Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela
Drukuj

Wierzę w Ducha ŚwiętegoZ Duchem Świętym chrześcijanie mieli - i chyba jeszcze mają - pewien problem. Jeśli chodzi o teologów, to wypływa on z rozumienia natury Bożej. Natomiast gdy idzie o zwykłych wiernych, to wiąże się on z samym pojęciem "ducha" w popularnym rozumieniu tego słowa. Duch bowiem kojarzy się bardziej ze zjawą niż osobą. Ale Duch Boży nie jest zjawą. Jest Osobą Bożą. Dotykamy w tym momencie tajemnicy Trójcy Świętej i tajemnica ta, jak każda, nie da się po prostu wytłumaczyć, gdyż przestałaby być tajemnicą. Rzecz jasna Kościół nie wymyślił tajemnic dla nich samych. One po prostu zostały mu objawione i podane wiernym do wierzenia. Trzeba pamiętać, że poruszmy się po obszarze wiary. Wiara, choć przejawia się w fenomenach materialnych, to jednak jest przestrzenią duchową, nie poddającą się prostemu testowaniu przez rozum i szkiełko mędrca.

Czy zatem tajemnica Ducha Świętego jest w ogóle niedostępna ludzkiemu poznaniu?

Można zaryzykować twierdzenie, że tajemnica ta jest poznawalna po części, gdyż wiedzy o Duchu Świętym dostarcza człowiekowi w pewnej mierze poznanie duchowe, przez które rozumiemy przeżycie mistyczne. Nie oznacza to jednak, że prawda ta dostępna jest tylko nielicznym - mistykom. W gruncie rzeczy Duch Boży jest blisko nas. Najbliżej w dziejach zbawienia. Obecnie - obiecany przez Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy jako Pocieszyciel i Nauczyciel, Pan i Ożywiciel - "u nas przebywa i w nas jest". Pan Jezus wyraża się o Duchu Świętym jako o realnie istniejącej Osobie. To On był owym Gościem oczekiwanym przez Apostołów i uczniów, który niejako "w zastępstwie" Syna Bożego miał poprowadzić dalej dzieło zbawienia aż do chwalebnego końca.

Chrystus utożsamia się z Osobą Ducha Świętego, podobnie jak utożsamia się z Osobą Ojca, gdy mówi: "Ja i Ojciec jedno jesteśmy", a teraz zapewnia: "Odchodzę i przyjdę znowu do was". Związek Syna Bożego z Duchem Świętym oraz z Ojcem jest bardzo ścisły i "naturalny" - osobowy. Pamiętajmy, że to za sprawą Ducha Świętego Bóg stał się Człowiekiem. Rzecz to trudna do pojęcia, ale byłaby jeszcze trudniejsza, gdyby przyjąć, że to jakaś ezoteryczna zjawa zstąpiła na Maryję i swoją mocą "osłoniła" Ją, tak iż w efekcie tego wydarzenia narodziło się dziecię; nie tylko zwyczajne dziecko, ale nadzwyczajny człowiek - "Syn Najwyższego". Tak rozumując, weszlibyśmy na grunt mitów i niedorzecznych baśni.

Jest jeszcze jeden "dowód" na osobowy byt Ducha Świętego. Św. Tomasz Apostoł, widząc Jezusa zmartwychwstałego, rozpoznał w Nim dwie Osoby: swego Pana (Jezusa) i Boga (Jahwe). Analogicznie w Chrystusie zmartwychwstałym chrześcijanie rozpoznają Pana (Jezusa) i Ożywiciela (Ducha Świętego). Jak ongiś Jezus, obecnie Duch Święty, jest naszym Panem, który prowadzi nas przez życie drogą sakramentów, darów i natchnień. Towarzyszy nam od Pięćdziesiątnicy i wciąż do nas przychodzi, choć nie zawsze tak spektakularnie, jak w Dziejach Apostolskich - w "gwałtownym wichrze" i w "językach jakby z ognia". Wszyscy, którzy Go przyjmują w prostocie i bezinteresownej miłości, są przezeń obdarowywani Jego siedmiorakimi darami.

