Podziękowania
Drukuj

Osoby, które otrzymały jakaś łaskę od Niepokalanej i chcą za nią publicznie podziękować w "Rycerzu", prosimy, by postarały się o potwierdzenie swego podziękowania przez ks. proboszcza, a przy uzdrowieniach przez leczącego ich lekarza. Nadto trzeba podać w liście swoje nazwisko i dokładny adres. Także w wypadkach nawróceń, trzeba podać nazwisko i adres dla wiadomości redakcji - ile możności - z potwierdzeniem kapłana. Redakcja stosuje się do życzenia proszących, by ich nazwiska czy miejscowość zostały w sekrecie. - Przy podziękowaniach nie ogłaszamy ofiar nadesłanych, gdyż pokwitowanie odbioru zwykle administracja wysyła. A Niepokalana dobrze wie, kto o Jej "Rycerzu" pamięta i czynnie popiera Jej sprawę.

Ponieważ podziękowań za łaski nadsyłają nam bardzo wiele, przeto zaledwie drobną cząstkę umieszczamy w pełnym tekście, ogromną zaś większość w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują".

Wszystkie one wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej. Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!

* * *

KAMIONKA STRUMIŁOWA, dnia 13 stycznia 1933 r. (111 - 33).

Synek nasz trzyletni zachorował ciężko na dyfterję. Po użyciu wszelkich środków, dziecko trawione gorączką zdawało się już gasnąć. Radzono mi jeszcze wezwać lekarza, ale ponieważ i sześcioletnia córeczka nasza chorowała równocześnie na oczy już prawie dwa miesiące, miała całe oczy krwią zaszłe i powieki nabrzmiałe, a pomimo pomocy lekarskiej nie goiły się, przygnębiona podwójnym ciężarem zwróciłam się do najlepszego Lekarza, Najświętszego "Serca Jezusowego i Matki Najświętszej za przyczyną Ojca Wenantego, prosząc o zdrowie dla dzieci. Napisałam po wodę z Lurd i odprawiłam nowennę do Matki Najświętszej. Już na drugi dzień było dziecku znacznie lżej, a po ukończeniu nowenny, zanim nadeszła cudowna woda, synek już był zupełnie zdrów. Córeczka, po kilkakrotnem napuszczeniu do oczu wody z Lurd i po odmówieniu aktu, w którym dziecko całem sercem błagało Matkę Najświętszą o uzdrowienie ócz, ozdrowiała.

Za tę i za wszystkie inne łaski, które otrzymałam niech będzie uwielbione Najświętsze Serce Jezusowe i Matki Niepokalanej; dzięki składam również Ojcu Wenantemu za wstawiennictwo. Weź nas, Niepokalana, w Swoją opiekę i prowadź do szczęśliwej wieczności. Bo imię Twe, Matko, litością słynie, Tyś nam pociechą w każdej godzinie.

Sługa oddana Marji, Helena Kozenko

L. S. Stwierdzam prawdziwość. KS. J. CZYREK, proboszcz.

NOWY SĄCZ, dnia 10 kwietnia 1933 r. (112 - 33)

Przeczytawszy w "Rycerzu" o Wielebnym O. Wenantym Katarzyńcu, a będąc właśnie w bardzo trudnem położeniu, nabrałam wielkiej otuchy i rozpoczęłam natychmiast nowennę do Trójcy Przenajświętszej, prosząc przez przyczynę Niepokalanej Dziewicy i Ojca Wenantego o pomoc w owej sprawie, którą już z góry uważałam za przepadła, obiecując, w razie wysłuchania, ogłosić podziękowanie w "Rycerzu". I rzeczywiście nad wszelkie spodziewanie, otrzymałam proszoną łaskę za co składam pokorne dziękczynienie Niepokalanej Matuchnie i O. Wenantemu, polecając się Ich dalszej opiece.

A. Jelonkówna em. naucz.

RZESZÓW, dnia 22 maja 1933 r. (113 - 33).

