Największe piękno wszechświata
Drukuj
Największe piękno wszechświata

życiowa droga Maryi, choć zaplanowana przez samego Boga, nie była wcale usłana różami, a jednak stała się drogą najpiękniejszą, drogą Bożą...

"Ojciec Kolbe odkrył tajemnicę Niepokalanej, a odkrył ją nie tylko jako największe piękno wszechświata stworzonego, ale nade wszystko jako siłę, przepotężną energię, którą chciał przekazać też innym. I w tym właśnie celu urzeczywistnił całe swe dzieło, dając mu nazwę Rycerstwo Niepokalanej" (kard. Karol Wojtyła).

Cóż zatem takiego szczególnego odkrył św. Maksymilian w Maryi?
"Największe piękno wszechświata stworzonego" - bo cała Boża, cała Święta, Niepokalana, jako jedyne stworzenie tak wyróżnione, wybrane. Ale cóż ten wybór dla Maryi znaczył?

Patrząc na to Jej ziemskie życie, widzimy, że wcale nie zaszczyty, bogactwa i królewskie godności. Wręcz przeciwnie, szare, codzienne, trudne życie, naznaczone przeciwnościami. Takie to jest to Boże wybranie... Pochodziła z ubogiej rodziny, z nieliczącego się w opinii publicznej Nazaretu.

W swojej czystości serca planowała żyć w dziewictwie; złożyć Bogu jedną z największych ofiar, na jakie kobieta w tamtym czasie mogła się zdobyć: zrezygnować z posiadania dzieci. W kulturze żydowskiej każde dziecko było znakiem błogosławieństwa Bożego. Ich brak oznaczał przekleństwo od Boga. Im więcej dzieci w rodzinie, tym więcej Bożego błogosławieństwa.

Bóg jednak przekreśla Jej plany. Mówi przez anioła Gabriela, że będzie matką Syna Bożego! Lecz nie rozgłasza tego wszem i wobec, nie chwali się. Rozważa tylko w swoim sercu i zamiast się wynosić ponad wszystkich, idzie służyć swojej krewnej Elżbiecie. Ain-Karim, miejscowość, w której mieszkała krewna Elżbieta, oddalona była od Nazaretu o ponad 150 km!

Wiemy, jak wynosili się ponad przeciętność królowie i ich matki. A Maryja przecież została wybrana, by być matką Króla królów. Mogła więc o swojej krewnej Elżbiecie pomyśleć w ten sposób:

- Co z tego, że jest w podeszłym wieku, że spodziewa się dziecka. Jest bogata, jako żona kapłana świątyni jerozolimskiej, ma pełno służby. A ja tutaj jestem biedna. Nawet nie mam czym do niej pojechać.

A zresztą kto wie, czy to prawda, że ona jest w stanie błogosławionym? Jak by potrzebowała pomocy, to na pewno by mnie wezwała przez swych posłańców.

Takie byłoby pewnie i nasze myślenie, kalkulowanie, że bogatsi powinni pomagać biednym. A Maryja, nie. Przeciwnie. Idzie "z pośpiechem w góry" z tym, co ma - rękami gotowymi do wszelkiej pracy i z sercem przepełnionym miłością i dobrocią. Nie zastanawia się nawet, czy tam będzie potrzebna.

Służy w domu św. Elżbiety dokładnie do czasu narodzin św. Jana Chrzciciela. Podczas uroczystości nadania imienia już Jej nie ma w domu Elżbiety. Nikt Jej nie dziękował, nie podkreślał Jej zasług. Zresztą zapewne na to nie liczyła, nie po to poszła do Elżbiety. Wróciła do domu w Nazarecie, bez czekania na podziękowania.

A co się wydarzyło po powrocie? Tu na Maryję czekały poważne kłopoty, bardzo ciężkie doświadczenie: podejrzenia ze strony ukochanego św. Józefa.

Mój Boże, ile ta młodziutka Dziewczyna musiała przejść upokarzających rozmów, zapytań, rozpraw... Czy tłumaczyła się, czy broniła, czy buntowała, że Pan Bóg do czegoś podobnego dopuszcza? Nie, Ona milczała tak, że nawet była gotowa na rozejście się z umiłowanym Józefem, który zamierzał Jej wręczyć list rozwodowy. Ogromny cios dla nich obojga. Co oni wtedy przeżywali - trudno sobie nawet wyobrazić...

I Pan Bóg na to wszystko pozwolił? Tak, ale tym razem tylko na chwilę, gdyż we śnie wyjaśnił Józefowi całą tę sytuację: "Nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki...".

Dzięki Bogu, że Józef był tak otwarty na działanie Ducha Bożego. Mógł twardo stać przy swoim i być wiernym przepisom Prawa. Podjął jednak to Boże ryzyko, by być Opiekunem Świętej Rodziny.

A Betlejem... A podróż z brzemienną Maryją... A trudności ze znalezieniem miejsca na nocleg... A uboga stajnia, w której rodzi się Boży Syn - czyż to nie za dużo, jak na wybrańców Bożych? Czyż z ich serc nie wyrywał się okrzyk żalu: "Boże, czemuś nas opuścił?". Nie, nie było słychać ani słowa skargi. Podejmowali każdy trud, każde wyzwanie życiowego losu, nawet tułaczkę do Egiptu.

Co za życie im Pan Bóg zgotował! Na wygnaniu, w obcej krainie, bez znajomości języka, bez dachu nad głową, bez możliwości powrotu do Nazaretu, by zabrać niezbędne rzeczy na tak długą drogę nad Nil! Gdzie był wtedy Bóg? Poszli, poszli ze swoim najcenniejszym Skarbem, dopiero co narodzonym. Czy Noworodek przeżyje trudy tak długiej wędrówki? Zbyt dużo niewiadomych, niepewności... A jednak idą, uciekając przed gniewem Heroda.

Wreszcie Jerozolima - miasto zgubienia dwunastoletniego Jezusa, ale także miasto największej próby Maryi, kiedy musiała stanąć pod krzyżem własnego Syna. Tam dopełnia się Jej powołanie. Staje się też Matką Kościoła.

Oto w skrócie droga Maryjna. Droga, na której naśladowanie postawy Maryi jest w najwyższym stopniu realizowaniem powołania każdego z nas - powołania do świętości, do tego, by być mocnym w Panu siłą Jego potęgi. Maryja nas nauczy wszystkiego, nauczy, jak być Chrystusowym, nauczy ubierać zbroję Bożą i nią się posługiwać.

"Stańcie więc do walki... Weźcie na siebie pełną zbroję Bożą" i "nie bój się wziąć Maryi do siebie", by "zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego", bo Maryi zostało obiecane, że Ona i Jej potomstwo "zmiażdży głowę węża". Zatem być dzieckiem Maryi, co więcej, być rycerzem Maryi, to uczestniczyć w Jej zwycięstwie nad wężem-szatanem, by w konsekwencji stać się jak Ona - Niepokalana, cała Święta, cała Boża, błogosławiona i szczęśliwa w rękach Pana Boga.

O. Piotr Maria Lenart OFMConv
• Rycerz Niepokalanej 3/2016, s. 18-19

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.