Każdej niedzieli wyznajemy: "Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela". Co znaczą te słowa? W świadomości wielu wiernych Duch pozostaje Osobą nieznaną. A przecież to On kształtuje chrześcijańską osobowość i przemienia ludzkie życie. Starożytni Ojcowie Kościoła mawiali, że każdy prawdziwie wierzący jest Pneumatoforem - nosicielem Ducha Świętego, dzięki któremu może on oddychać, czerpać "Boże powietrze". Pneumatoforia oznacza przechodzenie z ziemskich ciemności w światło niebiańskie, przechodzenie ze starego sposobu życia do życia po nowemu. W wyniku tego przejścia człowiek staje się nowym stworzeniem - dzieckiem Bożym.

Duch Święty sprawia, że uczestniczymy w życiu samego Boga, na pewien sposób "dopełniając" Trójcę Świętą. Według tradycji chrześcijańskiego Wschodu można mówić o przebóstwieniu osoby ludzkiej. Innymi słowy: w Duchu Świętym uzyskuje on rzeczywisty udział w naturze Bożej. To Duch daje początek królestwu Bożemu, które jak nigdy dotąd - przed Zielonymi Świętami - nie było tak blisko nas. Duch Święty jest źródłem świętości. Być świętym oznacza wszak uczestnictwo w naturze Boga przez Chrystusa w Duchu Świętym. Nowe życie - przemienione i uświęcone - jest właśnie przejawem obecności i aktywności Ducha Ożywiciela.

Na ile jesteśmy "nosicielami" Ducha Świętego? Świętość nie jest jakąś "substancją", którą można uzyskać i posiąść raz na zawsze. Jest to "nienamacalny" pozytywny dynamizm, który czerpiemy poprzez Ducha Świętego, stając się "współobywatelami świętych i domownikami Boga". Nie ma świętości bez wiary, a wiary bez Ducha Ożywiciela. To Pan i Ożywiciel, Duch Święty daje przed światem świadectwo Jezusowi, uwierzytelniając w nas Jego orędzie.

Niestety, świat nie podziwia dziś chrześcijan. Nie wzbudza zachwytu życiowa postawa ochrzczonych. Pustoszeją kościoły. Ostatnie przy drodze upadają krzyże. Po domach nie śpiewa się Godzinek, coraz rzadziej odmawia się pacierz. Chrześcijanie przeróżnych denominacji prowadzą bezustanne wojny - z chrześcijanami... W naszych duszach, zamiast Ducha Ożywiciela, pomieszkuje duch koniunkturalizmu i polityczno-religijnej poprawności. Nasza świętość jest martwa, bo bez uczynków. Nasze "nowe" - pochrześcijańskie życie wydaje się być czysto deklaratywną formułą w osobowym kwestionariuszu CV.

Mówimy często: Pan Bóg, Pan Jezus... A tylko w Credo stać nas na zwrócenie się do Ducha Świętego przez Pan: "xxxDucha Świętego, Pana..." Jakoś nie weszło nam w nawyk - zbawienny nawyk: łączenie wszystkich Osób Boskich z tytułem Pana. A przecież Panem jest Bóg Ojciec, Panem też jest Jezus Chrystus i Panem - Duch Ożywiciel: Pan Bóg, Pan Jezus, Duch Święty Pan.

Tytuły jednak nie są najważniejsze. Zdecydowanie ważniejsza jest odpowiedź na pytania: Jak to jest z tym naszym niedzielnym wyznaniem wiary w Ducha Świętego i czy w ogóle orędzie Ewangelii uwierzytelnia w nas Pan nasz Duch Święty, czy nasza wygoda, która daje nam komfort psychiczny? Wielu - coraz więcej chrześcijan tylko z tego powodu chrzci swoje dzieci, posyła je do Pierwszej Komunii świętej i do bierzmowania. A potem? Potem - obchodzą się bez Pana i Ożywiciela... Wracają do starego życia, które w istocie jest śmiercią - "śmiercią drugą".

O. dr Ignacy Kosmana OFMConv, RN 2/2012, s. 33

Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.