W roku 1931 zachorowałam na zapalenie płuc, które przechodziłam bardzo ciężko. Leczyłam się bardzo długo i nic mi nie pomagało tak że straciłam nadzieję wyzdrowienia. W tej chorobie czytałam "Rycerza Niepokalanej" i modliłam się do Matuchny Najświętszej gorąco, abym jeszcze wyzdrowiała i mogła pracować. Wysłuchała mię Niepokalana, bo wkrótce powróciłam do zdrowia. W loku 1933 dnia 1-go maja znowu zachorowałam i strasznie dokuczały mi ataki sercowe, zostałam zaopatrzona świętemi Sakramentami. Leczona byłam przez trzech lekarzy z Rzeszowa, którzy już zwątpili o mojem życiu, a ja już byłam prawie konająca. Przy świetle gromnicy, którą mi podano, nasunęła mi się myśl o Rycerzu Niepokalanej" i podziękowaniach. Przyrzekłam Matce Najświętszej, że jak się tylko utrzymam przy życiu i podniosę z łóżka, ogłoszę to publicznie w Jej "Rycerzu". Po paru godzinach zaczęłam przychodzi: powoli do siebie, doczekałam do rana, poprosiłam męża, aby mi przyniósł trochę wody od Matki Boskiej Bernardyńskiej, bo z Lurd wody nie mogłam dostać tak prędko. Przyniesiono mi tej wody, którą mię obmyli i dali mi się napić. Po tygodniu mojej choroby wstałam z łóżka i ślę Matce Najświętszej za tak wielką łaskę serdeczne podziękowanie i proszą o dalszą opiekę nade mną i nad moją rodziną. Opisując to pragnj gerąco, aby coraz więcej ludzi było szczęśliwych, by szczerze kochając i wielbiąc Matkę Niepokalaną, mogli mieć silną wiarę w Jej nieskończoną dobroć i przemożne orędownictwo.

Niegodni słudzy Marji Ludwik i Magdalena Korbeccy

Potwierdzam: KS. TOKARSKI MICHAŁ proboszcz.
Poświadczam, że p. Magdalena Korbecka w Rzeszowie cierpiała w marcu br. na osłabienie mięśnia sercowego i potem wyzdrowiała. DR. L. INFELD. Rzeszów, dn. 25. VI. 1933.

OZORKÓW, dnia 3 czerwca 1933 r. (114 - 33).

Życie moje, to pasmo "doświadczeń", jakiemi obdarza ludzi Wszechpotężna Moc Boża. Boć już będąc w kolebce, jako półroczne dziecko, dotyka mnie groźny Palec Boży, zsyłając karę, jaką jest najniebezpieczniejsza i najstraszniaisza choroba t. j. konwulsje. Tego chciała Matka Najświętsza, znacząc chwile pierwszego ataku w dzień Swego Oczyszczenia t. j. 2 lutego 1913 r. W pewnym okresie, kiedy ataki bez przerwy trwały trzy doby, a ja się strasznie męczyłem, w przystępie rezygnacji rodzice prosili Boga, aby skrócił te męki i zabrał mnie do Siebie. Ale Pan Bóg inaczej zrządził. Rodzice moi, wiedząc o jedynej Pocieszycielce Strapionych, udali się do Niej ze szczerą modlitwą, a Ta okazała Swą Moc po okresie roku i dwóch miesięcy. Rodzice zamówili na moją intencję Mszę św. w klasztorze w Łęczycy, na której ofiarowali mnie Najświętszej Marji Pannie Nieustającej Pomocy. Zlitowała się Najśw. Panienka nade mną i ostatni raz miałem atak w dzień Jej boleści t. j. w czwartek przed Palmową Niedzielą w r. 1914. Po tym ataku choroba już całkiem się usunęła. Słowem cud był zbyt jawny, aby nie być wdzięcznym całe życie Najświętszej Panience za doznaną łaskę. Minął długi okres czasu, i w r. 1930 zachorowałem ciężko na płuca tak, że tylko przy ogromnych staraniach, a przedewszystkiem pomocy Bożej mogłem wrócić do zdrowia. Udałem się więc do Matki Najświętszej z gorącą prośbą, obiecując przytem po uzdrowieniu ogłosić w "Rycerzu" i złożyć ofiarę na cele Niepokalanowa. Matka Najśw. wysłuchała mą prośbę i choroba minęła, tak, że lekarz powiedział, iż płuca są całkowicie wyleczone. Ale młodość jest płocha! Przyrzeczenia danego Lekarce Niebieskiej nie dotrzymałem, więc spełniło cię powiedzenie, że "Pan Bóg jest nierychliwy, ale sprawiedliwy". Choroba po dwóch latach powtórzyła się i to tak, że pojawiła się nawet w dużych ilościach krew, miałem wtedy 16 krwotoków. Poznałem w tem karę Bożą, za niespełnione danego przyrzeczenia, więc też nieśmiało już teraz, jako winowajca prosiłem o pomoc Najświętszą Panienkę przez WW. Ojców w Niepokalanowie, którzy przysłali mi Cudowny Medalik i wodę z Lurd, po użyciu której stan zdrowia mego stopniowo i to w krótkim czasie polepszył się do tego stopnia, że czuję się zdrów i nie upadam na siłach. Sąsiad niereligijny powiedział, że mam łaski u Boga. Lekarz zaś, który mnie leczył, wyraził się, że tylko przy pomocy Boskiej, można w tak krótkim czasie z tak ciężkiej choroby, jaką przeszedłem, wyleczyć się i że zdarza się zaledwie jeden taki wypadek na tysiąc.

