Podziękowania
Drukuj tę stronę
Podziękowania za otrzymane łaski za pośrednictwem Matki Bożej Niepokalanej.
Dorota -wolontariuszka
Wyżej  #271 Drukuj podziękowanie
N., dnia 14-09-2012 19:37
Pragnę podziękować Niepokalanej za łaskę spędzenia 7 dni w Niepokalanowie -Lasku na rekolekcjach jako wolontariusz z osobami niepełnosprawnymi .
Otrzymałam od Niepokalanej ogromną siłę i energię do pracy w swoim życiu i w parafii.Zdobyć cały świat przez Niepokalaną dla Chrystusa - tym hasłem będę kierować się w życiu . :);)
 
Niegodna Czcicielka
Wyżej  #272 Drukuj podziękowanie
małopolska, dnia 13-09-2012 10:36
Chciałam podziękować Matce Bożej za łaskę uzdrowienia z cysty. lekarka mówiła, że czeka mnie operacja, modliłam się, od znajomego księdza dostałam wodę z Lourdes, a także olej egzorcyzmowany. Jestem pewna, że to był cud, za który bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że i tym razem, jesli jest taka wola Boża zostanę uzdrowiona.
 
Czcicielka
Wyżej  #273 Drukuj podziękowanie
N., dnia 07-09-2012 11:01
Podziękowanie to powinnam napisać już ponad rok temu. Otrzymałam wtedy łaskę, o którą modliłam się bardzo gorąco do Matki Niepokalanej i którą otrzymałam mimo wszystkich przesłanek wskazujących, że jest to niemożliwe. To nie jedyna taka sytuacja,w której doświadczyłam Jej opieki i wstawiennictwa u Boga. Dziękuje Ci Matko za opiekę w czasie studiów i szczęśliwe ich zakończenie, za późniejszą pracę i zdrowie rodziców. Pisząc to podziękowanie spełniam obietnicę, którą złożyłam a którą odwlekałam, mimo że Ty nigdy nie "zwlekałaś" z wysłuchaniem mnie. Polecam się nadal Twojej opiece...
 
Barbara
Wyżej  #274 Drukuj podziękowanie
Ciepłowody, dnia 19-08-2012 22:04
Moje podziękowania powinnam napisać 26lat temu. Wówczas modliłam się do Matuchny w Niebie,aby mąż przestał pić alkohol. Również w Jego intencji w sierpniu poszłam na pieszą pielgrzymkę z Wrocławia do Częstochowy. Matuchna Najświętsza wysłuchałą mojej prośby, gdyż niespodziewanie w maju następnego roku mąż powiedział, że przestaje pić, przestaje palić i ze mną wybiera się na pielgrzymkę. Poprosił również, aby codziennie odmawiać różaniec wspólnie. Do tej pory jest abstynentem, nie pije, nie pali, jest bardzo dobrym ojcem i mężem. Bardzo dziękuję Matce Najświętszej za wysłuchanie mojej prośby i uratowanie męża z nałogu.
Obiecałam również podziękować Matce Najświętszej i Ojcu Pio za to, że moja kochana bratowa Terenia chociaż według lekarzy miała żyć najdłużej dwa lata żyła dzięki prośbom do nieba o kilka lat dłużej.
 
