niepokalanej", którego przed chwilą właśnie przyniósł mi listonosz i odczytując opisy łask, jakie Niepokalana zsyła ludziom, nie czekałem dłużej, lecz sam począłem się modlić i przez przyczynę św. Stanisława Kostki i św. Tereni prosić Najświętszą Matkę o ratunek; równocześnie przyrzekłem złożyć jako ofiarę na "Rycerza" 5 zł. (które wkrótce nadeślę, bo teraz jeszcze nie mam). I z pomocą Niepokalanej stosunki tak się ułożyły, że zacząłem dalej uczęszczać do gimnazjum, zostałem w całości zwolniony od czesnego, a w dodatku dostałem jeszcze lekcję. Tak to z chwilą, gdym oddał się w opiekę Niepokalanej, stosunki się polepszyły. - Dziękując za to, proszę o pomyślne ukończenie gimnazjum i o wytrwanie w powołaniu.

S. G. uczeń VII. kl. gimn.

Maj. BOLCIENIKI. dn. 6. IV. 1929 r.

W roku 1927, 27 listopada, zachorowałam na zapalenie. Po dwóch tygodniach zapalenie przeszło, a dostałam ropny pleuryt. Trzeba było poddać się operacji. Jednak po dwóch miesiącach tej choroby tak byłam wyniszczona, że lekarze odmówili dalszego leczenia i operowania. Przewieziono mnie do innego szpitala: tam w ciągu miesiąca dwa razy wycinano mi po kawałku żebra i w ten sposób byłam ocalona od uduszenia ropą. Po sześciu miesiącach wróciłam do domu, by tam leczyć się w dalszym ciągu. Nadziei żadnej nie było, bo przez dwa lata ropa ciągłe wyciekała.

Czytając "Rycerza Niepokalanej", a w nim tyle podziękowań na rozmaite prośby, postanowiłam też złożyć publiczne podziękowanie Matce Niepokalanej i św. Teresie, jeśli wyzdrowieję, Sprowadziłam z Niepokalanowa Cudowny Medalik i modliłam się ciągle. I co przez dwa i pół lat różnorodnych zabiegów leczniczych osiągnąć się nie dało, to teraz Matka Niepokalana i św. Teresa uczyniły: wróciły mi zdrowie. Od kilku miesięcy czuję się zupełnie dobrze i tylko miałam na sumieniu, że nie wypełniłam dotąd przyrzeczenia, iż opiszę to dla "Rycerza". Wszyscy u nas tem wyzdrowieniem są tak bardzo poruszeni, że każdy chce mieć Cudowny Medalik. Pewno Ojcowie zauważyli, za dosyć dużo medalików sprowadzaliśmy tutaj.

Janina Dembowska


Niepokalanej dziękują [s. 190-191]. PROSZĄ [s. 191-192, III okł.]