Odbyłem spowiedź z rodzicami, bratem i siostrą, odmówiliśmy nowennę do św. Antoniego o wstawiennictwo u Boga jak i Matki Bożej Niepokalanej Dziewicy. Jej się poleciłem i prosiłem o dalsze zdrowie. Zalecam wszystkim strapionym udawać się z ufnością pod skrzydła opiekuńcze Matki Najświętszej, a Ta wszystkich od grożącego niebezpieczeństwa napewno wybawi.

Niegodny sługa Marji F. K. K.

Kancelarja Rz. Kat. Parafji Ozorków L. 45/33.

Zaświadczam, jako sprawy wyżej poruszane przez p. K. K., parafjanina ozorkowskiego jak mi jest wiadomem i od innych osób, są rzeczywistą prawdą.
KS. LEON STYPUŁKOWSKI prob. i dziekan w Ozorkowie Ozorków 3 lipca 1933.

WARSZAWA, dnia 6 czerwca 1933 r. (115 - 33).

W ub. roku miałem duże trudności w zdawaniu egzaminów. Sytuacja była dla mnie bardzo przykra, gdyż nie chciano pozwolić mi na powtórne zdawanie.

- Zacząłem wtedy prosić o pomoc Matkę Najświętszą, przyrzekając jednocześnie, że w razie pomyślnego załatwienia mej sprawy ogłoszę to w "Rycerzu Niepokalanej" i złożę ofiarę. W kilka dni później termin dodatkowy otrzymałem i złożyłem egzamin z wynikiem dodatnim. Dziś spełniam swą obietnicę i proszę gorąco Matkę Najświętszą o dalszą opiekę.

J. W. stud. med. Uniwersytetu Warszawskiego

ZDZIĘCIOŁ, dnia 13 czerwca 1933 r. (116 - 33).

Żona moja Marja, cierpiąc na organiczną wadę serca popadła po raz czwarty w ciąże. Od całego szeregu lat lekarze stanowczo i uporczywie twierdził, że przy istniejącym stanie serca każde rozwiązanie przyniesie daleko większe komplikacje, a w tym ostatnim czwartym wypadku śmierci nie wykluczyli. W końcu 1932 r. po zasiągnięciu porad u całego szeregu lekarzy, jak miejscowych tak i zamiejscowych, i po ostatecznem konsyljum lekarskiem zostaliśmy przekonani, że żadne i wszechstronne zabiegi nie pomogą i nie odniosą skutku. Udaliśmy się tedy z prośbą do Matuchny Najświętszej, polecając Niepokalanej dalsze nasze losy, z tem, że po szczęśliwem rozwiązaniu uczynimy publiczne podziękowanie w "Rycerzu", a ku czci Niepokalanej złożymy drobną ofiarę. Prośba nasza została nieoczekiwanie i łaskawie wysłuchaną. W dniu 16. II. 1933 r. nastąpiło szczęśliwe rozwiązanie i żona po kilku tygodniach odzyskała siły i zdrowie, a ostatnio od lat kilku czynione zabiegi stały się obecnie zbędnemi. My, miast dopełnić danej obietnicy - dotąd jeszcze jej niedotrzymaliśmy. W dniu 2 czerwca br. miejscowość naszą nawiedziła klęska żywiołowa - pożar, trawiąc doszczętnie 126 osiedli ludzkich. Pożar zlokalizowany został częściowo na naszem podwórku, a dom nasz wprost cudem ocalał. Niejako przestrogą służy dla nas ten wypadek, by pamięcią, sercem i całem swojem życiem czcić Niepokalaną, pod opiekę Której oddaliśmy się z ufnością i wiarą, że nas ustrzeże, jak już nas pocieszyła w ciężkiej chorobie żony. Za te bezgraniczne łaski Matuchnie Niepokalanej składamy w "Rycerzu" I gorące podziękowanie, polecając całą swoją rodzinę opiece Niepokalanej.

niegodni słudzy Marji Eugenjusz i Marja L.