Ania
Wyżej  #275 Drukuj podziękowanie
Warszawa, dnia 12-08-2012 00:25
Pragnę gorąco podziękować Matce Bożej, która od dziecka nade mną czuwa. Będąc małą dziewczynką byłam bardzo ufna w Bożą miłość do mnie. Jednak w okresie dojrzewania, a nawet wcześniej coś się zmieniło... Już w domu rodzinnym, oglądając wspólnie z rodzicami telewizję pojawiały się w filmach sceny erotyczne, które były wplątywane w fabułę tak, iż rodzice nie potrafili tego przewidzieć. Nie były one długie, ale zostawiły głębokie ślady w mojej psychice- bardzo mocno na mnie oddziaływały. Jako dziecko (już!) szukałam często bodźców erotycznych. Najbardziej podobało mi się gdy zostawałam sama w domu, bo wtedy mogłam sobie swobodnie urządzać erotyczne zabawy. Czasami bawiliśmy się w ten sposób również ze znajomymi. Tak więc okres mojego dzieciństwa tylko przez krótki czas naznaczony był czystością. Pod koniec 4 klasy podstawówki dzięki koledze nauczyłam się masturbacji. Na początku korzystałam z tej przyjemności tylko gdy byłam sama w domu lub w takich miejscach jak piwnice. Było to wówczas rzadko. Moje "wybryki" natężyły się, kiedy zaczęłam mieć coraz większe problemy z kontaktem z bliskimi, gdy mieli do mnie pretensje, gdy nie mogłam z nimi dojść do porozumienia, gdy czułam się osamotniona, stawałam przed problemem lub gdy zaczynałam się uczyć- bo wtedy rosło napięcie i trzeba było je odreagować. Z czasem zaczęłam stosować to jako środek na szybkie uśnięcie, bo "chciałam się wyspać". Na początku nie wiedziałam że to jest grzech. Wiedziałam że uprawianie sexu jest złe, - <<ale takie "stymulowanie się"?? Przecież to nie sprawiało nikomu bólu.>> - Myślałam - <<Co w tym może być złego?>> -A nawet jeśli to wolałam nie dopuszczać tego do świadomości bo - <<kto wytrzyma do ślubu? Na tym świecie jest wszędzie tyle sexu, że nie da się inaczej. Trzeba by było iść do zakonu.>> Marzyłam również o tym aby być już dorosłą, znaleźć tego, który na mnie zasługuje i spróbować ten pierwszy raz to zrobić- byłam pewna, że jest to lepsze niż masturbacja. Takie myślenie sprawiło, że spustoszyłam swoje wnętrze. Niby starałam się być blisko Boga, zgrywać porządną dziewczynę, chodzić do kościoła... ale zaczęły się pierwsze dyskoteki, pierwsze okazje do przeżycia przygody, pod przykrywką znalezienia tego wymarzonego. Tak naprawdę mógł to być pierwszy lepszy, który się mną zainteresuje, pocałuje, przytuli, a jak będzie fajnie to może coś więcej. Wydawało mi się że miałam zasady: że się nie oddam żadnemu, jeśli nie będzie ze mną minimum rok, jeśli mnie nie będzie kochał i jeśli do tej pory nie skończę około 16 lat. W rzeczywistości sprawy się miały inaczej. Jeździłam na dyskoteki, poznawałam chłopaków, z którymi później się spotykałam. Na tych spotkaniach pozwalałam im się namiętnie całować, dotykać...Właściwie mogli robić co chcieli oprócz zdejmowania majtek, ponieważ podobało mi się to bardzo. Jeśli któryś nie dążył do doznań zmysłowych, uznawałam, że to po prostu "nie to".
Po jednym z takich związków ciężko było mi dojść do siebie. Znalazłam sposób, którym było skupienie się na nauce i zbliżenie do Boga. Byłam wówczas w 3 klasie gimnazjum i zbliżał się czas bierzmowania. Bóg sprawił, że moją klasę przygotowywał wspaniały ksiądz, którego niektórzy się bali. On nauczył mnie słuchać Ewangelii i kazań na Mszy Świętej, gdyż wcześniej nie umiałam tego robić. Zaczęło coś do mnie docierać i dostrzegłam jakiś sens chodzenia do kościoła. W czasie rekolekcji Wielkanocnych owego roku przeżyłam swoją pierwszą prawdziwą i szczerą spowiedź. Tego dnia nazwałam wreszcie mój grzech po imieniu i postanowiłam go nie popełniać. Okazało się, że to wcale nie jest takie proste... Zaczęłam trochę ze sobą walczyć, ale po jakimś czasie odpuściłam z powodu słabości i braku urozmaiceń życia. Z czasem poznałam wreszcie odpowiedniego chłopaka, który był doświadczony w "tych" sprawach. Trochę mnie to przerażało, ale jednocześnie podobało się. Nauczył mnie rzeczy, których wcześniej nie znałam. Jego pewność że nie robimy nic złego i upór sprawiły że w dość krótkim czasie złamałam swoją zasadę, gdyż bałam się że go stracę. Korzystaliśmy z przyjemności przy każdej lepszej okazji. Jak już wspomniałam nie miałam silnej woli, więc nawet po spowiedzi i postanowieniu że następnym razem powiem "nie", zwyczajnie ulegałam.
