Dr Ludwik Posadzy

Sylwetki katolickie 16

Dr Ludwik Posadzy

Profesor Uniwersytetu Poznańskiego, syn Wielkopolskiej wsi, Szymborze na Kujawach, kolebki Jana Kasprowicza, St. Przybyszewskiego. Jedna z rzadkich dusz na wskroś nastawionych na życie z wiary według dziesięciorga przykazań Bożych Człowiek z niezwykle bogatym życiem wewnętrznym. Każdy dzień rozpoczynał odśpiewaniem pieśni maryjnej, półgodzinnym rozmyślaniem i Komunią Św[iętą]. Często służył do Mszy św., w czasie której zalewał się łzami, żywo uczestnicząc w bezkrwawym uobecnianiu Najśw. Ofiary. Msza św. Była dlań punktem szczytowym dnia.

Wracającego wczesnym rankiem ze Mszy św. spotyka kolega z Uniwersytetu.

- Skąd to Pan Profesor tak wcześnie powraca?

- Byłem dziś znowu świadkiem najważniejszego wydarzenia na świecie

Prawości charakteru niecodziennej, z taką jasną przezroczystością duszy, ze można z niej było czytać cel, zamiary, odruchy - a zawsze szlachetne, wzniosłe, bezinteresowne, z dobrem ogółu na czujnym oku.

Nauczyciel społeczeństwa, w którym budził ducha rozsądzania między dobrem, a złem, aby dobro popierać, a zło unieszkodliwiać. Patrzał dale niż inni. Widział więcej niż drudzy. Cierpiał głębiej niż ogół. Skupiony w sobie, śledził z niezmiernym ukochaniem Polski wszelkie przejawy kultury, oświaty, życia religijnego i patriotycznego, by je pojąć, by przed błędami ostrzec, słabych na duchu podnieść.

"Odrodzić Polskę w Chrystusie". Pod tym tytułem napisał książkę. Chciał bowiem widzieć Polskę Chrystusową: opartą na zasadach encyklik Papieskich. Gdy wojna wybuchła i gdy byt tej Polski widział zagrożony uczynił ślub, ze za Polskę co piątek będzie pościł o chlebie i wodzie.

Każde jego przemówienie, pisanie - to wytrysk bogactwa własnej duszy złączonej najściślej z działaniem łaski Bożej. Nią żył sam, pracując nad uświęceniem własnej istoty, nią kierował i wzmacniał swoich bliźnich, potrzebujących strawy duchowej. Gdziekolwiek się znalazł oddziaływał po apostolsku. Zbyteczne słowo nie padło z jego ust. Panował nad swą naturą, jak mistrz. Kierował nią świadomie, z żywym przekonaniem ku najwyższym celom, ostatecznym zamiarom i zadaniom ku wieczności.

Człowiek, osobistość, charakter konsekwentny, prawdziwy, prosty, jak Ewangelia każe. A znał tę Ewangelię, bo od gimnazjum począwszy codziennie na klęczkach wczytywał się w jej świętych księgach. Ubogi w duchu, nader skromny, wstrzemięźliwy, oderwany od skarbów tego świata, ceniący nade wszystko wartości umysłu i duszy. Znawca Mickiewicza, którego sobie umiłował. Za książkę "Mickiewicz jako nauczyciel narodu", wydaną krótko przed wojną, otrzymał nagrodę państwową. Miłośnik nauki i oświaty polskiej. Brat św. Franciszka, należał do tercjarstwa, będąc magistrem nowicjuszów poznańskich, kochający się w duszach bliźnich, aby przychylić im nieba. Wreszcie męczennik więzienny na fortach Poznańskich gdzie otoczenie swoje (wybitna inteligencja poznańska) przygotowuje bohatersko na wspólne odejście.

Wierzył, ufał, miłował - przez całe życie i aż do końca. Dusza - stal.

Ziemia Wielkopolska dumna być może z takiego syna, a świat katolicki - z takiego wyznawcy. Działał i znaczył przede wszystkim swą własną wewnętrzną wartością, którą sobie zdobył w wiernej, wytrwałej pracy nad sobą. współdziałając z łaską Bożą. Oto wizerunek czcigodnego Polaka, którego pamięć pozostanie świętą.

Powołani pisarze niechaj pomyślą o opracowaniu życiorysu śp. Ludwika Posadzego, dopóki jeszcze żyje jego rodzina.