Nawiedzenie Niepokalanej

Skwapliwie czyli z pośpiechem udała się Maryja do miasta Elżbiety, gdy ta znalazła się w potrzebie. Przyniosła jej do domu nie tylko błogosławieństwo Boże, ale samego Boga. Z Bogiem zdążała Matka Boża Skwapliwa pod niejeden dach Zachariaszowy, by usłyszeć - jakżesz nieraz rychło dziękczynne słowa: "A skądże mi to, że przyszła matka Pana mego do mnie? Tysiące dziękuje Jej za szczęście, jakie przyniosła. A najgoręcej za przywrócenie duszom Boga.

"W stanie niewiary - wyznaje R. J. - trwałam przeszło 10 lat. Zazdrościłam innym ich głębokiej wiary i pogody ducha. Bywały chwile, że pragnęłam stać się inną, zawrócić z błędnej drogi, lecz brakło mi silnej woli i wiary. Czułam, że o własnych siłach nie podźwignę się z upadku ducha. Wtedy zwracałam się do Matki Najśw. o pomoc, lecz zdawało mi się, że to na próżno, że modlitwa moja nie dotrze do stóp Maryi i serce ogarniał znów chłód i obojętność.

Lecz nie chciał Bóg mojej zguby, dał mi możność nawrócenia się, dał mi narzeczonego, człowieka o wielkich cechach charakteru, który modlił się o moje pojednanie się z Bogiem i wpłynął na mnie, że zaczęłam chodzić do kościoła i modlić się. Przyrzekłam mu, że pójdę do spowiedzi, czego przedtem nie chciałam zrobić dla matki, która ze łzami w oczach prosiła mię o to. Wręcz przeciwnie: wszelkie prośby, namowy i uwagi matki wywoływały awanturę z mojej strony. Z dużą pomocą przyszły mi też misje Św., które odbywały się u nas w Adwencie. W tym też czasie zmarła moja matka. Stojąc przy trumnie matki zrozumiałam, czym jest życie, zrozumiałam, że jest życie poza grobem, musi być i nie kończy się wszystko z chwilą śmierci człowieka. Przyrzekłam matce w trumnie, że spełnię jej życzenia, pójdę do spowiedzi i zacznę życie inne.

Zaczęłam przygotowywać się do spowiedzi. Prosiłam Matkę Najświętszą i Jej Syna o łaskę poznania grzechów i o szczerą, dobrą spowiedź. Łaski tej dostąpiłam. Po 11 latach wyspowiadałam się i przyjęłam Komunię Św[iętą]. Dziś życie jest mi miłe i jestem szczęśliwa, żałuję tylko, że moja biedna matka nie mogła doczekać tej chwili i cieszyć się moim szczęściem, co byłoby jej nagrodą za wszystkie doznane ode mnie przykrości.

W swoim nawróceniu się widzę specjalną łaskę Bożą i pomoc Najśw. Maryi Panny".

G. K. kreśli kilka słów do "Rycerza Niepokalanej", aby publicznie wyrazić wdzięczność Najśw. Matce za miłosierdzie i opiekę.

"Wychowana byłam - pisze - jako chrześcijanka ale z biegiem czasu zaczęłam wątpić, zaniedbywać się i w następstwie tego staczać się moralnie w dół. Wierzę mocno, że tylko gorące modlitwy do Najświętszej Matuchny we wszystkich trudniejszych momentach mego życia, uchroniły mnie od złego. W 1946 r. zawarłam znajomość, która mogła się źle skończyć dla obydwu stron. Nie mając siły sama zerwać tej znajomości, znów zwróciłam się do Niepokalanej, oddając się w Jej najświętsze ręce ze wszystkimi swoimi złymi skłonnościami, błagając o ratunek i opiekę. Dziś złe minęło, mam dobrego i pobożnego męża, maleńką córeczkę, kocham ich, kocham świat i życie, którego mi nie mąci żaden niepokój wewnętrzny i jestem szczęśliwą jak tylko człowiek może być szczęśliwy, zawdzięczając wszystko Matce Najświętszej. Zrozumiałam i przekonałam się, że szczęście ludzkie polega na zachowaniu przykazań Bożych i nie sprzeciwianiu się woli Bożej.

Maryjo ratuj, prowadź i nie opuszczaj niegodnej sługi swojej".

