Marja dopomogła

Syn mój, po niedopuszczeniu go do matury z powodu dwójki z matematyki, chciał odebrać sobie życie, dając strzał w serce. Zawiadomiona o wypadku, idę zobaczyć trupa. Wchodzę na salę miejscowego szpitala i dowiaduję się, że syn mój spowiada się. W mojej obecności przyjął Komunję św. Pierwsze jego słowa do mnie były: "Mamusiu ja cię kocham, nie płacz". Na drugi dzień odwieźliśmy go do Warszawy; doktór Leśniewski po prześwietleniu stwierdził wypadek zdarzający się na tysiąc jeden raz ledwie że w danej chwili był skurcz serca o 2 cm. Wypadek ten ogłaszam jako cud, gdyż syn w ubraniu miał zaszyty cudowny medalik Matki Boskiej, a na szyi miał Matkę Boską Częstochowską. Dalej: będąc w szpitalu w Warszawie podczas wypadków majowych, idzie po herbatę, a tu kula uderza w jego łóżko, psuje siennik i dostaje się pod kołdrę, jemu nic nie czyniąc złego.

Z radości i wdzięczności ku Matce Boskiej postanowiłam to ogłosić w "Rycerzu Niepokalanej", pragnąc, aby nie było ani jednej istoty na świecie, któraby Jej nie kochała. Jako ofiarę dziękczynną składam 10 złotych, prosząc o dalszą opiekę.