Dwa obozy

Ktokolwiek idzie przez to życie nie na oślep, w żądzach rozkoszy i .bogactw pogrążony, ale patrzy dokoła siebie jasno, bo mu Wiara św. i łaska Boża światła użycza - ten uznać musi, że obecnie ludzkość cała, a i społeczeństwo nasze polskie, przeżywa kryzys poważny, który napewno będzie niezwykle brzemienny w następstwa. I po wsiach i po miastach coś się ważnego dzieje...

- O, już będzie znowu biadanie! na bezbożność, na rozpustę, na pomiatanie księżmi! - pomyśli sobie w duchu czytelnik taki, który może przypadkiem dostał do rąk "Rycerza", a narazie nie ma jeszcze zamiaru z nim się zaprzyjaźnić.

- Nie to! Nie biadanie, ale stwierdzenie faktu, że ludzkość coraz wyraźniej i coraz bardziej stanowczo na dwa obozy się dzieli: obóz Chrystusa i obóz szatana. Skłonni z natury -do podchwytywania zjawisk ujemnych i przewrotnych, zwykliśmy tylko jeden obóz dostrzegać, objawy jego niszczącej działalności śledzić i z przerażeniem powtarzać: "Co za zepsucie! co za podłość!" - a nie zwracamy zupełnie uwagi na obóz drugi, wręcz tamtemu przeciwny, w którym zasada chrześcijańska i cnota chrześcijańska uznanie sobie zdobywa i serdeczne ukochanie, i w całej pełni wprowadzana jest w życie.

Tworzą się dwa obozy.

W jaki sposób?

Jużci, że ponieważ, obozy te nie powstają z istot zstepujących z nieba, względnie wypełzających z piekła, lecz z dotychczas żyjących, na świecie ludzi, tedy - rozpada się ludzkość. Do niedawna, zwłaszcza po dużych miastach, obojętni, na sprawy Boże i sprawy szatańskie - dziś mocno i coraz mocniej opowiadają się albo za Chrystusem i Jego Kościołem, albo przeciwko Chrystusowi i Jego Kościołowi. Stygnie zawiść narodów (rozgorzała ostatniemi czasy ogromie!), łagodzą się różnice i nowe (rozpętane wprost tragicznie!) - spływa wzajemne wyrozumienie, a stąd ukojenie - a tylko teraz znów te dwa obozy. W każdym narodzie, w każdym stanie społecznym: ci z Chrystusem, tamci przeciwko Niemu. Jasno wyraźnie, stanowczo. Środkowych, obojętnych czy pojednawczych grup i jednostek - coraz mniej. Przechodzą gromadnie na jedną lub drugą stronę. Widzimy to wszędzie. By się zbytnio nie rozpisywać weźmiemy pod uwagę, choćby jeden z dzienników bynajmniej nie "klerykalny", ani typowo katolicki, ale tylko szlachetnie służbę społeczną rozumiejący. Dawniej chodził ostrożnie na palcach około błędu i brudu - dziś zaś pisze:

"Uważamy za swój obowiązek u wrót rozpoczynającego się Postu stanąć w obronie nakazów Kościoła i tradycji polskiej".

"Jesteśmy przecież społeczeństwem katolickiem i musimy zachowywać obyczaj katolicki z przekonania, nie uciekając się do wyłamywania się z niego w sposób obłudny!"

"Żadne naprawdę cywilizowane i dojrzale społeczeństwo nie zniosłoby tej podwójnej gry, jaką uprawiają u nas niektóre koła towarzyskie. Pozornie są one w zgodzie z Kościołem, w rzeczywistości atoli powagę tego Kościoła podkopują, dając zły przykład innym".

"A jeżeli kiedy, to dzisiaj potrzeba właśnie dobrego przykładu dla szerokich mas".