Potwierdzam - KS. JÓZEF SAWICKI, dziekan zdzięciolski

KRAKÓW, dnia 13 czerwca 1933 r. (117 - 33).

Parę dni temu przed składaniem trudnego egzaminu ślubowałem, że w razie pomyślnego wyniku, będę to uważał za dowód łaski Niepokalanej i ogłoszę w "Rycerzu Niepokalanej". Obecnie wywiązuję się z tego i proszę o ile to możliwe, o umieszczenie tego w swojem piśmie, z którem zapoznałem się przypadkowo na wsi u rodziców.

P. Stachowicz stud. fil. U. J.

WARSZAWA, dnia 14 czerwca 1933 r. (118 - 33).

Spełniając ślub, uczyniony przed Cudownym Obrazem Matki Bożej Jasnogórskiej - składam dziś, w dniu pomyślnie zdanego egzaminu z III-go kursu najgorętsze, z głębi serca płynące podziękowanie publiczna Niepokalanej za Jej pomoc i błogosławieństwo w przygotowaniu się do rocznych egzaminów, prosząc Ją o dalszą opiekę w ostatnim roku studjów.

Henryk Magiera, student prawa U. W.

CIESZYN k. ODOLANOWA, dnia 14 czerwca 1933 r. (119 - 33).

Było to w czasie kiedy stałem przed egzaminem nauczycielskim. Miałem go składać później, z przyczyn ode mnie niezależnych otrzymałem uwiadomienie, iż składać będę egzamin za tydzień. Niespodziewając się tego, pośpieszyłem z gorącą prośbą do Niepokalanej Matki Najświętszej o pomoc. Przyrzekłem, iż wrazie pomocy ogłoszę na Jej chwałę publiczne podziękowanie w "Rycerzu Niepokalanej". Egzamin zdałem ze spokojem i z dziwną łatwością i pewnością. Tą i wiele innych łask Bożych Jej zawdzięczam. Śpieszę z gorącem podziękowaniem, aby i inni moi koledzy chętnie w ciężkich chwilach życia do Niej się garnęli oraz proszę Niepokalaną o dalszą opiekę i pomoc.

Niegodny sługa Marji A. Nowakowski naucz.

L.S.vPotwierdzam niniejszem, iż opis powyższego zgadza się z prawdą.
KS. KARBOWIAK, proboszcz.

TŁUSTEŃKIE, dnia 15 czerwca 1933 r. (120-33)

W grudniu 1931 roku zachorowała bardzo ciężko nasza matka na narośl w żołądku. Trzech lekarzy orzekło, że choroba jest niebezpieczną i konieczna jest rychła operacja. Matka "bojąc się operacji, pojechała do lekarzy do Lwowa, gdzie również usłyszała to samo zdanie co od poprzednich. Mając słabe serce, nie chciała się na to zgodzić i wróciła z niczem do domu. W domu, gotując się na śmierć, przyjęła ostatnie Sakramenta św. a zarazem udaliśmy się razem z matką naszą o pomoc i ratunek do Niebieskiej Lekarki Najświętszej Marji Panny, Uzdrowienia chorych. Równocześnie poprosiliśmy Administrację "Rycerza Niepokalanej" o przysłanie wody cudownej z Lurd i o Cudowne Medaliki dla naszej całej rodziny.

W tym czasie również został tknięty ciężkim paraliżem i nasz kochany ojciec. Paraliż bowiem odjął ojcu mowę, władzę w lewej ręce i nodze. Wezwany lekarz oświadczył otwarcie, że ratunku niema i trzeba się spodziewać wszystkiego, zwłaszcza, że ojciec jest już w podeszłym wieku, liczy bowiem blisko 53 lata.

Wezwany ksiądz proboszcz udzielił ojcu ostatnich Sakramentów św. Gdyśmy stali przy umierającym prawie ojcu, właśnie w tej chwili otrzymaliśmy z poczty wodę z Lurd i Cudowne Medaliki Niepokalanej, Zaraz włożyliśmy medaliki chorym naszym rodzicom na szyję i podaliśmy wody z Lurd.

I oto ulitowała się Najświętsza Panna Marja, od tej chwili choroba się przełamała, ojciec począł przychodzić do zdrowia i obecnie pełni nadal swoje obowiązki służbowe. Również i matka teraz już boleści nie czuje. Za te cudowne uzdrowienia kochanych naszych rodziców składamy publiczne podziękowanie Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Jego Niepokalanej Matce i prosimy o dalsza opiekę, nad naszą rodziną.