Oddalałam się od Boga coraz bardziej. Wiedziałam, że to co robimy nie jest dobre, ale nie potrafiłam inaczej. żyłam tylko dla siebie. Nie dostrzegałam wtedy potrzeb osób w moim otoczeniu. Nie potrafiłam kochać. Zastanawiałam się często co jest we mnie nie tak, że mam problemy w kontaktach z innymi, dlaczego ludzie lubią innych, a mnie mało kto. myślałam, że to dlatego, że jestem brzydka. Więc zaczęłam się mocno malować, ładnie ubierać. Skupiałam się praktycznie tylko na wyglądzie, nie zaglądając do swojego wnętrza. Udawałam pewną siebie, a jednocześnie starałam się spełniać oczekiwania innych ludzi. Robiłam wszystko, aby mnie zaakceptowali.
Pod koniec liceum byłam już tak daleko od Boga, że nawet przez jakiś czas mieszkałam z chłopakiem. W dużym stopniu działało na mnie jego podejście. Twierdził, że skoro się kochamy to nic w tym złego nie ma, będąc parą możemy to robić, a nie może taka dziewczyna która idzie do łóżka na pierwszej randce. Zamiast "Pisma Św." czytałam popkulturową prasę, w której było zachęcanie do sexu, różne porady. Bardzo źle się ubierałam. Robiliśmy nagie sesje... Teraz jest mi ciężko o tym pomyśleć, ale kompletnie nie szanowałam swojego ciała.
Dzięki Bogu trafiłam na mądrą książkę, przez którą zaczęłam wracać do Boga i dostrzegać coś więcej niż wygląd. W pewnym momencie zwyczajnie odechciało mi się nawet masturbacji i postanowiłam, że nie będę tego robić, bo od jakiegoś czasu widziałam, że źle na mnie wpływa i bardziej siebie lubię nie robiąc tego.
Między mną a chłopakiem zaczęło się psuć. Miałam wyrzuty sumienia, że mimo tego, że nie chcę, to ulegam. On nie przejmował się tym, co ja czułam. Chciał się jeszcze wyszaleć. Straciłam grunt pod nogami. Jego piękne słowa, że kocha, że jestem dla niego taka wspaniała, że chciałby żebyśmy się kiedyś ożenili straciły całkowicie wartość, stały się puste. A ja miałam do siebie coraz większe pretensje. Jednocześnie nie miałam nikogo, na kim mogłabym polegać, zwierzyć się. Nie chciałam rozstania, bo się bałam. Za bardzo mi na nim zależało. Przez długi czas rozpaczałam, że nie jestem taka jak powinnam być, że nie mam sił się z tego bagna wydostać, że jestem taka słaba. W końcu moje relacje z chłopakiem się poprawiły, ale została depresja, która powodowała, że każde negatywne słowo o mnie wpływające do mojej świadomości wpędzało mnie w coraz większy "dół". Nie wiedziałam co się dzieje. Nie potrafiłam panować nad swoim stanem psychicznym. Nic nie pomagało, cały czas czułam się smutna i załamana. Pewnego razu gdy byłam na wpół świadoma, zostałam sama w domu. Tchnęła mnie wtedy pewna myśl, żebym znów spróbowała samogwałtu, w końcu kiedyś, gdy to robiłam było mi wszystko bardziej obojętne, więc jak spróbuję to znów tak będzie i wszystko wróci do normy. Niechętnie, ale to zrobiłam. Po tym poczułam tak ogromną niechęć do siebie i takie wyrzuty sumienia, że wszystko stało się jasne. Wtedy już wiedziałam, że depresja nie jest spowodowana moimi problemami wewnętrznymi, w które się zagłębiałam, ale zaprzestaniem karmienia swojego nałogu. Dotarło do mnie, że zawsze rozładowywałam napięcie w ten właśnie sposób i przez to nie miałam siły na wiele zwykłych czynności życiowych. Nie wkładałam serca w stosunki międzyludzkie, bo większość mojej energii i wysiłku pochłaniał "codzienny środek nasenny". Zrozumiałam wtedy, że to, co Bóg mówi w dziesięciu przykazaniach jest PRAWDĄ, PRAWDĄ, PRAWDĄ. Jeżeli mówi, że coś jest złe, to znaczy, że powoduje fatalne skutki albo dla otoczenia, albo dla innych ludzi. Wkrótce już wiedziałam, że tym, który powoduje moje złe samopoczucie, jest osoba, która chce mnie pociągnąć za sobą do królestwa ciemności. Jeszcze zanim odkryłam tą przyczynę, znajdowałam dziwne ukojenie w modlitwie, miałam wrażenie, że bije wtedy skądś ogromne ciepło. Bóg pozwolił mi doświadczyć, że On naprawdę istnieje. Bardzo długo się zastanawiałam nad tym, ale po tym wydarzeniu już jestem pewna że On jest i na każdego szuka sposobu, aby do niego dotrzeć. Wiem też, że mnie do Boga przyprowadziła Maryja i ochroniła przed Złym i przed doprowadzeniem się do samobójstwa. Jestem ogromnie wdzięczna Bogu, Jezusowi, Maryi, Duchowi Świętemu i wszystkim Świętym. Dlatego musimy "unikać wszystkiego, co ma choćby pozór zła", dociekać co jest dobre, a co złe i jaka jest wola Boga wobec nas. Mam nadzieję że nigdy Pan Bóg nie pozwoli żebym się od Niego oddaliła. Chwała Panu!
 