A oto znów zwierzenia młodej duszy (L. M.) "Wywiązując się z danego kiedyś przyrzeczenia, dziękuję Ci, Najdroższa Mateczko, za uratowanie mojej duszy w chwilach dla niej bardzo groźnych. Dziękuję Ci za tę chwilę, w której wyszłam z kościoła po spowiedzi świętej przeobrażona w innego człowieka i za to moje wtedy postanowienie "Ja już w życiu grzeszyć nie będę". Dziękuję Ci za świętego kapłana, który mnie prowadzi do stóp Twojego Syna. Dzięki codziennej Komunii Świętej] pozwalasz iść wzmocnionej na duszy dalej w życie. Najdroższym skarbem dla mnie to Twój znak - różaniec Św., chciałabym z nim w ręku przejść przez całe życie. Mam już 20 lat, za kilka miesięcy po szczęśliwym egzaminie, będę w oczach ludzi dojrzałym człowiekiem, ale w Twoich oczach Mateczko chciałabym być zawsze małym dzieckiem, które Ci przysięgało wierność na śmierć i życie. Mam teraz jedno tylko pragnienie - zostać pielęgniarką i oddać się na służbę ludziom z miłości ku Największemu Lekarzowi ludzkości. A potem, - nie myślę co będzie potem, gdyż reszty dokona dobry Bóg".

Rycerz Niepokalanej 7/1950, zdjęcia do artykułu: Nawiedzenie Niepokalanej, s. 179

Wzruszające są wyznania dzieci, uratowanych przed sieroctwem, i żon, dziękujących Niepokalanej za powrót mężów. "Rodzice moi - pisze A. F. - po 24 latach po życia małżeńskiego przestali ze sobą, mieszkać, ojciec mój wrócił z Węgier i przywiózł pod nasz dach młodą Węgierkę, twierdząc, że to jest sierota, którą przygarnął... Okazało się, że ta sierota rościła sobie większe prawa do naszego ojca, jak nasza matka. Skończyło się na tym, że ojciec nas opuścił. Modliłyśmy się wszystkie, a jest nas cztery siostry, aby Bóg oświecił jego rozum, by mógł się opamiętać. Uciekałyśmy się do wstawiennictwa Niepokalanej. Nie zawiedliśmy się, bo oto Węgierka wyszła za mąż za pewnego młodzieńca, a ojciec nasz w parę miesięcy potem zeszedł się z matką...

Dziękuję Ci Matko Najświętsza za tak opatrznościowe zrządzenie losu i proszę Cię nie opuszczaj ich do śmierci".

"Od kilku miesięcy - donosi B. E. - nastąpił poważny rozdźwięk w moim małżeństwie. Mąż oddalał się z każdym dniem ode mnie, a na dobitek pojawiły się złe kobiety. Mam trzech malutkich synków. Myśleliśmy już o rozejściu się. Straciłam dużo zdrowia, rozpaczałam, myślałam, że to już koniec. Jednak przez cały czas modliłam się, by Matka Najśw. całą tę sprawę szczęśliwie doprowadziła- do końca, i aby te maleństwa nie zmarnowały się w życiu. Również prosiłam Ojca Maksymiliana, by jak niegdyś poświęcając swe życie powrócił ojca rodzinie, powrócił ojca i moim dzieciom, a mnie męża. Po wielu trudnościach, zdawało się beznadziejnych, mąż mój przeprosił mnie i powraca wszystko do normalnego stanu.

O wy, wszystkie stroskane matki i żony, w podobnych trudnościach życia, ufnie oddajcie się o pomoc do Matki Niebieskiej i O. Maksymiliana i choćby zdawało się, że sprawa jest beznadziejna, wyjdziecie zwycięsko, jak ja".

Ufajmy wszyscy Niepokalanej i starajmy się, by Ona nawiedziła nie tylko naszą duszę i nasz dom, ale również domy i dusze tych, co zapomnieli o Bogu i nie wiedzą, że Matka Najśw. może im Go przynieść i to skwapliwie.


[Dopisek na str. 177] Ks. biskup Zygmunt Choromański, sekretarz Episkopatu, w imieniu tegoż Episkopatu złożył 22.6. br. na ręce dyrektora Urzędu do Spraw Wyznań - Antoniego Bidy oświadczenie następującej treści: "Do apelu sztokholmskiego jako współczynnika pokojowego załatwiania spraw międzynarodowych, Episkopat ustosunkowuje się pozytywnie i będzie popierał akcję pokojową, zapoczątkowaną zbieraniem podpisów pod apelem. Energia atomowa, to, największe odkrycie geniuszu ludzkiego, winna się przyczynić do uszczęśliwienia ludzkości, a nie do jej zagłady".