"Żyjemy w okresie rozstroju moralnego. Nie brak i u nas żywiołów, które za przykładem, idącym zkądinąd, usiłują rozluźnić te węzły, które od tysiąclecia wiążą nas z Kościołem rzymsko-katolickim. Nie brak i u nas szerzycieli niewiary i bezbożności na wzór bolszewicki. Tej akcji rozkładowej musi przeciwstawić się mocno i wyraźnie wszystko, co jest w społeczeństwie zdrowe i rozumne. Ludzie, którzy zdają sobie sprawę z tego, czem jest w swej istocie religia i jakie posiada ona też znaczenie społeczne i narodowe, nie mogą patrzeć obojętnie na podrąbywanie przez wrogą agitację słupów, podtrzymujących gmach naszej kultury. Kultura ta, z typu swojego zachodnia i katolicka, związana z Rzymem i z Kościołem rzymskim, jeżeli ma się ostać i wzmocnić, to tylko na tych samych podstawach, na jakich rosła i tworzyła się przez wieki. Wszystko, co te podstawy osłabia, osłabia tem samem widoki na dalszy prawidłowy rozwój kultury naszego narodu".

"Nigdzie na świecie religja nie związała się tak ściśle z narodowością, jak u nas. Nigdzie też sprawa rozdziału Kościoła od państwa nie kryje w sobie tylu niebezpieczeństw, ile ich kryje ona u nas".

"Dlatego musimy pilnie baczyć na to, co się dokoła nas dzieje, a dzieje się źle".

"Oczywiście, zło nie polega tylko na tem, że Wielki Post i pod względem powstrzymania się od hucznych zabaw i pod względem spożywania w dni zakazane potraw mięsnych, niestety obserwowany jest w Polsce dzisiejszej z coraz mniejszą ścisłością. To tylko jeden z objawów rozprzężenia. Ale i ten objaw jest znamienny i przeciw niemu więc należy wystąpić w imię tej wielkiej idei katolicko-narodowej, która nas łączy i zespala. Chcąc tę łączność nietylko utrzymać, lecz rozszerzyć ją na cały naród, winniśmy troskliwie przestrzegać, aby wszystko, co czynimy, było zgodne z naszem poczuciem katolickiego i narodowego obowiązku. Obowiązkiem zaś takim jest niewątpliwie poszanowanie tradycji katolickiej i narodowej".

"Tradycja ta mówi wam: «Szanujcie Wielki Post!» Więc szanujmy go z głębi przekonania, bez obłudy i oszukańczych wybiegów, które świadczą o judaizacji i internacjonalizacji naszej kultury. Przeciwko temu bronić się musimy".

Albo o katechizmie:

Dzieckiem uczono nas katechizmu, w szkole powtarzaliśmy to niejednokrotnie przez pierwsze lata, a potemzamknęliśmy go do szafy bibljotecznej - molom na pociechę lub z innemi podręcznikami oddali. Skończyło się. Jesteśmy już tak mądrzy i tak pewni swych zasad, że zaglądać do katechizmu niema potrzeby".

I rozmawiać z inteligentem polskim o religji nawet nie można. Horrendum! Już nie ignorancja, ale poprostu zła wola".

"Zła wola bo chrześcijaninowi nie wolno tłumaczyć się zapomnieniem tego, czego go w szkołach tak dawno uczyli Religia to nie przedmiot nauki szkolnej - to światopogląd, według którego ma się żyć. Egzamin ostateczny z religji - to nie matura. Zdaje go się ustawicznie przez całe życie, a stopień otrzymuje dopiero po śmierci".

"Można zapomnieć algebry czy wzorów chemicznych, obcego języka czy systematyki roślin, ale poganizmu chrzcić mianem chrześcijaństwa nie przystoi. Oszukaństwem to jest samych siebie, wprowadzaniem w błąd drugich".

"Dziwimy się, biadamy i gorszymy dzisiejszą miarą życia. Cóż dziwnego, toż ten bezimienny tłum idzie po omacku, pędzi za każdym, kto mu swoje zdanie narzuca, pozwala się w jarzmo brać bez protestu każdemu w kim widzi siłę, pewność głoszonych myśli, określony, wyraźny kierunek, choćby jego cel był nieznany. Jak ślepcy, którzy na przewodnika się zdają. Tylko, że co ślepcowi koniecznością jest, choćby go do przepaści wiodło, to bezmyślną biernością staje się u widzących, niewolnictwem dobrowolnem słabych dusz, śpiących sumień".