Jarek
Wyżej  #276 Drukuj podziękowanie
Zuńska Wola, dnia 08-08-2012 20:07
Dziękuje Matce Najświętszej, ze po 12 latach w jednym zakładzie pracy w końcu dostałem umowę na czas nie określony oraz Ojcu Maksymilianowi za wstawiennictwo u naszej Matki
Jarek ze Zduńskiej Woli
 
Mariusz
Wyżej  #277 Drukuj podziękowanie
Goleniów, dnia 07-08-2012 23:36
Niedawno gdy jechałem na motorze miałem wypadek, tuż przed ostrym zakrętem drogę zajechał mi dźwig zastawiając oba pasy ruchu. Zdołałem go wyminąć i wypadając z zakrętu wywróciłem się na wjeździe do posesji.
Gdyby moja reakcja była spóźniona choćby o sekundę zapewne rozbiłbym motor i siebie na dźwigu i albo bym nie żył, albo byłbym ciężko pokaleczony. Podczas jazdy modliłem się za umierających koronką do Bożego Miłosierdzia, nie bez znaczenia jest też zapewne fakt, iż przynależę do Karmelu - noszę szkaplerz Karmelitański, a także Szkaplerz Niepokalanego Serca Maryji i Cudowny Medalik. Wypadek skończył się zadrapaniem prawego ramienia i lekkim stłuczeniem barkuco przy tych okolicznościach jest cudem samym w sobie. Nawet nie wiem jak minąłem głaz częściowo blokujący wjazd na posesję, wiem że jak się podniosłem z upadku to sprawdzałem od razu czy żadna kość mi nie wystaje z kończyn.
Maryja przemienia moje życie odkąd przyjąłem Szkaplerz Karmelitański, widzę jak powoli przemienia moją rodzinę, jak roztacza nade mną duchową - i jak widać fizyczną opiekę. Przez ostatnie 2 lata bardzo przybliżyła mnie do Jezusa i tym świadectwem chciałbym Jej gorąco podziękować za niezliczone Łaski które mi w Boga wyprasza, lub wręcz sama daje. Od dłuższego czasu propaguje tak zwane Zielone Szkaplerze i Cudowne Medaliki - które kupuje od Sióstr Miłosierdzia Bożego z Krakowa i innych do takiej działalności gorąco zachęcam - każdy może innym przynieść Maryję i całe bogactwo łask które Ona chce rozdawać.
 