Niegodni słudzy Marji: Tadeusz, Bolesław i Edward Kłopotowscy

Prawdziwość podanych powyżej faktów stwierdzam. Z urzędu parafialnego ob. łać. Tłusteńkie, dnia 16 czerwca 1933. KS. WAŁOWSKI BRONISŁAW, administrator parafjalny.

WARSZAWA, dnia 17 czerwca 1933 r. (121 - 33).

Serdeczne dzięki składam Najświętszej Marji Pannie za Jej opiekę nade mną, w czasie całych moich studjów akademickich - równocześnie proszę Niepokalaną, aby przyświecała mi w mej drodze do zdobycia doktoratu.

K. M. stud. Uniw. Warszawskiego

DUB, dnia 22 czerwca 1933 r. (122 - 33).

Przed kilku laty zachorowałem na gruźlicę. Lekarze, do których się zwracałem zwątpili w skuteczność swych zabiegów. Wtedy to, z głęboką wiarą udałem się do niezawodnej Lekarki i ucieczki wszystkich nieszczęśliwych - Najświętszej Matki Niepokalanej, ślubując, że jeżeli wydźwignę się z tej ciężkiej choroby, ogłoszę to jako cud przez Nią zdziałany. Po odprawieniu nowenny, włożeniu na siebie Cudownego Medalika i użyciu kilku kropel wody z Lurd nagle zacząłem powracać do zdrowia. Dziś czuję się znacznie lepiej, za co Matuchnie Najświętszej składam gorące dzięki i proszę nadal o Jej przemożną opiekę nade mną i nad całą moją rodziną. Wywiązując się z uczynionej obietnicy, składam Najświętszej Marji Pannie publiczne podziękowanie za otrzymaną łaskę. Zaznaczam przytem że jestem wyznania prawosławnego, jednak radzę każdemu, który jest w największem nawet strapieniu, oddać się w opiekę Marji, Która Swej łaski napewno nie odmówi.

Niegodny sługa Marji Włodzimierz Proć

L. S. Wiarogodność doznanej od Niepokalanej Marji łaski stwierdzam. KS. A. BOROWSKI, proboszcz parafji rzym.-kat. dubowskiej.
Dub, dnia 22 lipca 1933 r.

WARSZAWA, w lipcu 1933 r. (123 - 33).

W styczniu r. 1933-go wytoczono przeciw mnie sprawę karną - rzekomo o oszustwo. Według wszystkich danych groziła mi kara jednego roku więzienia. Straciłam spokój, energję i wiarę w to, ze ta niczem niezasłużona kara mię nie ominie, bo jestem biedną i nie miałam świadków. Postanowiłam odebrać sobie życie w chwili, kiedy będę widziała, że nie mam możności uratowania swego honoru. Żyłam tak zdana na zagładę, - bo do kogo się tylko udałam z prośbą o radę, wszyscy mię opuszczali, tak, że rozum straciłam zupełnie. Na rozprawę sądową nie stawiłam się, będąc pewną, że zasądzą mię, a więc i odrazu będę aresztowaną, a tem samem nie będę mogła pozbawić się życia. Sprawa nie odbyła się. Postanowiono sprowadzić mię pod przymusem. - Zostałam aresztowaną. Przebywając w więzieniu, byłam u spowiedzi i przyrzekłam Matce Niepokalanej, że jeżeli uratuje mię od hańby, to ogłoszę o tem w "Rycerzu", i stał się cud W dniu rozprawy, w więzieniu zawiadomiono mię, że będzie mię bronił znany mi adwokat. Na sądzie stanęli znajomi moi, byli przełożeni, ludzie zajmujący wysokie stanowiska społeczne i polityczne i wydali o mnie chlubną opinję, oświadczając, że robiłam: wiele dobrego i byłam uczynną, pracując społecznie. Ci, co mię oskarżyli, w szczególności zeznali tak, że widoczne było ich kłamstwo. Sąd mię uniewinnił, a oskarżyciele uciekli z sali sądowej, bo publiczność zebrana na sali była oburzona, głośne żądając ukarania za oszczerstwo. Nawet policjanci byli oburzeni. Wszyscy moi znajomi, którzy unikali mię dawniej, złożyli mi na sali sądowej publicznie życzenia. Dziś już oczyszczona, jakby odrodzona, z ufnością i wiarą idę w życie pełna nadziei, bo stał się cud.

Józefa Ufnalewska

Nazwisko adwokata umieszczam celem ewent. sprawdzenia, bronił mnie bezinteresownie: Dr. Drabienko ul. Świętokrzyska 35, tel. 240-08.