"Na miejsce katechizmu postawił neopoganizm honor. Różne są pojęcia honoru. Honor zabrania kraść rzeczy materjalne, ale nic nie mówi temu, kto rodzinę ze szczęścia i spokoju okradnie. Honor za policzek płaci krwią, ale pozwala podać rękę temu, kto morduje godność drugiego lub zabija sumienie bezwstydem czy cynizmem. Honor każe w 24 godzin płacić dług karciany, ale dozwala nie przyjść z pomocą ginącemu z nędzy człowiekowi. Honor nakazuje rycerskość wobec kobiet a i patrzy spokojnie na handel żywym towarem. Honor nie oparty na katechizmie jest pustą bańką mydlaną".

"Wymyślił sobie człowiek przepisy i narzucił je innym, kłania się bałwanom różnorakim i twierdzi, że jest wolnym i niezależnym od żadnego autorytetu, bo je sam wymyślił, ale ci, którym on swe zdanie narzuca, mają jego autorytet uznać. I ci sami ludzie, którzy t. zw. etykę niezależną - na ludzkim autorytecie opartą - chcą drugim narzucać, twierdzą, że my - wierzący w Chrystusa i na Jego autorytecie budujący swój światopogląd - jesteśmy niewolnikami. Wolę być niewolnikiem Boga, niż człowieka".

"Więcej katechizmu, a znikną prędzej dzisiejsze błędy". I przytaczać można by tak bez końca. Świadomie wybraliśmy dwie, może najbardziej "niemodne" sprawy: zachowanie katolickiego postu i uczenie się katechizmu. Dziś - i one stawia się decydująco i jasno.

To samo - stronnictwa. Stają mocno i mówią jasno. Przejadł się i zbrzydł każdemu liberalizm, co społeczeństwo nasze rdzą przegryzał. Jak bajura błotna i zachwaszczona - staliśmy nieruchomo. Minęło to wstrętne widowisko! Fale społeczne poczynają płynąć tam lub sam. Do zbawienia lub do zguby. Doczesnej i wiecznej.

W radosnem rozpatrywaniu tego objawu, ani prasy nie sortujemy na za- i przeciw-, ani stronnictw, ani nawet osób, albowiem ruch ten jest właśnie w pełnym biegu i niezawodnie będą miały jeszcze miejsce różne przegrupowania sił, nim jasnem się stanie, kto z Chrystusem, a kto z szatanem. Pocóż przedwcześnie odsądzać kogoś od czci i wiary?

To jedno wszakże już teraz jest pewnem, że obóz Chrystusowy oprze się nie na jakiejś sekcie protestanckiej, (w posadach się chwieją i w oczach rozlatują wszystkie!) ale na niezłomnym Kościele św. katolickim, który z postanowienia samego Chrystusa na niewzruszonej opoce Piotrowej wsparty jest. Obóz przeciwny zaś poprowadzi masonerja, jako z resztą już prowadzi. Wszystko inne: tu lub tam koniecznie z czasem przejść musi.

Tworzą się dwa obozy! Dwa tylko!!

Skupianie sił, organizowanie szeregów - odbywa się w obydwóch armjach pospiesznie. Snadź i walka wybuchnie niebawem. Prawdopodobnie będziemy jej świadkami.

* * *

Nam, członkom Milicji Niepokalanej, bacznie śledzić ruch ten trzeba. I nie tylko śledzić, ale ugruntowywać się wewnętrznie, i bliźnich naszych do obozu Chrystusowego przeciągać. I w nim utwierdzać. Dlatego to szerzenie Milicji Niepokalanej - tak bardzo jest dziś na czasie. Dlatego i organ tejże Milicji "Rycerz Niepokalanej" winien corychlej dotrzeć wszędzie.

Dopomóżmy do tego. Niech rośnie obóz Chrystusowy pod błękitnym sztandarem Jego Niepokalanej Matki i gotów będzie każdej chwili pójść w bój z piekłem, którego głowę Niepokalana świętemi stopami depce...


O Matko Boża, jeżeli w Tobie nadzieję położę, zbawiony. Jeżeli mię ty weźmiesz w opiekę, niczego się nie potrzebuję obawiać, bo nabożeństwo ku obie jest bezpieczną bronią do otrzymania zbawienia; Bóg użycza jej "tylko tym, których chce zbawić.

Św. Jan Damasceński