Marzena z podkarpacia
Wyżej  #278 Drukuj podziękowanie
podkarpackie, dnia 27-07-2012 21:53
Zgodnie z obietnica daną Matce Najświetszej składam na Jej Ręce gorące podziękowania z serca płynące, za wysłuchanie wszystkich moich próśb w moim życiu, dotyczących zdrowia, edukacji, pracy, znalezienia dobrego męża, łaski macierzyństwa. Kiedy wyszłam za mąż, bardzo z mężęm pragnęliśmy mieć upragnione potomstwo. Walka o nie toczyła się półtora roku. Na początku 2 razy straciłam dziecko, potem okres leczenia i wiara, że jedynie Pan Bóg i Matka Najświętsza moga nam pomóc. Gorąco modliliśmy się do Naszej Pani, przed rocznica ślubu miałam sen, w którym Matka Boża powiedziała do mnie " nie martw się, będziesz miała dziecko". Kilka dni później okazało się , że naprawde spodziewam sie dziecka. Radość nasza była niezmierna. Zawierzyłam całą rodzinę w opiekę Mateńki i czułam ją wszędzie. Kiedy moja kuzynka również spodziewała się dziecka, lekarze stwierdzili, że dziecko jest chore z różnymi wadami i zespołem Downa. Wszyscy prosiliśmy Matke Najświętszą o pomoc i zdrowie dla dziecka i modlitwy zostały wysłuchane. W dniu św. Anny przyszła na świat śliczna, zdrowa dziewczynka. Dziękuje Ci Matko, Twoja czcicielka Marzena
 
wdzięczna
Wyżej  #279 Drukuj podziękowanie
wielkopolska, dnia 21-07-2012 11:51
Z całego serca dziękuję za wszystkie łaski jakich doświadczam, za opiekę oraz za szczęśliwe zdanie egzaminu.
 
Beata
Wyżej  #280 Drukuj podziękowanie
Belgia, dnia 15-07-2012 15:43
Dziekuje Matce Bozej i Kochanemu Jezusowi ze nigdy nie opuscili mnie i moja rodzine w potrzebie .Modle sie oby Matka Jezusa za swoim posrednictwem nadal wyprosila Laski Boze dla calej mojej rodziny.
ufajaca Beata
 
Joanna
Wyżej  #281 Drukuj podziękowanie
N., dnia 05-07-2012 11:33
Maryjo Niepokalana dziękuję Ci z całego serca za wszelkie łaski ,które otrzymałam ja osobiście i cała moja rodzina.Wiele razy obiecałam Tobie Maryjo że podziękuję na łamach "Rycerza Niepokalanej" i dopiero dzisiaj to czynię.Od najmłodszych lat czytałam podziękowania dzięki mojej kochanej babci która była twoją
oddaną rycerką.Dziękuję za cudownego syna, za dobrego męża, za zgodę w rodzinie,za dobrą pracę,szczególnie dziękuję za to ze jadąc któregoś dnia zimą do pracy na moment zamknęły mi się oczy i samochód zjechał z pasa jezdni prawie do rowu.Miałam wrażenie jakby ktoś trzymał kierownicę i skierował ją z powrotem na jezdnię i szczęśliwie dotarłam do pracy.Matko Niepokalana serdecznie dziękuję i proszę o dalszą opiekę nad całą moją rodziną.
 
ATI
Wyżej  #282 Drukuj podziękowanie
Oborniki, dnia 26-06-2012 08:59
Rok temu po kilku ciężkich doświadczeniach życiowych zapadłam na nerwice lękową i ciężką depresję. Nie mogłam pracować ani normalnie funkcjonować. Chodziłam do wielu lekarzy bo miałam też problemy neurologiczne i kardiologiczne. Przepisywane leki tylko pogarszały sytuację. Choroba się przedłużała, zaczęły prześladować mnie myśli samobójcze, bałam się tego i strasznie cierpiałam bo opiekowałam się małym dzieckiem i bałam się że jak coś mi się stanie to nikt nie będzie wiedział że mały jest w domu sam. Ogarniały mnie takie ataki paniki ,że odwożono mnie kilkakrotnie na pogotowie, stwierdzano arytmie serca ,męczyły mnie okropne bóle głowy, żadne środki przeciwbólowe nie pomagały. Płakałam z bezsilności że nikt nie potrafi mi pomóc. Wtedy moja mama z babcią wysłały do Niepokalanowa prośbę o odprawienie Mszy w intencji mojego powrotu do zdrowia. Otrzymałam też cudowną wodę z Lurdes. Zaczęłam pić cudowną wodę,odmawiać Litanie do Matki Boskiej Loretańskiej i Lourdes, Koronkę do Miłosierdzia Bożego ,akt ofiarowania się Miłosierdziu Bożemu. Modliła się też do Mateńki moja rodzina, nawet mój tatuś odmawiał różaniec, który skory do modlitwy nie jest. Matka Boża i Miłosierny Jezus wysłuchali naszych modlitw .Postawili na mojej drodze lekarzy, którzy wiedzieli jak mi pomóc. Dziś wracam do zdrowia. Dziękuje Ci Mateńko i ukochany Jezu za ten dar. Stało się jeszcze coś. Otrzymałam dar przeogromnej wiary,odmieniło się moje wnętrze a w sercu zapanował spokój i miłość. Codziennie modląc się dziękuję za otrzymane łaski i powierzam Matce Bożej swoją rodzinę, pracę i życie.
 
Maria
Wyżej  #283 Drukuj podziękowanie
Rawicz, dnia 20-06-2012 11:01
Mam lat 30 Maryja czuwała nade mną od samego poczęcia. Moja kochana mama urodziła mnie w wieku 40 lat urodziłam się zdrowa bez żadnych wad wrodzonych. Gdy miałam 4 latka zachorowałam na bardzo poważne zapalenie opon mózgowych choroba bardzo szybko postępowała lekarze nie dawali szans na przeżycie - rodzice gorąco się modlili i wyszłam z choroby bez uszczerbku na zdrowiu. W wieku dorastania dostarczałam rodzicom nie lada problemów gdyby nie gorąca modlitwa mojej kochanej mamy nie wiem gdzie bym teraz była i jakim człowiekiem.Jadąc pewnego razu na dyskotekę ze znajomymi mieliśmy bardzo ciężki wypadek samochodowy ja z moim narzeczonym mieliśmy założony cudowny medalik z wypadku wyszliśmy bez szwanku lekarz jak zobaczył samochody na miejscu wypadku powiedział ze jest to niemożliwe ze żyjemy. dwa lata temu wyszłam za mąż i dwa razy zaszłam w ciąże niestety okazały się to ciąże pozamaciczne 1 ciąża mi pękła i dostałam silnego krwotoku wewnętrznego cudem zostałam odratowana. miesiąc temu zaczęłam się bardzo gorąco modlić do św. Rity o łaskę macierzyństwa pojechałam razem z mężem na msze świętą odprawioną w tej intencji do miejscowości Błodziszewo w tej parafii św. Rita jest szczególnie czczona i na dzień dzisiejszy jestem w 5 tygodniu ciąży;):D mam nadzieje ze teraz już będzie wszystko w porządku. Bardzo dziękuje Maryi za życie za nieustanną opiekę jaką otacza całą moją rodzinę. za pozytywnie skończone studia za męża za łaskę macierzyństwa, za moich kochanych rodziców za to ze jeszcze ich mam. po prostu dziękuje za całe 30 lat....
 
Iwona
Wyżej  #284 Drukuj podziękowanie
Lublin, dnia 25-05-2012 19:58
Pragnę podziękować Bogu Wszechmogącemu przez wstawiennictwo Matki Bożej Licheńskiej za przyczyną Jana Pawła II.Moja córka poszukiwała pracy w zawodzie nauczycielki.W tym czasie modliłam się do Boga modlitwą przez wstawiennictwo Maryi za przyczyną Jana Pawła II o pracę dla córki.Zamówiłam również mszę świętą przebłagalną i o błogosławieństwo dla rodziny w Licheniu.Niespodziewanie 1 września zadzwoniła Pani Dyrektor z jednej ze szkół z propozycją pracy.Dziękuję za opiekę o Matko i błagam o opiekę na dalsze życie dla całej rodziny.Twoja niegodna córka.Iwona
 
Kinga
Wyżej  #285 Drukuj podziękowanie
Gdańsk, dnia 22-05-2012 17:22
Kilka lat temu moja mama przewróciła się i bardzo stłukła sobie nogę. Przez to nie była w stanie normalnie chodzić. Bardzo gorąco prosiłam Matkę Bożą o to, by noga wróciła do poprzedniej sprawności, i tak też się stało. Noga jest całkowicie zdrowa,a mama nie odczuwa żadnych konsekwencji tego upadku. Obiecałam Maryi, że podziękuję jej na łamach Rycerza. Dziękuję Ci Mateńko za wszystkie otrzymane łaski.